Tajemnica Doppelgangera w erze Internetu
Fragmenty z prac i wykładów Rudolfa Steinera zredagował i wstępem opatrzył Andreas Neider. Tłumaczenie z języka niemieckiego: Simon Luke Breslaw. Tłumaczenie robacze na język polski / Intermediarius: B.S.. Pierwotnie opublikowane w języku niemieckim pod tytułem: Der elektronische Doppelgänger
RUDOLF STEINER (1861-1925) nazwał swoją filozofię duchową „antropozofią”, co oznacza „mądrość człowieka”. Jako wysoce rozwinięty jasnowidz, oparł swoją pracę na bezpośrednim poznaniu i postrzeganiu wymiarów duchowych. Zapoczątkował nowoczesną i uniwersalną „naukę o duchu”, dostępną dla każdego, kto jest skłonny do jasnego i nieuprzedzonego myślenia.
Na podstawie swoich duchowych badań Steiner przedstawił sugestie dotyczące odnowy wielu działań, w tym edukacji (zarówno ogólnej, jak i specjalnej), rolnictwa, medycyny, ekonomii, architektury, nauki, filozofii, religii i sztuki. Dziś istnieją tysiące szkół, klinik, farm i innych organizacji zaangażowanych w praktyczną pracę opartą na jego zasadach. Jego liczne opublikowane prace przedstawiają jego badania nad duchową naturą człowieka, ewolucją świata i ludzkości oraz metodami rozwoju osobistego. Steiner napisał około 30 książek i wygłosił ponad 6000 wykładów w całej Europie. W 1924 roku założył Ogólne Towarzystwo Antropozoficzne, które dziś ma oddziały na całym świecie.
WPROWADZENIE, autorstwa Andreasa Neidera
ELEKTRONICZNY SOBOWTÓR – Rudolf Steiner
Niemiecki termin der Doppelgänger – dosłownie „podwójny wędrowiec” został przetłumaczony jako „doppelgänger”, a nie jako „sobowtór”. Jest tak częściowo dlatego, że „doppelgänger” lub „doppelganger” jest używane w języku angielskim, ale także dlatego, że jest to trafny wybór tłumaczenia w kontekście zjawisk internetowych mediów społecznościowych, takich jak cyfrowe awatary (patrz Wstęp i Posłowie Andreasa Neidera). Pozwala ono uniknąć mylącego sensu psychologicznego alter ego i z tego powodu wydaje się właściwe w świetle rozróżnienia dokonanego przez Rudolfa Steinera między arymanicznym sobowtórem, który towarzyszy nam tylko przez jedno wcielenie, a lucyferycznym sobowtórem (lub sobowtórem), o czym wspomniano we Wstępie.
Szymon Łukasz Bresław
WPROWADZENIE
autorstwa Andreasa Neidera
W zebranych tu w skróconej formie wykładach z listopada 1917 roku pojawia się temat, o którym Rudolf Steiner mówił tylko w tych właśnie wykładach, a dokładniej w wykładzie wygłoszonym w St Gallen 16 listopada i w wykładach wygłoszonych w Dornach 18, 19 i 25 listopada 1917 roku. Ani wcześniej, ani później nie mówił o tajemnicy tego, co nazywał „geograficznym doppelgängerem” lub „arymanicznym doppelgangerem”. Powód, dla którego zatytułowaliśmy ten tom „Elektroniczny doppelgänger”, zostanie wyjaśniony bardziej szczegółowo poniżej.
Najpierw jednak Steiner omawia kilka innych tematów (zarówno w wykładzie z St Gallen, jak i w wykładach z Dornach), które wszystkie odnoszą się do tematu doppelgängera, jak zobaczymy. Najpierw mówi o istnieniu zachodnich bractw okultystycznych, które są zainteresowane propagowaniem materializmu do tego stopnia, że coraz większa liczba zmarłych nie jest w stanie uwolnić się od ziemskiej egzystencji. Dusze, które po śmierci pozostają uwikłane w sferę materialną, wywołują bowiem destrukcyjne skutki, które bractwa te mogą wykorzystać do własnych celów.
Wiąże się z tym pierwszy główny temat tych wykładów, a mianowicie interesy pewnych zachodnich grup okultystycznych, które dążą do opanowania Ziemi środkami materialnymi i technologicznymi, a których działalność rozciąga się na sferę zmarłych. Według Steinera, to sprawowanie władzy jest możliwe tylko dlatego, że pewne tajemnice są utrzymywane w tajemnicy i celowo zatajane. Tajemnice te odnoszą się do nadzmysłowej natury człowieka i dotyczą „arymanicznego” lub „geograficznego” sobowtóra.
Rudolf Steiner, mówiąc w tych wykładach po raz pierwszy i jedyny o tych dotychczas nieujawnionych faktach okultystycznych, świadomie przeciwstawia się tej zasadzie zachowania tajemnicy w celu sprawowania władzy. Z tego powodu wykłady te mają ogromne znaczenie, jeśli chodzi o ujawnione w nich tajemnice, co zostanie wyjaśnione w dalszej części.
Zanim jednak to uczynimy, musimy rozważyć tło historyczne przedstawionych tu spraw. Dotyczy ono tego, co Steiner określa mianem „upadku duchów ciemności”. Wcześniej mówił na ten temat w wykładach, które odbyły się od połowy do końca października 1917 r. w Dornach (wykłady zawarte są w GA 177.), a wkrótce potem ponownie w Zurychu 6 i 13 listopada (odpowiednie fragmenty zostały włączone do naszego zestawienia).
Upadek duchów ciemności” odnosi się do tych spraw w następujący sposób. Steiner opisał historyczne, ale nadprzyrodzone wydarzenie, które miało miejsce w latach 1841-1879, jako rodzaj odbicia walki ze smokiem opisanej w Apokalipsie. Aby przygotować się do swojego panowania jako Duch Czasu od 1879 roku, Archanioł Michał (o którym również jest mowa w Apokalipsie) musiał wypędzić duchy ciemności na Ziemię, czyli do świadomości ludzi.
Ta walka w świecie eterycznym zakończyła się po 38 latach w 1879 roku. Michał zwyciężył nad duchami ciemności, które od tego czasu mogą działać tylko w świecie fizycznym, tzn. w ziemskiej świadomości ludzi. I 38 lat po 1879 roku, ziemskie konsekwencje tego upadku objawiły się w 1917 roku. To wyjaśnia, dlaczego Steiner mówił o omawianych tu sprawach właśnie w roku 1917. Jako ostateczny wyraz tego upadku scharakteryzował on również materializm, który szerzył się od lat 40-tych XIX wieku.
Musimy teraz rozważyć, jaki rodzaj duchów ma na myśli Rudolf Steiner, kiedy mówi o duchach ciemności, które charakteryzuje jako należące do królestwa Angeloi. W szczególności musimy rozważyć, jaki rodzaj świadomości posiadają Angeloi. Ponieważ Aniołowie nie mają ciał fizycznych, lecz eteryczne, jako najniższe składniki ich bytu, żyją w swoim myśleniu bezpośrednio w sferze eterycznej, a więc bez potrzeby odzwierciedlania swoich myśli w ciele fizycznym. W świecie eterycznym obowiązuje zasada, że „czas staje się tu przestrzenią”. Wszystko, co w świecie fizycznym musi być myślane w czasowym następstwie, w eterze pojawia się jednocześnie.
W swoim myśleniu aniołowie żyją więc stale w tej przestrzeni lub „antyprzestrzeni” eteru. Myśli nie powstają u nich po kolei, lecz są równoczesne i stale obserwowalne jako rodzaj panoramy. Co więcej, aniołowie nie potrzebują swoich ciał eterycznych do utrzymywania ciała fizycznego i dlatego mogą w pełni poświęcić całą swoją energię na aktywność myślenia. W konsekwencji, aniołowie posiadają zdolność przewidywania i jasnowidzenia (co również umożliwia osobistemu aniołowi stróżowi, który towarzyszy człowiekowi, kierowanie jego losem).
Na początku epoki nowożytnej cała grupa aniołów zwróciła się ku Arymanowi, zaciemniając tym samym i przysłaniając sferę eteryczną. Michael, władca tej eterycznej sfery myślowej, musiał temu zaradzić, wypędzając te istoty do sfery ziemskiej. Aniołowie, którzy stają się „duchami ciemności” i zostają wyrzuceni z eteru do sfery ziemskiej, sfery ludzkiej świadomości, tracą w tym procesie swoje poprzednie jasnowidzenie. Zostają wyrzuceni z eterycznej sieci światła i panoramicznego widoku równoczesności do naszej ziemskiej świadomości, gdzie następstwo w czasie jest określone przez fizyczną materialność. Ten rodzaj zaciemnienia jest jedną z istotnych cech istoty, którą Rudolf Steiner nazywa Arymanem. Aryman pragnie związać świadomość człowieka, jego wolne moce uwagi, z ziemską sferą. Z pomocą duchów ciemności stara się on przesłonić człowiekowi to, co eteryczne.
Jest to cel, który Aryman mógł osiągnąć dopiero od czasu, kiedy myślenie skutecznie zajęło swoje miejsce w ciele fizycznym. Przed nastaniem epoki nowożytnej ludzie nie myśleli swoimi fizycznymi mózgami, lecz ciałami eterycznymi. To oznaczało, że ich myśli nie były tak ściśle powiązane z systemem nerwowo-zmysłowym, jak to ma miejsce dzisiaj. Od początku okresu nowożytnego myśli są jednak odzwierciedlane w ciele fizycznym. Tak związane z systemem nerwowo-zmysłowym żywe idee są sparaliżowane w momencie, gdy ich doświadczamy, i to właśnie umożliwia nam tak dokładne badanie i rozumienie procesów materialnych (Rudolf Steiner opisuje te zjawiska szczegółowo w GA 26.).2 Żywe myślenie, które jest utkane w eterze, jest w pewnym sensie ograniczone przez ciało fizyczne i martwe.
Dalsza ewolucja ludzkiej świadomości powinna teraz polegać na tym, abyśmy przezwyciężyli zaciemnienie związane ze świadomością materialistyczną poprzez przebudzenie się do eterycznej jakości myślenia. Jednak właśnie temu chcą zapobiec duchy ciemności, te anielskie istoty, ponieważ z powodu swojego arymanicznego zabarwienia musiały one opuścić sferę eteryczną i mogą teraz działać tylko w ziemskiej sferze naszej materialistycznej świadomości.
Wiedza o tym historycznym okultystycznym wydarzeniu była kolejnym sekretem, który zachodnie bractwa chciały zachować dla siebie, aby móc sprawować władzę. Rudolf Steiner również o tym mówił, znowu całkowicie świadomie w 1917 roku, aby udostępnić ludzkości wiedzę o tych sprawach. Jeśli bowiem moce „duchów ciemności” byłyby wykorzystywane w taki sposób, że nikt inny nie mógłby mieć o nich żadnej wiedzy, to naturalnie byłby to najlepszy sposób utrwalenia ludzkiej świadomości na czysto materialnym poziomie, nawet po śmierci. 3 Dopiero na tym tle można właściwie zrozumieć prawdziwy przedmiot zebranych tu wykładów, tajemnicę „geograficznego sobowtóra”.
W tych wykładach z jesieni 1917 roku Rudolf Steiner zwraca uwagę na pewną szczególną cechę naszego systemu nerwowego. Wyjaśnia tu po raz pierwszy i jedyny, że w naszym systemie nerwowym istnieje istota, która nie należy do tego, co w ogóle stanowi człowieka – istota arymaniczna, która wchodzi w człowieka na krótko przed jego narodzinami i jest zmuszona opuścić go ponownie po jego śmierci. Ta arymaniczna istota stanowi podstawę dla wszystkich prądów elektrycznych, których potrzebujemy w naszym systemie nerwowym, aby przetwarzać nasze postrzeganie zmysłowe, koordynować je i reagować na nie.
„Człowiek przychodzi więc na ten świat ze swoim organizmem, w który się „ubiera”, nie sięgając w głąb tego organizmu swoją duszą. Istnieje jednak możliwość, na krótko przed naszymi narodzinami (wcale nie na długo przed narodzinami), aby inna istota duchowa, oprócz naszej duszy, wzięła w posiadanie nasze ciało fizyczne, podświadomą część naszego ciała. Faktem jest, że na krótko przed narodzinami przenika nas inna istota, którą w naszej obecnej terminologii nazwalibyśmy arymaniczną istotą duchową. Ta istota jest w nas tak samo jak nasza własna dusza jest w nas. Istoty te żyją swoim życiem, posługując się człowiekiem, aby być obecnym w sferze, w której chcą być. Posiadają one niezwykle wysoki poziom inteligencji i bardzo wysoko rozwiniętą wolę, ale nie mają nic wspólnego z życiem uczuciowym [Gemüt], nie z tym, co nazwalibyśmy ludzkim życiem uczuciowym. I tak rzeczywiście jest, że przechodzimy przez nasze życie z duszą i tym sobowtórem, który jest mądrzejszy, o wiele mądrzejszy od nas. Ta istota jest bardzo inteligentna, ale posiada inteligencję mefistofeliczną, inteligencję arymaniczną, jak również bardzo silną wolę, wolę, która jest o wiele bliższa siłom natury niż nasza ludzka wola, która jest temperowana przez nasze życie uczuciowe.
W XIX wieku, nauki przyrodnicze odkryły, że system nerwowy jest przeniknięty siłami elektrycznymi – i nauki przyrodnicze miały rację w tej sprawie. Jeżeli jednak nauka utrzymuje, lub naukowcy wierzą, że nasze siły nerwowe, które należą do nas i stanowią podstawę naszego życia myślowego, mają cokolwiek wspólnego z prądami elektrycznymi przepływającymi przez nasze nerwy, to są w błędzie. Prądy elektryczne są bowiem siłami, które zostały umieszczone w naszej istocie przez tę inną istotę, którą właśnie opisałem, i wcale nie należą do naszej istoty; my również nosimy w sobie prądy elektryczne, ale są one natury czysto arymanicznej.”(wykład z 16 listopada 1917 r., St Gallen, „Tak więc człowiek przychodzi dość często …. .”, GA 178, s. 58) 4
Nauki medyczne mówią nam, że prądy elektryczne, tak zwane potencjały czynnościowe, są budowane i przekazywane zarówno w naszym mózgu, jak i w pozostałej części naszego systemu nerwowego. Są one mierzalne za pomocą EKG lub EEG. Jeżeli prąd płynie, to jest to wiadomość, która jest przekazywana i która wywołuje odpowiednią reakcję chemiczną; jeżeli prąd nie płynie, to również jest to wiadomość i nie zachodzi żadna reakcja chemiczna.
Cały nasz system nerwowy jest przeniknięty takimi prądami, które przekazują do mózgu bodźce odbierane przez narządy zmysłów ze świata zewnętrznego. Koordynują one również, poprzez drogi nerwowe i komórki nerwowe, ruchy naszego aparatu mięśniowego w odpowiedzi na bodźce zmysłowe. Na przykład, jeśli powierzchnia naszej ręki przenosi silny bodziec z gorącej płyty, nasze ramię reaguje natychmiast i nasza ręka jest natychmiast cofnięta. Reakcja ta nie wymaga ani procesu myślowego, ani reakcji uczuciowej. Dusza pozostaje w tym przypadku całkowicie wyłączona, podczas gdy ciało reaguje spontanicznym odruchem.
Arymaniczna istota, która żyje z nami w naszym ciele, jest więc niezbędna dla naszej ziemskiej świadomości. Bez tej istoty nie bylibyśmy w stanie żyć, co widać również po tym, że nasze życie kończy się w momencie, gdy przez nasz system nerwowy nie przepływa prąd elektryczny.
Jednocześnie jednak Rudolf Steiner identyfikuje tego arymanicznego sobowtóra jako twórcę chorób – konkretnie chorób, które zależą od warunków geograficznych. Dlaczego tak jest? Dlatego, że arymaniczny sobowtór sam podlega warunkom geograficznym, ponieważ Ziemia jest również przeniknięta siłami elektromagnetycznymi. Siły te ustawiają się zgodnie z łańcuchami górskimi Ziemi i są szczególnie silne tam, gdzie łańcuchy górskie biegną z południa na północ, a nie ze wschodu na zachód. Rudolf Steiner wskazuje, że te siły aktywne w ludzkim systemie nerwowym odpowiadają takim elektrycznym i magnetycznym siłom. Następnie wskazuje, że ludzkość w dwudziestym wieku będzie w stanie przenieść te siły na maszyny.
