Robert Walter

Autor: dr Marek Bronisław Majorek, oryginał w języku angielskim: Wikipedia,

Robert Maria Walter (ur. 7 listopada 1908 we Lwowie, zm. 19 listopada 1981 w Komorowie k. Warszawy) był polskim antropozofem, astrologiem, homeopatą i wtajemniczonym.

Rodzice
Jego dziadek ze strony ojca był sędzią, a jednocześnie muzykiem i kompozytorem, autorem regularnych recenzji muzycznych. Jego ojciec również był sędzią, ale w wolnych chwilach zapalonym muzykiem, który regularnie korespondował z wieloma czołowymi muzykami współczesnymi[1] i był zwolennikiem filozofii Artura Schopenhauera. W przeciwieństwie do ojca, który reprezentował jasne, racjonalne myślenie, matka Waltera interesowała się ezoteryką i uczęszczała do grup i na wykłady ezoteryczne.

Dzieciństwo i młodość
Jako dziecko Walter był opisywany jako spokojny i posłuszny: w przeciwieństwie do swojego starszego brata, który miał wybuchowy temperament i skłonność do bójek.[2] W wieku dwóch lat Robert zachorował na polio, przez pewien czas był sparaliżowany, a jego nogi pozostały słabe do końca życia. Jednak, co znamienne, nie rozpaczał nad tym kalectwem, a wręcz przeciwnie, z zapałem brał później udział w górskich wędrówkach. W wieku 9 lat rozpoczął naukę gry na skrzypcach[3], później także na fortepianie.

Robert Walter (pierwszy z lewej, siedzi) i jego astrologiczni uczniowie

W szkole początkowo nie wyróżniał się niczym szczególnym i stanowił raczej wyzwanie dla swoich nauczycieli[4], ale już jako dziecko był postrzegany przez otoczenie jako osobowość niezwykła: niezwykle poważny, zdolny do głębokiej refleksji, ktoś, kto dobrze rokuje. Rówieśnicy uważali go za wielki autorytet. Jego matka w liście do jedenastoletniego wówczas syna pisała: „Brakuje mi Twojej cichej, mądrej obecności”[2]. Już w młodym wieku przejawiał żywe zainteresowanie wszelką wiedzą ezoteryczną (często inspirowaną książkami otrzymanymi od matki) i astrologią. Już w wieku 16 lat założył własną astrologiczną grupę studyjną[5], a zainteresowaniu astrologią pozostał wierny do końca życia. Obojętny stosunek Roberta Waltera do nauki uległ zmianie, gdy w 1927 roku został wysłany do pierwszej szkoły waldorfskiej w Stuttgarcie. Przebywał tam tylko rok, ale w tym czasie zapalił się do nauki, zwłaszcza matematyki,[4] jednak zachował też miłość do muzyki, skomponował sonatę na fortepian i skrzypce oraz zastanawiał się nad chrześcijańskim wymiarem muzyki[6].

Walter osiągnął pewną sławę wśród swoich rówieśników dzięki umiejętności naprawiania zegarków i budzików[7]. Wykazywał też głęboką pasję do książek i nauki. Sam siebie określał jako „philobiblion” (miłośnik książek) i zawsze miał poczucie, że jego wiedza na jakikolwiek temat jest niewystarczająca[8]. Jednak być może najbardziej zdumiewającą cechą w tamtych czasach było jego głębokie i poważne zainteresowanie ścieżką rozwoju duchowego. Z zapałem studiował głównną książkę Rudolfa Steinera na ten temat („Jak osiągnąć poznanie wyższych światów”[9]), jak również odpowiednie rozdziały „Wiedzy tajemnej”[10] Steinera i opisał w liście do ojca, z jaką intensywnością pracował nad tymi wskazaniami. Twierdził, że nie posiada żadnego szczególnego talentu do jasnowidzenia i utrzymywał, że osiągnięcie wtajemniczenia nie jest w zasadzie bardziej wymagające niż uzyskanie doktoratu z jakiegoś przedmiotu.[12] Jego świadectwo szkolne na koniec roku szkolnego 1928 było ogólnie bardzo dobre, a z matematyki i fizyki był w czołówce swojej klasy. Jego nauczycielem matematyki i fizyki był dr Walter Johannes Stein, jeden z najwybitniejszych uczniów Rudolfa Steinera. Po powrocie do Polski młody Robert Walter przez kilka lat korespondował ze starszym o 17 lat Steinem[13].

