Ryszard Wagner w świetle nauki duchowej

Opracował H. v. Wartburg,na podstawie wykładów Rudolfa Steinera wygłoszonych: 4 XII 1906, 16 I 1907 i 25 II 1908. Kwartalnik antropozoficzny Les TRIADES, „Les arts du Moi” No 4 Ěté 1973. Tłumaczenie: B. Sułkowska, konsultacja Irena Semeniuk w oparciu o oryginał niemiecki zamieszczony w Nachrichten der Rudolf Steiner Nachlassverwaltung, No 26.

Nauka duchowa nie powinna być badaniem boskości, bądź badaniem jakiegoś boga. W pojmowaniu teozofa boskość ogarnia wszystko i jest podstawą zarówno najdrobniejszych, jak i najbardziej znaczących zjawisk w świecie. Teozofia nigdy nie ośmieli się powiedzieć, że człowiek może poznać naturę Boga. Ważne jest to, że wierzy się, iż można uzyskać poznanie świata nadzmysłowego. Można obudzić to, co nazywamy oczyma i uszami duchowymi. Ludzie widzący duchowo istnieli zawsze. Nazywa się ich wtajemniczonymi, a wgląd w światy duchowe nazywa się mistyką bądź teozofią. Ale człowiek może też działać czerpiąc ze światów duchowych, nawet jeśli sam nie wgląda w nie poznawczo. Osobami, które tak działały, byli wielcy artyści. Tacy wielcy artyści jak Dante, Goethe, czy Ryszard Wagner czerpali ze źródeł świata duchowego.

Nie należy twierdzić, że Ryszard Wagner sam rozumiał idee, jakie zaczerpnął ze światów duchowych. Można by powiedzieć: Jakichże to myśli nie przypisywano Ryszardowi Wagnerowi! On sam by tego nie pomyślał! I wcale nie jest konieczne, żeby myślał on o tym wszystkim jasno, świadomie. Podobnie jak roślina nie może sama wypowiedzieć tego, co mógłby o niej powiedzieć poeta lub botanik, tak też i Ryszard Wagner nie potrzebował wypowiadać i myśleć tego wszystkiego, co o nim powiedziano. Botanik zna tylko prawa dotyczące roślin. Roślina natomiast może rosnąć zgodnie z tymi prawami nie znając ich. Podobnie wielki artysta tworzy zgodnie z prawami sztuki.

Sam Ryszard Wagner był zdania, że w sztuce tajemnice Wszechświata objawiają się pełniej niż w filozofii. O dziewiątej symfonii Beethovena mówił, że dzieło to oddaje objawienie innego świata o wiele lepiej niż logiczne myślenie. Kiedyś powiedział: „Instrumenty przedstawiają praorgany stworzenia i przyrody. Tego, co one wyrażają, nie można jasno określić ani ustalić, gdyż oddają one same prauczucia, takie, jakie wyłoniły się z chaosu pierwszego stworzenia, kiedy być może nie istnieli nawet jeszcze ludzie, którzy mogliby je przyjąć do swych serc.” (Pielgrzymka do Beethovena)

W różnych okresach swego życia Ryszard Wagner bardzo poważnie poszukiwał rozwiązania największych zagadnień świata. Był on naprawdę badaczem. W połowie lat czterdziestych widzimy w Wagnerze przedstawiciela tego światopoglądu chrześcijańskiego, jaki rozszerzał się przez stulecia. Potem owładnął nim – trwało to do lat pięćdziesiątych – jakby pewnego rodzaju ateizm czy materializm. W owej epoce pojawiły się silne, odważne umysły postulujące, że w świecie ożywionym panują te same prawa, co w przyrodzie nieorganicznej. Ten światopogląd, w stopniu większym, czy mniejszym, zawładnął także Wagnerem. Ale w jego wypadku nawet z tym poglądem wiązała się głęboka moralność, jakby głębokie przekonanie o sensie życia. Wagner mówił: Istotą niesamolubną, życzliwą, człowiek może stać się tylko wtedy, gdy powie sobie, że kończy z tym bytem, kiedy jest w stanie rozpłynąć się we Wszechświecie, ogarnąć wszystko dla świata, nic dla siebie.

