Nasz sobowtór
Dr Ingo Junge, Wykład wygłoszony w Niemczech w 2021 roku , Prezentowany za uprzejmą zgodą wykładowcy. Intermediarius: B.S.
Drodzy przyjaciele,
Poprzednim razem rozmawialiśmy o strażniku progu i wspominaliśmy rok 1840 jako najwyższy punkt w rozwoju intelektualnym ludzkości. Jak powiedział Rudolf Steiner, był to przełomowy rok w historii rozwoju ludzkości.
Dlaczego właśnie w tym roku? Aby odpowiedzieć na takie pytanie, współczesny człowiek wpisałby je w Google lub przejrzał encyklopedię Brockhausa. Ale na ten temat nic nie może znaleźć. Jeśli jednak spojrzymy na położenie gwiazd, rozumiejąc język Chrystusa, zobaczymy, że jesteśmy pod władaniem 12° Ryb. Jest to moment rozpoczęcia wiosny. Jest to również punkt pentagramu. Księżyc Goethego znajdował się dokładnie w tym stopniu w momencie jego narodzin. Badając dokładnie ten stopień, można zauważyć, że znajduje się za nim Panna. W nim Słońce również znajduje się na 12°. Jest on dokładnie przeciwny do Ryb i te dwa punkty kosmiczne są sobie przeciwstawne. Trwająca od dawna epoka dobiega końca. Jest to epoka, która rozpoczęła się w okresie po Atlantydzie.
Ludzkość w 1840 roku przekracza próg. Przechodząc przez próg, należy minąć strażnika progu. Za każdym razem, gdy budzimy się lub zasypiamy, przechodzimy obok strażnika progu. Rudolf Steiner wymienia rok 1847 jako datę, kiedy cała ludzkość przeszła przez strażnika progu. Oznacza to, że ludzie mają doświadczenia podobne do tych, których doświadczają zmarli. Jednak w przypadku zmarłego doświadczenie to jest nagłe. Staje się jasnowidzem bardzo szybko, w ciągu kilku dni i godzin. Zmarły widzi aurę danej osoby, jej uczucia. Swoje życie widzi w odwrotnej kolejności. Takie postrzeganie jest niemożliwe przy użyciu zwykłego zmysłu cielesnego. Są one dostępne tylko wtedy, gdy jesteś poza ciałem.
Czasami może się to zdarzyć u osoby, która przeżywa silny wstrząs. Takie doświadczenia będą dostępne dla całej ludzkości. Kiedy umierasz, dzieje się to natychmiast. Dla żyjących czas ten rozciąga się między 1840 a 2095 rokiem. Pod koniec tego czasu cała ludzkość przejdzie przez próg. I wszyscy ludzie w tym czasie będą jasnowidzami. Będzie można zobaczyć zmarłych, zobaczyć aniołów i archaniołów. Będziesz mógł zobaczyć swojego sobowtóra.
W okresie od 1840 do 2095 roku rozwija się pełne połączenie pomiędzy naszymi trzema siłami duchowymi. Myślenie, uczucie i wola są połączone w jedno dzięki łasce bogów. Ludzkie czyny odpowiadają więc ludzkim myślom. Człowiek robi coś i robi to z sensem. Wiemy, że dziś nie zawsze tak jest. W codziennym życiu nasze myśli przelatują tak szybko, że możemy nawet nie zauważyć, że minęliśmy pożądany zjazd na autostradzie. Albo szukamy książki, którą właśnie odłożyliśmy na półkę, nie zastanawiając się nad tym, co właściwie robimy. Ale to są drobiazgi.
Wiele się zmieni, gdy ludzkość przekroczy ten próg. W 500 r. p.n.e. otrzymaliśmy sumienie. Sumienie zastąpiło Erinyes i Furie i stało się naszą wewnętrzną agencją. Wcześniej jasnowidze widzieli, jak Furie torturowały i dręczyły człowieka za wszystkie jego złe uczynki i działania. Teraz zostało to przeniesione na wewnętrzny stan człowieka. Ale można też powiedzieć za Rudolfem Steinerem, że po dwóch tysiącach lat sumienie człowieka wyczerpało swoje zasoby.