„Często zwracałem uwagę, całkiem świadomie, także w publicznych wykładach (zob. wykłady z 18.10.1917 r. i 23.11.1917 r., w GA 72) 5, że ludzka świadomość związana jest z siłami destrukcji. […] w naszym systemie nerwowym umieramy. Te siły, te siły śmierci, będą stawały się coraz potężniejsze. I nastąpi połączenie między siłami śmierci w człowieku, które są związane z siłami elektromagnetycznymi, a siłami maszyn zewnętrznych. W pewnym sensie człowiek będzie mógł pozwolić, aby jego myśli wpłynęły do sił maszynowych. Odkryte zostaną jeszcze nieodkryte siły w człowieku, siły, które oddziałują na zewnętrzne siły elektryczne i magnetyczne.”(wykład z 25.11.1917 r., Dornach, „Ich habe vollbedacht…”, tamże, s. 219) 6
Jeden z pionierów technologii komputerowej w Ameryce, John von Neumann, opisał swoją metodę tworzenia komputera w latach 50. w następujący sposób: „Aby zaprojektować maszynę, moi współpracownicy i ja staraliśmy się naśladować niektóre ze znanych operacji żywego mózgu. Ten aspekt doprowadził mnie do studiowania neurologii […] i w końcu do prowadzenia wykładów na temat możliwości skopiowania skrajnie uproszczonego modelu żywego mózgu dla maszyn stworzonych przez człowieka.” 7
Jako jedyny spośród swoich kolegów von Neumann studiował neurologię równolegle z pracą nad stworzeniem pierwszych komputerów. Dlatego nikt poza nim nie zauważył, co właściwie robił, konstruując te maszyny. Przekazywanie wszelkich informacji w komputerze, podobnie jak w układzie nerwowym, opiera się na polaryzacji prąd/brak prądu. W przypadku organizmu ludzkiego jednak znaczną rolę odgrywa również chemia (w postaci tzw. substancji przekaźnikowych lub neuroprzekaźników). Jeśli chodzi o technikę komputerową, to z powyższego wynika, że mamy do czynienia z uzewnętrznionym doppelgangerem arymanicznym, którego w kontekście zebranych tu wykładów Steinera chciałbym nazwać „doppelgangerem elektronicznym”. Nie jest przypadkiem, że od dłuższego czasu komputer nazywany jest PC, czyli komputerem osobistym. Prawie cała praca, którą wykonujemy naszymi umysłami, jest obecnie wykonywana wyłącznie z pomocą komputerów i ich sieci poprzez Internet. Niemal wszystkie dziedziny naszego życia – nasze dane osobowe, nasza praca, nasze zakupy konsumenckie – są przechwytywane i rejestrowane przez komputery. Komputer „osobisty” rzeczywiście towarzyszy nam teraz jako rodzaj elektronicznego sobowtóra.
A natura komputera osobistego jest dokładnie taka, jak Rudolf Steiner opisał arymanicznego sobowtóra:
„…I tak rzeczywiście jest, że idziemy przez nasze życie z duszą i tym sobowtórem, który jest mądrzejszy, o wiele mądrzejszy od nas. Ta istota jest wysoce inteligentna, ale posiada inteligencję mefistofeliczną, inteligencję arymaniczną, jak również bardzo silną wolę, wolę, która jest o wiele bliższa siłom natury niż nasza ludzka wola, która jest łagodzona przez nasze życie uczuciowe. (wykład z 16.01.1917 r., St Gallen, „Und wir schreiten …”, w GA 178, s. 58.) 8.
Komputer jest zimną maszyną o bardzo wysokim poziomie inteligencji i bezkompromisowej woli, zwanej inaczej sprawnością. Liczne procesy ruchowe, w tym prowadzenie działań wojennych, są dziś sterowane przez komputery. Nawet nasze życie gospodarcze, ze wszystkimi jego przepływami pieniężnymi, jest dziś w dużej mierze sterowane przez te maszyny. Jest więc oczywiste, że Rudolf Steiner miał tak rozległy przegląd technologiczny dwudziestego wieku, że był w stanie przewidzieć przejście od ery przemysłowej do ery cyfrowej.
W tym miejscu powinniśmy omówić termin „doppelganger”. Steiner używał tego terminu we wszystkich swoich podstawowych pracach, w swoich wykładach i w swoich Mistycznych dramatach, aby określić istotę, która towarzyszy nam jak cień, nawet po śmierci i przez różne nasze życia na Ziemi. W pewnym momencie wykładu z 16.11.1917 r. (przedrukowanego w tej książce) odróżnia on omawianego tu sobowtóra „arymanicznego” od sobowtóra „lucyferycznego”, którego w innych przypadkach nazywa po prostu sobowtórem, w sensie cienia człowieka. Rozróżnienie to jest o tyle istotne, że arymaniczny sobowtór towarzyszy nam od narodzin do śmierci tylko podczas jednego życia na Ziemi. 9
W tym wykładzie Steiner idzie jednak o krok dalej, łącząc odkrycie arymanicznego sobowtóra z opisanym wcześniej „upadkiem duchów ciemności”. Opisuje on próbę utrzymania tych faktów w tajemnicy przez zachodnie loże okultystyczne, aby wykorzystać je jako celowy środek sprawowania władzy i zaciemniania świadomości ludzi o rzeczywistości nadzmysłowej. Aby zrozumieć ten związek, musimy przyjrzeć się bliżej fizjologicznym podstawom życia ludzkiej duszy. Mamy system nerwowy, który podtrzymuje naszą świadomość związaną ze zmysłami. Ta ostatnia nie jest identyczna z naszym doświadczeniem duszy. Aby uświadomić sobie jakieś wrażenie zmysłowe, potrzebujemy organu zmysłowego i odpowiednich dróg nerwowych w mózgu i systemie nerwowym. Wygenerowane impulsy nerwowe można fizycznie zmierzyć i zaobserwować – ale nie nasze doświadczenie duszy! Kolor czerwony i śpiew kosa nigdy nie zostaną fizycznie odnalezione w mózgu lub w drogach nerwowych.
Gdzie zatem odbywa się to doświadczenie duszy, jeśli nie w ciele?
Odpowiedź na to pytanie jest taka, że nasze doświadczenie duszy nie ma miejsca w ciele, ale tam, gdzie znajduje się zjawisko zmysłowe, czyli poza ciałem. Przecież nie słyszę śpiewu kosa w mojej głowie, ale na gałęzi drzewa. Nie widzę koloru czerwonego w moim oku, ale zewnętrznie na ścianie. W naszym życiu duszy jesteśmy zawsze z tym, co w danej chwili postrzegamy. 10
Organizacja nerwowo-zmysłowa służy jedynie jako rodzaj lustra, w którym możemy uświadomić sobie nasze doświadczenie duszy, jak to Steiner opisał już wcześniej. 11 Ale jak doświadczenie duszy poza ciałem odnosi się do organizacji nerwowo-zmysłowej? Rudolf Steiner spędził prawie całe swoje życie na badaniu luki, która otwiera się między sferą duszy a sferą fizyczną/cielesną. 12 Starał się zrozumieć związek między duszą a ciałem aż do fizjologicznych szczegółów. W ten sposób odkrył istotną funkcję ciała eterycznego.
Na początek, funkcją naszego ciała eterycznego jest ożywianie, konstruowanie i organizowanie naszego ciała fizycznego. 13 To konstruktor kształtuje organy i reguluje ich wzajemne oddziaływanie. Jednak te siły formy i organizacji nie są używane tylko do ożywiania i organizowania materiałów fizycznych, ale mogą być również wykorzystywane do chwytania, kształtowania i zachowywania doświadczeń zdobytych za pośrednictwem naszych dusz-duchowych zdolności (tj. za pośrednictwem naszego „ja” i naszego ciała astralnego) w postaci myśli i percepcji. Nasza pamięć umożliwia nam wielokrotne ożywianie naszych doświadczeń duszy.
Steiner wielokrotnie zwracał uwagę, jako na jedno ze swoich centralnych odkryć, że natura naszego ciała eterycznego ulega zmianie około siódmego roku życia. Po zakończeniu formowania i budowy ciała fizycznego, w drugim siedmioletnim okresie życia uwalnia się część funkcji życiowych ciała eterycznego i może ono odtąd służyć do tworzenia myśli i pamięci. Nasze moce myślenia i pamięci, można by powiedzieć również nasze moce uwagi, są więc przekształconymi siłami życiowymi. Można je również nazwać „wolnymi siłami”, ponieważ zostały one „uwolnione” od zadania zapewnienia życia naszemu ciału fizycznemu.
„Na początku ziemskiego życia człowieka (najbardziej widoczne jest to w okresie embrionalnym) siły te w naszym ciele eterycznym działają jako siły tworzenia i wzrostu. W trakcie ziemskiego życia część tych sił emancypuje się z ich aktywności tworzenia i wzrostu i staje się siłami myśli, które wprowadzają cienisty świat myśli do normalnej świadomości. Niezwykle ważne jest wiedzieć, że normalne siły myślowe człowieka są w rzeczywistości wyrafinowanymi siłami powstawania i wzrostu.” (…siły skuteczne w ciele eterycznym …, w GA 27, str. 12.), 14.
Jak dokładnie odbywa się ta przemiana, która uwidacznia się na zewnątrz od około siódmego roku życia? W wewnętrznej części mózgu znajdują się komory, które są siecią naczyń krwionośnych (splot naczyniowy). Tutaj krew tętnicza, która zaopatruje i podtrzymuje życie, przekształca się w płyn mózgowo-rdzeniowy. Nasz mózg i centralny układ nerwowy utrzymywane są w tym płynie prawie na powierzchni, podczas gdy sam płyn jest stale poruszany rytmem naszego oddychania. W kanale kręgowym płyn ten unosi się i opada, w zależności od tego, czy oddychamy, czy nie.
W tym fizjologicznym zjawisku mamy dokładne odzwierciedlenie transformacji formatywnych sił życiowych (które znajdują swój wyraz w krwi tętniczej) w siły, które kształtują nasze doświadczenia. Są to „wolne siły”, które uwolnione od procesów metabolicznych przejawiają się w postaci krystalicznie czystego płynu mózgowo-rdzeniowego.
Nasze ciało astralne żyje wewnątrz naszego oddechu. Poprzez nasze wdechy i wydechy nasze ciało astralne jest w stanie wpływać na płyn mózgowo-rdzeniowy, ponieważ rytm naszego oddychania jest przenoszony przez przeponę na płyn płynący w rdzeniu kręgowym.
Rys. 1: Schematyczna ilustracja mózgu z zaznaczonymi czarnymi strzałkami przepływami płynu mózgowo-rdzeniowego. Obszar w kratkę (splot naczyniówkowy) pokazany strzałkami skierowanymi ku górze w części wewnętrznej przedstawia sieć naczyń krwionośnych, w których powstaje wewnętrzny płyn mózgowo-rdzeniowy. Wypływa on przez dwie komory widoczne na dole po lewej i prawej stronie. Wewnętrzne szare powierzchnie powinny być wyobrażane jako przeniknięte na wylot przez splot nerwowy, który następnie jest połączony poprzez drogi nerwowe z organami zmysłów. (źródło: A. Husemann, Der hörende Mensch und die Wirklichkeit der Musik [Słuch człowieka i rzeczywistość muzyki, przetłumaczone i wydane po angielsku przez Rudolf Steiner Press], s. 74).
W ten sposób ciało astralne jest w stanie wykorzystać siły formacyjne ciała eterycznego (które nie są już potrzebne do procesu metabolicznego) do własnych celów. Z fizjologicznego punktu widzenia stanowi to podstawę naszych obrazów mentalnych i naszego życia uczuciowego.
„Nasza zdolność do tworzenia obrazów świata zewnętrznego wywodzi się z faktu, że rytm naszego oddychania wpływa na nasze prądy nerwowe. Myśli, abstrakcyjne myśli, są nadal całkowicie związane z systemem nerwowym, ale element wizualny jest związany z naszym żywym oddechem. Dlatego można powiedzieć, że mamy tu życie jako siłę formującą.” (wykład z 29.10.1921 r., Dornach, „Auf der Berührung des Atmungsrhythmus…”, w GA 208, s. 87.) 16
Ciało astralne świadomie doświadczającej istoty ludzkiej wymaga dla kształtowania się świadomości, tzn. tworzenia się obrazów mentalnych, podstawy cielesnej, która jest w stanie naśladować lub odzwierciedlać te doświadczenia. Podczas gdy nasz system nerwowy tworzy podstawę dla naszych martwych, abstrakcyjnych myśli i pozbawionych uczuć pojęć, nasze żywe myślenie i przeżywanie związane są z płynem mózgowo-rdzeniowym, który jest wprowadzany w drgania przez nasz oddech. 17 – patrz poniżej:
———przypis 17 ———
Można to dostrzec, jak pokazuje Armin Husemann w „Ludzki słuch i rzeczywistość muzyczna” (zob. przyp. 15), przede wszystkim w przeżywaniu muzyki, które opiera się na rytmie wdechu i wydechu do wewnętrznego śpiewu. W idealnym przypadku słuchacz oddycha dokładnie w takim samym rytmie, w jakim wykonuje go śpiewak lub instrumentalista. Jak pokazuje Husemann, te zależności mogą być badane na drodze eksperymentu i udowodnione bardzo dokładnie.
Do omawianej noty wyjaśniającej Steiner dodał: „Kiedy przyrodnik mówi o materii istniejącej w przestrzeni, mówi o substancji, która nie poddaje się temu, czego używamy w naszych próbach uchwycenia rzeczywistości. Dla naszej zwykłej świadomości pozostaje faktem, że mamy życie wewnętrzne, które z jednej strony nie sięga tak daleko, jak rzeczywistość, a z drugiej strony rzeczywistość zewnętrzna nie poddaje się naszemu życiu wewnętrznemu. Pomiędzy nimi znajduje się przepaść. Otchłań ta, którą trzeba poznać, jest przeszkodą dla ludzkiego poznania. Jedynym sposobem pokonania przepaści przez duszę jest rozwój percepcji nadzmysłowej, jak to dziś wyjaśniłem w odniesieniu do działalności artystycznej.
Jeśli rozwinie się ta zdolność postrzegania, wchodzi się w inną relację z samym sobą i z rzeczywistością materialną, która jest obecna jako ciało fizyczne. Ciało przekształca się w coś nowego, nie pozostaje czymś, co odmawia poddania się naszemu życiu wewnętrznemu. Nasze życie wewnętrzne nie pozostaje czymś, co unosi się ponad rzeczywistością, lecz impregnuje się, przenika się swoją własną cielesną naturą, tym, co ma materialne istnienie w ciele. Ale wtedy całe materialne istnienie zawiera w sobie istnienie duchowe.
Spróbujmy to sobie wyobrazić w odniesieniu do sztuki muzycznej. W tym samym czasie, gdy istoty ludzkie tworzą muzyczne lub inne mentalne obrazy, które postrzegają w swojej zwykłej świadomości, w ich ciałach zachodzą skomplikowane procesy. Ludzie nic nie wiedzą o tych procesach, mimo że one zachodzą. Jasnowidząca świadomość przenika do tych wewnętrznych, skomplikowanych, cudownych, cielesnych doświadczeń. Na wydechu płyn mózgowy, który poza tym jest osadzony w mózgu, wypływa do tkanki rdzenia kręgowego i spycha w dół, kierując krew do żył w podbrzuszu, a na wdechu wszystko jest wypychane do góry. Następuje cudowny rytm, który towarzyszy wszystkiemu, co sobie wyobrażamy i postrzegamy. To oddychanie, to rzeźbienie, rytmicznie wpycha się do mózgu i z niego wypycha. Zachodzi proces, który przyczynia się do ludzkiego przeżywania. Jest to coś, co odbywa się w podświadomości, a dusza jest tego świadoma. Dzisiejsza fizjologia i biologia jeszcze prawie nic nie wiedzą o tych rzeczach, ale stanie się to szeroką dziedziną nauki.
W dawnych czasach, do których nie możemy teraz powrócić, trzeba było szukać życia duchowego w inny sposób. Czas poszukiwania duchowej nauki na sposób orientalny, indyjski, minął. Można to badać patrząc wstecz, ale przekonanie, że trzeba wrócić do metod indyjskich nie jest wiarygodne. Nie oferuje ono niczego dla naszych czasów i sprowadziłoby ludzkość na manowce. Nasze metody są o wiele bardziej intelektualne, chociaż nadal możemy pozwolić sobie na studiowanie celów starożytnej kultury indyjskiej. Duża część treningu do wyższej wiedzy w kulturze indyjskiej polegała na rytmicznym porządkowaniu procesu oddychania; jego celem było uregulowanie procesu oddychania. Jeśli porównacie to, czego ludzie szukali w tamtych czasach z tym, o czym właśnie wam mówiłem, zauważycie, że uczeń jogi chciał doświadczyć w sobie, poprzez swoją wewnętrzną świadomość procesu oddychania, tego, co opisałem. Starożytny Hindus stał się tego świadomy, próbując uświadomić sobie wzloty i upadki procesu oddychania.
Nasze metody są różne. Ci, którzy starają się to zrozumieć, przekonają się, że nie jest już dla nas właściwe zanurzanie się w organizmie tą fizyczną drogą. Zamiast tego, powinniśmy starać się uchwycić poprzez medytacyjny intelekt to, co płynie w dół, a poprzez ćwiczenia woli uchwycić to, co płynie w górę. W ten sposób powinniśmy dążyć do ustawienia się pod prąd życiem duszy i starać się odczuć, co płynie w górę, a co w dół„. Wykład z 6.05.1918 r., Monachium, „Kiedy przyrodnik mówi o materii….”, w GA 271, s. 158.
– Koniec —
Doświadczenie duszy w ciele astralnym znajduje połączenie z materialnymi/fizycznymi procesami w systemie nerwowym poprzez rytmiczny oddech w płynie mózgowo-rdzeniowym, który jest dawną krwią tętniczą, teraz uwolnioną od procesu metabolizmu. Te same rzeźbiące, formujące siły ciała eterycznego (które wcześniej budowały ciało fizyczne poprzez przenoszenie substancji odżywczych w obrębie krwi tętniczej i dostarczanie ich do organów witalnych) mogą być swobodnie wykorzystywane od około siódmego roku życia, jak już wspomniano, do formowania świadomych i celowych obrazów mentalnych.
