Emil Bock: Wiedeńskie lata Rudolfa Steinera
Emil Bock, „Wokół Rudolfa Steinera w jego wiedeńskim dziesięcioleciu 1879 – 1889”, intermediarius B.S., zdjęcie: Rudolf Steiner w roku 1889
Istnieje symboliczne znaczenie w fakcie, że właśnie jesienią 1879 roku Rudolf Steiner jako młody człowiek udał się do Wiednia, aby rozpocząć studia w
Technische Hochschule – Politechnika. W tym samym czasie, na wyższym planie, urząd objął potężny przywódca ludzkości. Rozpoczął się nowy Wiek Michaela.
Nagle jesień stałą się obrazem archetypowym i symbolicznym jak nigdy przedtem. Ale teraz pojawiła się osoba, która oświeca wewnętrzne życie myśli i może wskazać ludzkości drogę. Przeznaczenie symbolizuje; w życiu osiemnastoipółletniego mężczyzny uformowała się mała sylwetka kosmicznego wydarzenia. Opuścił on uroczą, spokojną wieś i przeniósł się do wielkiego miasta.
Mała wioska Neudőrfl, w której Rudolf Steiner spędził decydujące lata swojego chłopięctwa, znajduje się pomiędzy wielkim miastem na północy a mglistymi, błękitnymi górami na południu i południowym zachodzie.
Kiedy odwracamy się od gór i patrzymy w kierunku północnym, krajobraz jawi się jak rozległy hol wejściowy do miejskiego życia. Już lata szkolne Rudolfa Steinera przyniosły pierwszy etap tego przejścia, ponieważ codziennie zabierały go pociągiem lub pieszo do Weimer Neustadt, które dawało przedsmak tego wielkiego miasta, Wiednia. Z tego miasta można jeszcze dość wyraźnie zobaczyć góry, ale Wiedeń jeszcze zbyt odległy, aby go dostrzec. Wiener Neustadt, choć wkrótce miało stać się przemysłowym centrum Austrii, było wówczas spokojnym miasteczkiem, które wciąż dawało świadectwo średniowiecznego świata. To, jak bardzo częścią miasta byli cysterscy nauczyciele w szkole, wywarło głębokie wrażenie na młodym licealiście. Chodzili oni po ulicach w swoich strojach zakonnych, jakby średniowiecze jeszcze się nie skończyło.
W czerwcu 1879 r. Rudolf Steiner wraz z innymi uczniami zakończył egzamin końcowy w Wiener Neustadt. We wrześniu rozpoczął swój pierwszy semestr na Politechnice Wiedeńskiej. Przejście to było spokojne, jak ludzkie odbicie uniwersalnego przejścia, które wprowadziło ludzkość w nową
erę. Gdzież indziej mogłoby być piękniejsze, bardziej uduchowione późne lato niż w Wiedniu? W tym momencie Wiedeń przeszedł decydującą przemianę wynikającą z historycznej konieczności.
Skończył się Wiedeń Mozarta, Beethovena i Schuberta. Ale Wiedeń nie przestał być miastem muzyki. Fakt, że Johann Strauss i Millöcker komponowali swoje operetki, można uznać za wzmocnienie i kontynuację wiedeńskiej muzyki ludowej („Fledermaus” w 1874 r., „Bettelstudent”, 1881 r.). Ale można było również usłyszeć całkiem nowe dźwięki. Muzyczny Wiedeń był wówczas podzielony na dwie części, choć na początku w sympatyczny sposób. Brahms i Bruchner komponowali obok siebie, a Hugo Wolf rozpoczął swoją drogę do muzycznej twórczości. W 1879 roku Bruckner ukończył swój niebiański Kwintet na smyczki, a w następnym roku VI, VII, VIII i IX symfonię oraz Te Deum.
Pojawiły się dźwięki, które domagały się innych uszu niż dotychczas. Niewiele później Schönberg i jego grupa odważyli się wystąpić z nowymi dziełami, które musiały być na początku czystą torturą dla wiedeńskiej duszy przyzwyczajonej do melodii. Około 1870 roku nastąpiła również silna rewolucja w dziedzinie architektury, podobna do tej w Berlinie, która przyniosła pierwsze wielkie apartamentowce. Jest to znak, że był to czas nowych fundamentów, a rewolucja nie jest jedynie wynikiem zwycięskiej wojny, jak to miało miejsce w Berlinie, ale raczej czymś, co przebija się jednocześnie i wszędzie. W Wiedniu wzniesiono wówczas sporo nowych budynków, budynków nieco bolesnych dla naszego oka: Parlament, Ratusz, Votivkieche. Dr Steiner lubił określać architekturę tego ostatniego jako „Kümmelgotik”, czyli kminek – gotyk. Ogólnie rzecz biorąc, był dumny z nowych, imponujących budynków. W pierwszych tygodniach studiów Rudolf Steiner wysłuchał przemówienia inauguracyjnego nowego dyrektora Politechniki, Freiherra Heinricha von
Ferstal, architekta i budowniczego kościoła Wotywnego, którego główny sens brzmiał: nie możemy stworzyć nowej architektury, ona rodzi się z nurtu czasu. Każdy logicznie myślący człowiek powinien był odpowiedzieć: ale wy tylko naśladujecie stary styl. Styl kościoła Wotywnego był w rzeczywistości tylko formą późnego gotyku, ale ludzie mieli wrażenie, że stoją w obrębie postępowej twórczości zrodzonej przez czas. Pojawiły się gigantyczne domy mieszkalne, piętro nad piętrem. Na przykład Bruckner w decydującym okresie swojej twórczości mieszkał na 7 piętrze jednego z takich budynków. Musiał pokonać pieszo siedem pięter, co nie zawsze było dla niego łatwym zadaniem. Takie gigantyczne gmachy wznoszono wokół Giełdy Papierów
Wartościowych, choć tu wykazywano pewien umiar. Wielu dobrze sytuowanych kupców żydowskich miało takie ogromne domy w stylu Giełdy.