I w ten sposób otrzymujemy coś nowego. Sumienie, które patrzy w przyszłość. W zasadzie już to czujemy, ale nieświadomie. W nocy, kiedy osoba, która może pracować duchowo, która wierzy w anioła i jest z nim połączona, śpi, otrzymuje wgląd w miniony dzień, a anioł pokazuje wszystko, co dana osoba zrobiła, zarówno dobrego, jak i złego. Osoba ta widzi również swoje przyszłe życie, karmę, która powstała w wyniku działań i uczynków minionego dnia. Nie mamy jednak żadnych wspomnień na ten temat, ponieważ wspomnienia są związane z ciałem eterycznym, które pozostaje w łóżku podczas snu.
Jednak karmiczne konsekwencje naszych działań, które widzieliśmy, są zakorzenione w naszej świadomości.
Podam inny przykład. Jedna z moich pacjentów opowiedział mi kiedyś taką historię. Pewnego dnia była bardzo zdenerwowana i smutna. Bardzo chciała, aby ktoś ją odwiedził, gdy nagle miała widzenie i zobaczyła, że gość, który do niej przychodzi, upada i leży z zakrwawioną głową. To był rezultat jej pragnienia. Pragnienie lub oczekiwanie od człowieka jakiegoś działania jest równoznaczne z biciem go.
Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ponieważ wydaje nam się, że mamy prawo pragnąć i żądać wszystkiego od innych. Stoi za tym Lucyfer. A na koniec, w następnym życiu, to my sami będziemy leżeć na drodze z zakrwawioną głową, bo sami się o to prosiliśmy. A sumienie przyszłości pokaże nam to, abyśmy w porę zrezygnowali z takich pragnień. Wcześniej nasze sumienie patrzyło w przeszłość, teraz patrzy w przyszłość. Widzimy rezultaty tego, o czym myślimy, czego pragniemy, o czym marzymy. Rozplątanie nici między myśleniem, uczuciem i wolą budzi jasnowidzenie. Człowiek zaczyna dostrzegać istoty świata ponadzmysłowego. On widzi to, co zwykle jest ukryte przed naszymi oczami.
Oczywiście, dzisiaj są jeszcze ludzie, którzy widzą przejawy świata ponadzmysłowego. A nie jest ich mało. Może to być atawistyczne jasnowidzenie. Trzeba być bardzo ostrożnym, zwłaszcza gdy ci ludzie zarabiają na tym pieniądze. Gdy tacy jasnowidze nie znają antropozofii, nie mogą uznać prawdziwości zjawiska, które widzieli, ponieważ nie wiedzą, jak je zweryfikować. Takie rodzaje jasnowidzenia są rozpowszechnione w Rosji i Szwajcarii. Dla wielu osób zwracanie się do jasnowidza po poradę jest czymś powszechnym. Jasnowidze mogą jednak zaglądać tylko do świata astralnego, w którym błąkają się Aryman i Lucyfer, zwodząc ludzi. Dlatego każde jasnowidzenie należy sprawdzić pod kątem jego autentyczności. Taka weryfikacja jest możliwa, a Rudolf Steiner opisuje ją w cyklach o Moralności teozoficznej. Zazwyczaj jasnowidze nic o tym nie wiedzą.
Jednak ci, którzy pracują duchowo, medytują, studiują antropozofię i nabywają zdolności jasnowidzenia, mogą zobaczyć zarówno anioła, jak i sobowtóra. Widzą, że istnieją różne sobowtóry. Kiedy nadejdzie czas, wszyscy je zobaczymy. A będzie ich jeszcze więcej. Zobaczymy wszystkie duchy i demony, przyszłość i konsekwencje karmy. Będziemy mogli przyjrzeć się także naszemu przeszłemu życiu ziemskiemu. Zobaczymy wszystko, co uczyniliśmy dobrego lub złego. Nadchodzi dla ludzkości inne życie duchowe. Rudolf Steiner ostrzega, że tylko ci, którzy są intensywnie zaangażowani w naukę duchową, rozwijają się wraz z nią, mogą wytrzymać takie wizje.