Pod wpływem Schopenhauera Wagner doszedł jednak wkrótce do innego poglądu. Schopenhauer dał mu coś, co go głęboko zadowalało jako artystę i muzyka, mówił bowiem, że muzyka jest znacznie bliższa istocie świata niż wszystkie inne sztuki. Schopenhauer wyznaczył muzyce całkiem szczególne miejsce wśród sztuk. Mówił, że u podstawy wszystkiego leży nieświadoma, ślepa wola. Tworzy ona skałę, a potem ze skały roślinę, przechodząc stale do coraz wyższych form, gdyż ciągle jest niezadowolona. W życiu ludzi także istnieją wielkie różnice. Człowiek pierwotny, o przytłumionej świadomości odczuwa w o wiele mniejszym stopniu owo niezadowolenie woli niż człowiek wyżej rozwinięty, który może odczuwać ból istnienia o wiele wyraźniej. Schopenhauer mówi następnie: Oprócz woli człowiek zna jeszcze wyobrażenie. Podobnie jak w skłębionych morskich falach odzwierciedlają się twory woli, twory mrocznego naporu, tak i w człowieku wola wznosi się do tworu pozornego, do swego rodzaju fata morgany. W niej człowiek tworzy sobie obraz tego, co go otacza. Wyobrażenie jest pozorem. Człowiek cierpi nie tylko z powodu niezaspokojonej woli, lecz przez to, że potrafi ciągle z tej woli tworzyć wyobrażenia. Istnieje jednak środek, dzięki któremu człowiek może dojść do pewnego rodzaju uwolnienia od ślepej presji woli. Tym środkiem jest sztuka. Dzięki sztuce człowiek jest w stanie wznieść się ponad to, co w przeciwnym razie powstałoby z woli jako niezadowolenie. Tworząc dzieła sztuki człowiek tworzy z wyobrażenia. Ale podczas gdy inne wyobrażenia są tylko obrazami, ze sztuką jest inaczej. Prawdziwy artysta nie tworzy kopii przyrody. Tworząc takie dzieło jak na przykład Zeusa łączy wiele wrażeń, zachowuje w pamięci wszystkie zalety, pomija wszelkie niedoskonałości. W oparciu o wielu ludzi tworzy niewystępujący nigdzie w przyrodzie prawzór, którego cechy rozkładają się na wiele pojedynczych indywidualności.

Według Schopenhauera w dziełach sztuki występuje przed nami swego rodzaju istota rzeczy. Sięgając w pewnej mierze do tych głębi, w których działa twórczyni przyroda, człowiek tworzy coś, co jest rzeczywistością. Lecz podczas gdy inne sztuki muszą przejść przez wyobrażenie, dźwięk, według Schopenhauera, jest wyrazem samej woli. Muzyk postrzega wolę przyrody i oddaje ją poprzez dźwięki.

Dla Schopenhauera muzyka jest czymś, co rozbrzmiewa z istoty świata. Człowiek tworzący dzieło sztuki przy pomocy dźwięków przyłożył w pewnym sensie ucho do serca przyrody; postrzega wolę przyrody i odtwarza ją w dźwiękach. W ten sposób – mówi Schopenhauer – człowiek nawiązuje głęboką łączność z rzeczami samymi w sobie, w ten sposób wnika w najgłębszą istotę rzeczy. Dzięki pewnego rodzaju instynktownemu poznaniu Schopenhauer przypisał muzyce rolę bezpośredniego przedstawiania istoty Kosmosu. Miał on instynktowne przeczucie prawdziwego stanu rzeczy.

Pogląd Schopenhauera podniósł Wagnera na duchu. Od tego momentu starał się on ustalić swe miejsce w świecie jako muzyk i poeta. Muzyka stała się dla niego bezpośrednim wyrazem istoty świata.