Właśnie w takim domu przy Kolingasse Rudolf Steiner objął posadę nauczyciela wkrótce po przybyciu do Wiednia. Rodzina Specht prowadziła ożywione życie towarzyskie i Rudolf Steiner wkrótce wziął w nim czynny udział. Wśród krewnych było kilku muzyków. Brahms często odwiedzał dom. Architektura zapoczątkowała ten nagły, arogancki przewrót, który rozwiał wszelki urok, ale była to tylko część ogólnej zmiany. Gdyby Wiedeń pozostał taki sam jak za życia Franza Schuberta, nie mógłby odegrać swojej roli w Jesieni ludzkości w Epoce Michaela. W ten sposób sceneria była odpowiednia dla przedstawienia, które teraz miało miejsce.
Rozważmy trzy główne grupy istot ludzkich, które otaczały Rudolfa Steinera w jego wiedeńskim okresie. Oznaczone są one następującymi nazwiskami: Karl Julius Schröer, Marie Eugenie della Grazie i Marie Lang. Do tego dochodzą dwie szczególne postacie, jedna na początku, a druga na końcu dekady, którą Rudolf Steiner spędził w Wiedniu. Tylko w grupach można zmierzyć bogactwo kolorów, jakimi los odmalował ludzki świat, który pulsował wokół studenta Rudolfa Steinera.
Szczególną postacią na początku tego okresu jest kolekcjoner ziół, Feliks, który miał za sobą całe światy i wprowadził je w kontakt z Rudolfem Steinerem. W ich spotkaniu jest magiczny dotyk przypadkowych zdarzeń. Wyobraźmy to sobie. Młody Rudolf Steiner wsiada do pociągu kilka
przystanków przed dworcem wiedeńskim, a tam siedzi ten żarliwie wyglądający pasażer w kapeluszu z szerokim rondem i z pękiem ziół, które zanosi do aptek w mieście. Każdy z nich musiał zauważyć szczególne cechy drugiego i wkrótce są w środku dyskusji, którą kontynuują po wyjściu z pociągu i spacerują po mieście – i kontynuują dalej, gdy Feliks jedzie tym samym pociągiem z Tramau do Wiednia raz w tygodniu. Zanim Rudolf Steiner uczył się od profesorów Politechniki i Uniwersytetu Wiedeńskiego, uczył się od człowieka, który nosi w sobie głęboką mądrość o życiu i siłach królestwa roślin. Dzięki niemu Rudolf Steiner zyskał połączenie z szeroką i wciąż uświadomioną duchowo przeszłością. W duszy młodego studenta została przygotowana gleba, która w inny sposób przyjmie późniejsze nasiona w jego pracowitej nauce uniwersyteckiej.
A magiczny dotyk przypadku trwa nadal. W pewnych związkach z podziwianym, kochanym i uwielbianym Feliksem, Rudolf Steiner spotkał innego człowieka we wczesnym okresie swojego życia w Wiedniu. Człowiek ten odgrywał niepozorną rolę w wirze życia miasta, prawie niezauważony przez otoczenie. Możliwe, że Rudolf Steiner zadał pytanie, na które Feliks nie miał odpowiedzi, ale radził zadać je temu człowiekowi, w którym żyła mądrość obca kulturze, ale nie oparta na naturze. Kiedy ten człowiek mówił, wydawało się, że jest to mowa istoty duchowej, która jest świadoma zarówno teraźniejszości jak i przyszłości. Czy nie brzmiało to jak jeden z duchów Michała, który właśnie zaczął panować nad ludzkością? Rudolf Steiner starannie okrył tę tajemniczą postać zasłoną. Pozostawił tylko kilka krótkich uwag: na przykład, że znalazł tego człowieka przez Feliksa, co pozostawia otwartym pytanie, czy Feliks znał go dobrze, czy też nie.
W 1906 roku Rudolf Steiner zwierzył się z niektórych etapów swojego życia alzackiemu francuskiemu pisarzowi i poecie Edouardowi Schuré. Zatrzymał się jako gość Schurégo w Barr u podnóża góry Odilien. Tam opowiadał o tajemniczej postaci z Wiednia. Schuré musiał być bardzo poruszony i później ułożył to, co zapamiętał z tej rozmowy, we własne słowa i wyobrażenia. Zostało to opublikowane we wstępie Schurégo do francuskiego wydania „Chrześcijaństwa jako faktu mistycznego”.
Mistrz, którego odnalazł Rudolf Steiner, był jedną z tych potężnych osobowości, które żyją nieznane światu pod maską mieszczańskiego zawodu, aby wypełnić swoją misję.
…Anonimowość jest warunkiem ich mocy, ale ich czyny są tym bardziej wpływowe, że budzą, uczą i prowadzą tych, którzy będą dokonywać czynów na jawie…
Rudolf Steiner już wcześniej wskazał sobie swoje duchowe zadanie, a mianowicie zjednoczenie religii i nauki, wprowadzenie Boga do nauki i natury do religii, a stąd ożywienie sztuki i życia. Ale w jaki sposób mógł podjąć się tego niesłychanego i śmiałego zadania? Jak mógłby przezwyciężyć, a raczej oswoić i zmienić przeciwnika, mianowicie dzisiejszą materialistyczną naukę, która jawi się jako straszny smok ciężko opancerzony i strzegący swoich
skarbów. Jak mógłby oswoić tego smoka współczesnej nauki przyrodniczej i zaprzęgnąć go do wehikułu duchowego poznania? A co jeszcze trudniejsze, jak mógłby pokonać byka opinii publicznej? ...Mistrz Rudolfa Steinera był zupełnie inny niż on sam. Był człowiekiem na wskroś
męskim, jak lew – poskramiacz, który wzbudza strach w swoich zwierzętach. Nie oszczędzał ani siebie, ani innych. Jego wola była jak kula armatnia. Gdy tylko opuściła armatę, podążała dziwną linią do celu, niosąc zniszczenie wszystkiemu, co stanęło jej na drodze. Na pytania swojego ucznia odpowiadał w następujący sposób: Jeśli chcesz pokonać swojego wroga, zacznij od poznania go .Zwyciężysz nad smokiem, jeśli uda ci się wślizgnąć pod jego skórę. Musisz wziąć byka za rogi. Tylko w największym niebezpieczeństwie będziesz mógł znaleźć swoich towarzyszy broni i swoją broń. Pokazałem ci, kim jesteś. Teraz idź i pozostań sobą”.