Powierzchowne zauroczenie nie wystarczy. Nieuniknione będzie wystąpienie stanu zwanego psychozą. Nieznośne szaleństwo i ataki paniki. Niestety, ofiarami tego szaleństwa będą mili i sympatyczni ludzie, którzy jednak przywykli do wygód życia i z powodu swojego lenistwa nie chcą przyjąć nauki duchowej. Dookoła nas są zwykli, codzienni ludzie, którzy wierzą w medialne bajki. Często i dużo o tym mówiliśmy. Rozmawialiśmy też o spotkaniu z strażnikiem progu. Rozmawialiśmy o tym, jak to wygląda. Możesz go spotkać niespodziewanie. Powodem mogą być intensywne przeżycia emocjonalne związane z kłopotami. Może to być stan głębokiej depresji lub głębokiej rozpaczy, w którym nagle można go zobaczyć. Znaczna liczba osób doświadcza podobnego stanu i ma wizję strażnika. Jednak podążając ścieżką rozwoju nauki duchowej i medytacji, można osiągnąć próg.
Rozmawialiśmy już o tym, jak strażnik progu ostrzega przed nadchodzącym. Przekraczający próg musi wiedzieć i rozumieć, że świat duchowy nie będzie mu już oświetlał drogi, i musi uważać na siebie, aby nie zbłądzić i nie zgubić drogi. I dalej, Opiekun towarzyszy człowiekowi, który teraz, przy każdym czynie, każdym uczuciu i każdej myśli, jest w stanie dostrzec w obrazie strażnika odbicie swoich konsekwencji. Czy jego wizerunek będzie jasny i szlachetny, czy też stanie się ciemny i brzydki? Upiększenie tego obrazu jest naszym głównym zadaniem. Ale nawet zanim stanie się dla nas widoczny, ma na nas wpływ. Można powiedzieć, że jest on obserwatorem naszych działań, uczuć i myśli. Strzeże tego wszystkiego aż do naszej śmierci i trzyma nas w sferze księżycowej, dopóki nie będziemy mogli w pełni zobaczyć z obiektywnego punktu widzenia tego wszystkiego, co stworzyliśmy w naszym ziemskim życiu.
Reprezentant ludzkości – rzeźba Rudolfa Steinera; Chrystus między Lucyferem a Arymanem
Kamaloka jest miejscem, w którym musimy dokonać przeglądu całego naszego doświadczenia życiowego. I ta perspektywa będzie obiektywna. Przyzwyczailiśmy się przecież myśleć, że wszystko, co dzieje się w życiu ziemskim, jest zawsze winą innych. A strażnik progu zadba o to, abyśmy po śmierci zobaczyli wszystko, co zrobiliśmy, oczami anioła. Aniołowie mówią prawdę. Nie potrafią kłamać. Stanowią oni wyższą hierarchię, która przeszła przez etap ludzki w Erze Księżyca. Są przepełnieni światłem, miłością i sprawiedliwością, nie zatrzymując niczego dla siebie, a jedynie dla innych. Wszystko, co wiedzą i potrafią zrobić, robią dla dobra narodu, dla naszego rozwoju. Trochę o tym rozmawiamy. Na początku, za każdym razem, gdy wypowiadamy naszą mantrę i wspominamy Boga Ojca. On dał nam Ziemię. Jesteśmy zobowiązani kochać i szanować naszą Ziemię, oddając ją pewnego dnia Ojcu. Pomagają nam w tym aniołowie. Pomagają nam się rozwijać, pomagają nam realizować wszystko to, po co istniejemy. Ziemia powinna być piękna. Za pomocą sztuki czynimy ją piękną, aby przywrócić ją Ojcu jako piękno. Teraz czynimy coś przeciwnego, bezczeszcząc ją.
