Miłość do drugiego człowieka
Rudolf Steiner w GA 96 („Pierwotne impulsy nauki duchowej”), s. 326 i nast. Intermediarius: B.S.
„Pewna miłość często rodzi się jedynie z ubóstwa duszy, a ubóstwo duszy zawsze rodzi się ze zwiększonego egoizmu. A kiedy ktoś twierdzi, że nie może żyć bez drugiego człowieka, jego własna osobowość jest zubożona i szuka czegoś, co by ją wypełniło. Ukrywa całą sprawę, mówiąc: staję się bezosobowy, kocham drugiego.
Najpiękniejsza, bezinteresowna miłość wyraża się w tym, że jeden nie potrzebuje drugiego, że może się obejść także bez niego. Człowiek kocha wtedy nie dla siebie, ale ze względu na drugiego człowieka. Nie traci nic, nawet jeśli zostanie porzucony przez drugą osobę. Do tego oczywiście potrzebna jest umiejętność przejrzenia wartości danej osoby, a tego można się nauczyć tylko poprzez zanurzenie się w świecie. Im bardziej stajesz się antropozofem, tym bardziej uczysz się wnikać w wewnętrzną istotę drugiego człowieka. I tym bardziej będziecie w stanie odczuwać jego wartość i nie kochać go z egoizmu. Jeśli przejdziesz przez świat w ten sposób, zobaczysz, że niektórzy mają taki egoizm, inni inny inny, a każdy żyje zgodnie z wartością swojego egoizmu.
Potrzebny jest wyższy rozwój osobowości. Miłość bezosobowa, która wypływa ze słabości, zawsze będzie się łączyć z cierpieniem. Miłość ponad osobista wyrasta z siły i opiera się na znajomości drugiego człowieka. Może stać się źródłem radości i satysfakcji. Wahanie się między wszystkimi możliwymi nastrojami miłości jest zawsze znakiem, że miłość ta jest zamaskowanym egoizmem i pochodzi z zubożałej osobowości. W ten sposób możemy najlepiej wykorzystać miłość, aby wyjaśnić sobie różnicę między tym, co bezosobowe, a tym, co ponadosobowe.
Ten, komu nauka duchowa nie daje środków na życie, ten jej nie pojął, gdyż jest ona źródłem wewnętrznej satysfakcji na przyszłość. Gdyby materializm stawał się coraz bardziej powszechny, a wraz z nim przynależny mu egoizm, ludzkość coraz bardziej pogrążałaby się w pesymizmie, który jest kożuchem wypalonych duchów. Jeśli ludzkość podejmie naukę duchową, zostanie jej przywrócony prawdziwy spokój, który jest jednocześnie źródłem zdrowia. Dysharmonia jest w końcu wypływem egoizmu, a pogodne, radosne duchy płyną z wyższego człowieka. Im bardziej to, co wyższe i boskie, będzie panować nad człowiekiem, tym bardziej będzie on błogi. Powinniśmy myśleć bardziej o tym, jak możemy pomóc całej ludzkości, niż o tym, jak nauka duchowa może pomóc nam. Zapoznając się z etyką nadosobową, coraz bardziej rozpoznajemy źródło prawdziwego spokoju i radości, wiecznej młodości.
Celem Teozofii [Antropozofii] nie jest negacja, lecz afirmacja. To, co bezosobowe, oznacza negację, to, co ponadosobowe, oznacza afirmację, nawet jeśli wydaje się ona tak słaba, jak jest. To właśnie ukazuje nam jednocześnie zadanie nauki duchowej z istoty człowieczeństwa. „Po owocach ich poznacie”, czyli po tym, że czynią człowieka zdolnym do życia, z twarzami, które są wyrazem harmonijnej duszy. Duch nigdy nie wyraża się w niezadowolonej twarzy. Nawet ból, przez który człowiek musi przejść, przekształca się w obliczu myśliciela i jawi się jako uszlachetniony; wyraz bólu ukazuje się oczyszczony w harmonijnym obliczu myśliciela. Zgarbiona twarz jest wyrazem egoizmu, który nie został jeszcze przezwyciężony. Nauka duchowa prowadzi nas do wyjścia poza siebie, ale nie po to, by zatracić siebie, lecz by zachować świat zewnętrzny. Prowadzi nas poza to, co osobowe, nie przez unicestwienie osobowości w to, co bezosobowe, ale przez wzrost w to, co ponadosobowe”.