Gdyby istoty ludzkie miały tylko ciało astralne i „ja”, ale nie miałyby ciała eterycznego, to chociaż mogłyby mieć doświadczenia i wrażenia zmysłowe, byłyby one ulotne i nie można by ich zachować. Ciało eteryczne jest również tym, co zachowuje nasze doświadczenia aż do ich rozpuszczenia, czyli do momentu, kiedy są one wypuszczane przez ciało astralne, tzn. kiedy zostają zapomniane. Poprzez krew żylną ciało eteryczne jest w stanie zatrzymać doświadczenia w taki sposób, że są one odciskane jak znaki pisma w różnych organach i w połączeniu z nimi w mózgu. Procesy te leżą więc również u podstaw powstawania pamięci.
Ponieważ siły formatywne nie przekształcają się z powrotem w siły, które formują i odżywiają ciało, lecz pozostają w pewnym sensie do dyspozycji jako „wolne siły”, są one w stanie odcisnąć w ciele materialne reprezentacje treści obrazów mentalnych. W tym procesie odpowiednie części mózgu tworzą materialną podstawę.
Gdy ciało astralne rezygnuje z sił formujących, tzn. gdy obraz mentalny lub przeżycie duszy zanika w naszej świadomości, wówczas na jego miejsce powstaje czysto eteryczna forma, która nie jest już utrzymywana w naszej świadomości. Fizjologicznie odpowiada to ponownemu wchłonięciu płynu mózgowo-rdzeniowego do krwi żylnej. W ten sposób ciało eteryczne zmienia się z „konserwatora” ciała fizycznego na „konserwatora” treści świadomości. W procesie zapamiętywania te zapisane treści pamięciowe są następnie „odczytywane” przez ciało astralne w ciele eterycznym jako doświadczenia z przeszłości.
Dusza odczytuje znaki odciśnięte w ciele fizycznym w taki sam sposób, w jaki słyszymy muzykę poprzez fizycznie brzmiące nuty, mimo że istota muzyki leży w sferze ducha pomiędzy nutami. Odczytuje je w taki sam sposób, jak czytamy litery na kartce, mimo że treść tego, co jest napisane, nie mieszka na kartce. W ten sposób dusza przywołuje przeszłe doświadczenia, które są reprezentowane w cielesnych engramach.
Jednak „wpisywanie engramów” nie odbywa się natychmiast, ponieważ zwykle trwa to trzy dni i noce, aż to, co zostało przeżyte, zostanie faktycznie przetworzone przez ciało eteryczne i fizyczne. Przetwarzanie to odbywa się głównie w nocy. Nasze sny są przejawem tego nocnego zapamiętywania, ponieważ powstają one po przebudzeniu poprzez ciało astralne i „ja” wchodzące w kontakt z ciałem eterycznym i fizycznym. (zob. wykład z 26.08.1923 r., w GA 227),18 Podczas gdy my świadomie uczestniczymy w naszych doświadczeniach i wrażeniach zmysłowych, nasze ciało eteryczne nieustannie pracuje nad ich włączeniem i odciśnięciem w naszym ciele fizycznym.
Nakreśliliśmy teraz obszar tematyczny, z którym musimy się zapoznać, aby zrozumieć technologię związaną z „arymanicznym sobowtórem”. Moce zapamiętywania i tworzenia wyobrażeń mentalnych w rzeczywistości znajdują się w ciele eterycznym. Jednakże nie tylko są one związane z systemem nerwowym, jak to ma miejsce w przypadku martwego abstrakcyjnego myślenia i umysłowego obrazowania, ale także, jak powiedział Rudolf Steiner w cytowanym powyżej fragmencie:
„ Te siły, te siły śmierci, będą stawały się coraz potężniejsze. Powstanie połączenie między siłami śmierci w człowieku, które są związane z siłami elektromagnetycznymi, a zewnętrznymi siłami maszynowymi. W pewnym sensie człowiek będzie mógł pozwolić, aby jego myśli przepływały do sił maszyn. (wykład z 25.11.1917 r., Dornach, „…siły, te umierające…”, w GA 178, s. 219)19
Oznacza to jednak nic innego, jak to, że technologia przewidziana przez Steinera nie będzie już technologią przemysłową, lecz technologią świadomości, a dokładniej technologią uważności. Technologia ta przerywa połączenie pomiędzy systemem nerwowo-zmysłowym a naszą duszą/duchem dokładnie w tym miejscu, gdzie są one połączone poprzez wolne siły ciała eterycznego, i zastępuje „wolne siły” elektronicznym sobowtórem! Nasze doświadczenie duszy, łącznie z tworzeniem pamięci, jest tym samym związane z maszyną. Innymi słowy, duża część mocy uwagi ludzkości jest teraz związana z maszynami za pomocą technologii świadomościowych Internetu i komputerów. Wiele naszych funkcji pamięciowych jest zastępowanych przez komputer i Internet, ten ostatni w sensie uniwersalnego, choć wirtualnego, medium technicznego.
Czy korzystając z Internetu nie odnosimy wrażenia, że jesteśmy w ten sposób połączeni ze światem? Czy wielu rodziców nie obawia się, że jeśli będą trzymać swoje dzieci z dala od Facebooka, to wykluczą je z reszty świata? I czy nie wydaje się, że poprzez Internet i Wikipedię możemy połączyć się z czymś w rodzaju uniwersalnej ludzkiej pamięci?
To jest dokładnie to, co Rudolf Steiner przewidział w zebranych tu wykładach. Następnie opisuje on również, jak te technologie, pochodzące z Ameryki, rozprzestrzenią się na cały świat.
„…Ci, którzy będą starali się przedstawić Antychrysta jako Chrystusa, próbują wykorzystać to, co jest w stanie działać poprzez najbardziej materialne siły, ale co w rzeczywistości działa w sposób duchowy poprzez najbardziej materialne siły. Przede wszystkim grupa ta stara się wykorzystać elektryczność i magnetyzm Ziemi, aby wywołać efekty na całym świecie.” (tamże, GA 178 „Von der Seite, wo man…”, s. 228. W tym kontekście Steiner zwraca również uwagę na to, że dzięki wykorzystaniu elektryczności nowe technologie świadomościowe stają się jeszcze silniejsze dzięki dodatkowym siłom kosmicznym z rejonu zodiaku Bliźniąt, które są silnie związane z siłami polaryzacji. Patrz posłowie.) 20
Steiner daje więc do zrozumienia, że w związku z upadkiem duchów ciemności podjęta zostanie próba zaabsorbowania rozwoju wolnych, eterycznych sił naszej świadomości. Dzieje się tak dlatego, że duchy ciemności musiały opuścić sferę eteryczną i dlatego mają coraz większy interes w tym, żeby utrzymać ludzką świadomość z dala od tej sfery. Obecnie osiągają to przede wszystkim poprzez maszyny, które naśladują procesy świadomościowe w ludzkim organizmie, procesy, które są związane ze zmysłami i oparte na prądach elektrycznych, a więc ostatecznie oparte na arymanicznym sobowtórze. Jednakże, i to jest teraz kluczowe, Steiner postrzega tworzenie nowych maszyn, maszyn, z którymi jego zdaniem ludzkość będzie się coraz bardziej łączyć, jako coś, co jest nieuniknione.
„W tych miejscach istnieje wola, aby moc człowieka przyłączyć do mocy maszyny. Takich spraw nie wolno traktować tak, jakby trzeba było się im przeciwstawiać. Byłby to pogląd całkowicie fałszywy. Bo te rzeczy się nie zmaterializują, one powstaną. Ważne jest to, czy zostaną one wprowadzone w bieg historii świata przez istoty ludzkie, które posiadają bezinteresowną wiedzę o wielkich celach ziemskiej ewolucji. Chodzi o to, czy ci, którzy wprowadzają te rzeczy, robią to dla zbawienia ludzkości, czy też są one wprowadzane na scenę przez grupy istot ludzkich, które wykorzystują je tylko do egoistycznych lub grupowo-egotystycznych celów. W tym przypadku nie liczy się to, co nadejdzie, ponieważ to, co nadejdzie, nadejdzie na pewno; liczy się to, jak te rzeczy są traktowane. To, co nadchodzi, jest po prostu tym, co jest zgodne z ewolucją Ziemi. Złączenie natury ludzkiej z naturą maszyny będzie istotnym problemem dla reszty ewolucji Ziemi. 21 (tamże, GA 178 „An solchen Stellen ist der Wille…”, s. 218 i n. W odniesieniu do zespolenia człowieka i maszyny, zob. posłowie; kwestia ta jest również przedstawiona w czwartym Misteryjnym dramacie Rudolfa Steinera, gdzie postać doktora Stradera mówi o wynalazku, który ma do czynienia właśnie z tą siłą, która, co istotne, jest określana przez świadomość moralną użytkownika tego wynalazku. Wynalazek ten zostaje określony jako „maszyna”, bez bliższego przedstawienia, jakiego rodzaju jest to mechanizm. W tradycji antropozoficznej wynalazek ten znany jest zatem jako „maszyna Stradera” lub „aparat Stradera”.)
Właśnie w tym względzie Rudolf Steiner próbuje rozwijać przyszłą świadomość duchową. W ostatnich dniach życia sformułował swoje znane Myśli przewodnie na temat relacji między pod – i nad-naturą:
„Istoty ludzkie muszą znaleźć siłę, wewnętrzną siłę wiedzy, aby w naszej technologicznej cywilizacji nie zostać przytłoczone przez Arymana. Muszą zrozumieć, czym jest pod-natura. Istoty ludzkie mogą to zrobić tylko wtedy, gdy dzięki wiedzy duchowej wspięły się co najmniej tak wysoko w pozaziemską nadnaturalność, jak zstąpiły ze swoją wiedzą technologiczną do pod-naturalności. Obecny wiek wymaga zrozumienia, które wykracza poza naturę, ponieważ wewnętrznie musi pogodzić się z niebezpiecznymi skutkami celu, jaki przypisał życiu, które zniżyło się poniżej poziomu natury. Oczywiście nie chodzi o to, by opowiadać się za powrotem do wcześniejszych warunków kulturowych, ale o to, by człowiek znalazł sposób na wprowadzenie nowych warunków kulturowych we właściwą relację z samym sobą i z kosmosem.” („Człowiek musi mieć siłę…”, w GA 26, s. 257) 22
I dlatego ostrzegał, że te technologie świadomości i uważności zostaną jednostronnie wykorzystane we wspomnianych już interesach zachodniego okultyzmu, tak aby rozprzestrzenić ciemność nad wszystkim, co duchowe.
Dla Steinera w tych wykładach ważne było pokazanie, jak przyszła duchowa ewolucja duszy człowieka będzie się coraz bardziej odbywała w kontekście konfrontacji i pogodzenia się z nowymi technologiami. Technologie te dążą do związania naszej świadomości z maszyną i ze sferą sub-natury. Dlatego dla Steinera ważne było, abyśmy mieli jasne zrozumienie mocy, jaką posiadają istoty arymaniczne w nowych technologiach świadomości. Bo chociaż są one w istocie technologiami świadomości, to ich jednostronne użycie, bez zrozumienia ich skutków, będzie miało konsekwencje dla naszej własnej świadomości. Z tego powodu Steiner mówi w tym kontekście o tym, że istoty ludzkie coraz bardziej stają się tym, za co same się uważają.
Musimy uchwycić wolne moce uwagi naszego ciała eterycznego. Musimy uchwycić nasze moce pamięci poprzez naszą duszę-duchową naturę i nie pozwolić, aby rządził nimi świat maszyn. W tym kontekście ćwiczenia, które Steiner podał, aby rozwinąć nasze siły uwagi (poprzez koncentrację, medytację i nocne ćwiczenie oglądu wstecznego dnia – sześć podstawowych ćwiczeń), mają niemalże decydujące znaczenie dla przyszłości. 23 Jako istoty ludzkie będziemy w stanie sprostać wyzwaniom cywilizacji technologicznej tylko wtedy, gdy będziemy w stanie przeciwstawić się siłom, które próbują uzurpować sobie nasze siły uwagi za pomocą elektronicznego sobowtóra. Będziemy w stanie im przeciwdziałać tylko poprzez zdecydowane wzmocnienie naszych sił uwagi poprzez nasze przebudzenie do sfery eterycznej. Przede wszystkim oznacza to, że musimy zapoznać się z eteryczną naturą naszych mocy uwagi, abyśmy mogli świadomie z nich korzystać. Taki był cel wszystkich ćwiczeń, które Rudolf Steiner prowadził w tym zakresie.
Dla Steinera liczyło się nasze uświadomienie sobie natury naszej własnej istoty. Ostrzegając nas w kolejnych wykładach przed arymanicznym sobowtórem, wskazał jednocześnie sferę, w której istoty ludzkie pozostaną przywiązane do tego, co czysto ziemskie/materialne, jeśli nie nauczą się wznosić ponad to. Ewolucja technologiczna opisana w tych wykładach przyniosła ze sobą niebezpieczeństwo, że istoty ludzkie będą coraz bardziej przywiązane do ziemskiej, materialnej sfery w wyniku wyparcia doppelgangera arymanicznego do świata maszyn poprzez stworzenie elektronicznego doppelgangera.
W tym kontekście Steiner wskazywał, że wzmacniając własne myślenie, ćwicząc nasze siły uwagi, ćwiczymy naszą zdolność do postrzegania rzeczywistości nadzmysłowych. Równocześnie rozwijamy naszą zdolność do wchodzenia w relację ze światem zmarłych, relację, która nie jest już związana z fizycznym, materialnym istnieniem, ale która należy do świata eterycznego, do sfery naszych władz uwagi.
Jeśli, jak Steiner zaznaczył w tych wykładach, istoty ludzkie w przyszłości będą coraz bardziej stawały się tym, za co same się uważają, to stając się świadomymi własnej nad świadomej istoty, stworzymy również siłę do uwolnienia się od więzów z ziemską sferą po śmierci, a tym samym rozwiniemy świadomość nadświadomych faktów życia po śmierci. W tym sensie wykłady te są również wezwaniem do przebudzenia duchowej aktywności każdego pojedynczego człowieka.
ELEKTRONICZNY SOBOWTÓR
Rudolf Steiner
Tajemnica sobowtóra w epoce Internetu
[24] Zauważyliście, że we wczorajszym wykładzie publicznym (wykład z 15.11.1917 r., St Gallen, w GA 178) 25; zostało powiedziane coś, co ma wielkie znaczenie dla zdobywania wiedzy duchowej w życiu człowieka. Mówiłem o tych z naszych współczesnych tutaj na planie fizycznym, którzy wolą przyswajać sobie idee, które pochodzą tylko ze świata zmysłów, lub które są zdobywane przez intelekt związany ze światem zmysłów. Wskazałem, jak po śmierci istoty ludzkie, które nie chcą wiedzieć o niczym innym, niż świat zmysłów, pozostają w pewien sposób przywiązane do otoczenia, które nadal silnie tkwi w ziemskim, fizycznym regionie, w którym człowiek przebywa między narodzinami a śmiercią. W konsekwencji w świecie fizycznym powstają destrukcyjne siły poprzez takie istoty ludzkie, które z powodu życia w ciele fizycznym pozostają związane z ziemskim, fizycznym światem jeszcze przez długi czas po śmierci.
Omawiając taką sprawę, dotyka się głębokich, głębokich tajemnic ludzkiego życia, tajemnic, które przez wieki, można powiedzieć tysiąclecia, były pilnie strzeżone przez pewne okultystyczne stowarzyszenia. Towarzystwa te twierdziły (nie będziemy dziś badać, z jakim uzasadnieniem), że człowiek nie jest dość dojrzały, aby przyjąć takie prawdy, takie tajemnice, które, gdyby wyszły na jaw, spowodowałyby wielki zamęt. Mniej będziemy mieli dziś do powiedzenia na temat uzasadnienia ukrywania przed ludźmi tak głęboko przenikających prawd, tak znaczących dla życia, i kultywowania ich tylko w wąskich kręgach szkół okultystycznych. Trzeba jednak powiedzieć, że nadszedł czas, kiedy szersze kręgi ludzkości nie mogą i nie powinny pozostać bez przekazu tych tajemnic o świecie nadzmysłowym, takich jak te, o których wspomniałem wczoraj. Rzeczywiście, publiczne komunikowanie tych spraw musi być posunięte coraz dalej. Bo nawet jeśli było właściwe, w pewnych granicach, aby ukryć te tajemnice w dawnych czasach, kiedy ludzkość żyła w innych warunkach. w czasach wcześniejszych, kiedy ludzkość żyła w innych warunkach, to teraz nie byłoby to już uzasadnione. Jak wiecie, znajdujemy się w piątej epoce post-atlantyckiej i istoty ludzkie podlegają teraz innym warunkom życia, w których z konieczności przejdą przez portal śmierci jako siły zniszczenia, jeśli nie będą coraz bardziej poszukiwać w tym życiu wewnętrznych obrazów, pojęć i idei dotyczących spraw nadzmysłowych. Nie możemy więc utrzymywać, że usprawiedliwieni są ci ludzie, którzy mówią: cóż, możemy po prostu poczekać i zobaczyć, co będzie po śmierci. Nie, pomiędzy narodzinami a śmiercią trzeba wiedzieć o pewnych rzeczach dotyczących świata duchowego, takich jak te, które zostały wskazane wczoraj, aby przejść przez portal śmierci z tymi pojęciami.