W kamaloce, kiedy spojrzymy wstecz na całe nasze życie, aż do dzieciństwa, w odwrotnej kolejności, widząc obiektywnie całe zło, które wyrządziliśmy, będziemy – można by to ująć w ten sposób – zawiązywać wszystko w jeden węzeł i tam zostawiać. Strażnik również pozostanie za nami, a my będziemy mogli łatwo i beztrosko kontynuować naszą drogę do sfery Merkurego, do dewachan. Ale w drodze powrotnej do życia ziemskiego będziemy musieli powrócić do węzła, który zostawiliśmy, aby go rozwiązać i zacząć z nim pracować. Strażnik ponownie będzie nam towarzyszył i dopilnuje, abyśmy mieli możliwość zadośćuczynienia za wszystko, co zrobiliśmy. W ten sposób my sami przygotowujemy karmę dla naszego nowego ziemskiego życia, aby zadośćuczynić za wszystko, co uczyniliśmy, na podstawie tego, co stało się dla nas jasne od czasu kamaloki. Przed nowymi narodzinami musimy zabrać ze sobą wszystko, co pozostawiliśmy za sobą.
Wypracowujemy naszą własną karmę i podejmujemy ją, aby naprawić to, co stało się dla nas oczywiste, że było złe podczas pobytu w kamaloce. Jednak w miarę postępu naszych nowych narodzin musimy ponownie zaakceptować błędy, które popełniliśmy i które pozostawiliśmy za sobą. Teraz, z pomocą karmy, jesteśmy gotowi do pracy nad ich skorygowaniem.
Rada bogów nakazała człowiekowi opanowanie wolności i swobodny rozwój. Dzięki temu możliwe stało się wprowadzenie w świat miłości, a człowiek zyskał moc upiększania i uszlachetniania świata. Powiedziałem już, że za pasem zodiaku, ponad nim, znajduje się najwyższy świat duchowy. Ten świat jest lodowato zimny. To jest świat prawa. Świat karmy. Wszystko, co robimy na Ziemi, trafia do tego świata i wraca do nas, abyśmy mogli przeżyć wszystko, co zrobiliśmy. Całe dobro, które uczyniliśmy, zostanie wplecione w kosmos i w nim pozostanie. W ten sposób kosmos i świat rozwijają się dalej, w miarę jak my spełniamy pożyteczne i dobre uczynki. Człowiek swoimi uczynkami karmi bogów, ale także dzięki jego dobrym uczynkom rozwija się świat. Bez człowieka rozwój świata zatrzyma się w miejscu.
Powinniśmy jednak nie tylko ogrzewać świat, ale także dać mu myślenie. Można myśleć tylko wtedy, gdy ma się ciało fizyczne. Bogowie nie mają ciał fizycznych. Tylko Chrystus miał ciało fizyczne. Był w ludzkim ciele i dlatego mógł myśleć. Inni bogowie nie myślą. W nocy, kiedy śpimy, wpadamy w sferę za pasem zodiakalnym. We śnie możemy przynieść naszą miłość. Możemy po cichu zmienić świat praw karmicznych. Ta zmiana jest możliwa dzięki naszej miłości. To jest największe zadanie człowieka. Aby wykonać to zadanie, człowiek otrzymał Ziemię. Ta piękna Ziemia została mu podarowana.
Ale nie wszystko jest takie proste. Aby umożliwić wolność i myślenie, bogowie na Starożytnym Księżycu dali zacofanym istotom możliwość ewolucji. Siły przeciwnika, począwszy od pradawnego Saturna, nie mają możliwości działania, ponieważ brakuje im twórczego impulsu. Ale bogowie dali mu te moce podczas Starożytnego Księżyca. Przypomnij sobie proces rozwoju od starożytnego Saturna do starożytnego Księżyca. Na starożytnym Saturnie Duchy Woli przekazują swoje ciepło do świata zewnętrznego, dzięki czemu zaczyna się on rozwijać. Na Starożytnym Słońcu Saturn jest zagęszczany, a ciepło zamienia się w światło i powietrze. Kolejne zagęszczenie następuje na Starożytnym Księżycu. W ten sposób pojawia się woda i dźwięki. Taki rozwój sytuacji staje się jednak nie do przyjęcia dla istot zacofanych, dlatego zaczynają się one buntować. W tej nowej formie, w nowych warunkach, nie są one w stanie nadążyć za rozwojem. Tak narodziła się rebelia znana nam wszystkim jako bunt tytanów. To była prawdziwa bitwa. Jego ślady można znaleźć, gdy spojrzymy w rozgwieżdżone niebo, w pas asteroid. To są pozostałości po tej bitwie.