Ten dość swobodny opis jest bez wątpienia bliski rzeczywistości historycznej. Wygląda na to, że w duszy Rudolfa Steinera obudził się impuls Michaela. Wejść pod skórę smoka oznacza nie atakować nauk przyrodniczych i technologii z zewnątrz, ale opanować je. To właśnie czynił Rudolf Steiner przez resztę swojego życia, jako wielki pionier duchowych dociekań. Zastanów się, jak różne było jego podstawowe nastawienie do życia, które musiał mieć w tym czasie – jako młody student – wiedząc, że nikt inny nie wiedział, że w mieście istnieje człowiek taki jak jego Mistrz.
Rudolf Steiner podjął studia na Politechnice z wielkim entuzjazmem. Jego przedmiotami były matematyka, fizyka i chemia. Słuchał również wykładów Karla Juliusa Schröera, który przedstawiał studentom tej szkoły-sztuki piękne. Chociaż Rudolf Steiner studiował matematykę i nauki przyrodnicze, to od samego początku czuł się przeznaczony dla Schröera, starszego o trzydzieści sześć lat. Powstało między nimi pewne przyciąganie, jak w starożytnej klasycznej relacji nauczyciel – uczeń, a zwykła relacja wykładowca – słuchacz nigdy nie istniała.
Schröer należał do małej grupy protestantów w przeważająco katolickiej Austrii. Grupa ta różniła się politycznie i pod innymi względami od reszty narodu austriackiego. Ojciec Schröera, Tobias Gottfried, zmarł już w 1850 roku. Mieszkali oni w Pressburgu. Ojciec Schröera miał prawdziwie
szlachetny umysł i był typowym przedstawicielem niemieckich grup protestanckich w Austrii. Był nauczycielem, dyrektorem szkoły średniej i autorem książek o pięknie, moralności i sprawiedliwości, pod nazwiskiem Christian Öser. Nie mógł używać swojego prawdziwego nazwiska, ponieważ był stale prześladowany, chociaż jego charakter nie był wcale burzliwy, nie lubił sprzeciwu. Zarówno on, jak i jego syn byli ludźmi dość introspektywnymi i stworzyli dzieła, które były dojrzałym rezultatem epoki protestanckiej. Chciałoby się wręcz powiedzieć: to, co stworzyli, było dojrzałym owocem, jaki protestancka pobożność mogła wydać poza kręgami kościelnymi, a człowieczeństwo, jakie ta pobożność mogła wydać, miało tu swoją
najszlachetniejszą formę.
Rudolf Steiner w swoim zapale do nauki nie mógł zadowolić się tym, co mogła zaoferować Politechnika. Kiedy tylko miał okazję, udawał się pieszo na Uniwersytet Wiedeński, aby słuchać tamtejszych wykładów. Szczególnie zainteresowali go dwaj tamtejsi filozofowie: Robert Zimmerman i Franz Brentano. Zastanówmy się nad tym ostatnim. Pomocne jest porównanie Brentano, katolika z prowincji Rhein, z protestanckim Austriakiem Schröerem. Brentano pochodził z pobożnej katolickiej rodziny, jego wujem był poeta Clemens Brentano. Katolicyzm Franza Brentano powodował u niego ogromne konflikty wewnętrzne. Nie zgadzał się z nieomylnością papieża na soborze w 1870 roku. Zrezygnował z katedry profesorskiej, która była stanowiskiem
katolickim, i został protestantem. Odrzucił też propozycję objęcia katedry w Wiedniu i kontynuował nauczanie prywatnie, borykając się z niepewnością finansową. Jego życie zakończyło się tragedią. W 1896 r. stracił wzrok i zamieszkał we Florencji. Zmarł w 1917 roku w Zurychu, zupełnie nieznany.
Jaki wpływ wywarły wykłady tych dwóch mężczyzn na młodego Rudolfa Steinera? Richard Kralik, inna bardzo ciekawa postać Wiednia pisze o wykładach Brentano w swojej autobiografii. Niewątpliwie nadzwyczajne efekty mógłbym wytłumaczyć tylko magią jego osobowości. Miał on cechy proroka lub magika, coś ekstatycznego i tajemniczego. Jego czarne włosy otaczały oblicze podobne do Chrystusowego. ..’
A Rudolf Steiner w swojej autobiografii mówi:
” Jego myśli były precyzyjne i jednocześnie ponure. W jego stylu mówienia był pewien rodzaj powagi. Słuchałem tego, co mówił, ale byłem zmuszony w każdej chwili śledzić wyraz jego oczu, każdy obrót głowy i gesty jego wyrazistych rąk. Ręce filozofa” – tak nazwał je Rudolf Steiner we wspaniałym artykule o Brentano opublikowanym w Goetheanum. Ręce te trzymały manuskrypt tak luźno, że wydawało się, iż papier lada chwila odleci. Tak właśnie Brentano stał w życiu, ledwie dotykając powierzchni.