We wcześniejszych okresach ewolucji ludzkości sytuacja była inna. Jak wiecie, aż do XVI wieku, przed pojawieniem się światopoglądu kopernikańskiego, istoty ludzkie miały zupełnie inne przekonania na temat struktury świata. Oczywiście, dla postępu ludzkości i postępu ludzkiej wolności w ramach ewolucji ludzkości, konieczne było pojawienie się światopoglądu kopernikańskiego, tak jak teraz musi pojawić się nauka duchowa. Ale z fizycznym światopoglądem, który istoty ludzkie posiadały przed kopernikańskim (dziś można go nazwać błędnym, jeśli ktoś sobie tego życzy) – z poglądem na fizyczną strukturę świata, według którego Ziemia stoi w miejscu, Słońce porusza się po ziemskim niebie, gwiazdy poruszają się wokół Ziemi, a poza gwiaździstym niebem istnieje sfera duchowa zamieszkana przez istoty duchowe – z tym światopoglądem istoty ludzkie były jeszcze w stanie przejść przez portal śmierci, nie będąc zatrzymywanym w sferze ziemskiej jako zmarły. Ten światopogląd nie powodował jeszcze, że istoty ludzkie po przejściu przez portal śmierci stawały się siłami zniszczenia w sferze ziemskiej. Stało się to dopiero wraz z nagłym pojawieniem się kopernikanizmu, czyli idei, że cały świat jest rozciągnięty w przestrzeni i podlega tylko prawom kosmosu. Tylko dzięki poglądom kopernikańskim, które dopuszczają okrążanie Słońca przez Ziemię, istoty ludzkie są przywiązane do fizycznego, zmysłowego bytu i pozbawione możliwości odpowiedniego wzniesienia się po śmierci do świata duchowego.
Dziś należy zapoznać się z tą drugą stroną światopoglądu kopernikańskiego, teraz, gdy przez wieki dusze ludzkie były uwarunkowane poprzez wielokrotne stawianie przed nimi wspaniałego postępu światopoglądu kopernikańskiego. Jedna strona jest tak samo uzasadniona jak druga. Dziś jedna uważana jest za przejaw inteligencji (choć w istocie jest to inteligencja dość ciasna, która światopogląd kopernikański utrzymuje jako jedyną prawdziwą naukę). Natomiast druga – że z powodu światopoglądu kopernikańskiego istoty ludzkie pozostają po śmierci związane z Ziemią, chyba że zdobędą duchową koncepcję, taką, jaką można dziś zdobyć w ramach nauk duchowych – jest obecnie nadal uważana przez ludzi za głupotę i szaleństwo. Jednak mimo to jest to prawda. Jak wiecie z Biblii, wiele rzeczy, które dla ludzi są głupotą, dla bogów są mądrością.
Gdy istoty ludzkie przechodzą przez portal śmierci, zmieniają w ten sposób naturę swojej świadomości. Byłoby całkowicie fałszywą ideą wierzyć, że istoty ludzkie tracą świadomość po śmierci. Ten osobliwy pomysł jest nawet rozpowszechniony wśród grup, które nazywają siebie „teozoficznymi”. Jest to nonsens. Przeciwnie, świadomość staje się o wiele silniejsza, o wiele bardziej intensywna, ale jest wtedy innej natury. Świadome idee po śmierci muszą być uważane za coś zupełnie innego, nawet w zestawieniu z naszymi normalnymi koncepcjami świata fizycznego.
Po śmierci człowiek styka się przede wszystkim z tymi ludźmi, z którymi był karmicznie związany za życia. W świecie duchowym, pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami, zmarły może spotkać wiele dusz ludzkich, które przenika, ponieważ obowiązuje tam zasada przenikalności, a nie nieprzenikalności, podczas gdy te, które mija, jeśli mogę użyć tego wyrażenia, nie są tam dla niego obecne. Ci, którzy są tam obecni dla niego, to ci, z którymi ma on związek karmiczny. Poprzez nasze życie na Ziemi musimy wzrastać do ogólnego związku między światami, nawet po śmierci. Zakładanie społeczeństw opartych na czysto duchowych podstawach stało się już zadaniem dla ludzkości obecnej i przyszłej. Dlaczego dąży się do zakładania towarzystw takich jak Towarzystwo Antropozoficzne? Dlaczego dąży się do zjednoczenia ludzi w pewnym sensie pod takimi ideami? Ponieważ w ten sposób tworzy się karmiczna więź między istotami ludzkimi, które mają się odnaleźć w świecie duchowym. Mają oni być razem w świecie duchowym, czego nie mogliby zrobić, gdyby błąkali się tutaj, odcięci od siebie. Stwarzając ludzkim istotom możliwość dzielenia się i rozprzestrzeniania duchowej wiedzy i mądrości, osiągamy bardzo wiele dla życia w świecie duchowym. To z kolei działa z powrotem na świat fizyczny, zmysłowy, który jest pod ciągłym wpływem świata duchowego. To, co dzieje się tutaj, to tylko skutki, których przyczyny powstają tam, w świecie duchowym – również wtedy, gdy żyjemy tutaj, na planie fizycznym. I można by powiedzieć, że jeśli weźmiemy pod uwagę tylko to, co dzisiaj często jest prowadzone czysto propagandowo, to stowarzyszenia są zakładane dla wszystkiego, co możliwe, lecz naprawdę bardzo niewiele z nich jest poświęconych sprawom duchowym, nawet jeśli są zakładane z tak wielkim entuzjazmem. Poprzez wiele stowarzyszeń ludzie myślą, że są w stanie stopniowo przekształcić świat w ziemski raj. Cóż, przed tymi trzema latami wojny na Ziemi istniało wiele takich stowarzyszeń, w których ludzie pracowali nad stopniowym przekształceniem Europy w społeczny raj! To, co istnieje obecnie, nie daje zbyt wiele wiary przekonaniu, że wydarzenia potoczą się zgodnie z tym, jak ktoś myśli, że jest w stanie nimi pokierować.
Z drugiej jednak strony, współpraca świata fizycznego ze światem duchowym jest jeszcze bardziej skomplikowana. Trzeba jednak powiedzieć, że jeśli stowarzyszenia są zakładane w świetle nauki duchowej, ludzie pracują nie tylko ze światem skutków, ale również ze światem przyczyn, który leży za efektami zmysłowymi. Trzeba przeniknąć się tym uczuciem, jeśli chce się właściwie zrozumieć nieskończenie głębokie znaczenie tego, co obecnie osiąga się poprzez wspólne życie w duchowej współpracy i co zostanie osiągnięte w tym względzie w przyszłości ludzkości.
Nie jest to coś, co może powstać z jakiegoś zwykłego stowarzyszenia klubowego, lecz święte zadanie, które zostało przeznaczone dla ludzkości obecnej i przyszłej przez niebiańskie istoty duchowe, które kierują światem. Istoty ludzkie będą bowiem musiały przyswoić sobie pewne idee dotyczące świata ponadzmysłowego, ponieważ coraz mniej idei ponadzmysłowych będzie pochodziło ze świata zmysłów. Można powiedzieć, że idee ponadzmysłowe są coraz bardziej wypierane z powodu stałego postępu nauk przyrodniczych. Dlatego też człowiek stopniowo wyłączyłby się całkowicie ze świata duchowego, gdyby nie przyswoił sobie żadnych nadzmysłowych, duchowych pojęć.
Po śmierci skazaliby się oni na całkowite zjednoczenie z tym co jest jedynie fizyczną Ziemią, a także na zjednoczenie z tym czym fizyczna Ziemia ma się stać.
Ale Ziemia fizyczna stanie się w przyszłości trupem i istoty ludzkie jako dusze staną przed straszną perspektywą skazania się na zamieszkanie w przyszłym trupie, chyba że zdecydują się zapoznać ze światem duchowym i zapuścić w nim korzenie. Dążenie do duchowej nauki zostało więc postawione jako poważne i głębokie zadanie. Jest to coś, co musimy przywoływać w naszych duszach jako świętą myśl raz na dzień, tak abyśmy nigdy nie stracili zapału do uzasadnionego dążenia do duchowej nauki.
Jeżeli bierzemy udział we wszystkim, co przychodzi do nas jako pojęcia, we wszystkich licznych pojęciach, które już dostały się do naszego duchowego strumienia ze świata duchowego, to te pojęcia mogą być rozszerzane dalej i dalej. Pozwalają nam one wyzwolić się z naszej niewoli ziemskiego królestwa i tego, co niszczące w ziemskim królestwie, tak że możemy działać z innych perspektyw. Nadal pozostajemy zjednoczeni z duszami, które pozostawiliśmy na Ziemi i z którymi jesteśmy karmicznie połączeni, jak również z samą Ziemią, lecz jesteśmy z nimi połączeni z innych obszarów. W rzeczy samej, jeszcze intensywniej łączymy się z duszami, które pozostawiliśmy na Ziemi, jeśli łączymy się z nimi w pewnym sensie z wyższych rejonów – pod warunkiem, że nie jesteśmy skazani przez czysto materialistyczne życie na nawiedzanie Ziemi, gdzie nie możemy pozostać zjednoczeni przez miłość z czymkolwiek na Ziemi, a zamiast tego możemy naprawdę działać tylko jako ośrodki zniszczenia.
Widzicie, tutaj stopniowo rozwijamy naszą świadomość od dzieciństwa – cóż, wiemy jak ta świadomość wzrasta i dojrzewa i nie musimy mówić nic więcej. Po śmierci zachodzą zupełnie inne procesy, w których musimy stopniowo nabywać świadomość, która jest potrzebna do życia pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Sposób, w jaki prowadzimy nasze życie na Ziemi, doświadczając i ucząc się, nie jest taki sam po śmierci, wtedy nie jest to już naprawdę potrzebne. To, co jest konieczne, to oderwanie się od ekstremalnej intensywności przywiązania, które pozostaje z nami po opuszczeniu naszego ciała fizycznego. Przechodząc przez portal śmierci i wchodząc w związek ze światem duchowym, wzrastamy razem z tym samym światem duchowym, który opisujemy tutaj poprzez naukę duchową. Opisujemy go jako świat wyższych hierarchii – Angeloi, Archangeloi, Archai, Exusiai, Dynamis, Kyriotetes i tak dalej – jako świat wyższych hierarchii oraz jako czyny i doświadczenia tych hierarchii. Tutaj świat znajduje się poza nami, jesteśmy otoczeni przez sferę mineralną, roślinną i zwierzęcą. Kiedy przejdziemy przez portal śmierci, istoty duchowe, które zaliczamy do wyższych hierarchii, są w nas, a nawet ich światy są w nas. Jesteśmy z nimi zjednoczeni, tylko że początkowo nie jesteśmy w stanie odróżnić się od nich. Żyjemy w nich w tym sensie, że one nas przenikają. Jest to wprawdzie trudne pojęcie, ale trzeba je pojąć: tu jesteśmy na zewnątrz świata, tam jesteśmy wewnątrz świata. Nasza istota rozciąga się na cały świat, a jednak nie potrafimy się wyodrębnić i rozpoznać. Po śmierci zostajemy całkowicie wypełnieni, że tak powiem, bytem wyższych hierarchii i tym, co te hierarchie robią. Trzeba, żebyśmy najpierw oddzielili od wyższych hierarchii następne hierarchie, które nas przenikają, hierarchie Aniołów, Archaniołów i Archai. Tam w ogóle nie osiągamy właściwej świadomości „ja” (stopniowe dojrzewanie świadomości „ja” opisywałem już w innych cyklach wykładów i rozmów), jeśli nie potrafimy znaleźć w sobie siły do rozróżniania. Co w nas jest Anielskie? Co w nas jest Elohim? Czym w nas jest istota z hierarchii Aniołów? Co w nas jest istotą z hierarchii Exusiai, Duchów Formy? Tam musimy nauczyć się rozróżniać; musimy mieć siłę, by oddzielić się od tego, z czym jesteśmy zjednoczeni i z czym chcemy się identyfikować. W przeciwnym razie jest to w nas, a nie na zewnątrz nas. Tutaj musimy zjednoczyć się z tym, co jest poza nami i obserwować to, natomiast tam musimy się oderwać, aby móc się z tym zjednoczyć.
Biorąc pod uwagę to, jak wygląda świat na obecnym etapie ewolucji ludzkości, możemy oderwać się od tego, co w przeciwnym razie jest w nas uśpione, tylko poprzez nabycie duchowych pojęć, tych duchowych pojęć, które są tak niewygodne dla istot ludzkich tutaj, ponieważ muszą się one trochę wysilić, wysilić bardziej niż w przypadku zwykłych pojęć. Jeśli zdobędziemy duchowe pojęcia, to po śmierci rozwiną się one w ogromną siłę, dzięki której będziemy w stanie rozpoznać świat duchowy i zrozumieć go. Jest to bardzo ważne. Dzisiaj ludzie uważają przyswajanie duchowych pojęć za niewygodne. Wolą chodzić na prezentacje, gdzie pokazuje się im wszelkiego rodzaju fotografie i wszystko inne, co istnieje w tym rodzaju, tak, że na ile to możliwe, nie muszą myśleć poza sferą zmysłów, muszą tylko patrzeć na wszystko. Lub, w każdym razie, lubią chodzić na wykłady, gdzie mówi się im o rzeczach, które i tak mają cały czas przed oczami. Człowiek unika dziś wysiłku, by wznieść się do takich pojęć, które tutaj są trudniejsze do uchwycenia, ponieważ nie mają zewnętrznego przedmiotu; ich przedmiotem są fakty, do których się odnoszą w świecie nadzmysłowym. Tam jednak pojęcia te są mocami, które ukazują nam świat takim, jakim jest w rzeczywistości.
W ten sposób zdobywamy mądrość, której potrzebujemy poprzez duchowe idee i pojęcia, aby mieć tam światło; w przeciwnym razie wszystko pozostaje ciemne. To, co jest nabyte jako mądrość tutaj, jest światłem tam, światłem duchowym. Mądrość jest duchowym światłem. Rzeczywiście, tam potrzebujemy mądrości, aby nie było ciemno. Jeżeli nie przyswajamy sobie żadnych duchowych pojęć, to jest to po prostu najlepszy sposób na to, abyśmy nie mieli tam żadnego światła. I bez światła oddalamy się od sfery, którą powinniśmy oświetlać, by dotrzeć z powrotem na Ziemię, gdzie błąkamy się jako umarli, jako ośrodki zniszczenia na Ziemi. Wtedy co najwyżej można być wykorzystanym przez czarnego maga tylko od czasu do czasu, żeby dostarczyć inspiracji do bardzo szczególnych czynów i niszczycielskich dzieł na Ziemi.
Dlatego potrzebna jest mądrość, żeby po śmierci mieć światło. Ale po śmierci potrzebujemy również czegoś innego. Oprócz zdolności oddzielania się od istot świata duchowego i rozróżniania ich, potrzebujemy po śmierci również zdolności do miłości. W przeciwnym razie nie bylibyśmy w stanie rozwinąć właściwego rodzaju relacji z istotami, które jesteśmy w stanie zobaczyć poprzez mądrość. Potrzebujemy miłości. Ale miłość, która jest rozwijana tu na Ziemi, jest w dużej mierze zależna od ciała fizycznego. Jest to uczucie, które tutaj, w świecie fizycznym, jest zależne od rytmu oddychania. Tej miłości nie możemy zabrać ze sobą do świata duchowego. Szczególnie w obecnym czasie byłoby kompletną iluzją wierzyć, że możemy przenieść miłość, którą rozwijamy tutaj, do świata duchowego. Zabieramy jednak do świata duchowego całą moc miłości, którą nabywamy tu, w świecie fizycznym, poprzez naszą perspektywę związaną ze zmysłami, poprzez życie z naszą fizyczną istotą. Miłość jest rozpalana przez to, co jest rozwijane tutaj w świecie fizycznym jako zrozumienie i uznanie dla tego świata fizycznego. Doświadczenia, które tam rozwijają się w miłość, są właśnie doświadczeniami zdobytymi poprzez światopogląd nowoczesnego przyrodoznawstwa, pod warunkiem, że ktoś ma te doświadczenia jako uczucia. Miłość jest jednak czymś, co może być niższej lub wyższej natury, w zależności od dziedziny, w której się rozwija. Jeśli przejdziesz przez portal śmierci i pozostaniesz ośrodkiem zniszczenia w ziemskim królestwie, to również rozwiniesz w sobie wiele miłości (bo to, że pozostajesz na Ziemi, jest właśnie konsekwencją tego, że zjednoczyłeś się z czysto naturalistycznymi koncepcjami). Jednak użyjecie tej miłości do dzieł zniszczenia, które następnie pokochacie i będziecie skazani na obserwowanie siebie w swoim umiłowaniu tego niszczycielskiego dzieła.