Przedsięwzięcia biznesowe
Robert Walter miał nadzieję zapisać się na uniwersytet w Niemczech i studiować nauki przyrodnicze, matematykę, astronomię, ewentualnie medycynę, jednak niepewna sytuacja finansowa jego rodziców pokrzyżowała te plany i musiał wrócić do Polski. Chcąc pomóc finansowo rodzicom, zajął się eksperymentalną produkcją kosmetyków. Jego perfumy odniosły taki sukces, że zaczęto nimi handlować pod fikcyjną przykrywką, twierdząc że receptury pochodzą od znanych francuskich firm[14]. W końcu w Poznaniu założono firmę kosmetyczną pod nazwą „Orient”, którą później przeniesiono do Warszawy. Przez cały czas Robert Walter miał nadzieję, że jego przedsięwzięcia biznesowe pozwolą mu na podjęcie studiów za granicą, która to nadzieja okazała się płonna. W tym kontekście należy podkreślić, że pomimo swoich ezoterycznych zainteresowań Robert Walter był niezwykle „przyziemny”: niezwykle dokładny, punktualny i niezawodny[6], z bardzo żywym zmysłem praktycznym i biznesowym, cechami, które stanowiły przeciwieństwo cech jego rodziców.[15] Pomimo głębokich różnic charakterologicznych utrzymywał bardzo dobre stosunki z rodzicami, szczególnie z matką, do której zawsze żywił ciepłe, serdeczne przywiązanie. W 1932 roku Walter ostatecznie zrezygnował z ambicji uniwersyteckich nawet w Polsce. Zamiast tego dał się wciągnąć do wspólnej działalności z matką i został współwłaścicielem i dyrektorem (a przede wszystkim projektantem produktów) fabryki kosmetyków „Deva” w Warszawie, którą można by uznać za kontynuację „Orientu”. Przedsięwzięcie to nie ograniczało się jednak do reprodukcji wschodnich kosmetyków i sprzedawało również własne wytwory. W ciągu kolejnych dwóch lat „Deva” prowadzona sprawną ręką Waltera zaczęła rozkwitać, dzięki czemu stał się on bardzo zamożny, jednak wykorzystywał swój majątek nie do prowadzenia luksusowego trybu życia, ale do powiększania swojej biblioteki (kupował nawet XVI-wieczne manuskrypty), która choć mieściła się w jego prywatnym mieszkaniu, była całkowicie otwarta dla czytelników z zewnątrz[16].

Wzrost zamożności Waltera doprowadził również do poszerzenia kręgu jego znajomych, jednak mimo presji czasu, jaki wymagało prowadzenie firmy i wypełnianie sporadycznych obowiązków towarzyskich, nadal studiował interesujące go dziedziny wiedzy, a więc nie tylko antropozofię i astrologię, ale również szeroko rozumianą historię kultury. [17] Co istotne, choć sam siebie określał jako „samotnika”, świadomie starał się utrzymywać dobre, bezkonfliktowe relacje z ludźmi o bardzo różnych poglądach i przekonaniach.[16] Ponadto wspierał finansowo – początkowo podając źródło, później także anonimowo – wielu ubogich, ograniczając swoje prywatne wydatki do niezbędnego minimum. Jego bogactwo i urok osobisty przyciągały wiele pięknych kobiet, nigdy jednak nie wszedł w żaden romantyczny związek, gdyż, jak sam później ujawnił, już jako dziecko czuł się „zaślubiony Bogu”[18]. Równolegle do obowiązków służbowych i towarzyskich Robert Walter angażował się z jednej strony w prace ezoteryczne w kręgu polskiej masonerii[19], z drugiej zaś, mimo całkowitego niepowodzenia ambicji akademickich, w naukowe prace astronomiczne we współpracy z czołowymi polskimi astronomami. W szczególności warto zwrócić uwagę na opracowane przez niego wzory do obliczania pozycji Urana i Plutona w okresie od 3000 r. p.n.e. do 4000 r. n.e.[20] Wzory te są używane do dziś[21].

II Wojna Światowa
W czasie okupacji niemieckiej, kiedy w Polsce zamarło całe życie kulturalne, Robertowi Walterowi udało się kontynuować pracę naukową i jednocześnie pogłębiać swoje życie ezoteryczne. Nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach wykonywał swoje ćwiczenia medytacyjne. Podczas Powstania Warszawskiego w 1944 roku w budynek, w którym mieszkał, uderzyła bomba. Tak się złożyło, że Walter był w tym momencie pogrążony w medytacji i niemal cudem ocalał bez szwanku: kanapa, na której leżał, wylądowała na stercie gruzu.[21] To właśnie w czasie Powstania Walter popełnił swój, jak sam to określił, największy ezoteryczny błąd. Opowiadał później, że pewnego dnia w stanie jasnowidzącej świadomości spotkał osobę, która wcześniej zginęła w obozie koncentracyjnym, ale z różnych powodów nie zdawała sobie z tego sprawy i uważała się za wciąż żywą. Osoba ta poskarżyła się Walterowi (którego „widziała”), że jej (zmarłego) przyjaciele zdają się go nie zauważać i nie reagują na jego obecność. Na to Walter zareagował mówiąc: „Ale ty jesteś martwy!”, co wywołało u tej osoby stan szoku[19].