Zastanawiając się nad Grecją antyczną Ryszard Wagner mówił: W kulturze starożytnej Grecji także istniała sztuka. Sztuka ta nie była ani samą muzyką, ani samą poezją. W pierwotnej sztuce Grecji współdziałały ze sobą taniec, poezja i muzyka. Ruchy taneczne, owe gesty tańca antycznego, stają się dla Wagnera wyrazem tego, co może się dziać w duszy ludzkiej. Wyobrażał on sobie głębokie związki między kochającym i ukochaną, związki najszlachetniejsze, wyrażone w geście i ruchu. Dla Ryszarda Wagnera taniec był początkowo zmysłowym obrazem odczuwanych przez duszę najgłębszych przeżyć miłości. To, co mówił poeta, było jedynie innym wyrażeniem tego, co się dzieje w duszy. Słowo jest innym środkiem wyrazu, który winien dołączyć do tańca. A trzecim środkiem wyrazu jest muzyka. Ryszard Wagner mówił sobie, że pierwotnie wszyscy ludzie byli znacznie mniej egoistyczni, znacznie bardziej otwarci na innego człowieka. Egoizm, ów niezbędny egoizm, który przyniósł samodzielność, wniknął w ludzkość dopiero z biegiem wieków. Ideą Wagnera było, że przyszłość musi koniecznie przynieść zwrot od egoizmu do miłości. Wszystkie ludzkie dzieła powstały także na drodze prowadzącej przez egoizm. Niegdyś sztuki tworzyły jedność, dopiero później się rozdzieliły. Muszą one jednak połączyć się na nowo w pewną całość.

Dla Wagnera wzorem poety był Szekspir, wzorem muzyka Beethoven. Mówił, że od tych artystów należy się uczyć jak uprawiać twórczość muzyczno-poetycką, jeżeli samemu chce się osiągnąć coś jako artysta. W dawnych kompozycjach libretto – tak postrzegał to Wagner – było czymś stojącym między uczuciem a muzyką. Wagner chciał to zmienić. Było dla niego jasne, że muzyka jest bezpośrednio związana z człowiekiem.

Aby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, czym jest w człowieku pierwiastek mistyczny. W prawdziwej mistyce dochodzi się do rzeczywistego poznania. Kiedy człowiek ćwiczy się w medytacji i koncentracji, wtedy nadchodzi moment, w którym uzyskuje wgląd w światła i barwy świata astralnego. Świat ten wygląda tak, jakby barwy płynęły swobodnie w przestrzeni i stawały się wyrazem jestestw duchowych. Ale właściwą duchową ojczyzną człowieka jest dopiero trzeci świat, świat dźwięków duchowych. Kiedy człowiek wżywa się w ten świat, to wszystko wokół niego objawia mu się jako świat falujących dźwięków.

W dzisiejszym człowieku możemy rozróżnić trzy stany duszy: stan świadomości dziennej albo czuwania, nieświadome życie we śnie, a pomiędzy nimi świadomość marzeń sennych. Dusza mistyka, człowieka „obudzonego”, jest w nocy nie tylko obecna, lecz jest wówczas także świadoma. W nocy może on postrzegać świat falujących dźwięków. Osiągnąwszy ten stopień człowiek musi dokonywać przechodzenia od świadomości snu do świadomości czuwania tak, aby móc postrzegać świat duchowy także w czasie czuwania. W czasie snu człowiek żyje i działa w świecie dewachanu. W nim, jako w swojej własnej ojczyźnie, dusza żyje w świecie dźwięków i harmonii sfer, świecie, który przenika ją swymi dźwiękami i śpiewami. Człowiek obudzony mistycznie słyszy dźwięki płynące z duszy wszystkich istot. Dla nauki duchowej to, co światopogląd pitagorejski nazywa harmonią sfer nie jest urojeniem, lecz rzeczywistością. Dźwięki muzyczne, które słyszymy w świecie fizycznym są jedynie cieniami tego, co słyszy się w świecie duchowym. Kto doznaje radości w zetknięciu z pięknem, czuje, że muzyka jest pokrewna ojczyźnie duszy ludzkiej.