Rudolf Steiner nigdy nie poznał Brentano osobiście, ale coraz bardziej zbliżał się do Schröera. W „Historii mojego życia” napisał: „Kiedykolwiek wchodziłem do małej biblioteki, która była pokojem pracy Schröera, czułem się w duchowej atmosferze, która była dla mnie najbardziej korzystna…
Duchowo rozgrzewałem się, kiedy byłem blisko niego. Pozwalano mi tam siedzieć obok niego godzinami. Dla tych pierwszych lat w Wiedniu było bardzo ważne, aby mieć nauczyciela, który nie wykazywał wielkiej zawartości myśli, lecz mówił bardziej z uczucia, z serca i interesował się
wszystkim, co ludzkie, a zwłaszcza słuchał objawień duszy ludowej, która jeszcze tu i ówdzie przemawia z pisemnych świadectw dawnych czasów. Głównym tematem rozmowy Schröera było jego poszukiwanie szczególnego świadectwa w poezji ludowej, przede wszystkim w bajkach, i jak
doprowadziło go to do odkrycia bożonarodzeniowych zabaw Oberufera. Uświadomił swoim uczniom, jak bardzo kochał tę starą mądrość, która ujawniała się w bardziej instynktownym życiu ludowym.
Rudolf Steiner powiedział kiedyś, że kiedy przebywał ze Schröerem, czuł się jak w oazie idealizmu, ale od samego początku wyraźnie zaznaczył różnicę między światem Schröera a swoim własnym. W Moje droga życia pisał: „Schröer był idealistą, świat idei był dla niego zasadą twórczą w przyrodzie i w ludzkości. Dla mnie idea była cieniem żywego świata duchowego. Trudno mi było ująć w słowa różnicę między sposobem myślenia Schröera i moim.”
Student słuchał z uwagą nauczyciela, ale czuł się coraz bardziej skonfrontowany z jednym pytaniem. Było dla niego jasne, że wystarczy mówić o ideach, pozostają one cieniem duchowej rzeczywistości. Przeniknięcie do tej rzeczywistości wymaga ogromnej intensyfikacji sił duszy. On, Steiner, wiedział, że może zrobić ten krok, Schröerowi brakowało tej możliwości.
Nie były to tylko wizyty ucznia u nauczyciela, ale obaj odwiedzali poetów i pisarzy, którzy mieszkali w Wiedniu i okolicach. Słuchali ich poezji, a Steiner uczestniczył wewnętrznie w tym, jak Schröer ją odbierał. Schröer opublikował w 1875 roku antologię poetów niemieckich, w której opisywał poetów bez podkreślania ich filozoficznej struktury myślowej, ale raczej spotykał się z nimi jak z ludźmi. Większą wagę przywiązywał do uczucia poety niż do treści jego myśli. Rudolf Steiner wiele się nauczył, uczestnicząc w tym podejściu.
Profesor Capesius w Misteryjnych dramatach jest swego rodzaju metamorfozą profesora Schröera. Nie jest on przedstawiony tak jak w życiu, ale z pewnymi silnymi rozbieżnościami. Jest to jednak on widziany od wewnątrz. Wiemy, jak bardzo Capesius był zażyły z Feliksem i Felecią Balde, jak słuchał jej bajek. Bardzo odkrywcze jest myślenie o tym, jak silnie otoczenie Wiednia odgrywa rolę w Tajemniczych dramatach. Czy Schröer rzeczywiście odwiedził niejakiego Feliksa Baldego? Jest raczej pewne, że odwiedził dom innej postaci, niedaleko i na długo przed tym, jak Steiner poznał Feliksa. Z pewnością nie jest przypadkiem, że Rudolf Steiner wymienił tę postać razem z Feliksem w epokowym wykładzie w 1919 roku.
4
Tą postacią był nauczyciel Johannes Wurth z Munchendorf, niedaleko rodzinnej wioski Feliksa.
Rudolf Steiner napisał o Wurthu:
„Kiedy odwiedziłem dobrego Feliksa w jego domu, odwiedziłem również wdowę po tym nauczycielu, który zmarł kilka lat wcześniej. Odwiedziłem wdowę, ponieważ ten nauczyciel z południowej Austrii był tak fascynującą osobowością. Była ona nadal w posiadaniu jego niezwykłego księgozbioru. Było tam wszystko, co kiedykolwiek zostało napisane o języku niemieckim, mitologii i legendach. Aż do śmierci ten samotny nauczyciel nie miał okazji, aby pokazać się publicznie. Po jego śmierci ktoś opublikował kilka z jego pism”.
Ten nauczyciel, Johannes Wurth, zmarł w 1870 roku, ale pracował z Schröerem. Był on dobrze zorientowany w różnych dialektach, w bajkach i lokalnych legendach, we wszystkim, co miało swoje źródło w duszy ludowej. Schröer dobrze wiedział, gdzie znaleźć te niezwykłe postaci, które przynosiły mu to, co on przyjmował z wielkim entuzjazmem i ciepłem. Takie jest tło historyczne tych scen w Misteryjnych dramatach, w których Capesius siedzi w małym pokoju u Baldesa w całkowitym oderwaniu od zmysłów. Coś bardzo podobnego wydarzyło się w życiu Schröera w jego późnych latach. Stał się, jak to się mówi, zniedołężniały, to znaczy, że on sam przebywał już w innym świecie, podczas gdy jego ciało pozostało w tym, wykazując jeszcze wszelkie oznaki życia. Osobowość Schröera była tak ściśle związana z życiem Rudolfa Steinera, że ten, kto kocha Steinera, musi również kochać Schröera.