Na płaszczyźnie egzoterycznej Walter, jak i cała jego rodzina, był aktywny w próbach ratowania polskich Żydów przed okupantem. Starszy brat Waltera, Ryszard, również był zaangażowany w działalność polskiego podziemia. Został złapany przez Niemców i torturowany, ale przeżył wojnę.[22]

Po wojnie: działalność ekspercka, studia wyższe, ośrodek kultury
Wojnę przetrwała również, i to praktycznie bez szwanku, biblioteka Waltera i zapasy surowców jego firmy. Walter przeniósł się z całym dobytkiem do willi przyjaciół w Komorowie pod Warszawą,[23] sprzedał część astronomiczną swojej biblioteki, gdyż, jak sam mówił, studiował astronomię i wyższą matematykę tylko po to, by przekonać się, jak trudna jest współczesna nauka,[24] założył w willi laboratorium i rozpoczął nową egzystencję, produkując ekspertyzy dla przemysłu perfumeryjnego, spożywczego i mydlarskiego. Wycofał się z dawnej firmy, gdyż, jak twierdził, działalność przemysłowa była zbyt czasochłonna, a on chciał poświęcić wszystkie swoje siły pracy naukowej. Musiał jednak zarabiać tyle, by utrzymać nie tylko siebie, ale i rodziców, którzy po wojnie zostali bez pracy[16].

W 1946 roku, mając prawie 40 lat, Walter zapisał się na Uniwersytet Warszawski, ale nie był zachwycony poziomem nauczania i zdolnościami naukowymi swoich kolegów.[25] Mimo to willa w Komorowie stała się centrum kwitnącego życia intelektualnego. W każdą niedzielę przychodziły do niej dziesiątki osób – starszych i młodszych – aby skorzystać z biblioteki Waltera lub zasięgnąć jego rady w sprawach życia duchowego czy po prostu intelektualnego.[26] Jedną z takich osób była Nina Andrycz, jedna z czołowych polskich aktorek tamtych czasów i żona Józefa Cyrankiewicza, ówczesnego premiera Polski. Andrycz napisała w swoim dzienniku, że stała się uczennicą Waltera (urodziła się w 1912 roku, czyli miała wtedy około 39 lat). Co ciekawe, zachęcał ją do czytania Lao Tse, a nie Rudolfa Steinera. Nawiasem mówiąc, Walter nauczył się chińskiego, aby móc studiować Lao Tse w oryginale, gdyż nie ufał tłumaczeniom. Sam Cyrankiewicz również zasięgał rady Waltera, np. w sprawie swojego małżeństwa. W czasie, gdy Andrycz lub Cyrankiewicz albo też oboje przebywali u Waltera, przed willą stały ciemne samochody Urzędu Bezpieczeństwa. Wizyty Cyrankiewicza wysuwały na pierwszy plan interesujący aspekt osobowości Waltera. Walter nigdy nie pił alkoholu, bo go nie lubił, ale podczas tych spotkań był zmuszony pić wódkę, bo spotkanie z Cyrankiewiczem bez alkoholu było nie do pomyślenia. Stąd przy swojej „słabej głowie” i braku doświadczenia musiał ćwiczyć picie. Traktował to jako formę umartwienia: ćwiczenie w przezwyciężaniu własnej niechęci.[27]

Pismo Waltera po wojnie uległo znacznej zmianie: stało się mniejsze, drobniejsze, w pewnym sensie skromniejsze.[28] Fakt ten zdaje się wskazywać, że w czasie wojny Walter intensywnie pracował nad ćwiczeniami woli, opisanymi przez Rudolfa Steinera m.in. w jego „Wiedzy tajemnej”,[29] ćwiczeniami niezbędnymi do osiągnięcia najwyższego stadium poznania nadzmysłowego, określanego w systemie Steinera jako „Intuicja”.[30]

