Znak czasów – śmierć jako przemiana życia
Rudolf Steiner 30.04.1918 r. w GA 182, Śmierć jako przemiana życia, s. 80 i nast. Intermediarius: B.S.
Znak czasów
„(…) Wiemy, że te obecne osobowości, które jednoczą się pod znakiem naszych duchowych impulsów, muszą głęboko odczuwać w swoich duszach, w swoich sercach, że chcą szukać czegoś, czego nie może im dać inny ruch duchowy, inne duchowe przedsięwzięcie w teraźniejszości, a co jest związane właśnie z tym, czego człowiek musi szukać na polu duchowym w naszych czasach i w najbliższej przyszłości, jeśli chce stać się świadomy swojego człowieczeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu. W tym poszukiwaniu, dokładnie tak, jak wyraża się ono w naszym ruchu, znajdujemy wielu przeciwników. A naszymi przeciwnikami są właśnie ci, którzy uważają, że z tego czy innego punktu widzenia muszą chronić prawdziwe dobra rozwoju ludzkości, muszą chronić ją przed tym, co uważają za rodzaj aberracji ducha ludzkiego, która jest obecna w naszym ruchu. Wielu religijnie myślących lub pozornie religijnych współczesnych ludzi uważa, że nasz ruch jest w stanie odwieść ich od tego, co jest im potrzebne do prawdziwego pogłębienia religijnego.
Teraz, w nieco powierzchownej, ale nie mniej trafnej ocenie, można by przeciwstawić się niektórym, którzy mówią w ten sposób: na przykład, czy reprezentacja idei chrześcijańskiej w ciągu ostatnich stuleci była w stanie doprowadzić ludzkość do takiego poziomu, który mógłby, nie chcę nawet powiedzieć, że wyeliminować, ale jedynie złagodzić obecną straszliwą katastrofę? Nie udało się tego zrobić! Ale ci ludzie, którzy nigdy nie chcą wyciągać wniosków z wydarzeń, niczego nie uczą się z faktu, że życie religijne rozwijało się w ich rozumieniu przez wieki, a nawet tysiąclecia, a teraz, pomimo tego życia religijnego, ta katastrofa zdołała wybuchnąć na całej ziemi. Nawet jeśli jest to pytanie oczywiste, nie chcemy kierować naszych myśli w tę stronę. Na wstępie chcielibyśmy poruszyć dziś jeszcze jedną kwestię, która być może jest mało brana pod uwagę, ale która jednak wiąże się z całkiem, całkiem głębokimi sprawami teraźniejszości.
Czy wiesz, które słowo, ze względu na swoje pochodzenie, jest najbardziej nieznane współczesnym uczonym, filologom? Czy wiesz, na jakie słowo najczęściej natrafiasz, nawet w najbardziej uczonych dziełach, kiedy szukasz porady, a nie potrafisz powiedzieć, skąd ono pochodzi, co właściwie znaczy, co oznacza? Słowem, którego językowego i duchowego pochodzenia na próżno szukać w uczonych podręcznikach, jest słowo „Bóg”. Żadna dzisiejsza nauka nie jest w stanie udzielić informacji o językowym i duchowym pochodzeniu słowa Bóg. Jest to fakt szczególny. Fakt ten bowiem nie wskazuje jedynie na cechy zewnętrzne, nie wskazuje na coś w tej czy innej serii faktów, ale wskazuje na coś, co jest głęboko, głęboko związane z ludzkim umysłem. Wszyscy ludzie wierzą, że coś mówią, kiedy mówią o tym, co boskie, kiedy mówią o swoim zwróceniu się do Boga. I przy wszystkich zasobach dzisiejszej nauki nie wiedzą nawet, jak w jakikolwiek sposób wskazać na pochodzenie słowa Bóg. Wskazuje to, że większość współczesnych ludzi wypowiadających się w kwestiach religijnych lub innych dziedzinach duchowych tak naprawdę nie wie, o czym mówi. Gdyby tylko wystarczająco głęboko wniknąć w to, co się przez to mówi, że ludzie nie wiedzą, o czym mówią, gdy sądzą, że mówią o tym, co jest najściślej związane z dążeniami duszy ludzkiej! Jest to odczuwalne, nawet jeśli nie w sposób świadomy, to przynajmniej instynktownie przez tych, którzy czują się przynagleni, by wyjść z różnych duchowych zamętów teraźniejszości do naszych duchowych impulsów. To, że te duchowe impulsy, które pochodzą właśnie z antropozoficznie zorientowanej nauki duchowej, są związane z najpilniejszymi potrzebami naszych czasów, podkreślałem wielokrotnie w czasach, w których obecna ciężka burza zbierała się już od dłuższego czasu.
