Związki karmiczne – Lessing
Rudolf Steiner – GA 235 Związki karmiczne Tom 1, Dornach, 23 marca 1924 r. Intermediarius: B.S.
(…) Lessing, pod koniec życia, przedstawił swoją wypowiedź na temat powtarzających się ziemskich żywotów. W jego przypadku jesteśmy prowadzeni bardzo daleko wstecz, aż do greckiej starożytności, kiedy starożytne misteria Grecji były w szczytowym okresie rozwoju. Lessing był wtajemniczony w te misteria. Również w jego przypadku widzimy, że w XVIII wieku nie był on w stanie, że tak powiem, zejść do swojego ciała. W XIII wieku, jako powtórzenie jego życia w starożytnej Grecji, znajdujemy wcielenie, kiedy był członkiem zakonu dominikańskiego, wybitnym uczonym o subtelnych i przenikliwych koncepcjach; a następnie w XVIII wieku stał się dziennikarzem par excellence Europy Środkowej.
Weźmy dramat tolerancyjny „Nathan Mądry” albo taką książkę jak „Sztuka dramatyczna Hamburga” – przeczytajcie sami niektóre rozdziały tej książki, a potem przeczytajcie „Wychowanie człowieka”.
Pisma te są zrozumiałe tylko przy założeniu, że pracowały nad nimi wszystkie trzy wcielenia tej osobowości: grecki wtajemniczony z dawnych czasów (przeczytajcie traktat Lessinga „Jak dawni ludzie wyobrażali sobie śmierć”); uczeń, zaznajomiony ze średniowiecznym arystotelizmem; i wreszcie ten, który z tym wszystkim, co spoczywa w jego duszy, znalazł drogę do cywilizacji XVIII wieku. Wtedy, jeśli będziecie pamiętać o tym, co wam powiedziałem, stanie się jasny pewien fakt, najbardziej uderzający i zaskakujący.
Godne uwagi jest to, że życie Lessinga sprawia wrażenie ciągłego poszukiwania. On sam dał wyraz tej właściwości swojej duchowej natury, wypowiadając słynne powiedzenie, które było wielokrotnie cytowane (cytowane jednak z bardzo małym zrozumieniem przez ludzi, którzy w ogóle nie mają szczególnego pragnienia dążenia do czegokolwiek):
„Gdyby Bóg trzymał w swojej prawej ręce całą pełną Prawdę, a w lewej wieczne dążenie do Prawdy, upadłbym przed Nim i powiedział: „Ojcze, daj mi to, co masz w lewej ręce””.
Lessing mógłby tak powiedzieć. Ale kiedy mówi to za nim zwykły pedant, jest to oczywiście nie do przyjęcia. Całe życie Lessinga było w istocie poszukiwaniem, intensywnym poszukiwaniem. Wyraża się to wielokrotnie w jego dziełach i gdybyśmy byli szczerzy, musielibyśmy przyznać, że wiele wypowiedzi Lessinga jest z tego powodu niezgrabnych, właśnie te, które są najbardziej pełne geniuszu.
Ludzie nie mają odwagi przyznać, że się o nie potykają, ponieważ w historii i literaturze Lessing uważany jest za wielkiego człowieka. W rzeczywistości jednak jego powiedzenia często są, że tak powiem, potykające się, a raczej wywołują uczucie ukłucia. Aby to zrozumieć, trzeba oczywiście zapoznać się z samym Lessingiem. Jeśli weźmiesz do ręki książkę Ericha Schmidta, dwa tomy poświęcone Lessingowi, to nawet wtedy, gdy Erich Schmidt cytuje go słowo w słowo, nie będziesz miał wrażenia, że jego wypowiedzi cię ugodziły. Wcale nie! Może i są to wypowiedzi Lessinga, jeśli chodzi o brzmienie słów, ale to, co jest napisane w książce przed nimi i po nich, odbiera im ostrość.
Dopiero pod koniec swojego ziemskiego życia ten poszukiwacz napisał „Wychowanie rasy ludzkiej”, które zamyka się w idei wielokrotnego życia ziemskiego. Jakie jest tego wyjaśnienie?
Moi drodzy przyjaciele, sposobem na zrozumienie tego faktu jest inny fakt, o którym już kiedyś wspomniałem. W nieistniejącym już kwartalniku „Das Reich”, redagowanym przez naszego przyjaciela Bernusa, napisałem artykuł o „Chymicznym ślubie Christiana Rosenkreutza” i zwróciłem uwagę na fakt, że został on napisany przez chłopca w wieku siedemnastu czy osiemnastu lat. Sam chłopiec nie zrozumiał z tego ani słowa. Mamy na to zewnętrzny dowód. Spisał on to „Wesele Chymiczne” od początku do końca. Nie zachowała się ostatnia strona, ale zapisał całe „Wesele Chymiczne”, nie rozumiejąc ani słowa.
Gdyby ją zrozumiał, byłby zobowiązany do zachowania tego zrozumienia w późniejszych latach. Chłopak został jednak pastorem, dobrym, uczciwym pastorem w typie szwabskim, który pisał napomnienia i traktaty teologiczne, wyraźnie poniżej przeciętnej, i bardzo dalekie od tego, by miały one cokolwiek wspólnego z treścią „Chymicznego ślubu Christiana Rosenkreutza”. Samo życie dowodzi, że to nie pastor ze Szwabii napisał ten „Chymiczny ślub” z własnej duszy. Było to pismo natchnione przez całe życie.
Tak więc nie zawsze mamy do czynienia z osobowością człowieka; może się zdarzyć, że jakiś duch wyrazi się przez niego. Istnieje jednak różnica między dobrym Szwabem Valentinem Andreae, który spisał konwencjonalne traktaty teologiczne, a Lessingiem. Gdyby Lessing był Walentym Andriejem, przeniesionym jedynie w XVIII wiek, być może napisałby w młodości piękny traktat o wychowaniu rasy ludzkiej, wprowadzając ideę wielokrotnego życia na ziemi. Ale to nie był Valentin Andreae, to był Lessing, Lessing, który nie miał wizji, który nawet – jak się mówi – nie miał snów.
Wygnał inspiratora – oczywiście nieświadomie. Gdyby inspirator chciał zawładnąć nim w młodości, Lessing powiedziałby: „Odejdź, nie mam z tobą nic wspólnego”. Podążał drogą, która była normalna dla wykształconego człowieka w XVIII wieku. I tak dopiero w podeszłym wieku dojrzał do zrozumienia tego, co było w nim przez całe życie. Było z nim tak, jak byłoby z Valentinem Andreae, gdyby ten ostatni również wyrzekł się inspiratora, nie pisał błahych, budujących kazań i traktatów teologicznych, lecz poczekał do siwej starości i dopiero wtedy napisał świadomie „Chymiczne zaślubiny Christiana Rosenkreutza”.
Takie są ogniwa, które łączą kolejne ziemskie życia. I musi nadejść dzień, w którym zostanie to jasno zrozumiane. Jeśli weźmiemy jedno ziemskie życie, czy to Goethego, czy Lessinga, czy Herberta Spencera, czy Szekspira, czy Darwina, i przyjrzymy się temu, co z niego wynika, to tak jakbyśmy zerwali kwiat z rośliny i wyobrażali sobie, że może on istnieć sam. Pojedyncze życie na ziemi nie jest zrozumiałe samo przez się; wyjaśnienia dla niego należy szukać na podstawie powtarzających się ziemskich – życie…
https://rsarchive.org/Lectures/GA235/English/RSP1972/Karm01_index.html