Ryszard Wagner mówił, że muzyka związana jest z najgłębszym jądrem duszy. Dotychczas muzyka wyrażała jedynie wewnętrzną istotę człowieka, to, co jest ukryte w jego duszy. Jej najwyższa forma polega jednak na tym, że przeobraża się ona w działanie. Symfonia opisuje nam to, co człowiek może przeżyć w swej duszy. Ale tam, gdzie przeżycia duszy przechodzą w działanie, gdzie uczucie przechodzi w czyn, tam muzyka dotychczas nie wyraziła jeszcze duszy, tak jak powinna. Tylko raz, jedna symfonia, Dziewiąta Beethovena, wyraziła to, co żyje w duszy. Kompozytor uległ tu sile, dzięki której dusza wypowiada się w słowach. Tu dusza dąży z mocą, aby wyrazem tego, co z niej tryska, stało się co najmniej słowo.

Szekspir przedstawia to, co może uczynić człowiek, kiedy jego dusza zaprzestaje walki sama ze sobą. Sztuka dramatyczna pokazała działania zewnętrzne, ale przemilczała to, co żyje w duszy. A to właśnie wyraziła muzyka. Ryszard Wagner powiedział: Muzyka nie może jedynie komponować poematów, lecz musi stanąć oko w oko z samym człowiekiem. Słowami poezji opisuje on to, co rodzi czyn, zaś to, co żyje w duszy jako istota czynu, wypowiada muzyką. W ten sposób powstała jego idea pełnego dzieła sztuki (Gesamtkunstwerk), które powinno ukazać w sztuce całego człowieka. Dzieło to winno wyrazić przeżycia wewnętrzne człowieka, ale także umożliwić wyrażenie w czynach tego, co żyje w duszy. Muzyce zostaje oddane to, czego nie można wyrazić zewnętrznie w sposób dramatyczny. A to, czego nie może wyrazić muzyka przechodzi w dramatykę zewnętrzną. W ten sposób Wagner poszukuje syntezy między Szekspirem i Beethovenem. Jest to jego myśl podstawowa, zaczerpnięta z najgłębszego wnętrza natury ludzkiej. Tak odczuwał on swe posłannictwo.

W ten sposób otwiera się przed sztuką droga do wnętrza natury ludzkiej. Ryszard Wagner nie mógł jednak stać się autorem dramatów opisujących życie codzienne. Musiała pojawić się możliwość przedstawienia najgłębszych przeżyć człowieka najszlachetniejszymi środkami sztuki tak jak niegdyś w Misteriach. Widzimy, że Wagner czuje potrzebę odsłonięcia w swych dramatach muzycznych czegoś więcej niż życie człowieka w świecie fizycznym, w którym żyje tylko część natury ludzkiej. Ponad nią jest człowiek wyższy, otaczający człowieka zwykłego jakby świetlistą aureolą, człowiek pozostający w głębszym związku ze źródłami życia niż można to wyjaśnić powierzchownie. Chcąc nawiązać do wyższej natury człowieka, Ryszard Wagner nie mógł przedstawiać zwykłych ludzi, lecz musiał sięgnąć do bohaterów mitycznych. Mity przedstawiają bowiem ludzi, którzy przerastają samych siebie, chcą stać się szlachetniejsi i stają się szlachetniejsi, niż chce i może być człowiek na planie fizycznym. Dlatego w związku ze swym posłannictwem Ryszard Wagner pokazuje na scenie mit. Musi on jednocześnie pozwolić, by w tym micie – nie w formie intelektualnej lecz poprzez akcję dramatu i element muzyczny – ukazały się najgłębsze prawa świata, prawa i jestestwa świata nieznanego. I to właśnie Wagner czynił. Naturalnie nie możemy tu poruszyć wszystkich szczegółów. Podamy jedynie kilka przykładów. I wszędzie okaże się, że swą najgłębszą istotą Wagner związany jest z tym, co ma do powiedzenia o świecie nauka duchowa.