Chciałbym przypomnieć wam zdanie, które często wypowiadałem, o czym wiedzą ci, którzy od lat śledzą nasz ruch. Często powtarzałem, że w ciągu ostatnich trzech czy czterech stuleci ziemia wraz z jej różnymi narodami stała się jednym organizmem w sensie handlowym, przemysłowym, bankowym itd. Zwróciłem uwagę na to, jak nowoczesne środki transportu i to, co do niedawna przetoczyło się przez całą ziemię dzięki nowoczesnym środkom transportu, rozlało się na całą ziemię jako jedność ekonomicznego, jeśli można tak powiedzieć, fizycznego życia ziemskiego. Mieliśmy jedność życia fizycznego na ziemi. Czek wystawiony w Nowym Jorku mógł być zrealizowany w Tokio, Berlinie lub gdziekolwiek indziej. Do tego faktu zawsze dodawałem zapotrzebowanie w latach poprzedzających tę wojnę: Nie tylko ciało ludzkie potrzebuje duszy, ale każde ciało potrzebuje duszy, nie może żyć bez duszy. To, co rozprzestrzeniło się na ziemi jako ciało fizyczne pod względem handlowym, przemysłowym i innym, potrzebuje duszy, duszy, która umożliwi ludziom na ziemi zrozumienie siebie samych pod względem duchowym w sposób, w jaki rozumieją siebie pod względem handlowym, w sposób, w jaki rozumieją siebie pod względem finansowym. Często powtarzam, że warto dążyć do tego, by ziemskie ciało miało ziemską duszę.
To, co tu mówię, nie ma na celu krytyki czasu, lecz jedynie jego charakterystykę; ma to na celu rozpalenie w duszach ludzkich impulsów do działania, do myślenia, do odczuwania, do woli. Nie ma na celu oskarżenia, ale wyrażenie tego, co ma się wydarzyć. Dlatego nie chodzi tu o oskarżenie, że w ostatnich dziesięcioleciach, w których wspólne ciało ziemskie rozwijało się szczególnie intensywnie, ludzie zaniedbali formowania wspólnej duszy ziemskiej dla tego ciała ziemskiego. Tę ziemską duszę można odnaleźć tylko wtedy, gdy człowiek zrozumie to, co pod względem duchowym jest tak wspólne człowiekowi, jak słońce pod względem fizycznym, i co ma być rozpowszechnione wśród ludzkości przez antropozoficznie zorientowaną naukę duchową.
Do tej pory jednak zaniedbywano tę kwestię. A w obecnym katastrofalnym czasie doświadczamy tego w najstraszliwszy sposób, tak jak nigdy wcześniej w historii rozwoju ludzkości, którą można prześledzić na podstawie dokumentów, nie zdarzyło się, aby ludzkość znalazła się w ślepym zaułku, w prawdziwym ślepym zaułku. A poważnie mówiąc, z tego impasu wyjdzie tylko wtedy, gdy zdecyduje się rzeczywiście dodać do kultury fizycznej, z której ludzkość jest tak dumna, kulturę duchową duszy ziemskiej na nasze czasy i na najbliższą przyszłość, która należy do tej kultury fizycznej.