Miłość natomiast staje się czymś szlachetnym, jeśli człowiek potrafi wznieść się do wyższych światów i kochać to, co opanował poprzez duchowe pojęcia. Nie zapominajmy, że miłość jest czymś podstawowym, jeśli działa w niższej sferze, a czymś szlachetnym, wzniosłym i duchowym, jeśli działa w sferze wyższej lub duchowej. To jest istota tego, co się liczy. Jeśli nie staniemy się tego świadomi, nie będziemy rozumieć rzeczy we właściwy sposób. Właśnie takie pojęcia, dotyczące życia człowieka po śmierci, ludzie muszą sobie dzisiaj przyswoić. Nie wystarczy już dzisiejszej ludzkości, i z pewnością nie wystarczy jej w najbliższej przyszłości, że kaznodzieje mówią ludziom, że powinni wierzyć w to czy tamto, lub że powinni przygotować się do życia wiecznego, jeśli nigdy nie są w stanie powiedzieć ludziom, jak naprawdę wygląda świat, do którego człowiek wchodzi po przejściu przez bramę śmierci. W dawnych czasach było to jeszcze możliwe, ponieważ nie istniały jeszcze pojęcia przyrodoznawcze czy naturalistyczne, a człowiek nie był jeszcze zarażony zwykłymi materialnymi interesami, które od XVI wieku stopniowo opanowały wszystko. W dawnych czasach można było rozmawiać z ludźmi o świecie nadzmysłowym w taki sposób, w jaki do dziś chcą to czynić wyznania religijne. Dzisiaj nie jest to już skuteczne, ponieważ ludzie często sami siebie usidlają – niestety, trzeba przyznać, że z głębokiego współczucia dla ludzkości – właśnie dlatego, że poprzez wyznania religijne chcą w egoistyczny sposób promować swoją własną wieczną szczęśliwość. W ten sposób bardziej niż kiedykolwiek uwięzili się w sferze zmysłów fizycznych, w świecie naturalistycznym, i blokują swoje własne wzniesienie się po przejściu przez portal śmierci. Doświadczają wtedy zupełnie czegoś innego, co sprawia, że trzeba dość mocno podkreślić, że nauka duchowa musi być kontynuowana przez ludzkość teraz i w przyszłości, ponieważ, trzeba to zauważyć, ci ludzie, którzy nie są w stanie wyposażyć się w jakiekolwiek koncepcje życia po śmierci poprzez naukę duchową, znajdują się w godnej pożałowania sytuacji. Nauka duchowa jest również czymś, co należy starać się rozpowszechniać wśród innych istot ludzkich z serdecznej troski, ponieważ sytuacja jest opłakana, jeśli ludzie opierają się (i w swoim braku zrozumienia nadal się opierają) pojawieniu się idei duchowo-naukowych.
Musimy jednak postawić sprawę jasno: świat duchowy jest obecny wszędzie. Pomyślcie tylko, świat, w którym umarli są ze zmarłymi, ten świat nadzmysłowy, więzi, jakie umarli nawiązują z żyjącymi, których pozostawili, więzi, jakie umarli nawiązują z wyższymi hierarchiami – to wszystko jest częścią świata, w którym teraz stoimy. Tak jak prawdą jest, że powietrze nas otacza, tak prawdą jest, że ten świat zawsze nas otacza. Nie jesteśmy w ogóle oddzieleni od tego świata, jesteśmy tylko oddzieleni od świata, do którego wchodzimy po śmierci poprzez warunki świadomości. Należy mocno podkreślić (ponieważ nawet w naszych kręgach nie wszyscy nasi przyjaciele są w pełni świadomi), że umarli całkowicie odnajdują żywych ponownie. Pozostajemy oddzieleni tylko wtedy, gdy jeden jest tutaj w ciele fizycznym, a drugi bez ciała fizycznego. Jednak wszystkie moce, które łączą nas ze zmarłymi – poprzez nasze odłączenie się od nich – muszą najpierw zostać nabyte. W przeciwnym razie umarli żyją w nas, a my nie możemy ich sobie uświadomić. Musimy również przenieść do właściwej sfery siłę miłości, która tutaj rozwija się w ramach naturalistycznych koncepcji, w przeciwnym razie siła ta stanie się tam dla nas złą siłą. To właśnie miłość, która rozwija się w ramach naturalistycznych koncepcji, może w przeciwnym razie stać się siłą zła. Siła jako taka nie jest ani dobra, ani zła; może być jedna lub druga, w zależności od tego, czy przejawia się w tej czy innej sferze.
Tak jak my jesteśmy połączeni z tym światem nadzmysłowym, który zamieszkują zmarli, tak też świat nadzmysłowy rzutuje w inny sposób na świat fizyczny, zmysłowy. Rzeczywiście, świat jest skomplikowany i jego zrozumienie jest czymś, co trzeba zdobywać powoli i stopniowo. Ale trzeba mieć wolę, aby to zrozumienie zdobyć.
Świat duchowy rzutuje na nasz świat. Wszystko jest przeniknięte światem duchowym. Wszędzie w świecie zmysłów istnieje również aspekt nadzmysłowy. Istoty ludzkie powinny być szczególnie zainteresowane tym szczególnym aspektem nadzmysłowym, który odnosi się do ich własnej zmysłowej natury. Teraz proszę was, abyście bardzo uważnie rozważyli to, co następuje, ponieważ jest to niezwykle ważna koncepcja.
My, istoty ludzkie, posiadamy ciało, duszę i ducha jako elementy składowe, ale to w żaden sposób nie kończy naszej istoty. Nasze ciało, nasza dusza i nasz duch są w pewnym sensie tym, czym początkowo zajmuje się nasza świadomość, ale to nie jest wszystko, co dotyczy naszej istoty. Wcale nie! To, co teraz powiem, dotyczy pewnych tajemnic ludzkiego stawania się, ludzkiej natury, które powinny być poznane dzisiaj i coraz bardziej poznane w przyszłości.
Kiedy człowiek wkracza w ziemską egzystencję poprzez narodziny, ma on, dzięki temu, że posiada ciało fizyczne, nie tylko możliwość nadania swojej duszy istnienia, ale – proszę was, abyście to dobrze rozważyli – człowiek w żadnym wypadku nie wie wszystkiego o tym ciele fizycznym. W ciele fizycznym dzieją się bowiem najróżniejsze rzeczy, o których człowiek nic nie wie! Uczy się on tylko stopniowo i w sposób raczej niedostateczny, poprzez anatomię i fizjologię, co się dzieje w tym ciele. Gdybyśmy musieli czekać z karmieniem siebie samych aż do zrozumienia procesu odżywiania, nie moglibyśmy nawet twierdzić, że istoty ludzkie głodowałyby, ponieważ nie można sobie nawet wyobrazić, że można by wiedzieć coś o tym, co robią organy, przygotowując pożywienie dla organizmu. Człowiek przybywa więc na ten świat ze swoim organizmem, w który się odziewa, nie sięgając do tego organizmu swoją duszą. Istnieje jednak możliwość, na krótko przed naszymi narodzinami (wcale nie długo przed narodzinami), aby inna istota duchowa, oprócz naszej duszy, przejęła na własność nasze ciało fizyczne, podświadomą część naszego ciała. Faktem jest, że na krótko przed narodzinami przenika nas inna istota, którą w naszej obecnej terminologii nazwalibyśmy arymaniczną istotą duchową. Ta istota jest w nas tak samo jak nasza własna dusza jest w nas. Istoty te żyją swoim życiem, posługując się człowiekiem, aby być obecnym w sferze, w której chcą być. Posiadają one niezwykle wysoki poziom inteligencji i bardzo wysoko rozwiniętą wolę, ale nie mają nic wspólnego z życiem uczuciowym [Gemüt], nie z tym, co nazwalibyśmy ludzkim życiem uczuciowym. I tak rzeczywiście jest, że przechodzimy przez nasze życie z duszą i tym sobowtórem, który jest mądrzejszy, o wiele mądrzejszy od nas. Ta istota jest bardzo inteligentna, ale posiada inteligencję mefistofeliczną, inteligencję arymaniczną, jak również bardzo silną wolę, wolę, która jest o wiele bliższa siłom natury niż nasza ludzka wola, która jest temperowana przez nasze życie uczuciowe.
W XIX wieku, nauki przyrodnicze odkryły, że system nerwowy jest przeniknięty siłami elektrycznymi – i nauki przyrodnicze miały rację w tej sprawie. Jeżeli jednak nauka utrzymuje, lub naukowcy wierzą, że nasze siły nerwowe, które należą do nas i stanowią podstawę naszego życia myślowego, mają cokolwiek wspólnego z prądami elektrycznymi przepływającymi przez nasze nerwy, to są w błędzie. Prądy elektryczne są bowiem siłami włożonymi w naszą istotę przez tę inną istotę, którą właśnie opisałem, i wcale nie należą do naszej istoty; my również nosimy w sobie prądy elektryczne, ale są one natury czysto arymanicznej.
Te istoty o wysokiej inteligencji, ale o inteligencji czysto mefistofelesowskiej, posiadające wolę bliższą naturze niż to, co można powiedzieć o woli ludzkiej, w pewnym momencie z własnej woli zdecydowały, że nie chcą żyć w świecie, do którego zostały przydzielone przez pełnych mądrości bogów z wyższej hierarchii. Chcą podbić Ziemię, do czego potrzebne są im ciała, bo własnych nie mają. Dlatego wykorzystują tyle ciała ludzkiego, ile tylko mogą, ponieważ dusza ludzka nie jest w stanie całkowicie wypełnić ciała ludzkiego.
Ze względu na sposób, w jaki rozwija się ciało ludzkie, istoty te są w stanie wejść w określony sposób w ciało ludzkie w określonym czasie przed narodzinami człowieka, a następnie towarzyszyć nam poniżej progu naszej świadomości. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzkim, której absolutnie nie mogą znieść: nie mogą znieść śmierci. Dlatego muszą one zawsze opuszczać ciało ludzkie, w którym się zadomowiły, zanim ono ulegnie śmierci. Jest to dla nich wciąż na nowo bardzo gorzkie rozczarowanie, ponieważ tym, co chcą sobie przywłaszczyć, jest właśnie możliwość pozostania w ludzkim ciele po śmierci. To byłoby wielkim osiągnięciem w dziedzinie tych istot, osiągnięciem, którego one jeszcze nie osiągnęły.
Gdyby nie doszło do Tajemnicy Golgoty i gdyby Chrystus nie przeszedł przez Tajemnicę Golgoty, już dawno byłoby tak na Ziemi, że te istoty wykorzystałyby możliwość pozostania w człowieku w czasie, gdy śmierć człowieka jest karmicznie przewidziana. Wtedy zapewniłyby sobie całkowite zwycięstwo nad ewolucją człowieka na Ziemi i stałyby się panami ewolucji człowieka na Ziemi.
Jest niezmiernie ważne, żebyśmy docenili te powiązania między przejściem Chrystusa przez Tajemnicę Golgoty a tymi istotami, które chcą pokonać śmierć w ludzkiej naturze, lecz obecnie nie są w stanie znieść tej śmierci. Istoty te muszą zawsze mieć się na baczności, aby nie doświadczyć w ludzkim ciele godziny śmierci wyznaczonej przez człowieka, aby nie zachować swego ciała po godzinie śmierci i aby nie przedłużać życia swego ciała poza godzinę śmierci.
To, o czym teraz mówię, jest również od dawna znane pewnym bractwom okultystycznym. Są one bardzo dobrze zaznajomione z tymi rzeczami i ukrywały je przed ludzkością (znowu nie będziemy badać, z jakim uzasadnieniem). Dzisiaj sytuacja jest taka, że nie jest możliwe, aby stopniowo nie wyposażyć człowieka w pojęcia, które są mu potrzebne po przejściu przez portal śmierci. Wszystko, czego człowiek doświadcza tutaj, także to, czego doświadcza poniżej progu świadomości, jest mu potrzebne ponownie po śmierci. A to dlatego, że musi spojrzeć wstecz na to życie, które musi być dla niego całkowicie zrozumiałe z perspektywy czasu; jest to dla niego najstraszniejsze, jeśli nie jest w stanie tego zrobić. Nie ma się dostatecznej znajomości rzeczy, aby zrozumieć to życie z perspektywy czasu, jeśli nie jest się w stanie rzucić światła na istotę, która odgrywa tak wielką rolę w naszym życiu, jak ta arymaniczna istota – istota, która zawładnęła nami przed naszymi narodzinami i która zawsze tam jest i zawsze będzie nas zwiastować w naszej podświadomości, jeśli nie będziemy stale rzucać na to światła. Mądrość bowiem staje się światłem po śmierci.
Istoty te są ogólnie bardzo ważne dla ludzkiego życia, a wiedza o nich musi być stopniowo pojmowana przez człowieka i będzie pojmowana przez człowieka. Tylko wiedza o nich musi być zdobywana przez ludzi we właściwy sposób, nie może być tylko rozpowszechniana w ludzkości przez okultystyczne bractwa, które czynią z niej kwestię władzy, zamierzając w ten sposób zwiększyć swoją własną władzę. Przede wszystkim nie może być dłużej utrzymywana w tajemnicy dla zwiększenia władzy pewnych bractw działających z egoizmu. Ludzkość dąży do wiedzy uniwersalnej i taka wiedza musi być dopuszczona do rozprzestrzeniania się. W przyszłości nie może być korzystne dla bractw okultystycznych, aby używały tych rzeczy w celu zwiększenia swojej własnej mocy. Wiedza o tych istotach musi być w ciągu następnych kilku stuleci coraz bardziej przyswajana przez ludzi. W ciągu następnych kilku stuleci ludzie będą musieli coraz bardziej uświadamiać sobie, że noszą w sobie takiego doppelgangera, takiego arymanicznego, mefistofelicznego doppelgangera. Istoty ludzkie muszą o tym wiedzieć. Dzisiaj ludzie posiedli już sporo pojęć, ale są to w istocie ślepe pojęcia, ponieważ ludzie nie wiedzą jeszcze, co z nimi zrobić. Twierdzę, że ludzie rozwijają dziś pojęcia, które mogą mieć solidną podstawę tylko wtedy, gdy połączy się je z faktami, które leżą u ich podstaw.
I tu otwiera się coś, co rzeczywiście musi być w przyszłości kontynuowane, jeśli ludzkość nie ma być poddana niekończącemu się utrudniającemu i niekończącemu się przerażającemu doświadczeniu. Ten sobowtór, o którym mówiłem, jest nie mniej nie więcej, tylko twórcą wszystkich chorób fizycznych, które powstają w nas spontanicznie – a pełne poznanie go jest medycyną organiczną. Choroby, które powstają spontanicznie w człowieku, nie przez zewnętrzne urazy, ale spontanicznie od wewnątrz, nie pochodzą z ludzkiej duszy, ale wywodzą się z tej istoty. On jest twórcą wszystkich chorób, które powstają spontanicznie od wewnątrz; on jest twórcą wszystkich chorób organicznych. Jego brat, który nie jest z natury arymaniczny, lecz lucyferyczny, jest twórcą wszystkich chorób neurastenicznych i neurotycznych, wszystkich chorób, które w rzeczywistości nie są chorobami, lecz tylko, jak to się określa, zaburzeniami nerwowymi, histerycznymi itd. Nauki medyczne muszą zatem stać się duchowe w dwóch kierunkach. 26 To, że jest to konieczne, widać po postępie, jaki dokonał się w podejściach takich jak psychoanaliza i jej podobne (mówiłem o tym w Zurychu 27), które wprawdzie zajmują się bytami duchowymi, ale za pomocą nieadekwatnych środków poznawczych. Skutek jest taki, że nie można nadać sensu zjawiskom, które będą coraz bardziej wkraczać w życie człowieka. Oczywiście, pewne rzeczy muszą się wydarzyć z konieczności i nawet to, co jest szkodliwe pod pewnym względem, musi się wydarzyć, ponieważ istota ludzka musi być wystawiona na to, co szkodliwe, aby to przezwyciężyć i w ten sposób zyskać siłę.
Aby w pełni zrozumieć te sprawy, które właśnie opisałem – że ten sobowtór jest prawdziwą przyczyną wszystkich chorób, które mają podłoże organiczne i które nie są tylko funkcjonalne – trzeba wiedzieć o wiele więcej. Trzeba wiedzieć, na przykład, że cała nasza Ziemia nie jest martwym, skończonym produktem, za jaki uważa ją dziś mineralogia i geologia, ale żywą istotą. Mineralogia i geologia wiedzą o Ziemi tyle, ile wiedzielibyśmy o człowieku, gdybyśmy znali tylko układ kostny. Wyobraź sobie, że nigdy nie byłeś w stanie postrzegać ludzi za pomocą żadnego ze zmysłów, ale zamiast tego miałeś ich zdjęcia rentgenowskie. Gdyby twoja wiedza o bardziej znanych ci ludziach obejmowała tylko ich układy kostne, to wiedziałbyś o człowieku tyle, ile geolodzy i nauka w ogóle wie o Ziemi. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do tego pokoju i ze wszystkich szacownych pań i panów, których tu zastaliście, nie widzicie nic poza ich kośćmi, wtedy mielibyście mniej więcej tyle samo wiedzy o wszystkich tu obecnych, ile nauka ma o dzisiejszej Ziemi. Ziemia, która dlatego jest znana tylko jako system szkieletowy, jest żywym organizmem. Jako żywy organizm, ma ona wpływ na istoty, które się po niej błąkają, a mianowicie na istoty ludzkie. I tak jak istoty ludzkie są zróżnicowane pod względem rozmieszczenia ich organów w ich ciałach, tak Ziemia jest również zróżnicowana pod względem tego, co rozwija z siebie i czym oddziałuje na błąkające się po niej istoty ludzkie. Jestem pewien, że jesteście świadomi tego, że gdy myślicie, nie wkładacie szczególnego wysiłku w swój prawy palec wskazujący lub lewy duży palec u nogi, lecz w swoją głowę. Wiecie na pewno, że nie myślicie prawym dużym palcem u nogi, lecz głową. Rzeczy są więc różnie rozmieszczone w żywym organizmie, który jest zróżnicowany. W ten sam sposób nasza Ziemia jest również zróżnicowana. Nasza Ziemia z pewnością nie jest istotą, która promieniuje tym samym do wszystkich swoich mieszkańców. Zamiast tego, w różnych regionach Ziemi promieniują bardzo różne rzeczy. Istnieją różne rodzaje sił, magnetyczne i elektryczne, ale także siły, które wznoszą się w znacznie większym stopniu do sfery życia z Ziemi i które wpływają na istoty ludzkie w najróżniejszy sposób w różnych miejscach na Ziemi. Siły te wpływają na człowieka w różny sposób w zależności od formacji geograficznych.