Co mówi nam na przykład mistyka o współżyciu ludzi? Patrząc z zewnątrz widzimy, że ludzie żyją obok siebie. W naturze ludzkiej istnieją jednak głębsze związki. Duszę żyjącą w piersi jednego człowieka wiąże głębokie, ukryte pokrewieństwo z duszą innego człowieka. Ten, kto ma wgląd w światy duchowe, może widzieć, że poszczególni ludzie są członami pewnego żywego organizmu. Więź, która ich jednoczy, jest natury duchowej. Myśl, że istota ludzka może wybawić inną, nie ma żadnego sensu, jeśli nie weźmie się pod uwagę ideału mistycznego. Tak, jak do pustej szklanki można wlać coś z innego naczynia, jak można pozwolić rozchodzić się ciepłu, tak też i w ludzkości istnieje coś, co pozwala przenosić się z jednego człowieka na drugiego. Ryszard Wagner wyczuwał w człowieku duchowość, która może się wznieść ponad człowieka do nadczłowieka. Przedstawiając postać nadludzką pokazuje on więź istniejącą wewnątrz całej zbiorowości ludzkiej. W ten sposób ukazuje na przykład w „Holendrze Tułaczu” problem wybawienia. Holender zostaje tu wybawiony przez ofiarę kobiety. Podobnie Tannhäuser zostaje wybawiony przez Elżbietę. Takie są więzy, którymi Wagner splata ze sobą losy ludzkie.

Przejdźmy teraz do centralnego dzieła Wagnera, do Pieśni o Nibelungach. Aby zobaczyć z jak głębokich źródeł mądrości kosmicznej została ona zaczerpnięta, musimy nawiązać do tego, co dopiero nauka duchowa przedstawia z pełną jasnością. Na dawnej Atlantydzie panowały całkowicie inne warunki niż obecnie, zupełnie inna była atmosfera. Dzisiejsze powietrze, w którym woda i światło słoneczne są rozdzielone, jeszcze wówczas nie istniało. Tam, na dalekim Zachodzie, powietrze było przesycone na trwale parą wodną, mgłami. Słońce i Księżyc widziano zawsze otoczone tęczowym kręgiem świetlnym. I życie duszy było całkiem inne. Ludzie byli związani o wiele głębiej z przyrodą. Rozumieli wszystko, co ich otaczało: Szmer źródła nie był dla nich nieartykułowanym odgłosem, lecz wyrażał mądrość władającą w przyrodzie. Człowiek słyszał mądrość przyrody ze wszystkiego, co go otaczało. Mądrość działała w mgłach, a człowiek postrzegał ją, dzięki siłom, których sobie nie uświadamiał. Nie postrzegał przedmiotów znajdujących się w przestrzeni, lecz zjawiska barwne. Człowiek miał jeszcze siłę jasnowidzenia. – Dalszy rozwój przebiegał tak, że mgły opadały na ziemię jako woda, a powietrze stawało się coraz czystsze. A jednocześnie człowiek rozwijał stopniowo dzisiejszą świadomość. Oddzielił się od przyrody i stał się istotą zamknietą w sobie samej.

Dopóki istota człowiek pozostaje jeszcze w związku z przyrodą, mądrość jest jedna i człowiek żyje w niej jak w pewnego rodzaju sferze mądrości. A to stwarza swego rodzaju braterstwo, gdyż każdy postrzega tę samą mądrość, każdy żyje w duszy innych. Wraz z opadaniem mgieł człowiek wyodrębniał się jako istota posiadającą świadomość egoistyczną; każdy człowiek odczuwał centrum w sobie i w zetknięciu z innym człowiekiem korzystał ze swej sfery dla siebie. Braterstwo przerodziło się w walkę o byt.

Dawny Germanin przypominał sobie epokę, w której jego przodkowie żyli na Zachodzie, a potem ich wędrówkę na Wschód w tym samym okresie, w którym mgły atlantydzkiego kraju mgieł zagęściły się tworząc wody, nazywane zgodnie z tradycją „Potopem”. Wówczas to powietrze stało się czyste i ukształtowała się jasna, współczesna świadomość dzienna. Dawny Germanin spoglądał wstecz na kraj mgieł, Niflheim i mówił: Dokonaliśmy postępu od dawnego Niflheimu do obecnego świata. Ale pewne istoty duchowe pozostały w tyle na poprzednim stopniu rozwoju duchowego. Są to te istoty, które z całym swym rozumieniem zachowały charakter, naturę, dawnego Niflheimu, ojczyzny Nibelungów. Teraz, w naszych czasach, nie mogąc żyć w ciałach fizycznych, stały się one „duchami”. Przypominano sobie opadanie mgieł i wtedy pojawiło się wyobrażenie, że to owe mgły opadając utworzyły rzeki na północy Europy Środkowej. W wodach Renu widziano coś, co było jakby pozostałością mgieł dawnej Atlantydy.