Ewolucja Starożytnego Księżyca jest kierowana przez Duchy Ruchu. Ich rozwój rozpoczął się od starożytnego Saturna. Na pradawnym Słońcu są teraz Duchy Mądrości, a na pradawnym Księżycu Duchy Woli. Oni również składają ofiarę, ale wyższe Duchy Harmonii odrzucają ją. Jest to ich akt odmowy, a odmowa jest zawsze związana z żywiołem wody. Rudolf Steiner znalazł poetyckie określenie dla tego aktu, mówiąc, że był to płacz bogów. Bez tej odmowy bogów nie byłoby wody. To poświęcenie było konieczne dla dalszego rozwoju. Odrzucają to, co jest im dane. A nowe Duchy Woli pradawnego Księżyca nie składają ofiar. W ten sposób ofiara ta została przywłaszczona przez zacofane istoty Starożytnego Księżyca. I tak bogowie dobra wzmacniają przeciwnika w jego rozwoju. Daje się im możliwość zaangażowania się w rozwój człowieka. Ale z drugiej strony, bez tego człowiek nie miałby wolności. Ludzie pozostaliby dobrymi automatami na smyczy bogów, bez możliwości popełnienia błędu. Możliwość ingerencji przeciwstawnych sił w przebieg rozwoju ludzkości staje się jej przeznaczeniem. W ten sposób upadek stał się możliwy.
Jak mamy rozumieć, czym jest upadek? W pierwszym kręgu Ziemi powtarza się starożytny Saturn. W drugim kręgu powtarza się pradawne Słońce, a w trzecim pradawny Księżyc. Wtedy wszystko się rozwiązuje i w tym momencie zwierzę i człowiek zostają rozdzielone. Tutaj powstają części wyższych i niższych ciał astralnych. A po tej małej pralai rozpoczyna się właściwy rozwój ziemski – okres polarny. Ziemia istnieje jako eter. Jest to najczystszy, świetlisty eter. Ona jest jak obraz człowieka, jak jego górna część. Metabolizm – smok – jeszcze nie istnieje. W tym czasie ludzie migrują na Ziemię ze starożytnego Księżyca i używają tego eteru jako zasłony. Wraz z oddzieleniem się Saturna niektóre istoty opuszczają Ziemię. W drugiej rundzie na Ziemi pojawia się zamiar Duchów Formy, aby stworzyć człowieka. Biblia wyraża to w następujących słowach: „Stwórzmy człowieka na Nasz obraz (i) na Nasze podobieństwo”. Siedem Duchów Formy, siedmiu bogów, postanawia stworzyć człowieka. Jest jednak jeden ważny warunek – muszą być konsekwentni w swoich działaniach.
Wyobraźcie sobie, jak trudno jest skoordynować działania siedmiu osób. I tak tworzą człowieka, decydując się w końcu dać mu wolność. Opuścimy Ziemię i damy tej istocie ludzkiej możliwość samorozwoju. Taka jest intencja bogów. Oddzielają one Ziemię od Słońca w Erze Hiperborejskiej. Istoty z Merkurego, Wenus, Marsa i Jowisza również opuszczają Ziemię. Niewielka część przyszłego Księżyca pozostaje przy Ziemi. Jeden z duchów solarnych pozostał na Ziemi. My znamy Go jako Jahwe. Jest to Bóg stwórca posiadający moce twórcze. Pozostając na Ziemi, jest jej najwyższą istotą. Pozbawia też odchodzące Duchy Formy mocy, zamykając im dostęp do Ziemi. To staje się jego królestwem. Ludzkość jest odcięta od reszty świata duchów. Jest to tak zwany czas lemuryjski.