Jest to bardzo ważny fakt, ponieważ to, co początkowo stanowi istotę ludzką – ciało, dusza i duch – w rzeczywistości ma niewiele bezpośredniego związku z tymi siłami wyrastającymi z Ziemi. Jednak sobowtór, o którym mówiłem, jest w bezpośrednim związku z tymi siłami, które wyrastają z Ziemi. I pośrednio, poprzez sobowtóra, który utrzymuje najbardziej intymny związek z tym, co płynie w górę, człowiek jako ciało, dusza i duch jest w związku z Ziemią i z tym, co Ziemia wypromieniowuje w różnych punktach. Te arymaniczne istoty Mefistofelesa, które przejmują człowieka na krótko przed jego narodzinami, mają swoje własne, bardzo szczególne, naturalne upodobania. Są takie istoty, które szczególnie upodobały sobie wschodnią półkulę, Europę, Azję i Afrykę, i wybierają dla siebie ciała istot ludzkich, które tam się rodzą. Inni wybierają dla siebie ciała urodzonych na półkuli zachodniej, w Ameryce. To, co my, istoty ludzkie, mamy jako geografię, jest tylko słabym odbiciem tego, co dla tych istot jest żywą zasadą ich własnego doświadczania; jest to sposób, w jaki wybierają one swoje miejsce zamieszkania.
Z tego widać również, że jednym z najważniejszych zadań przyszłości będzie ponowne kultywowanie tego, co zostało rozdzielone: medycyny geograficznej, geografii medycznej. Wraz z Paracelsusem została ona wyjęta ze starej atawistycznej mądrości i rozdzielona; od tego czasu prawie nie jest kontynuowana z powodu materialistycznych poglądów ludzi. Wiele rzeczy będzie można ponownie zrozumieć dopiero wtedy, gdy ludzie zdobędą wiedzę o związku między chorobotwórczą istotą w człowieku a geografią Ziemi, z tym wszystkim, co łączy się ze sobą i tym, co promieniuje z Ziemi w jej różnych regionach. Dlatego ważne jest, aby istoty ludzkie zapoznały się z tymi sprawami, ponieważ od tego zależy ich życie. Przecież istoty ludzkie zostały umieszczone w ziemskim istnieniu w szczególny sposób przez tego sobowtóra, który ma swoje mieszkanie w nich, w samych istotach ludzkich.
Wszystko to nabrało ogromnego znaczenia dopiero w piątym okresie poatlantyckim i stanie się szczególnie ważne dla ludzkości w najbliższej przyszłości. Również dlatego wiedza o duchowej nauce powinna być rozpowszechniana teraz. Jest to szczególnie ważne teraz, ponieważ obecny czas wymaga od istot ludzkich, aby pogodziły się i świadomie zajęły się tymi sprawami. Istoty ludzkie muszą stać się silne w naszej epoce, aby mogły uporządkować swoją egzystencję z tymi istotami.
Obecna epoka rozpoczęła się w XV wieku, gdy nasz obecny okres rozpoczął się w 1413 roku. IV okres poatlantycki, okres grecko-rzymski, rozpoczął się w 747 roku przed Tajemnicą Golgoty i trwał do 1413 roku. Od tego czasu żyjemy w piątym okresie poatlantyckim, który dopiero stopniowo w pełni wysuwa na pierwszy plan swoje szczególne cechy w naszych czasach, chociaż przygotowywano się do nich już od XV wieku. W IV okresie poatlantydzkim rozwijała się przede wszystkim dusza intelektualna lub umysłowa; obecnie w ramach ogólnej ewolucji ludzkości rozwija się dusza świadomości. Gdy istoty ludzkie weszły w obecny okres, prowadzące istoty duchowe musiały wziąć pod uwagę ich szczególną słabość w obliczu tego sobowtóra. Gdyby istoty ludzkie przyjęły do swojej świadomości wiele z tego wszystkiego, co jest związane z tym sobowtórem istoty, wtedy sprawy potoczyłyby się źle dla istot ludzkich, bardzo źle. Nawet w wiekach poprzedzających XIV wiek, istoty ludzkie musiały być zawczasu chronione, żeby przyjmowały jak najmniej wszystkiego, co w jakikolwiek sposób przypominało tego sobowtóra. Tak też wiedza o owym sobowtórze, która z pewnością istniała we wcześniejszych czasach, została utracona. Ludzkie istoty musiały być powstrzymywane przed przyjmowaniem czegokolwiek, nie tylko przed zdobywaniem teoretycznej wiedzy o sobowtórze, ale także przed kontaktowaniem się, tak dalece jak to możliwe, z czymkolwiek co ma związek z tym sobowtórem.
W tym celu potrzebne było bardzo szczególne porozumienie. Musicie spróbować zrozumieć, co miało miejsce w tamtym czasie. W wiekach poprzedzających XIV wiek, istoty ludzkie musiały być chronione przed sobowtórem; musiał on zniknąć z ich świadomości i dopiero stopniowo pozwolono mu pojawić się ponownie w teraźniejszości, teraz, gdy istoty ludzkie są wezwane do uporządkowania swoich stosunków z nim. Wymagało to rzeczywiście dość znacznego uporządkowania, które można było osiągnąć tylko w następujący sposób. Stopniowo, od IX i X wieku, warunki w Europie zostały tak ułożone, że Europejczycy utracili pewien związek, który mieli wcześniej, związek, który był jeszcze ważny dla ludzi z VII i VI wieku. Począwszy od dziewiątego wieku, a następnie szczególnie wyraźnie od dwunastego, cały ruch żeglugowy do Ameryki został wstrzymany (tak jak to było w tamtym czasie, z statków, które ludzie wtedy posiadali). To może brzmieć dla Ciebie dziwnie! Bez wątpienia powiesz, że nigdy nie uczyłeś się o czymś takim w historii. Cóż, historia jest pod wieloma względami bajką, legendą; we wcześniejszych wiekach rozwoju Europy, statki zawsze pływały z Norwegii, z ówczesnej Norwegii, do Ameryki. Nie nazywano jej oczywiście Ameryką, gdyż wtedy miała inną nazwę. Ludzie wiedzieli, że Ameryka jest regionem, gdzie wznoszą się te szczególne siły magnetyczne, które wprowadzają człowieka w związek z sobowtórem.
Najwyraźniejsze związki z sobowtórem powstają na tym obszarze Ziemi, który jest pokryty kontynentem amerykańskim; a we wcześniejszych wiekach ludzie płynęli do Ameryki na norweskich statkach i studiowali tam choroby. W pewnym sensie Europejczycy studiowali w Ameryce choroby wywołane magnetyzmem Ziemi. To właśnie tam należy szukać tajemniczego pochodzenia starszej medycyny europejskiej. W Ameryce, gdzie ludzie byli bardziej wrażliwi na wpływ doppelgangera, można było obserwować przebieg chorób, czego nie można było robić w Europie. Stopniowo jednak związek z Ameryką musiał popaść w zapomnienie. Przyczynił się do tego zasadniczo Kościół rzymskokatolicki poprzez swoje edykty. Dopiero po rozpoczęciu się piątego okresu poatlantyckiego Ameryka została ponownie odkryta w sposób fizyczny, odczuwalny dla zmysłów. Ale było to tylko ponowne odkrycie, aczkolwiek znaczące, ponieważ siły, które działały, doprowadziły do tego, że nigdzie w dokumentach nie ma wzmianki o dawnych stosunkach Europy z Ameryką. A tam, gdzie się o nich mówi, nie rozpoznaje się ich jako takich; nie wie się, że chodzi o stosunki między Europą a Ameryką w dawnych czasach. Wizyty te były jednak w dużej mierze tylko wizytami. To, że Europejczycy sami stali się potem narodem amerykańskim (jak się dziś mówi, gdzie wyrażenie „naród” [Volk] mylnie mylone jest z „narodem”), było możliwe dopiero po fizycznym odkryciu, fizycznym ponownym odkryciu Ameryki. Wcześniej wizyty odbywały się głównie w celu zbadania szczególnej roli, jaką odgrywa doppelganger w odrębności amerykańskiej rasy indiańskiej.
Przez okres poprzedzający początek piątej ery poatlantyckiej, Europa musiała być chroniona przed wpływami pochodzącymi z zachodniego świata. I to jest ten ważny historyczny środek, ważny historyczny układ, który był kultywowany przez pełne mądrości światowe mocarstwa. Europa musiała być chroniona przez pewien czas przed tymi wszystkimi wpływami, a nie mogłaby być chroniona, gdyby nie zamknięto świata europejskiego w wiekach poprzedzających XV wiek, całkowicie zamknięto go od świata amerykańskiego.
Trzeba było włożyć wiele wysiłku na pewien okres w wiekach przygotowań, aby wpoić Europejczykom coś, co uwzględniałoby ich subtelniejszą wrażliwość. Można powiedzieć, że intelekt, który miał zająć centralne miejsce w piątym okresie poatlantyckim, musiał być starannie chroniony w początkowym okresie swego powstawania. To, co miało być objawione temu intelektowi, musiało być mu przedstawione w sposób szczególnie subtelny. Czasami ta subtelność była podobna do subtelności w wychowaniu, gdzie oczywiście wymierzane są również rozsądne kary. Ale to wszystko, co mam tu na myśli, odnosi się oczywiście do większych impulsów historycznych.
I tak oto doszło do tego, że irlandzcy mnisi, którzy pod wpływem rozwijającej się w Irlandii czystej chrześcijańskiej nauki ezoterycznej, działali w taki sposób, że Rzym uznał za konieczne odgrodzić Europę od zachodniej półkuli. Ruch ten chciał wyjść z Irlandii, szerząc chrześcijaństwo w całej Europie w tych wiekach przed piątym okresem post-atlantydzkim, bez żadnej ingerencji tego, co wznosiło się z podziemnego królestwa ziemi na zachodniej półkuli. Europa miała być trzymana w niewiedzy na temat wszystkich wpływów na zachodniej połowie globu.
Wydaje się właściwym w tym miejscu mówić o tych okolicznościach, które odnoszą się do Kolumba i jego ucznia, św. Gall. Byli oni ważnymi indywidualnościami w wielkich misyjnych poszukiwaniach, które miały na celu schrystianizowanie Europy poprzez otoczenie jej duchowymi murami, że tak powiem, i poprzez niedopuszczenie żadnych wpływów z kierunku, który wskazałem. Gall, który założył to miejsce i nadał mu swoją nazwę 28, zdawały sobie sprawę przede wszystkim z tego, że delikatne pędy chrystianizacji mogą się rozprzestrzeniać jedynie poprzez otoczenie Europy duchowym ogrodzeniem. Rzeczywiście, za wydarzeniami historii świata kryją się głębokie, głębokie tajemnice. Natomiast historia, która jest nauczana i poznawana w szkołach, jest często tylko bajkowym zbiegiem okoliczności. Jednym z najważniejszych faktów niezbędnych do zrozumienia okresu nowożytnego w Europie jest to, co zaczęło się w wiekach, w których chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się z Irlandii i trwało aż do XII wieku: w tym czasie podjęto wysiłki poprzez edykty papieskie, które stopniowo zakazały i zawiesiły wszelkie podróże statkami między Europą a Ameryką, tak że połączenia z Ameryką zostały całkowicie zapomniane przez Europę. To zapomnienie było konieczne, aby w początkowym okresie, w którym w Europie miała być przygotowana piąta era poatlantycka, rozwój wydarzeń mógł przebiegać we właściwy sposób. Dopiero po rozpoczęciu się ery materialistycznej Ameryka została ponownie odkryta na zachodzie w sposób, o którym dzisiaj mówi nam historia. Ameryka została odkryta ze wschodu pod wpływem chciwości na złoto, pod wpływem czysto materialistycznej kultury, kultury, z którą istoty ludzkie mają do czynienia w piątym okresie postatlantyckim i z którą muszą nawiązać odpowiedni stosunek.
Są to sprawy prawdziwej historii, które, jak sądzę, pomagają również wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi. Ziemia rzeczywiście jest czymś, co należy nazwać istotą żywą. W wyniku zróżnicowania geograficznego, na różnych terytoriach pojawiają się różne siły. Z tego powodu człowiek nie powinien dzielić się na terytoria, lecz powinien przyjmować od siebie to, co jest dobre i wspaniałe na każdym terytorium, a co może być wytworzone tylko tam. Dlatego światopogląd duchowo-naukowy dąży do stworzenia czegoś, co może być rzeczywiście zaakceptowane przez wszystkie narody i regiony. Istoty ludzkie muszą czynić postępy w dzieleniu się swoimi dobrami duchowymi. To jest właśnie ważne.
Jednak wbrew temu, poszczególne terytoria szybko wytwarzają pragnienie władzy, więcej władzy i jeszcze więcej władzy. Wielkie niebezpieczeństwo, że ewolucja współczesnej ludzkości będzie przebiegać jednostronnie, można ocenić tylko na podstawie konkretnych, naprawdę konkretnych okoliczności, jeśli się wie, że Ziemia jest organizmem, jeśli się wie, że to, co się dzieje, pochodzi z różnych punktów na Ziemi. We wschodniej Europie jest, stosunkowo mniej tej skłonności do patrzenia wyłącznie przez pryzmat tego, co wypływa z Ziemi. Charakter rosyjskości, na przykład, jest ściśle związany z ziemią, ale Rosjanin czerpie z ziemi bardzo szczególne siły, siły, które nie pochodzą z ziemi. Tajemnica rosyjskiej geografii polega na tym, że Rosjanie biorą z Ziemi to, co najpierw zostało jej przekazane jako światło, które następnie zostało przez nią zwrócone. Innymi słowy, Rosjanie biorą z Ziemi to, co płynie z zewnętrznych regionów na Ziemię. Rosjanie kochają swoją Ziemię, ale robią to dlatego, że jest ona dla nich zwierciadłem niebios. Dlatego, jakkolwiek terytorialnie myślący mogą być Rosjanie, mają oni w swoim terytorialnym usposobieniu coś, co (choć dziś jest jeszcze na etapie dziecięcym) jest niezwykle kosmopolityczne, ponieważ gdy Ziemia porusza się w przestrzeni, wchodzi w kontakt ze wszystkimi możliwymi stronami, które ją otaczają. Ponadto, jeśli bierzesz do swojej duszy nie to, co płynie z dołu do góry, lecz to, co płynie z góry na dół i z powrotem do góry, to to, co przyjmujesz, różni się od tego, co płynie bezpośrednio z Ziemi w pewien związek z naturą ludzką. To, co Rosjanie kochają w swojej Ziemi, co ich przenika, daje im wiele słabości, ale także, przede wszystkim, pewną zdolność do przezwyciężania doppelgangerowskiej natury, o której właśnie wam mówiłem.
Dlatego też zostaną oni wezwani do dostarczenia najważniejszych impulsów w epoce, w której ta doppelgangerowska natura będzie musiała być zwalczana i pokonana, w szóstym poatlantydzkim okresie kulturowym.
Istnieje jednak pewna część powierzchni Ziemi, gdzie istnieje największe pokrewieństwo z tymi siłami. Jeśli jednostka się tam przeniesie, wchodzi w domenę tych sił. Jak tylko ją opuści, już tak nie jest. Są to przecież sprawy geograficzne, nie etnograficzne czy narodowe, ale czysto geograficzne. Istnieje region, gdzie to, co płynie z dołu, ma największy wpływ na sobowtóra i gdzie, ponieważ sobowtór wchodzi z tym w największe pokrewieństwo, jest to przekazywane z powrotem na Ziemię. Jest to region Ziemi, gdzie większość łańcuchów górskich nie przebiega z zachodu na wschód w kierunku poprzecznym, ale z północy na południe, gdzie magnetyczny biegun północny jest najbliżej (ponieważ jest to również związane z tymi siłami). To jest region, gdzie przede wszystkim w wyniku zewnętrznych warunków rozwija się pokrewieństwo z Mefistofelesowską – arymaniczną naturą. Przez to pokrewieństwo wiele się stanie w dalszym postępie ewolucji Ziemi. Ludzkie istoty nie mogą dziś ślepo podążać za ewolucją Ziemi, muszą być w stanie przejrzeć i zrozumieć te warunki. Europa będzie mogła wejść w prawidłowy związek z Ameryką tylko wtedy, gdy te warunki zostaną zrozumiane i gdy będzie wiadomo, jakie geograficznie uwarunkowane skutki z nich wynikają. W przeciwnym razie, jeżeli Europa nadal będzie ślepa na te sprawy, to ta biedna Europa będzie miała tak samo jak Grecja w stosunku do Rzymu. Nie można do tego dopuścić; świat nie może ulec geograficznej amerykanizacji. Najpierw jednak trzeba to zrozumieć. To, co się dzieje, nie może być traktowane z takim brakiem powagi, jak to często ma miejsce dzisiaj. Bo widzicie, sprawy powstają z głębokich powodów i potrzebna jest dziś wiedza, a nie tylko sympatie i antypatie, aby wyrobić sobie pogląd na sytuację, w której dzisiejsza ludzkość znalazła się tak tragicznie. Są to sprawy, które możemy tutaj omówić bardziej szczegółowo; w wykładach publicznych można o nich tylko napomknąć. Wczoraj zwróciłem uwagę na to, jak konieczne jest, aby to, co nazywamy nauką duchową, przebiło się do pojęć społecznych i politycznych. Ameryka bowiem dąży do tego, by wszystko zmechanizować, wszystko zepchnąć w dziedzinę czystego naturalizmu i stopniowo zetrzeć kulturę europejską z powierzchni ziemi. Nie może postąpić inaczej.