Cóż nastąpiło potem? Człowiek przejął mądrość płynącą ze źródła wspólnej mądrości wykluczającej egoizm. Prastarym symbolem tej wspólnej mądrości stało się teraz złoto. Owo złoto zostało przyniesione z dawnego Niflheimu. Coż się stało teraz z tym złotem? Stało się ono własnością ludzkiego Ja. To, co było niegdyś wspólną mądrością darowaną przez przyrodę, stało się obecnie siłą wynikającą z pracy ludzkiej, mądrością wypływającą z ludzkiego Ja. Teraz człowiek utworzył wokół siebie pewien „pierścień”. To ów pierścień sprawił, że braterstwo zostało uwikłane w walkę ludzi między sobą. Mądrość występująca w wielkich sagach dawnych czasów jako element wspólnotowy żyła w wodach, a ostatnia jej pozostałość została zatopiona w Renie.

Przenieśmy się teraz do momentu, w którym nowy etap ewolucji zajął miejsce starego. Tam, na Atlantydzie panowała świadomość braterstwa. Potem nastąpiło przejście do świadomości Ja, a w naturę ludzką wniknął impuls samodzielności. Przywołajmy teraz początek „Złota Renu”. Czyż nie słyszymy tego wkroczenia świadomości Ja w jego pierwszych dźwiękach, w długim wstępie utrzymanym w tonacji Es-dur? Czyż nie czujemy, jak z owej zbiorowej świadomości wyłania się świadomość indywidualna? Jeden po drugim ożywają motywy, w których dzięki swoistej właściwej Wagnerowi technice w dźwiękach muzycznych objawia się świat żyjący za naszym światem. Wagner używa tu instrumentów jako praorganów przyrody. Nie chciałbym tu państwu przedstawiać Wagnera jako człowieka ucieleśniającego jakąś nieokreśloną mistykę. Jego twórczość artystyczna jest zanurzona w istotę prawdziwej mistyki.

Przejdźmy teraz od Pieśni o Nibelungach do „Lohengrina”. Jakże w tym dziele objawia się to, co może dać mistyka? Lohengrin jest zwiastunem Świętego Graala. Przybywa on z siedziby wtajemniczonych, w której panuje wyższa mądrość. Legenda ta zwraca nam uwagę na to, jak w bieg historii wnikają siły wtajemniczonych. Mit Lohengrina opisuje przejście od świadomości zbiorowej do świadomości indywidualnej. Nadszedł czas, w którym nowy duch wyzwala się z więzów starego. Oba duchy czasu stają naprzeciw siebie, przedstawione przez dwie walczące ze sobą kobiety. Elza, symbolizująca kobiecość (das Weibliche), przedstawia duszę walczącą zawsze o to, co najwyższe. Dusza ta musi pozwolić się zapłodnić wielkim wydarzeniom, dzięki którym w rozwój wnikają nowe zasady. Ich nosicielami są wtajemniczeni przybywający z miejsc o doniosłym znaczeniu. Nauka duchowa mówi o wtajemniczonych jako o indywidualnościach, które wyprzedziły rozwój. Ciągle pytamy, dlaczego nie dają się oni rozpoznać. Gdybyśmy ich rozpoznali, chcielibyśmy zapytać o ich imię i pozycję społeczną. A to, w przypadku indywidualności, której działanie wypływa ze świata duchowego, jest najmniej ważne. Bowiem wtajemniczony, który ma do obwieszczenia tajemnice, stoi tak wysoko ponad urodzeniem, nazwiskiem, pozycją społeczną, że pytanie go o to, nie ma żadnego sensu. Ktoś, kto stawia mu takie pytania, jest tak daleki od zrozumienia głębokiego sensu jego misji, że musi nastąpić rozstanie.