Rudolf Steiner opisuje Czas Lemuryjski w następujący sposób. Niemal niemożliwe jest, aby ludzie nadal ją zamieszkiwali. Muszą ją opuścić. Tylko najsilniejsi mogą na niej pozostać. W końcu zostają tylko dwie osoby. Znamy ich jako Adama i Ewę. Reszta ludzi opuszcza Ziemię i kontynuuje swój rozwój na innych ciałach niebieskich w innych warunkach. W zależności od tego, gdzie człowiek się znajduje, nabywa różne umiejętności. A kiedy księżyc opuszcza Ziemię, wracają i rozwijają się na niej w inny sposób. Korzystając z własnych mocy twórczych, Jahwe stwarza na ziemi nową istotę. Ziemia w tym momencie jest jak kula wody. Ta istota jest rybą, która nie bierze udziału w normalnym rozwoju. Z ryby Jahwe tworzy smoka. Przy tworzeniu Smoka oś biegunowa Ziemi wskazuje na gwiazdozbiór Smoka. Jest to wydarzenie kosmiczne, a nie przypadkowy związek, jak można by sądzić. Jahwe opuszcza Ziemię, gdy Księżyc wychodzi z Ziemi, kontynuując swoje panowanie na Księżycu. Wraz z oddzieleniem Księżyca od Ziemi następuje również oddzielenie w świecie zwierząt i ludzi. Rozpoczyna się separacja seksualna. Można to uznać za narodziny seksualności.
W ciągu pierwszych siedmiu lat człowiek nie ma płciowości. Pojawia się ono razem z ciałem eterycznym. W jednym ze swoich wykładów Rudolf Steiner wypowiedział się na temat seksualności, nazywając ją przejawem tego, co duchowe. Wraz z narodzinami eteru pojawia się związany z nim duch. Po upływie drugich siedmiu lat, pod wpływem sił księżycowych, rozpoczyna się ziemskie dojrzewanie płciowe, ustaje działanie sił dziedziczności. Wraz z rozdzieleniem płci i utworzeniem par męskiej i żeńskiej, dusze ludzkie dostają się pod władzę Smoka. Wielu jest zbyt słabych, by poradzić sobie z jego mocą. Ludzie, którzy wcielają się na Ziemi zbyt wcześnie, stają się zwierzętami. Inni, którzy spędzili czas na innych planetach, ale także wcześnie się wcielili, mieli poważne problemy związane z różnymi poziomami rozwoju ciała.
I z tych różnic powstają rasy. Ci, których jaźń jest zbyt wysoko rozwinięta, stają się przedstawicielami tzw. rasy żółtej. Ci, którzy mają nadmiernie rozwinięte ciało fizyczne, stają się rasą czerwoną. Charakterystyczną cechą rasy brązowej jest nadmiernie rozwinięte ciało astralne. A nadmiernie rozwinięte ciało eteryczne jest cechą charakterystyczną dla rasy czarnej. W świecie duchowym pozostają te dusze, które cierpliwie czekają na wcielenie się na ziemi.
W 13 tys. lat p.n.e. – jest to środek Atlantydy, a Słońce znajduje się w Wadze – człowiek opuszcza środowisko wodne, wstaje i zaczyna oddychać. Oś biegunowa Ziemi obraca się od Cefeusza do Łabędzia. Wtedy ludzie zaczynają wędrować po Ziemi, żyć z dala od swojej ojczyzny. Z Atlantydy niektórzy z nich docierają do Indii. Przy oddzieleniu Księżyca od Ziemi, przy rozdzieleniu płci, Jahwe negocjuje z Lucyferem i Arymanem. Mają oni prowadzić człowieka, wcielając się w jego ciało. W ten sposób człowiek zdobywa swoje sobowtóry – od Arymana i Lucyfera. Ale czym są te istoty? Są to istoty opóźnione w rozwoju. Są oni na poziomie aniołów. Jednak z powodu swojego zacofania te istoty Arymaniczne nie są aniołami, są tylko na tym poziomie. Mają one swoje własne cechy.