Można przeciwstawiać się tym wysiłkom, by nadać ziemi nową duchowość, ile się chce, ale prawda będzie musiała się obronić w każdych okolicznościach. Ludzkość żyje obecnie w czasach straszliwej katastrofy. Jeśli ludzkość nie podejmie decyzji, by rzeczywiście wprowadzić nową duchowość, o której tu mowa, to katastrofy te będą się powtarzać w coraz to nowych okresach, być może w okresach dość krótkich. Przy pomocy środków, które ludzkość znała już przed wybuchem tej katastrofy, nigdy nie uda się wyleczyć tej katastrofy i wszystkich jej skutków. Każdy, kto nadal w to wierzy, nie myśli w kategoriach ziemskiego rozwoju ludzkości. I tak długo będzie trwał ten katastrofalny czas – nawet jeśli, jak się wydaje, da się go przełamać na kilka lat – aż ludzkość zinterpretuje go w jedyny właściwy sposób, a mianowicie, że jest to znak, iż ludzie zwracają się ku duchowi, który musi przenikać życie czysto fizyczne. Być może dla wielu osób jest to jeszcze dziś gorzka, bo niewygodna prawda, ale jest to prawda.
Zastanówmy się, co właściwie sprawiło, że mimo czysto materialistycznej kultury ziemskiej, która od trzech czy czterech wieków coraz intensywniej się pojawia, do dziś utrzymuje się w jakimś stopniu łączność ze światem duchowym? Ci, którzy mają doświadczenie w tej dziedzinie, wiedzą, że połączenie ze światem duchowym utrzymuje się właściwie tylko dzięki jednemu faktowi, który jest poważny dla ludzkości. Pewien człowiek, który w ostatnich latach był jednym z najważniejszych przywódców bezowocnego „Towarzystwa Kultury Etycznej”, powiedział mi pewnego dnia, że długo zastanawiał się, jak to możliwe, że w naszych oświeconych czasach, kiedy ludzkość wiedziała, że zbawienie może polegać tylko na zrozumieniu świata materialnego, jak to możliwe, że w tych oświeconych czasach istniały jeszcze kościoły, kościoły przy różnych państwach. I powiedział, że dowiedział się, dlaczego nadal istnieją kościoły. Rozwiązanie to, które, jak sądził, wyrażało głęboką tajemnicę, ujął w następujących słowach: „Państwa zarządzają życiem, Kościoły zarządzają śmiercią; a ponieważ ludzie nie wyszli jeszcze z nawyku myślenia, że śmierć jest czymś strasznym, siła Kościoła polega na tym, że zarządza śmiercią.” Jest to prawdziwie materialistyczny sposób myślenia, ponieważ mężczyzna chciał wyrazić, że kiedy ludzie w końcu przestaną myśleć o śmierci jako o czymś, co w znaczący sposób ingeruje w ludzkie życie, kiedy nabiorą zwyczaju pozwalania, by śmierć przychodziła na nich jak bestia, wtedy kościoły stracą swoją moc.
Oczywiście, to powiedzenie jest kompletnym nonsensem, wręcz genialnym nonsensem, ale patrząc na życie duchowe w dzisiejszych czasach, nie jest ono tak całkiem bezpodstawne. Teraźniejszość, aby zrozumieć samą siebie, aby wyrazić to, czym jest, w kategoriach duchowych, musi czasem powiedzieć nonsens. W przyszłości będzie to przywoływane jako szczególna cecha naszych czasów, że najdowcipniejsi ludzie teraźniejszości byli zmuszeni, gdy próbowali wyrazić charakter teraźniejszości, czyli czasów z przełomu XIX i XX wieku, powiedzieć coś bezsensownego. W tym nonsensie jest jednak trochę prawdy, a mianowicie to, że prawie jedynym mostem łączności ze światem duchowym dla wielu współczesnych ludzi jest to, że w pewnym sensie albo boją się śmierci, albo nie mogą znieść myśli o tym, że po odejściu swoich bliskich są w jakiś sposób pogrążeni w nicości. Z pewnością nie można zaprzeczyć, że myśli te są nadal wystarczająco znaczące, że nadal wiążą się z najgłębszymi zainteresowaniami ludzkiej duszy. Ale ani strach, ani żadne inne uczucie wobec śmierci nie może prowadzić do prawdziwej więzi ze światem duchowym. Do tego musi dojść prawdziwa, rzetelna wiedza o świecie duchowym, musi dojść zrozumienie rzeczywistości świata duchowego. A takie zrozumienie rzeczywistości świata duchowego jest dziś możliwe tylko poprzez dodanie postawy duchowo-naukowej do postawy przyrodniczo-naukowej.”