Decyzja i jej następstwa
W 1952 roku pracował nad pracą magisterską z zakresu psychologii wrażeń zapachowych (miał nadzieję na uzyskanie nominacji w Polskiej Akademii Nauk i połączenie w ten sposób życia prywatnego z badaniami naukowymi), gdy nastąpił doniosły zwrot w jego losie. Walter odziedziczył po swoich rodzicach niezwykle mocną budowę fizyczną – jego ojciec był członkiem klubu sportowego, a mimo to nie mógł wygrać z żoną meczu w siłowaniu się na rękę – co okazało się przeszkodą dla Waltera w wykonywaniu pewnych ćwiczeń ezoterycznych. Aby osiągnąć pożądane rezultaty w tej sferze, konieczne było osłabienie jego konstytucji fizycznej. W grudniu 1951 roku, w okolicach Bożego Narodzenia, odbyła się „konferencja” w światach duchowych, na którą Walter został „zaproszony”. Skarżył się, że nie może osiągnąć tego, co powinien, więc uzgodniono, że ponieważ nie może, a jednak powinien, muszą zostać zastosowane specjalne zabiegi. Walter zrozumiał, jakie procedury przeznaczenia są dla niego przygotowywane i zgodził się na nie. W nocy z 9 na 10 maja 1952 roku został aresztowany i przewieziony do aresztu pod zarzutem szpiegostwa. Należy dodać, że Walter nie był jedyną osobą aresztowaną w tym czasie. Służby bezpieczeństwa potajemnie zajęły willę, w której Walter mieszkał do 12 maja i aresztowały każdą osobę, która tam przychodziła, nie podejrzewając pułapki. Można przypuszczać, że celem władz komunistycznych w podjęciu tego kroku było nie tylko zatrzymanie Waltera, ale bardziej ogólnie likwidacja niezależnego ośrodka życia intelektualnego w Polsce.

Walter został wysłany do celi śmierci, gdzie był przesłuchiwany i torturowany przez półtora roku.[31] W 1954 roku został przeniesiony do zwykłej celi, którą dzielił z byłym polskim konsulem we Francji, Juliuszem Wilczurem-Garzteckim.[32] Garztecki zrelacjonował później dwa interesujące szczegóły dotyczące wrażeń, jakie wyniósł z kontaktów z Walterem. Po pierwsze, powiedział, że jego rozmówca był w stanie zacytować fragmenty głównej książki Rudolfa Steinera na temat ścieżki szkolenia ezoterycznego („Jak osiągnąć poznanie wyższych światów”, por. powyżej) dosłownie; a po drugie, stwierdził, że Walter miał niewielki szacunek dla jasnowidzenia jako takiego. Uważał on jasnowidzenie za rodzaj premii, podczas gdy głównym celem ezoterycznej drogi jest uporządkowanie psychiki[33]. Ważnym aspektem takiego „uporządkowania” była według Waltera konieczność osiągnięcia uporządkowanego, wewnętrznie spójnego i logicznego światopoglądu („Weltanschaung”). Na pytanie o tę konieczność odpowiedział kiedyś: „To nie moja wina, że istoty duchowe tego wymagają”.[34] Podkreślał też, że zanim ktoś chce wejść na antropozoficzną drogę rozwoju wewnętrznego, powinien najpierw stać się „współczesnym intelektualistą”[34].

Walter został zwolniony z więzienia 30 października 1954 roku. Lekarz, który badał go po wyjściu z więzienia, odnotował objawy niewydolności krążenia z obrzękami nóg, szmery w sercu, objawy dusznicy bolesnej, napadowe bóle brzucha, ropną wydzielinę z uszu, skazy skórne (…) z ropną wydzieliną, zapalenie lewego nerwu kulszowego oraz znaczne osłabienie kończyn dolnych, wyrażające się trudnościami w chodzeniu i silnymi bólami.[35] Sam Walter patrzył na ten okres swojego życia w następujący sposób:

„Przebywałem [w więzieniu] przez dwa i pół roku, mój organizm osłabł, pogorszył się pod względem zdrowotnym do tego stopnia, że mój rozwój w następnych dziesięcioleciach stał się nieco łatwiejszy. Zresztą tam, w celi, mogłem medytować i robić swoje ćwiczenia”[36].

W liście do matki, napisanym w styczniu 1955 roku, stwierdzał:

„Jeśli chodzi o moje zmagania, matka nie powinna się zbytnio martwić. Przechodzę przez siedem nieprzyjemnych lat. Pięć mam za sobą i jeszcze dwa jakoś przetrzymam. Moje wewnętrzne trudności biorą się stąd, że poszukuję duchowych stanów i wglądów, a te okupione są cierpieniem. Każdy kraj ma swoją własną walutę”[37].

Mimo tej akceptującej postawy Waltera wobec cierpienia, trzeba było coś zrobić, aby poprawić jego stan zdrowia przynajmniej w takim stopniu, który umożliwiłby mu mniej więcej normalną egzystencję. Ponieważ jego osłabiony system odpornościowy nie tolerował leków chemicznych, jedyną możliwością była kuracja homeopatyczna. Walter chciał się leczyć w głównej klinice antropozoficznej w Arlesheim w Szwajcarii i w procesie sądowym wytoczonym przeciwko państwu próbował uzyskać odszkodowanie, które pozwoliłoby mu tam pojechać. Odszkodowanie zostało mu przyznane, ale w sposób typowy dla tamtych czasów pokryło ono jedynie niewielką część wszystkich jego strat, na które składały się nie tylko koszty przyszłego leczenia w Szwajcarii, ale także konieczność remontu laboratorium, odkupienia surowców chemicznych, trzy lata utraconych zarobków, nie mówiąc już o stratach moralnych wynikających z utraconego tytułu magistra na uniwersytecie i wynikającej z tego niezdolności do pracy naukowej.