Prawdopodobnie najważniejszym wydarzeniem dla młodego Steinera była droga, którą Schröer doprowadził go do Goethego. Goethe był dla Schröera Jedynym i Wszystkim i wkrótce stał się, że tak powiem, trzecim człowiekiem w ich kręgu. Podczas gdy było kilku innych studentów słuchających wykładów Schröera na temat „Literatury niemieckiej od czasów Goethego”, wydawało się, że liczy się tylko trzech: Schröer, Steiner i Goethe. Po pewnym czasie stała się rzecz niezwykła, że uczeń wiedział o Goethem więcej niż nauczyciel, a ten ostatni zaczął intensywnie słuchać, gdy uczeń mówił o Goethem. To, co Schröer wiedział o Goethem, to był człowiek i poeta. Teraz przyszedł ten młody matematyk i student przyrodoznawstwa, który mówił
o Goethem-przyrodniku. Oczywiście Schröer wiedział o istnieniu pism przyrodoznawczych Goethego, ale nie były mu one bliskie. Wkrótce Rudolf Steiner musiał sobie powiedzieć: tu Schröer się kończy; on wie tylko o człowieku i poecie Goethe. Tutaj ja muszę wkroczyć i odkryć naukowca i badacza. Schröer sam widział, że pod tym względem jego młody uczeń go przyćmiewa. Umożliwił 21-letniemu studentowi bycie redaktorem pism przyrodniczych Goethego w publikacjach jego dzieła von Kürschnera, w których sam redagował pisma dramatyczne. 4 czerwca 1882 r. Schröer pisał do profesora Kürschnera:
„Pewien starszy student fizyki, matematyki i filozofii, który od lat słucha moich wykładów, zajął się studiowaniem pism przyrodniczych Goethego. Poprosiłem go, aby spróbował swoich sił w popularnym artykule na temat Newtona i Goethego i przesłał go do Waszego czasopisma. Jeśli ten
artykuł spełni oczekiwania, to być może będziemy mieli właściwego człowieka do redagowania pism przyrodniczych. Nie powiedziałem mu o tym pomyśle; nie wiem, jak dobrze pisze. Z kilku dyskusji odnoszę wrażenie, że opanował on temat i wykazuje postawę, która wydaje mi się właściwa. Nazywa się Steiner. ( tu pominięto cztery akapity )
Byłoby bardzo interesujące dowiedzieć się, jakie stanowisko zająłby sam Schröer wobec myśli o reinkarnacji. Ale nie było jego zwyczajem wypowiadać się na temat tego rodzaju problemów filozoficznych. W głębi serca musiał się z tym zgadzać. Wystarczy przypomnieć sobie wydarzenie, które Steiner opisuje w swoich wykładach o Karmie, z 31 stycznia 1889 roku, kiedy to austriacki książę Rudolf zakończył życie w tak tragiczny sposób, że ogromny szok ogarnął całą Austrię. Rudolf Steiner odwiedził Schröera, który wydawał się być całkowicie oszołomiony. Wydarzenie to wstrząsnęło nim tak głęboko, że nie był w stanie prowadzić dyskusji, która zwykle jest tak przyjemnym zajęciem. Siedział oszołomiony. Kiedy w końcu zaczęli rozmawiać, wypowiedział „jak z najciemniejszej głębi ducha” słowo „Neron”. W wykładach o karmie Steiner używa tej sceny jako przykładu zdolności do wróżenia karmicznych powiązań bez posiadania lub używania systematycznych pojęć o karmie. Moment ten jednak wiele znaczył dla młodego Rudolfa Steinera.
Było to jak podniesienie kurtyny.
Teraz przechodzimy do drugiej grupy ludzi, którzy byli ważni dla Rudolfa Steinera w jego wiedeńskich latach. Schröer lubił rozmawiać ze swoimi studentami o poezji, która ukazywała się w danym czasie. Pewnego dnia, w 1885 lub 1886 roku, dostał do ręki poezję napisaną przezpiętnastoletnią dziewczynę i był nią bardzo zachwycony. Przeczytał je Rudolfowi Steinerowi, który również był pod głębokim wrażeniem siły poetyckiej, jaka się w nich kryje. Schröer nakłonił Steinera do napisania krótkiego artykułu o poetce i w ten sposób Steiner nawiązał osobisty kontakt z dwudziestojednoletnią wówczas Marią Eugenią della Grazie. W jej domu na północnym przedmieściu Wiednia, Wahring, odbywały się cotygodniowe otwarte spotkania z poezją i dyskusje filozoficzne. Wkrótce profesor Schröer, jego żona i Rudolf Steiner zostali zaproszeni na wieczór. Na wstępie Marie Eugenie della Grazie przeczytała swój wiersz „Robespierre”. Schröer był bardzo niezadowolony. Zarówno poezja, jak i dyskusja, która się po niej wywiązała, tchnęły
czystym pesymizmem. Stało się też całkiem jasne, w jaki sposób krąg ten odrzucił Goethego.
Schröer nigdy nie wrócił. Na początku był nawet bardzo zły na Rudolfa Steinera, który utrzymywał kontakty z tą pesymistyczną grupą. Coś przemawiało do Steinera poprzez jej członków, co było bardzo ważne dla jego losu.
Krąg tej drugiej grupy, który spotykał się w soboty, składał się głównie z teologów, profesorów katolickich, a głównie cysterskich. Spotykali się w domu jednego z tych profesorów, Laurenza Müllnera, nauczyciela i przyjaciela ojcowskiego młodej poetki. Był on bardzo precyzyjnym i liberalnie myślącym filozofem. Innym członkiem zakonu cystersów, który bywał na wieczorach, był bardzo uczony ojciec Wilhelm Newmann. Mówiono o nim, że zna cały świat i jeszcze trzy wioski. Podczas gdy młoda poetka była duszą – centrum tej grupy, duchowym centrum był teolog, Karl Werner. Steiner nigdy go nie spotkał. Był on znany z pracy nad Tomaszem z Akwinu, trzech tomów, których nie przebiła żadna późniejsza praca o Akwinacie. Było więc zrozumiałe, że główny temat dyskusji po lekturze poezji obracał się wokół Tomasza z Akwinu. W książkach Werner zwracał szczególną uwagę na to, co prowadziło od teologii i filozofii do kosmologii. Jest tam rozdział o sferach planet i ich powiązaniach z hierarchiami. W tym kręgu ludzi pielęgnowana była część Tomasza z Akwinu, która daje całkiem inny obraz Tomasza niż ten, który daje Kościół i neotomizm. Była to bardzo szczególna i wspaniała atmosfera, która spotkała Rudolfa Steinera w tym kręgu. Dwudziestosześcioletni Steiner wnosił wiele do dyskusji, mówiąc o Goethem, w którego pismach głęboko się zanurzył. Dla Rudolfa Steinera wszystko pobudzało go nieustannie do tego, by wraz z Goethem przyglądać się życiu myślowemu Tomasza z Akwinu. Oczywiście, profesorowie cysterscy nie mieli zbyt dobrego zdania o Goethem, którego myślenie nie miało ostrych konturów i którego pojęcia były mgliste. Byli wprawdzie zbyt dobrze wychowani, by powiedzieć to wprost, ale dało się to zauważyć, gdy tylko rozmowa się rozgrzała.