Są to oczywiście pojęcia geograficzne, a nie pojęcia dotyczące narodu. Wystarczy pomyśleć o Emersonie, by wiedzieć, że nic nie jest tu zamierzone w kategoriach cech narodu. Emerson był jednak osobą, której wykształcenie było na wskroś europejskie. Oczywiście, mówimy tu o dwóch przeciwstawnych biegunach, które się rozwijają. Właśnie pod takimi wpływami, jakie dziś scharakteryzowaliśmy, ludzie tacy jak Emerson rozwijają się, przeciwstawiając sobowtórowi swoje pełne człowieczeństwo. Z drugiej strony, rozwijają się ludzie tacy jak Woodrow Wilson, którzy są jedynie zewnętrzną powłoką dla sobowtóra. Poprzez nich sobowtór działa szczególnie silnie i są oni w zasadzie tylko ucieleśnieniem amerykańskiej natury geograficznej.
Te rzeczy nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek sympatią czy antypatią, czy jakimkolwiek uprzedzeniem partyzanckim; odnoszą się one jedynie do wglądu w głębsze przyczyny tego, co przeżywają istoty ludzkie. Bardzo niewiele uda się osiągnąć w kierunku zbawienia ludzkości, jeśli istoty ludzkie nie oświecą się co do tego, co naprawdę działa w tych sprawach. Dziś trzeba ponownie przywrócić więzi z wieloma sprawami, które zostały zerwane w przełomowym momencie historii, kiedy zablokowano drogę do Ameryki. I jako symbol chciałbym postawić przed wami to, co na wiele sposobów możecie tutaj odczuć i doświadczyć: istoty ludzkie, takie jak św. Gall. Musieli oni przygotować grunt dla swojej pracy poprzez ogrodzenie, które postawili. Trzeba rozumieć takie rzeczy.
Tylko nauka duchowa umożliwi prawdziwe historyczne zrozumienie. Ale, jak widać, w naturalny sposób powstają przeciwko niej uprzedzenia. Bo jak można myśleć inaczej niż to, że wiedza stanie się również partyzancka! To jest jeden z powodów (które są właściwie powodami tchórzostwa), dla których pewne okultystyczne bractwa powstrzymywały te rzeczy. Powstrzymywały się z tego prostego powodu, że te wglądy są często niewygodne dla ludzi, którzy nie chcą stać się uniwersalnie ludzcy. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy mają skłonność do jednoczenia się z tym, co płynie geograficznie.
[29….wykład z 6.11.1917 r., Zurych, „Es gibt also…”, w GA 178, s. 91-3.] Jeśli przypomnicie sobie to, co wam w tym kontekście wskazałem, zrozumiecie, że istnieje wiele sposobów wykorzystania strumieni, które przychodzą ze świata duchowego, w celu wyrządzenia szkód tutaj na fizycznej Ziemi w piątym okresie poatlantydzkim. Istnieje cała masa możliwości do tego, jedną z nich wskazałem wam dzisiaj. Powiedziałem również, że należy podkreślić, że taka wiedza powinna być przyjęta do świadomości wielu dusz, ponieważ jest to część fundamentalnego charakteru naszego wieku. Szczególnie druga połowa XIX wieku była bardzo ważnym okresem. Często opisywałem w tym i innych kręgach naszych przyjaciół, jak to rok 1841 był rokiem kryzysu i rokiem decydującym. Oczywiście, nie dochodzi się do tego wniosku, gdy patrzy się tylko na wydarzenia tutaj, w świecie fizycznym, ale tylko wtedy, gdy rozważa się te wydarzenia w powiązaniu z tym, co dzieje się w świecie duchowym. Rok 1841 był rzeczywiście rokiem kryzysowym, który zapowiadał erę materialistyczną. W tym czasie w światach duchowych rozpoczęła się bardzo specyficzna bitwa, bitwa prowadzona przez pewne duchy ciemności, które można by powiedzieć, że należą do hierarchii Aniołów. Duchy te toczyły tę walkę w świecie duchowym aż do jesieni 1879 roku. Dążyły one do osiągnięcia pewnych celów, całego szeregu celów, z których dzisiaj wymienimy tylko jeden. W tym czasie, pomiędzy rokiem 1841 a 1879, miało się rozstrzygnąć, czy pewna ilość duchowej mądrości może osiągnąć dojrzałość tam w górze, w świecie duchowym, aby od ostatniej trzeciej części XIX wieku mogła ona stopniowo spływać na ziemię, tzn. do ludzkich dusz, gdzie inspiruje duchową wiedzę, którą dzisiaj nazywamy wiedzą duchową. Taka wiedza jest możliwa dopiero od ostatniej jednej trzeciej XIX wieku.
Celem tych duchów anielskich w latach 1841-1879 było uniemożliwienie dojrzewania tej wiedzy w świecie duchowym, skąd miała ona spływać w dół. Jednak duchy te przegrały walkę, którą prowadziły przez te dziesięciolecia przeciwko duchom światła. W rzeczywistości, w mniejszym stopniu, w 1879 roku miało miejsce coś, co wielokrotnie miało miejsce w trakcie ewolucji i co zawsze było wyrażane przez pewien symbol: zwycięstwo Michała, lub św. Jerzego, nad smokiem. W 1879 r. smok został pokonany również w pewnej sferze. Smok, w tym przypadku, to te istoty anielskich, które dążyły do osiągnięcia, ale nie były w stanie osiągnąć tego, co wskazałem. Dlatego w 1879 roku zostały one wyrzucone ze świata duchowego do sfery istot ludzkich. Był to więc upadek istot anielskich ze świata duchowego do świata ludzi, gdzie teraz błąkają się wśród ludzi. Są one obecne tutaj w tym, że wysyłają swoje siły do myśli, uczuć i impulsów woli ludzi poprzez różne podżeganie do tego, tamtego lub innego. Nie byli oni w stanie zapobiec (i w tym tkwi ich przegrana bitwa) nadejściu czasu, w którym duchowa wiedza będzie się rozprzestrzeniać. Ta duchowa wiedza jest już tutaj i będzie się rozwijać coraz bardziej, umożliwiając ludziom zdobycie zdolności wglądu i pojmowania świata duchowego.
Lecz teraz, gdy te istoty anielskie spadły na Ziemię, starają się one odwrócić bieg tego, co spływa w dół. Tutaj, na Ziemi, chcą skierować tę wiedzę w fałszywym kierunku, pozbawiając ją dobrej mocy i kierując ją w złe kanały. Krótko mówiąc, to, czego nie mogli osiągnąć z pomocą duchów tam (ponieważ zostały one wypędzone w 1879 roku), chcą osiągnąć tutaj z pomocą istot ludzkich. Zamierzają zniszczyć dobry plan dla świata, który polega na rozpowszechnianiu wśród ludzi, w odpowiednim czasie, wiedzy o tym, jak kontrolować masy, wiedzy o narodzinach, chorobach i śmierci oraz o innych sprawach. Poprzez przedwczesne narodziny duchowe zamierzają oni rozpowszechnić tę wiedzę przed czasem. Duchy te działają w sposób, który właśnie opisałem, a także starają się wywoływać inne rzeczy.
Jedyną rzeczą, która pomaga człowiekowi przeciwdziałać wpływom tych arymanicznych istot, jest świadomość. Wielokrotnie zwracałem na to uwagę w Misteryjnych dramatach; wystarczy przypomnieć sobie zakończenie ostatniej sztuki. (Pod koniec czwartego dramatu misteryjnego, Przebudzenie duszy, Aryman próbuje oszukać wtajemniczonego Benedictusa poprzez przyćmienie jego świadomości, czemu Benedictus potrafi zapobiec, wzmacniając swoje przekonania.)30 Przeciwko pewnym celom Arymana można tylko wiedzieć, że on tam jest. Piąta epoka poatlantycka musi rozwinąć się do tego stopnia, że wielu ludzi będzie w pewnym sensie przemawiać do arymanicznych mocy i istot w sposób, w jaki czyni to Faust: „W twoim nic, mam nadzieję znaleźć WSZYSTKO” Muszą oni nabyć nawyk umysłu, aby patrzeć tam, gdzie materialistyczny pogląd widzi „nic”, i tam widzieć świat duchowy.
[31 …wykład z 13.11.1917 r., Zurych, „Muszę w tych czasach…”. (zob. przypis 27), s. 104-10.] Wewnętrzne potrzeby zmuszają mnie w obecnym czasie do wielokrotnego mówienia naszym przyjaciołom, w najróżniejszych miejscach, o wydarzeniu, które miało miejsce w ostatniej trzeciej części XIX wieku, o wydarzeniu, które głęboko i dogłębnie wnika w ewolucję człowieka. Jest to wydarzenie znane wszystkim szkołom okultystycznym, choć często nie są one w stanie poprawnie zrelacjonować jego przebiegu. Dziś chciałbym jeszcze raz krótko wskazać, o co chodzi. Chodzi o bitwę duchów, która miała miejsce w regionach duchowych od 1841 roku, pomiędzy pewnymi istotami z wyższych hierarchii i innymi, wyższymi istotami. Istoty, które zbuntowały się w latach 1841-1879, i które w tym okresie prowadziły wojnę buntowniczą, były wcześniej wykorzystywane w służbie mądrego kierownictwa świata. Nawet istoty, które buntują się w pewnych okresach i stają się złymi istotami, istotami ciemności, są dobrymi i użytecznymi istotami w innych okresach. Tutaj mówię o tych istotach, które do 1841 roku były używane przez wyższe duchy w służbie mądrego kierowania światem, ale których cele od tego czasu różniły się od celów ich przełożonych. Istoty te stoczyły ważną bitwę w świecie duchowym, jedną z bitew, które odbywają się często, ale na różnych poziomach, można by powiedzieć. Jest to bitwa, która w legendach i symbolicznie przedstawiana jest jako walka Michaela ze smokiem. Walka ta zakończyła się, gdy jesienią 1879 roku pewne duchy ciemności zostały wyrzucone z obszarów duchowych do obszarów ziemskich. Od tego czasu działają one wśród istot ludzkich, wnikając w ludzkie impulsy woli, w ludzkie motywy i w to, co istoty ludzkie są w stanie zrozumieć; krótko mówiąc, działają one we wszystkim, co ludzkie. Tak więc, aby zrozumieć ziemskie wydarzenia, istoty ludzkie muszą uświadomić sobie, że istnieją pewne duchy ciemności, które żyją wśród nich od jesieni 1879 roku. Można by powiedzieć, i byłoby to całkowicie słuszne, że wypędzenie tych istot w 1879 roku uczyniło niebiosa wolnymi od tych istot, ale ziemię pełną tych istot. Od tego czasu ich miejsce nie znajduje się już w niebiosach, lecz na Ziemi.
Gdybym miał scharakteryzować, co właściwie chciały osiągnąć te duchy w swojej buntowniczej walce od 1841 do 1879 roku, musiałbym powiedzieć, że chciały dojść do punktu, w którym będą mogły przeszkodzić w dostaniu się do ludzkich dusz niezbędnej duchowej mądrości, która będzie objawiana ludziom od dwudziestego wieku. Chcieli uniemożliwić jej wejście do dusz ludzkich, aby utrzymać ją w górze [w świecie duchowym]. Dopiero usunięcie przeszkadzających duchów ciemności ze sfery duchowej umożliwiło otwarcie ludzkiego zmysłu poznania duchowego jako zdolności, począwszy od dwudziestego wieku, a tym samym umożliwiło zstąpienie wiedzy duchowej przeznaczonej dla ludzi. Tutaj jednak, gdzie te duchy ciemności błąkają się teraz wśród ludzi, ponownie stawiają sobie za zadanie wprowadzanie ludzi w błąd. Starają się one przeszkodzić ludziom w rozwijaniu właściwego stosunku do prawd duchowych, ukrywając przed nimi uzdrawiający cel prawd duchowych.
Przeciwdziałać temu można tylko przez jasne rozpoznanie i dokładne zrozumienie tych spraw. Istnieją jednak pewne okultystyczne bractwa, które postawiły sobie za zadanie osiągnięcie czegoś przeciwnego; chcą one zatrzymać mądrość w swoich ciasnych kręgach, aby wykorzystać ją jako środek do pogłębiania własnych pragnień władzy. I to jest właśnie ta bitwa, w której się teraz znajdujemy. Z jednej strony istnieje konieczność prowadzenia ludzkości we właściwy sposób, aby istoty ludzkie przyjęły duchową mądrość, a z drugiej strony istnieją zamknięte okultystyczne bractwa złego rodzaju, które nie chcą pozwolić, aby ta mądrość rozprzestrzeniała się wśród ludzkości. Chcą, aby ludzie pozostali ignorantami i głupcami w stosunku do świata duchowego, aby ci, którzy są w zamkniętych bractwach, mogli stamtąd dokonywać swoich machinacji.
Wydarzenia teraźniejszości są pełne takich machinacji i będzie ze szkodą dla ludzkości, jeśli istoty ludzkie nie będą w stanie zobaczyć, że takie machinacje panują. Wkrótce zrozumiecie, co tak naprawdę kryje się za tymi sprawami, gdy zwrócę waszą uwagę na pewne prawdy, które dziś są prawdami dojrzałymi, prawdami, które powinny wypaść ze świata duchowego do świata ludzi, jak dojrzałe śliwki z drzewa, lecz nie mogą się rozpowszechnić powszechnie, ponieważ ludzie boją się ich i dlatego mają tendencyjne skłonności, uprzedzenia i obiekcje.
W tym kontekście chciałbym wypowiedzieć się w sposób jak najbardziej konkretny. Fakt, że w 1879 roku zostało wypędzonych wiele duchów ciemności, które do tej pory mieszkały w sferze ludzkiej, ma ważne i znaczące konsekwencje. Przede wszystkim fakt ten spowodował, że od tego czasu myślenie, jasne myślenie, nabrało dla człowieka o wiele większego znaczenia, niż miało to miejsce wcześniej. Nigdy wcześniej w ewolucji ludzkości nie było takiego okresu, w którym trzeba by było powiedzieć, biorąc pod uwagę wewnętrzne potrzeby ewolucyjne, że jasne myślenie jest teraz tak samo potrzebne do utrzymania życia fizycznego, jak jedzenie i picie.
Jeśli bowiem w tych czasach, w których żyjemy i w których ludzkość będzie żyła w przyszłości, ludzie będą myśleć bez jasności, to nie będą w stanie zobaczyć we właściwym świetle tych dojrzałych prawd, które mają padać ze świata duchowego. Przede wszystkim ludzie nie będą w stanie pojąć ogromnego, głębokiego znaczenia dla całej ewolucji ludzkości Tajemnicy Golgoty, pojawienia się Chrystusa w ramach ewolucji ludzkości. Wielu ludzi mówi o tym Chrystusie Jezusie. Dzisiejsza teologia stara się jednak uniemożliwić mówienie o głębszym celu, jaki cała ewolucja ludzkości na Ziemi uzyskała dzięki Tajemnicy Golgoty. Oczywiście, to, co miało się dokonać przez Tajemnicę Golgoty, urzeczywistnia się powoli i stopniowo. I dopiero w tym stuleciu wysunęło się na pierwszy plan w sposób bardzo intensywny.
W czasach starożytnych istniało jeszcze stare dziedzictwo z czasów, kiedy ludzie posiadali atawistyczne życie wewnętrzne, które było przeniknięte duchowością. Dopiero w naszych czasach człowiek, jeśli tego pragnie, musi pracować nad tym, aby nabyć dla siebie duchowość. Dlatego też pewne specyficzne zjawiska pojawiły się dopiero w naszych czasach, a właściwie dopiero od 1879 roku. Dzisiaj nasze widzenie zewnętrzne stało się tak ograniczone, że zjawiska te są właściwie wyraźnie widoczne tylko wtedy, gdy spojrzenie duszy skieruje się na sferę, do której człowiek wchodzi po przejściu przez portal śmierci. Dusze, które urodziły się przed 1879 rokiem, po przejściu przez śmierć docierają do świata duchowego w inny sposób niż wszystkie dusze, które urodziły się po 1879 roku. Chodzi tu o głęboko przełomowe wydarzenie.