Arlesheim: spotkanie ze Strażnikiem Progu, Wtajemniczenie
W 1956 roku sytuacja finansowa Waltera była tak zła, że był zmuszony zacząć sprzedawać część swojej biblioteki i wydawał się być naprawdę przygnębiony.[38] Na szczęście w sierpniu 1958 roku otrzymał w końcu państwowe wsparcie finansowe i mógł wyjechać do Szwajcarii. Czas spędzony w Arlesheim był wolny od trosk finansowych i poświęcony wyłącznie leczeniu fizycznemu i rozwojowi duchowemu. Próbował także nawiązać kontakty handlowe, które jednak nie okazały się szczególnie udane[39]. O wiele większe znaczenie miał jego rozwój wewnętrzny. Według zapisu w dzienniku z 28 września 1958 r. przeżył on wtedy to, co w literaturze antropozoficznej określane jest jako spotkanie ze Strażnikiem Progu: istotą duchową, która zabrania świadomego wejścia do świata duchowego ludziom, którzy nie opanowali swoich pragnień i emocji.[40]

Należy przypuszczać, że właśnie w tym momencie życia Walter stał się wtajemniczonym, tzn. osobą, która nie tylko ma pewien wgląd w rzeczywistość świata duchowego i w losy ludzi mniej lub bardziej bezpośrednio po ich śmierci, ale zachowuje pełną świadomość w okresach pobytu w światach duchowych, jest świadoma ich nadludzkich mieszkańców: istot duchowych różnych hierarchii, a ostatecznie może śledzić przeszłe i przyszłe wcielenia istot ludzkich, jak i samej planety Ziemi.

Późniejsze lata
W Arlesheim stan zdrowia Waltera uległ znacznej poprawie i kiedy w 1959 roku powrócił do Polski i Komorowa, mógł znów prowadzić mniej więcej normalne życie. Następne lata, choć czasem trudne finansowo, przebiegały w bardziej regularny sposób, bez wielkich, nieprzyjemnych, zewnętrznych ciosów losu. Niestety, zdrowie Waltera szybko wróciło do „normy”, tzn. pogorszyło się pod presją ciężaru pracy: Walter spędzał w laboratorium po dziesięć godzin dziennie, choć stopniowo, z wiekiem, wraz ze stopniową utratą sił, był w stanie pracować coraz mniej wydajnie. Kilka lat po okresie arlesheimskim Komorów ponownie zaludnił się poszukiwaczami wiedzy, którym Walter prostował życiowe ścieżki i którym służył radą[41].

Walter był niezmordowany w swojej gotowości do pomocy. Zapytany kiedyś, do kiedy można go odwiedzić w danym dniu, odpowiedział: „Do północy, bo później jest już następny dzień”.[42] Jednak angażował się nie tylko w osobiste losy otaczających go ludzi. Równie aktywnie działał na płaszczyźnie społecznej: od zebrania założycielskiego w 1965 r. do śmierci był prezesem Towarzystwa Homeopatycznego w Polsce, radnym Sejmiku Wojewódzkiego w Komorowie, członkiem komitetu sterującego lokalnego oddziału Warszawskiej Komisji Przeciwdziałania Alkoholizmowi, członkiem Koła Przyjaciół Biblioteki Marii Dąbrowskiej i wielu innych organizacji.[43] Był wrażliwy na wszelkie formy potrzeb ludzi w swoim otoczeniu, także tych fizycznych. Aby sprostać wszystkim obowiązkom, mało sypiał. Kładł się spać o północy lub nawet później, a wstawał o piątej.

Astrologia, homeopatia
Należy zaznaczyć, że Walter nie ograniczał swoich ezoterycznych zainteresowań do antropozofii. Stał się także biegłym astrologiem i uchodził za jeden z czołowych autorytetów w tej dziedzinie w Polsce.[44] Jednym z jego dążeń było sformułowanie warunków poznawczych, w których astrologia mogłaby ponownie stać się polem badań uniwersyteckich. Chciał umożliwić zdetronizowanej dawnej „królowej” nauk ponowne wejście w krąg dociekań o najwyższym poziomie naukowym i uchronić ją przed amatorszczyzną, którą rodzi jej popularność wśród pozbawionych wiedzy i pełnych uprzedzeń mas. Innym jego dążeniem w tej dziedzinie było pogodzenie astrologicznej i psychologicznej diagnozy osobowości. Uważał, że obie dyscypliny stawiają podobne diagnozy, choć posługują się różnymi pojęciami.[44] Był też autorem syntetycznej typologii astrologicznej, którą przedstawił w wykładzie dla Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i która została wydana pośmiertnie w 1994 r.[45].