Dla Steinera obecność w tym gronie wiele znaczyła. To była dla Steinera prawdziwa zagadka, której nie mógł od razu rozwiązać. Wielcy cystersi w historii, na przykład nauczyciele z Chartres w XII wieku, byli platonikami, a nie arystotelikami, podczas gdy Tomasz z Akwinu, podobnie jak inni dominikanie, był zakorzeniony w Arystotelesie. …Teraz, tutaj w Wiedniu, cystersi pojawili się jako obrońcy Tomasza z Akwinu. Możemy sobie wyobrazić, jak wiele odkrył Steiner, próbując rozwiązać tę zagadkę….
Następnie, 9 listopada 1888 roku, Rudolf Steiner wygłosił wykład dla Wiedeńskiego Towarzystwa Goetheańskiego: Goethe jako ojciec nowej estetyki. Obecni byli niektórzy z profesorów cysterskich. Po wykładzie miało miejsce następujące zdarzenie, które, gdy się je opowiada, nie wydaje się wiele znaczyć, ale któremu Steiner nadał duże znaczenie w swoich wykładach w Karmie. Kiedy skończył mówić, profesor Neumann podszedł do niego i powiedział: „Tomasz z Akwinu. To znaczyło: „Pan myśli, że mówi o Goethem, ale to Tomasz z Akwinu jest tym, za kogo pan mówi”. Być może profesor Neumann chciał powiedzieć: Wydaje się, że pojmuje Pan Goethego w sposób tomistyczny czy arystotelesowski. Nie widzi go Pan jako Platoma, jak to
czyni Schröer. Ale fakt, że profesor Neumann wypowiedział w tym momencie imię Tomasza z Akwinu, miał dla Steinera podobne znaczenie, jak wspomniana wyżej scena, gdy Schröer wspomniał o Neronie na wieść o śmierci księcia koronnego. Ale jeśli ktoś próbował rozmawiać o
reinkarnacji w sposób bezpośredni z Neumannem – Steiner spróbował raz – wydawał się już nieobecny. Neumann szedł pewną ulicą w pobliżu kościoła Votivkirche i przyszedł porozmawiać o powtarzających się ziemskich życiach. Neumann szedł dalej, ale wydawał się całkowicie zagubiony w otaczającym go świecie. W końcu odzyskał spokój i powiedział: „Chodźcie do mojego pokoju, jest tam książka, o której muszę porozmawiać”. Mówił dalej jak oszołomiony, zabrał Steinera do swojego pokoju i zaoferował mu książkę o arabskiej sekcie, która zachowaławiele z tradycji okultystycznej. Nie, w kręgu wokół Marii Eugenii della Grazie nikt nie chciał podchodzić do reinkarnacji w sposób bezpośredni. Byli zdecydowanie zbyt pesymistyczni. Jeśli uważasz ziemię za miejsce żałoby, to nie chcesz wiedzieć o reinkarnacji. Co ciekawe, podobnie było w przypadku Frau von Stein, dlatego Goethe nigdy nie osiągnął z nią prawdziwego duchowego porozumienia. Studiując literaturę, nie powinniśmy szukać tylko pisarzy, którzy pozytywnie wypowiadają się o reinkarnacji, ale zainteresować się tymi, którzy z oczywistych powodów nie chcą o niej wiedzieć. { kilka stron pominięto }
A teraz dochodzimy do trzeciej grupy i jej osobowości. Mówiliśmy już o atmosferze wokół Schröera: platońskie spojrzenie przypominające Ateny i starą Grecję. Następnie krąg wokół poetki della Grazie z atmosferą bardziej zbliżoną do średniowiecza. Oczywiście w Wiedniu istniały wówczas także inne, całkiem odmienne atmosfery. Silne osobowości – pisarze, poeci, socjaliści, wagnerowcy – wszyscy oni spotykali się w Café Griensteidl. Dotarliśmy do momentu w życiu Rudolfa Steinera, w którym jego bliskie związki z Wiedniem uległy rozluźnieniu. Mówiliśmy już o dwóch incydentach, które miały miejsce na krótko przed jego dwudziestymi ósmymi urodzinami, kiedy to Schröer wypowiedział imię Nerona, a Neumann Tomasza z Akwinu. Teraz dodamy trzeci incydent, który wydarzył się mniej więcej w tym czasie.
Trzeci incydent dotyczy postaci, która zajmowała poczesne miejsce w światowej części Wiednia, ale dotyka również gruntu mistycznego i okultystycznego: Oskara Simomego, profesora matematyki w Szkole Uprawy Gleb. Był to ogromny mężczyzna, zapalony alpinista, chodzący z
gołymi stopami w sandałach i bez kapelusza, co było dość niezwykłe jak na tamte czasy. Poza tym zawsze chodził po ulicach, gestykulując i raczej niepokojąc. Simony był matematykiem, jakiego już nie ma; jego specjalnością była matematyka pętli lub węzła, rodzaj teatralnej sztuczki, gałąź, która mogła wywodzić się z Cabbali. Pod wpływem Simony’ego Steiner intensywnie zajmuje się tą dziedziną, interesujący jest sposób, w jaki obaj się poznali. Ogromny mężczyzna podszedł do Steinera, pociągnął go za guziki płaszcza i ryknął: Jesteś okultystą!. Potem kontynuował: Chciałbym pana prosić, żeby pan przyszedł do mojego domu. Mam ważne pytanie do zadania”. Brzmiało ono: Czy istnieje reinkarnacja? Rudolf Steiner wciąż szukał ostatecznej
pewności w tej sprawie. Znał odpowiedź głęboko w swojej duszy, ale dopiero zaczynał pojmować koncepcje jasno, a zwłaszcza poprzez te zdarzenia, które opisujemy.