Nigdy nie powinnaś mnie pytać, Ni starać się dowiedzieć, Skąd mnie prowadzi droga, Jakie me imię i ród.

Oto jeden z tych momentów w „Lohengrinie”, w którym w życie przedstawione w dziele muzyczno-dramatycznym, wnika światło prawdziwej, czystej mistyki.

Idea ofiary, wybawienia, przedstawiona jest w najwspanialszej formie w „Parsifalu”. W Wielki Piątek roku 1857 Wagner przebywał w willi Wesendonck nad Jeziorem Zuryskim. Widział kiełkującą, wypuszczającą pędy i rozkwitającą przyrodę. I w tym momencie objawił mu się wyraźnie związek między rozkwitającą przyrodą i śmiercią Chrystusa na krzyżu. Związek ten stanowi tajemnicę Świętego Graala. Od tej pory zamieszkała w duszy Wagnera myśl, by przedstawić światu tajemnicę Świętego Graala poprzez dzieło muzyczne. W ten sposób narodził się „Parsifal”.

Aby zrozumieć to dzieło Ryszarda Wagnera musimy cofnąć się o kilka wieków wstecz na drodze rozwoju ludzkości. Istniały wtedy, także w Europie, miejsca wtajemniczeń, gdzie pielęgnowano w najwyższej formie ową tajemnicę, którą odczuł Wagner poprzez związek rozkwitającej przyrody z krzyżem. To, czego doświadczał uczeń Graala, opiszemy poprzez rozmowę, którą odtworzymy zgodnie z jej sensem, jeżeli nawet nie dokładnie tymi samymi słowami.

Uczniowi mówiono: Spójrz na roślinę. Jej korzeń zagłębia się w ziemi, jej sok płynie ku górze. Swoje liście i kwiaty kieruje ona ku Słońcu. Kwiat z jego organami rozmnażania możemy porównać ze sferą rozrodczą człowieka. Korzeń odpowiada głowie. Człowiek jest odwróconą rośliną. Dokonał on pełnego odwrócenia. Roślina niewinnie otwiera swój kielich ku światłu przyjmując jego promienie, „świętą włócznię miłości”, przyjmując czysty pocałunek, dzięki któremu powstaje owoc. U zwierzęcia owo odwrócenie dokonało się jedynie połowicznie. Roślina wnikająca w ziemię „głową”, zwierzę ze swym poziomym kręgosłupem i człowiek z jego chodem w pozycji pionowej i spojrzeniem wzniesionym ku górze, oto trzy elementy, które połączone tworzą krzyż.

Duszę ucznia musiało przenikać uczucie boskiej niewinności, jaką wyraża roślina. I ukazana mu była przyszłość ludzkości, kiedy także człowiek stanie się znów czysty i niewinny. A wtedy u góry otworzy się kielich duchowy i będzie patrzył w dół ku człowiekowi. I tak, jak teraz promień Słońca wnika w roślinę, tak wówczas oczyszczona siła człowieka zjednoczy się z tym boskim kielichem. Ten odwrócony kielich kwiatowy, przedstawiany uczniowi misteriów jako fakt, jest prawdziwym ideałem Świętego Graala.

To z tego odczucia stworzył Ryszard Wagner postać swego Parsifala, ową postać, w której wiedza wznosi się do rangi uczucia, postać, która „wie przez współodczuwanie”. Cały ludzki rozwój, owa natura ludzka zraniona nieczystą włócznią, jawi się przed nami w tajemnicy Amfortasa. Widzimy oto, jak rozświetla się mistyczna tajemnica Świętego Graala. W ten sposób Ryszard Wagner, tak człowiek, jak i artysta wszystko, co czynił, opierał na mistyce.

Ryszard Wagner czuł się nosicielem posłannictwa i mógł sobie powiedzieć: Sztuka, której żywy ideał noszę w sobie, musi być znów służbą bożą.

                                      *  *  *

Możesz również polubić…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x