W 2000 roku w jednym z czołowych polskich dzienników ukazał się artykuł polskiego psychologa, psychoterapeuty i autora Wojciecha Eichelbergera, w którym opisał spotkanie z Robertem Walterem jako moment, w którym uwierzył w astrologię. Na seminarium prof. Maurin profesor psychologii, praktykujący psychiatra w sposób zdecydowany skrytykował astrologię, jako pseudonaukę. Walter zaproponował mu przeprowadzenie prostego eksperymentu: profesor następnie dostarczył Walterowi godziny, daty, miejsca urodzenia i płeć trzech osób, które były jego pacjentami, nie ujawniając ich nazwisk. Trzy tygodnie później spotkali się ponownie i Walter oraz profesor przeczytali swoje analizy osobowości pacjentów profesora. Eichelberger przyznał ze zdumieniem, że dwie z analiz Waltera były równie dokładne jak te, przeprowadzone przez ich terapeutę. „Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, słysząc, że człowiek, który nigdy nie widział ludzi, o których mówił, przedstawił złożone, intymne szczegóły ich życia i daty najważniejszych wydarzeń z ich życia oraz eleganckim językiem opisał istotę ich problemów psychologicznych”.[46]

Mniejsze znaczenie, ale niemniej również znaczące, miało zaangażowanie Waltera w homeopatię. Wiadomo, że już po uwięzieniu studiował tę dziedzinę[47], a później stał się w niej dość biegły i sam mógł z powodzeniem przepisywać leki homeopatyczne. Jak już wspomniano, został też prezesem Towarzystwa Homeopatycznego w Polsce. Jego działalność na tym polu obszernie opisuje znany polski homeopata, Stanisław Jędrzejczyk[48].

Zmiana perspektywy
Pod koniec życia podejście Waltera do duchowości uległo znacznej zmianie. Jak już wspomniano, Walter był nie tylko dogłębnie zaznajomiony z antropozofią Rudolfa Steinera, a w Polsce uznawano go za największy autorytet w tej dziedzinie, ale także osiągnął wgląd w świat duchowy, stosując metody opisane przez Rudolfa Steinera. W istocie utrzymywał, że osiągnął ten wgląd po to, by zweryfikować twierdzenia Steinera. „Ktoś musiał to zrobić” – powiedział kiedyś.[34] Jednak pod koniec życia, zaczynając być może w latach siedemdziesiątych, wydaje się, że zaczął kwestionować steinerowską charakterystykę relacji między Chrystusem a istotami ludzkimi. Chrystus i Jego rola w ewolucji ludzkości jest niewątpliwie centralna dla Steinera, rzeczywiście, opisuje on „Tajemnicę Golgoty” jako punkt zwrotny tej ewolucji, jako wydarzenie, które nadaje sens całemu ziemskiemu istnieniu ludzkości,[49] jednak istota Chrystusa jest wyraźnie nieobecna na ścieżce inicjacji antropozoficznej i pojawia się inicjowanemu dopiero na samym końcu jego wysiłków.[50] Walter w sposób pytający odniósł się do tego faktu. W prywatnej rozmowie powiedział kiedyś:

„Jeśli przyjrzeć się technice ćwiczeń Steinera [widać wyraźnie], że jest tam człowiek pracujący nad sobą, rozwijający swoje zdolności, rozwijający coraz wyższe [stadia] jasnowidzenia. W pewnym wysokim punkcie, rzeczywiście Steiner prowadzi do tego punktu, człowiek ten spotyka Chrystusa. I Steiner mówi: „To jest to” [szczytowe osiągnięcie]. Ale jak to spotkanie wygląda? Zupełnie inaczej niż w katolicyzmie, gdzie Chrystus rzeczywiście szuka człowieka. Jak to jest u katolików? Tam słyszy się, że jeśli człowiek zwróciłby się do Chrystusa w ostatniej chwili przed śmiercią, Chrystus spieszy, by go uratować, bo go kocha. A jak ta sama scena wygląda u Steinera? Steiner przyprowadza cię na spotkanie z Chrystusem. Ale jak wygląda to spotkanie? Chrystus mówi: „No cóż, jeśli wszystkie swoje siły poświęcisz rozwojowi człowieka, to może uda ci się zjednoczyć ze mną”. Proszę pani, to jest zupełnie inna historia!”[51].