Symonia prowadzi nas do następnej wybitnej osobowości tej grupy: Friedricha Ecksteina . Był on w tym samym wieku co Steiner, ale od dwudziestego roku życia był dyrektorem fabryki. Był dobroczyńcą Brucknera i Hugo Wolfa, wręcz prawą ręką Bruchnera, dbając o to, by jego sprawy szły gładko. Był podróżnikiem po świecie, opanował ju-jitsu i nauczył się różnych trudnych sztuczek. Opowiadano, że wyćwiczył się w skoku z pędzącego pociągu, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Był też bardzo zdolnym matematykiem i człowiekiem uczonym pod wieloma względami. Poniższy opis pochodzi z artykułu Fulopa – Millera z 1952 roku. Mamy tu do czynienia z nieco sensacyjnym stylem dziennikarskim, który należy traktować z przymrużeniem oka, ale niemniejodkrywczym;
W tym czasie był w Wiedniu człowiek – należałoby powiedzieć – instytucja. Nazywał się Friedrich Eckstein; nazywano go Mac Eck. W Wiedniu, gdzie literatura, sztuka, muzyka, filozofia i interesy toczyły się w kawiarniach, było rzeczą naturalną, że Mac Eck, uosobienie mądrości, również miał
swoje stoliki w jednej z kawiarni. Nosił kozią bródkę, miał oczy o orientalnym kształcie, a jego wiek był nieznany nawet najbliższym przyjaciołom. Wszystkie sławy Wiednia lubiły przesiadywać przy jego stoliku: Hugo Wolf, Johann Straus, Helene Blavatsky, Annie Besant, Anton Bruchner,
Rudolf Steiner, Freud, Adler i Trocki; wszyscy oni konsultowali się z nim. Kiedy Hugo von Hofmannsthal miał wątpliwości co do swojej najnowszej sztuki, Werfel lub Rilke co do wiersza, wtedy pielgrzymowali do Mac Ecka. Architekci składali przed nim swoje projekty, matematycy swoje równania itd. …Nawet cesarski mistrz ceremonii pojawił się pewnego dnia, by zapytać o konkretną kwestię z hiszpańskiej etykiety. …Każdy, kto chciał poznać główną rzekę Paragwaju i jej dopływy, punkt neotomizmu, pierwszy wiersz romantyczny lub pierwszą wzmiankę o szczoteczce do zębów – brał udział w radzie u Mac Ecka”.
Jest to oczywiście pewien żargon, więc przytoczmy obok słowa poziomego krytyka muzycznego, który napisał książkę Legendy Miasta Muzyki, Maxa Grafa:
„Mój przyjaciel Friedrich Eckstein, z zawodu dyrektor fabryki, podróżował po całym świecie, konno przez góry Armenii, w dół Missisipi na starym parowcu. Był człowiekiem uczonym, głęboko zakorzenionym w filozofii i wyższej matematyce, astronomii i chemii. Był mistykiem i miłośnikiem muzyki, mieszanką kultury i zrozumienia muzyki, jakie można znaleźć tylko w Wiedniu. Na pierwszy festiwal w Bayreuth szedł pieszo jak prawdziwy pielgrzym, a swoje podarte buty ofiarował później do Muzeum Wagnera. Znał każdą nutę motetów Palestriny i wielkich mszy Bacha, a także każde zdanie Leibniza i Kanta. Z entuzjazmu służył Antonowi Bruchnerowi i na własny koszt wydał jego pierwsze symfonie oraz pierwsze pieśni Hugo Wolfa. Kiedy Hugo Wolf nie miał pieniędzy, przez wiele miesięcy mieszkał u Ecksteina.”
Eckstein był z pewnością postacią wyjątkową, o czym przekonali się wszyscy, którzy go poznali. Kiedy miał dwadzieścia pięć lat, wpadł do Heleny Bławatskiej, która od razu dostrzegła w nim wtajemniczonego i dała mu jeden z najwyższych ezoterycznych symboli. Stał się przywódcą sekcji teozoficznej w Wiedniu. Kilka zdań z późniejszego wykładu Bocha o tej wiedeńskiej dekadzie jest tu istotnych. W tym czasie Steiner nauczył się od Ecksteina historii okultyzmu w całej ewolucji ludzkości. W szczególności Eckstein był w stanie dać Rudolfowi Steinerowi klucz do okultystycznych symboli w dziełach Goethego.
Za pośrednictwem Hugo Wolfa Eckstein poznał w 1887 roku małżeństwo Edmond i Marie Lang …. W domu tego małżeństwa panowała skrajna otwartość umysłowa, swobodna atmosfera towarzyska, a jednocześnie skłonność do mistycyzmu. Przytoczmy kilka zdań z fascynującej książki Ecksteina Dawne czasy – poza opisem, gdzie o Marie Lang mówi on:
” …niezwykle urocza młoda osoba o kasztanowo-brązowych włosach i oczach tego samego koloru, z których płynęło wielkie ciepło. Świeży kolor jej skóry, niezwykle ciepły ton głosu i srebrzysty, lekki śmiech od razu zwróciły moją uwagę”.
Istnieje bardzo podobny opis Rudolfa Steinera. Poznał ją dopiero po swojej pierwszej podróży do Niemiec. Dopiero po dwudziestych ósmych rodzinach otworzył się przed nim szerszy świat. Odwiedził Berlin i Weimer, gdzie podjął negocjacje dotyczące jego przyszłej pracy. Podjął
negocjacje w sprawie redakcji części przyrodniczych pism naukowych Goethego w wydaniu Weimera. Po powrocie do Wiednia Eckstein zabrał go do domu Langa.