Porozmawiajmy o arymanicznym sobowtórze. Ma On moce, których człowiek nie posiada. Jest to istota nadzmysłowa, przewyższająca człowieka w swoim rozwoju. Brakuje mu jednak światła, choć jest obdarzony pewną mocą.Goethe tak opisuje swoje spotkanie z sobowtórem: Pewnego razu, jadąc konno, inny jeździec wyszedł mu na spotkanie i Goethe rozpoznał w nim siebie. Był on sam, ale zupełnie szary.
Sobowtór arymaniczny rządzi elektromagnetyzmem. Bez niej człowiek nie miałby strumienia elektromagnetycznego. Wiadomo, że w człowieku występują mierzalne prądy elektryczne. Są one kontrolowane przez Arymana. Na ogół jednak człowiek oddaje część swojej energii, a Aryman jest zmuszony do wypracowania nowej. Istnieją pewne punkty na Ziemi, w których emitowana jest energia elektryczna. Miejsca te były znane starożytnym wtajemniczonym. Wiedzieli oni, że istnieją takie miejsca mocy i zwykle umieszczali tam grobowce królów i wodzów. Są też miejsca na świecie, gdzie Józef z Arymatei pokropił ziemię krwią Chrystusa. Tutaj emanacja jest dobroczynna.
Istnieją jednak również punkty o negatywnej energii. Można powiedzieć, że w takich miejscach Aryman ładuje się jedzeniem. W takim momencie energia arymaniczna budzi człowieka i daje mu siłę, dzięki której jest on zdolny do dużej koncentracji. Jeśli w nowym miejscu łóżko jest w takim miejscu, to nie można spać kilka nocy z rzędu. Takie energie są używane w Kościele katolickim. Energia ta sama w sobie ma charakter arymaniczny. Kościół katolicki jest spragniony władzy i jest najbogatszym właścicielem ziemskim na świecie. Władza i pieniądze to środki Arymana. Duchowni, pełniąc swoją posługę, wzmacniają swoją moc, ustawiając się właśnie w takim punkcie. Lokalizują te miejsca za pomocą laski kościelnej, używając jej jak krzewu winnego. Projekt kościoła odpowiada lokalizacji takich punktów energetycznych. W takim miejscu znajduje się sam ołtarz. Prawie zawsze można znaleźć taki punkt w pobliżu ołtarza, jeśli używa się różdżki.
To jest zewnętrzna strona energii arymanicznej. Zwiększają się możliwości intelektualne człowieka, ale jest to zimna intelektualność arymaniczna. Są to siły nieczułe. Prąd nerwowy przepływa przez ciało, a w nadmiarze człowiek nie jest w stanie wytrzymać takiego napięcia. Organizm zacznie się rozpadać i zaczną pojawiać się nowotwory. Możliwe są również zmiany zwyrodnieniowe. O typowych chorobach arymanicznych już mówiliśmy. Przyczyną takiej choroby mogą być również konsekwencje karmiczne, jeśli dana osoba w poprzednim życiu była związana z Arymanem. A jeśli ktoś był związany z Lucyferem, pojawiają się infekcje lub zapalenia kataralne ucha. Są to również zazwyczaj procesy związane z bólem. Z intelektem arymanicznym związane są procesy degeneracyjne – procesy odkładania się soli, skleroza i nowotwory. Sobowtór arymaniczny sam traci miłość i światło. Staje się siwowłosy, staje się jednak o wiele mądrzejszy i potężniejszy.