Na tym etapie życia Walter zaczął podkreślać znaczenie i walory tzw. religijności naiwnej. Swój pogląd popierał np. powołując się na los prostego ogrodnika (którego znał od dzieciństwa) w jego życiu po śmierci. Ogrodnik ten przeszedł przez pośmiertne etapy swego istnienia z największą łatwością. Był człowiekiem o bardzo prostej religijności, mało osądzającym, skupionym na swojej pracy, nie oglądającym się na wady miejscowego księdza, którego głośno krytykowali mieszkańcy jego parafii. Odnosząc się do tak łatwej drogi człowieka bez nauki, ale oddanego Kościołowi i Bogu w czystym uczuciu, Walter powiedział, że musiał poświęcić dwadzieścia lat, aby osiągnąć tyle, ile ów ogrodnik otrzymał „za darmo”, zaraz po śmierci, z czystego zaufania. Walter przeciwstawiłby tę postawę postawie nawet gorliwych antropozofów. Na jednym z seminariów wygłoszonych pod koniec życia Walter powiedział:

„Znałem […] antropozofa, który każdego wieczoru czytał jeden wykład doktora Steinera, po prostu jako [rodzaj] smakosza: tak dobrze smakował. [… Po śmierci nie wyglądało to zbyt inspirująco. A on był takim antropozofem, że nawet wykłady dawał. I ta tęsknota za tym smacznym, powiedzmy, czytaniem, […] zaczyna go uderzać […] a książki nie ma i dusza piszczy[52].”

Z tego powodu pod koniec życia Walter zaczął propagować religijność w duchu siostry Faustyny Kowalskiej (dziś oficjalnie: św. Marii Faustyny Kowalskiej od Najświętszego Sakramentu) i jej głównego przesłania „Jezu, ufam Tobie”. Walter nie twierdził, że takie podejście można przekształcić w ogólne prawo, ale przedstawiał je jako postawę wobec Boga, która powinna być u podstaw wszystkiego innego, niezależnie od innych spraw. Altruizm nie może być dany człowiekowi w formie wiedzy. Taka postawa musi rozwinąć się z impulsu najgłębszej wolnej woli człowieka. A jednak Walter widział w altruizmie jedną z najważniejszych cech chrześcijańskiej postawy wobec Boga.[53]

Na tym etapie Walter ostro rozróżniał także okultyzm i chrześcijaństwo. Utrzymywał, że okultyści nie mają dostępu do Chrystusa, nawet jeśli są „chrześcijańskimi” okultystami, bo wtedy, choć mają do Niego dostęp, to On „nie chce mieć do nich dostępu”.[54] Walter uważał, że dążenie okultystów do doznań duchowych, do osiągnięcia wizji światów nadzmysłowych jest myleniem środków z celami. Jak często powtarzał: Osiągnąć doświadczenie transcendentalne jest niezwykle łatwo i istnieje wiele technik, aby tego dokonać, ale człowiek nie staje się lepszy od ilości percepcji, dlatego według Waltera Steiner w swoich pismach nie podkreślał wystarczająco podstawowego zadania człowieka, które można wyrazić w prostych słowach: spełnienie ideału Dobra.[55]

Osoby, które go dobrze znały w tym czasie, relacjonują, że po przeczytaniu dzienniczka siostry Faustyny (zmarłej w 1938 roku) Walter zaczął z nią ściśle współpracować. Mówił, że siostra Faustyna nauczyła go pokory, „kładąc mu stopę na głowie”[56] Notatki, które sporządził w ostatnich trzech latach swojego życia, wydają się wskazywać, że w tym okresie otrzymywał bezpośrednie polecenia od Chrystusa. Często padał na podłogę jak gdyby w przebłaganiu za grzechy swoje, a może raczej innych ludzi. Odmawiał Koronkę do Miłosierdzia Bożego siostry Faustyny,[56] często też brał na siebie cierpienia innych ludzi. W jednej z rozmów Walter opisał ten „proceder” w typowy dla siebie, całkowicie bezpretensjonalny sposób w następujący sposób:

-Tak [człowiek] przychodzi [do mnie], kieruje go tu jego anioł stróż, albo ktoś inny. Katolicy mówią dla uproszczenia „przez Boga” – ja tu rozróżniam pewne szczegóły. Dzień lub dwa przed wizytą, rano lub w nocy, otrzymuję część jego depresji.

-I stąd wiesz, że on ma przyjść?

-Ja wiem na podstawie tej depresji, że ktoś przyjdzie i mniej więcej kto to będzie. Przeżywam [jego stan], porządkuję jego nieprzyjemny bałagan, który ten człowiek sobie zrobił, bo jest bezradny wobec siebie i wobec świata, i wobec otoczenia. Dlatego, ponieważ przyjąłem na siebie kawałek jego duszy, wyssałem jego brudną krew, w tym momencie mam do niego dostęp w inny sposób niż poprzez działanie werbalne, czy naukowe, czy mentalne, czy psychologiczne. Mam inny dostęp. Ponieważ o tyle, o ile cierpiałem dla niego, mam do niego prawo. Jeśli wycierpiałem pięć uncji, to jestem pięć uncji jego zbawicielem, ponieważ ukrzyżowałem się dla niego. I dlatego mam prawo zbawić go za pięć uncji, a może za dziesięć. Wiecie, że jest to władza, którą człowiek otrzymuje nad innymi ludźmi. Ale nie wolno jej nadużywać.[57]