„Po powrocie do Wiednia mogłem spędzić wiele godzin z grupą ludzi, których trzymała razem kobieta, której mistyczno – teozoficzne cechy wywarły głębokie wrażenie na wszystkich uczestnikach. Godziny, które mogłem spędzić w domu Frau Marie Lang były dla mnie niezwykle cenne”.
W Marie Lang odnajdujemy osobowość, która dobrze wpasowała się we wczesną historię tego, co później stało się Antropozofią. Pewnego dnia Eckstein przyprowadził Rosę Mayreder i nastąpiła szybka reakcja pomiędzy tymi dwiema kobietami, jak elementarne karmiczne rozpoznanie… Obie urodziły się w 1858 roku, Rosa Mayreder nie miała nic wspólnego z okultyzmem czy teozofią. Była bardziej ekstrawertyczna i bardzo żywotna. Jej ojciec, który nazywał się Obermayer, był właścicielem piwiarni Winterbeer w Wiedniu. Tutaj spotykało się prawdziwe wiedeńskie życie – nie tyle Bruchnera, co raczej Johanna Straussa, który również miał głęboką, szczerą troskę o życie. Rosa Mayreder była malarką, poetką i pisarką, znaną z książki „Krytyka kobiecości”, napisała libretto do opery Wolfa Corregidor, wniosła do domu Langów silny społeczno-liberalny impuls, a Marie Lang również odnalazła swój talent w tym kierunku. W późniejszych latach obie kobiety stały się znaczącymi działaczkami ruchu wyborczego i wzięły sobie do serca problemy społeczne tamtych czasów.
Marie Lang jeszcze przez długi czas interesowała się teozofią. Ilekroć Steiner wracał do Wiednia, odwiedzał swoich starych przyjaciół, a Alexander Strakosch podaje, że jeszcze w 1908 roku towarzyszył Steinerowi na spotkaniu teozoficznym w Wiedniu, któremu przewodniczyła Marie Lang. Fakt, że coraz bardziej angażowała się w działalność społeczną swojej przyjaciółki Rosy Mayreder, mógł być powodem, dla którego zaniedbała swoje zainteresowania teozoficzne i nie pozostała aktywna w kierunku, w którym podążał Rudolf Steiner. Wraz z Rosą Mayreder współredagowała pierwszą gazetę kobiecą Dokument kobiet, często jeździła do Londynu na zebrania wyborcze, założyła osadę, w której kobiety pracujące w fabrykach mogły spędzać wolny czas, walczyła przeciwko tzw. celibatowi nauczycielskiemu, ponieważ nie zgadzała się z tym, że nauczycielki nie powinny wychodzić za mąż.
Dr Steiner często podkreślał, że z tego kręgu wokół Marie Lang czerpał ważne impulsy. Czasu jednak nie pozostało zbyt wiele. W marcu 1890 roku poznał Rosę Mayreder, a jesienią tego samego roku przeniósł się do Weimera. Jego listy z tego okresu świadczą o stymulacji, jaką odczuwał dzięki konserwacji z Rosą Mayreder w czasie, gdy zaczął pisać Filozofię wolności. Nie był już w atmosferze starożytnej Grecji ani średniowiecza; teraźniejszość wzięła górę. Silny impuls wolnościowy, który reprezentowały te dwie inteligentne kobiety, miał swój udział w powstaniu Filozofii wolność Trwała dość ożywiona korespondencja. Dla Steinera bardzo wiele znaczyłoutrzymanie przy życiu jego rozmów z tymi sympatycznymi istotami ludzkimi. Rosa Mayreder nie była dokładnie filozofem, ale to mogło być prawdziwą zaletą. Dążenie do poznania potrzebowało stymulacji i impregnacji z wielu stron.
Gdy weźmiemy pod uwagę różne atmosfery tych trzech grup, jak trzy różne klucze muzyczne, otrzymamy wrażenie losu, jaki otaczał Rudolfa Steinera w jego dziesięcioletnim pobycie w Wiedniu, losu Schröera, della Grazie i profesorów cysterskich, Marie Lang i Rosy Mayreder. Pewnego razu, kiedy Steiner powrócił do Wiednia w 1891 roku, chciał mieć przyjemność zbliżenia się do siebie Róży Mayreder i Marii Eugenie della Grazie. 22 grudnia 1891 roku napisał do RosyMayreder:
„Bardzo chciałbym zobaczyć, jak Pani pozytywne i radosne nastawienie do życia w ogóle musi przeciwstawić się rozpaczliwej postawie della Grazie, skupiającej się na umieraniu. Byłby to prawdziwy problem psychologiczny! Della Grazie jest na swój szczególny sposób przeciwległym biegunem poglądów naszej wielce czcigodnej Marie Lang. Myślę, że della Grazie oznaczałaby dla Ciebie nie lada przeżycie.”
Niestety, do spotkania nigdy nie doszło. Różne kręgi, których Rudolf Steiner był tak ważną częścią, nie mogły się spotkać. Dzieliła je przepaść. Dla Rudolfa Steinera, jako młodego studenta, opieka nad duchem Michaela, który właśnie wszedł w ludzkość, oznaczała to: musiał doświadczyć uniwersalnej złożoności istot ludzkich wcielonych w jego czasach. Odnalazł kosmiczną uniwersalność – i kiedy mury, które skrywały tajemnicę karmy, zaczęły być przejrzyste, odnalazł siebie w tym kosmosie.
Emil Bock (1895 – 1959) był liderem Wspólnoty Chrześcijańskiej w latach 1938 – 1959. Jest autorem wielu książek z zakresu historii duchowej.
Foto: Cafe Griensteidl Wiedeń
9