Zasada Chrystusowa ma swoje źródło w Starożytnym Słońcu. Istnieją jednak istoty, które nie akceptują tej zasady. Z tego powodu pozostają na anielskiej płaszczyźnie rozwoju, nie mając własnego „ja”. Dlatego też bardzo cierpią. Są zmuszeni nosić w sobie wszystkie nasze otchłanie. Wiąże się z nimi uraza, gniew, duchowa samotność i pustka. Kiedy człowiek się złości, otwiera się w nim duchowa otchłań, którą sobowtór musi zniszczyć. Uniemożliwia człowiekowi wydobycie jego zła. Zapobiega robieniu strasznych rzeczy i dlatego gromadzą się w nim wszystkie negatywne uczucia. Tylko w małych porcjach trucizna ta wnika do człowieka, umożliwiając mu powrót do zdrowia. Nasz sobowtór arymaniczny pilnuje, abyśmy nie stali się aroganccy, konfrontując nas z nieprzyjemnymi rzeczami. Sobowtór kontroluje nasze destrukcyjne impulsy. Taki impuls przejawia się w arogancji lub w krytyce. Jego cechą charakterystyczną jest również bezduszność. Sobowtór arymaniczny nie może jednak umrzeć razem z nami. To jest jego główna cecha. Musi opuścić człowieka przed jego śmiercią. Dzieje się to zwykle na trzy dni przed przekroczeniem progu. To niesamowite, jak piękna jest ludzka postać na krótko przed śmiercią. Nie ma w tym ani złośliwości, ani bezduszności.
Powiem jeszcze kilka słów o sobowtórze lucyferycznym. Nie jest to łatwe do opisania. Należy zauważyć, że jego cierpienie jest większe niż cierpienie Arymana. Bierze na siebie cały nasz ból. Wszystko, co jest związane z naszymi lucyferycznymi czynami. To wszystko, czego jeszcze nie udało nam się pokonać. Zazdrość i złośliwość są przejawami sobowtóra lucyferycznego. Nie wie, jak przebaczyć – nie potrafi wybaczać.
W sobowtórach tkwi istota naszego rozwoju. Wchłaniają w siebie wszystko to, co w nas brzydkie, i umożliwiają nasze wyzwolenie. Goethe wyraża ten fenomen rozwoju w słowach Mefistofelesa z Fausta: Jestem częścią tej siły, która zawsze czyniąc zło, a czyni dobro. Sobowtór wchłania w siebie całe zło i daje nam tylko niewielką jego część. Otrzymujemy tylko tyle, ile jesteśmy w stanie wytrzymać. I kropla po kropli przetwarzamy to wszystko. Ale najbardziej cierpi nasz lucyferyczny sobowtór, który pochłania cały nasz ból. Jest to analogiczne do tego, co dzieje się z sobowtórem arymanicznym, ale dotyczy innego poziomu duszy. Za każdym razem, gdy odnosimy sukces, czujemy się tak, jakby ktoś wbijał nam kij w koło.
Wielokrotnie mówiliśmy, że mamy organizm cieplny, mamy organizm wodny, mamy organizm świetlny, mamy organizm powietrzny. Podwójność zaczyna działać, gdy zaczynamy na przykład myśleć w sposób arymaniczny – wykorzystując pracę innych, angażując się w spekulacje. A kiedy myślimy duchowo, kiedy medytujemy, odsuwamy od siebie naszego lucyferycznego sobowtóra. Dlatego właśnie konieczne są ćwiczenia duchowe. W doświadczeniach świata zewnętrznego istnieje duchowa strona, która oddziela nas od wpływów Lucyfera i Arymana. Z jednej strony jesteśmy w świecie duchowym, a z drugiej – w świecie ziemskim. Wiemy, że są aniołowie i archaniołowie. Kiedy zbieramy się do pracy duchowej, aniołowie opiekują się nami, dając nam siłę do pracy duchowej. A wiedza o tym jest naszym bogactwem. Przezwyciężając myślenie arymaniczne, dzięki prawdzie i męstwu, dostarczamy naszego sobowtóra. Uwalniamy go od bólu i dajemy mu światło dobra. Jako odpowiedź otrzymujemy kierunek wolności. Nie utoniemy w bagnie wrogości i podłości, które panują na tym świecie, i nie pogrążymy się w tym grzechu.