Maciej Puczyński, autor najobszerniejszej obszernej biografii Roberta Waltera, z której tu obszernie cytowano, zapewnia na tej podstawie, że pod koniec życia Walter przestał być uczniem Rudolfa Steinera, a stał się uczniem Chrystusa.[58]

Bibliografia

  1. ^ „Walter” – Praca magisterska Macieja Puczyńskiego, Wydział Kulturoznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2004, s. 6.
  2. ^ Puczynski (2004), s. 7.
  3. ^ Puczynski (2004), s. 9.
  4. ^ Miniewicz (2012).
  5. ^ Puczynski (2004), 10
  6. ^ Puczynski (2004), s. 19.
  7. ^ Puczynski (2004), s. 17.
  8. ^ Puczynski.
  9. ^ Steiner (1947).
  10. ^ Steiner (1997).
  11. ^ Puczynski (2004), s. 15f.
  12. ^ Puczynski (2004), s. 18.
  13. ^ Puczynski (2004), s. 12.
  14. ^ Puczynski (2004), s. 21.
  15. ^ Puczynski (2004), s. 26.
  16. ^ Puczynski (2004).
  17. ^ Puczynski (2004), s. 29.
  18. ^ Puczynski (2004), s. 30.
  19. ^ Puczynski (2004), s. 36.
  20. ^ Puczynski (2004), s. 40.
  21. ^ Puczynski (2004), s. 45.
  22. ^ Puczynski (2004), s. 41ff. Trudno ustalić dokładny moment, w którym Walter zaczął poruszać się świadomie w świecie duchowym
  23. ^ Puczynski (2004), s. 45. Robert Walter lived in that villa till the end of his life.
  24. ^ Puczynski (2004), s. 46.
  25. ^ Puczynski (2004), s. 47.
  26. ^ Puczynski (2004), s. 50.
  27. ^ Puczynski (2004), s. 51.
  28. ^ Puczynski (2004), s. 43.
  29. ^ Steiner (1997), s. 312.
  30. ^ Steiner (1997), s. 337
  31. ^ Puczynski (2004), s. 52.
  32. ^ Puczynski (2004), s. 54.
  33. ^ Puczynski (2004), s. 55.
  34. Rozmowa prywatna
  35. ^ Puczynski (2004), s. 57.
  36. ^ Nagranie z 22 lutego 1980, z rozmowy z panią SG Puczynski (2000).
  37. ^ Puczynski (2004), s. 56
  38. ^ Puczynski (2004), s. 63.
  39. ^ Puczynski (2004), s. 66.
  40. ^ Steiner. (1947), s.
  41. ^ Puczynski (2004), s. 67.
  42. ^ Puczynski (2004), s. 69.
  43. ^ Puczynski (2004), s. 68f.
  44. ^ Puczynski (2004), s. 96.
  45. ^ Puczynski (2004), s. 101.
  46. ^ Miniewicz (2012)
  47. ^ Puczynski (2004), s. 64.
  48. ^ Cf. Jędrzejczyk (2001).
  49. ^ Cf. e.g. Steiner (1990), s. 39f.
  50. ^ Steiner (1947), s. 245.
  51. ^ Puczynski (2004), s. 91f.
  52. ^ Puczynski (2004), s. 68.
  53. ^ Puczynski (2004), s. 92.
  54. ^ Spotkanie z Janiną Borzdynską, CD 3, excerpt [38]. Cytat w: Puczynski (2004), s. 9
  55. ^ Puczynski (2004), p. 91. wypowiedź Juliusza Wilczura-Garzteckiego na temat stosunku Waltera wobec jasnowidzenia, w czasie ich wspólnego uwięzienia.
  56. ^ Puczynski (2004), s. 73.
  57. ^ Puczynski (2004), s. 61.
  58. ^ Puczynski (2004), s. 95.

Możesz również polubić…

5 2 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna
Katarzyna
3 lat temu

witam, czy można prosić o informację, gdzie można przeczytać pracę pana Puczyńskiego o Walterze?

Magdalena
Magdalena
2 lat temu
Reply to  Katarzyna

Proszę o kontakt, jeśli jest pani zainteresowana.

Tomasz
Tomasz
2 lat temu
Reply to  Magdalena

Ja był bym bardzo zainteresowany, będę bardzo wdzięczny za kontakt.

Maciej
Maciej
2 lat temu

Witam,

czy jest możliwość uzyskania dostępu do pracy p. Puczyńskiego o Walterze?

4
0
Would love your thoughts, please comment.x