To bardzo głębokie wydarzenie sprawi, że istoty ludzkie w swoich duszach będą coraz bardziej upodabniać się do swoich myśli, do tego co uważają za wiedzę, którą zdobyli. Dla dzisiejszych ludzi może się to wydawać dziwną prawdą, ale jednak jest to prawda. Zdolność widzenia rzeczy we właściwym świetle, postrzegania ich jasnymi myślami, myślami ważnymi, myślami, które są nasączone rzeczywistością, to jest to, co jest ważne i istotne.
Na przykład, jeśli postrzegamy darwinizm prawidłowo, w sposób, w jaki starałem się go przedstawić we wczorajszym wykładzie publicznym. (wykład publiczny z 12.11.1917 r., „Antropozofia i nauki przyrodnicze”, w GA 73) 32, to jest to dobra rzecz. Jeśli jednak uznamy darwinizm za podstawę jedynego obowiązującego poglądu na świat, jeśli uwierzymy, że jedynym prawdziwym poglądem jest to, że człowiek pochodzi od zwierząt, i jeśli będziemy żyć z tą myślą w sobie – pochodzę od zwierząt, pochodzę tylko od takich sił, które tworzą również zwierzęta – wtedy prowadzi to dusze w teraźniejszości do upodobnienia się do ich własnych koncepcji myślowych. Jest to ważne, ponieważ gdy dusze te zrzucą swoje ciała fizyczne, popadają w nieszczęście postrzegania siebie jako podobnych do własnych wyobrażeń o sobie! Jeśli ludzie wierzą (tu w ciele fizycznym), że w ich ewolucji działały tylko siły zwierzęce, to na czas po śmierci wytworzą sobie świadomość, która sprawi, że będą postrzegać siebie jako zwierzęta. Ponieważ teraz, gdy po wydarzeniu z 1879 roku przejawił się charakter piątej ery poatlantyckiej, myśli, które ludzie tworzą dla siebie, służą temu, żeby przekształcić ludzkie dusze w te myśli. Dlatego twierdzę, że nie trzeba mieć szczególnego upodobania do antropozoficznie zorientowanej nauki duchowej, aby zdecydować się na takie poglądy, wystarczy współczuć bliźnim, którzy potrzebują tych myśli. Potrzebują tych myśli, ponieważ są to myśli twórcze dla życia duszy, ponieważ istoty ludzkie w przyszłości mają stać się tym, za co się uważają. Musiało to nastąpić pod pełnym mądrości przewodnictwem ewolucji świata, aby istoty ludzkie mogły naprawdę dojść do pełnej i wolnej samoświadomości. Z jednej strony bogowie musieli dać istotom ludzkim możliwość stania się ich własnymi tworami. Aby jednak istoty ludzkie mogły nadać sobie, jako swoim własnym stworzeniom, nadprzyrodzony cel, aby mogły odnaleźć cel w tym, co same z siebie czynią, i aby nadać im wieczny kierunek, Chrystus Jezus przeszedł przez Tajemnicę Golgoty. I jeśli się Go zrozumie, zrozumie się Go w kategoriach duchowo-naukowych, zrozumie się Go w myślach, to znajdzie się drogę do Niego – drogę, która prowadzi od natury zwierzęcej do boskiej.
Prawda ta jest szczególnie widoczna dla tych, którzy są w stanie rzucić spojrzenie swojej duszy na świat, w który człowiek wchodzi po śmierci. Istoty ludzkie, które urodziły się przed 1879 r., wciąż zabierają ze sobą pewną resztkę, która chroni je przed staniem się wyłącznie tym, czym mogły się tutaj stać. I jeszcze przez długi czas w przyszłości będzie możliwa ochrona istot ludzkich (to się dopiero stopniowo rozwija) przed staniem się tylko tym, co sobie wyobrażają, że są. Jest to jednak możliwe tylko poprzez cierpienie, tylko wtedy, gdy – mówiąc paradoksalnie – będą oni w stanie sami cierpieć, cierpieć z powodu niezadowalającej natury ich wyobrażenia o człowieku. Harmonia wewnątrz siebie, a jednocześnie zrozumienie, które pozwala człowiekowi pozostać człowiekiem po śmierci, pojawi się tylko wtedy, gdy człowiek uświadomi sobie swój prawdziwy związek ze światem duchowym tu, w ciele fizycznym. Dziś ci, którzy z powodu swoich materialistycznych poglądów wzbraniają się przed zdobyciem jakiejkolwiek konkretnej wiedzy duchowej, nie są oczywiście bliscy zaakceptowania faktu, że w 1879 roku nastąpiła taka przemiana. Niemniej jednak jest to konieczne, aby ta wiedza została zaakceptowana. Z tego widać, że jest coś, co staje się ważne i będzie coraz ważniejsze w przyszłości, a mianowicie rozpowszechnianie tego, co istnieje na drodze wiedzy duchowej tutaj na Ziemi. Dlatego duchy ciemności, żeby popierać swoje sprawy, tak bardzo starają się wprowadzać zamęt wśród ludzi, żeby ludzie nie doszli do tego punktu, w którym będą mogli tu na Ziemi uformować prawidłowe myśli, w które przekształcą się po śmierci. Człowiek musi stać się tym, za kogo się uważa.
[33 … wykład z 18.11.1917 r., Dornach, „Nun entsteht die Frage”, w GA 178., s. 170-93. Pominięto tu pierwszy akapit, który odnosi się do poprzedniego wykładu o psychoanalizie, oraz ostatni akapit, który dotyczy śmierci Sophie Stinde.] Teraz nasuwa się pytanie: Czym w istocie jest to, czego dzisiejsi badacze zupełnie nie są w stanie, a wręcz nie chcą rozważyć? Uznają oni, że istnieje sfera duszy poza sferą świadomości; szukają sfery duszy poza sferą świadomości, ale nie są w stanie wznieść się do uznania samego ducha. Duch nigdy nie może być w żaden sposób uchwycony przez pojęcie nieświadomości, ponieważ duch, który jest nieświadomy, jest jak człowiek bez głowy. Zwróciłem wam już uwagę, że są osoby, które w wyniku pewnych stanów histerii idą ulicą i widzą tylko ciała, ale nie głowy innych ludzi. Niemożność zobaczenia czyjejś głowy jest szczególnym rodzajem choroby. Wśród dzisiejszych badaczy są tacy, którzy wierzą, że pojmują całego ducha. Ale twierdząc, że jest on nieświadomy, pokazują, że popadli w złudzenie, wierząc, że może istnieć duch nieświadomy, duch bez świadomości, kiedy przekraczamy próg świadomości (czy to we właściwy sposób, jak to zawsze określamy na podstawie badań duchowo-naukowych, czy też w sposób nienormalny, patologiczny, jak to zawsze ma miejsce w przypadkach, które stają przed psychoanalitykami).
Kiedy przekraczamy próg świadomości, zawsze wkraczamy w sferę duchową. Jest to całkowicie niezależne od tego, czy wchodzimy w podświadomość, czy w nadświadomość. Zawsze wkraczamy w sferę duchową, sferę, w której w pewien sposób duch jest świadomy, rozwija jakąś formę świadomości. Gdzie jest duch, tam jest i świadomość. Musimy tylko poszukać warunków, w których ta świadomość istnieje. Powinniśmy nabyć umiejętność, poprzez naukę duchową, rozpoznawania rodzaju świadomości, którą posiada dana forma duchowości. Osiem dni temu omawialiśmy przypadek kobiety, która wychodzi z towarzyskiego spotkania, biegnie przed końmi i nie pozwala jej się rzucić do rzeki. Następnie zostaje zaniesiona z powrotem do domu, z którego wyszła, i tam spotyka się z gospodarzem, ponieważ, w jakiś niejasny i nieświadomy sposób, była w nim zakochana. W tym przypadku nie można powiedzieć, że duch, który nie był częścią świadomości tej pani, ale który ją prowadził i kierował, jest duchem nieświadomym, albo że jest nieświadomym elementem duszy. Jest to coś wysoce świadomego. Świadomość tego demonicznego ducha, który zwraca panią do tego, którego kocha nieślubnie, jest w rzeczywistości o wiele bardziej inteligentną świadomością niż ta, która znajduje się w górnej kondygnacji samej pani – mam na myśli jej świadomość. Te duchy, które poruszają się i stają się aktywne, kiedy człowiek w jakikolwiek sposób przekracza próg swojej świadomości, nie są duchami nieświadomymi; są to duchy, które bardzo łatwo mogą się poruszyć i stać się aktywne na swój własny rachunek. Wyrażenie „duch nieświadomy”, używane przez psychoanalityków, nic nie znaczy. Gdybym bowiem nic o tym nie wiedział, mógłbym równie dobrze powiedzieć, mówiąc jedynie z własnego punktu widzenia, że całe to znakomite zgromadzenie, które tu siedzi, jest moją nieświadomością. Równie mało sensu ma nazywanie istot duchowych, które nas otaczają i które opanowują człowieka w takich przypadkach, jak ten, który opisałem wam osiem dni temu, duchami nieświadomymi. Znajdują się one w podświadomości, nie są uchwycone przez naszą świadomość, która żyje w nas w chwili obecnej, ale są w pełni świadome dla siebie.
Wiedza o tym jest niezwykle ważna – szczególnie dla zadań nauki duchowej w naszych czasach – nie dlatego, że wiedza o duchowym królestwie po drugiej stronie progu, wiedza o prawdziwych, świadomych siebie indywidualnościach, jest osiągnięciem dzisiejszej nauki duchowej, ale dlatego, że jest to w rzeczywistości wiedza odwieczna. W dawnych czasach była ona znana w sensie starożytnego atawistycznego jasnowidzenia. Dzisiaj poznaje się ją innymi sposobami, poznaje się ją stopniowo. Ale wiedza o rzeczywistych duchach, znajdujących się poza ludzką świadomością, które żyją w innych warunkach niż my, ale które są z nami w ciągłym związku, i które mogą zawładnąć człowiekiem w jego myśleniu, odczuwaniu i woli – ta wiedza istniała zawsze. I ta wiedza zawsze była postrzegana jako tajemna wiedza pewnych bractw, które traktowały ją w swoich kręgach jako wiedzę ściśle ezoteryczną. Dlaczego traktowali ją jako ściśle ezoteryczną? Dyskusja nad tym pytaniem prowadziłaby w tej chwili zbyt daleko. Należy jednak powiedzieć, że poszczególne bractwa były szczerze przekonane, że większości istot ludzkich brakuje dojrzałości do tej wiedzy. I w dużej mierze tak właśnie było. Wiele innych bractw, które nazywamy bractwami lewicy. (W wykładzie z 11.10.1915 r., w GA 254, Rudolf Steiner wyjaśnia bardziej szczegółowo określenie „lewica”: 'Jest się na „Lewicy” w okultyzmie, jeśli ktoś dąży do ukrytego celu z pomocą tego, co popiera w nauce okultystycznej. W okultyzmie jest się na „prawicy”, jeśli rozpowszechnia się tę naukę dla niej samej. Ci, którzy są na środkowej drodze dochodzą do wniosku, że wiedza ezoteryczna, która jest niezbędna w naszych czasach dla całej ludzkości, musi stać się egzoteryczna. W przeciwieństwie do nich, ci na lewej ścieżce to ci, którzy to, co uznają za okultystyczną naukę, przywiązują do specjalnych celów. Jest się na „lewicy” do tego stopnia, że w dążeniu do specjalnych celów prowadzi się istoty ludzkie do świata duchowego, dostarcza się im wszelkiego rodzaju objawień, które zaszczepia się w nich w nieodpowiedni sposób, a wszystko to tylko po to, aby zrealizować te specjalne cele.) 34, również starało się zachować tę wiedzę dla siebie. Ale czyniły to z tego powodu, że wiedza tego rodzaju, jeśli wejdzie w posiadanie małej grupy, daje władzę nad innymi, którzy jej nie posiadają. A zawsze starano się, aby pewne grupy miały władzę nad innymi. Można było do tego doprowadzić poprzez uznanie pewnej dziedziny wiedzy za ezoteryczną, a następnie wykorzystanie jej do sprawowania władzy nad czymś innym.
W obecnym czasie jest szczególnie potrzebne, aby ludzie naprawdę oświecili się w tych sprawach. Jak wiecie, od 1879 roku (mówiłem o tym w ostatnich wykładach GA 178 – 35) ludzkość żyje w bardzo szczególnej sytuacji duchowej. Od 1879 roku szczególnie potężne duchy ciemności zostały wyparte ze świata duchowego do sfery ludzkiej. Ci, którzy niesłusznie utrzymują w małych grupach tajemnice związane z tym faktem, mogą w ten sposób wywoływać najróżniejsze rzeczy. Dzisiaj najpierw wyjaśnię wam, jak można niewłaściwie wykorzystać niektóre tajemnice dotyczące obecnego etapu ewolucji. Będziecie musieli po prostu ściśle powiązać to, co powiem dzisiaj, co będzie miało charakter bardziej historyczny, z tym, co będę miał do powiedzenia na ten temat jutro.
Wszyscy wiecie, że od pewnego czasu w naszym antropozoficznym, duchowo-naukowym nurcie zwraca się uwagę na to, że szczególnie wiek dwudziesty wprowadzi ewolucję człowieka w szczególny związek z Chrystusem. W ciągu dwudziestego wieku (nawet w pierwszej połowie, jak wiecie) ma nastąpić wydarzenie, jak wskazałem w pierwszym z moich Mistycznych Dramatów, że Chrystus stanie się obecną rzeczywistością w eterze dla wystarczająco dużej liczby istot ludzkich. (Na temat pojawienia się Chrystusa w eterze, por. GA 118 i GA 130. W pierwszym dramacie misteryjnym Teodora, widząca, opisuje przyszłą zmianę w konstytucji członków istoty ludzkiej jako rozluźnienie ciała eterycznego, które zaowocuje zdolnością postrzegania Chrystusa jako istoty eterycznej.) 36
Teraz wiemy, że w rzeczywistości żyjemy w epoce materializmu. Wiemy, że od połowy dziewiętnastego wieku materializm osiągnął swój szczyt. Ale w rzeczywistości przeciwieństwa muszą się zbiegać. Sam szczyt materializmu w ewolucji ludzkości musi zbiegać się, odwrotnie, z internalizacją ludzkiej ewolucji, która doprowadzi do tego, że Chrystus będzie rzeczywiście postrzegany w eterze. Zrozumiałe jest, że ujawnienie tej tajemnicy dotyczącej postrzegania Chrystusa, dotyczącej nowego związku, w jaki Chrystus wejdzie z ludzkością, wywołuje irytację i niechęć wśród członków niektórych bractw. Są to ludzie, którzy chcą wykorzystać to wydarzenie dwudziestego wieku, jakim jest pojawienie się Chrystusa w eterze, do własnych celów i nie chcą uczynić go wspólną własnością ludzkiej wiedzy. Istnieją bractwa, które rozpowszechniają ideę (bractwa zawsze wpływają na opinię publiczną, rozpowszechniając jakiś przykład za pomocą środków, które są najmniej oczywiste dla ludzi), że wiek materializmu wkrótce się skończy, a co więcej, że w pewien sposób już minął. Biedni, żałośni „mądrzy ludzie” (tu „mądrzy ludzie” jest oczywiście w cudzysłowie) rozpowszechniają dziś przez tak wiele książek, zgromadzeń i stowarzyszeń naukę, że materializm się skończył, że ludzie mają już pewne zrozumienie ducha. Nie są oni jednak w stanie zaoferować nic więcej niż słowo „duch” i kilka zwrotów. Ci ludzie są mniej lub bardziej na usługach tych, którzy mają interes w tym, by mówić to, co nie jest prawdą, a mianowicie, że materializm się skończył. Nie jest to bowiem prawda; wręcz przeciwnie, materialistyczny sposób myślenia pogłębia się i będzie się najlepiej rozwijał, jeśli ludzie będą sobie wyobrażać, że nie są już materialistami. Materialistyczny sposób myślenia wzrasta i będzie jeszcze bardziej rozpowszechniony przez około cztery do pięciu stuleci.
Jak już często podkreślałem tutaj, konieczne jest, żeby ludzie pojęli ten fakt w jasnej świadomości, żeby wiedzieli, że tak jest. Ludzkość osiągnie zbawienie, jeśli właściwie zrozumie ten fakt, jeśli będzie pracować w życiu duchowym ze świadomością, że celem piątej epoki postatlantyckiej jest stworzenie jakości materialistycznych w kontekście szerszej ewolucji ludzkości. Należy jednak przeciwstawić temu wszystkie bardziej duchowe jakości. W poprzednich wykładach wyjaśniłem, czego istoty ludzkie muszą doświadczyć w piątym okresie postatlantyckim: w pełni świadomej walki ze złem pojawiającym się w ramach ewolucji ludzkości.(Zob. cykl wykładów w GA 177, a także wykłady z 24.09.1916 r. w GA 171 oraz z 3 i 4 listopada 1917 r. w GA 273) 37 Tak jak w czwartym okresie postatlantyckim toczyła się walka o rozumienie przez ludzi narodzin i śmierci, tak teraz toczy się konfrontacja o rozumienie przez ludzi zła. Teraz chodzi o to, aby nauka duchowa została przyjęta w pełni świadomie, a nie o to, abyśmy rzucali piaskiem w oczy naszym współczesnym, tak jakby diabeł materializmu nie istniał. Jego moc będzie nadal rosła i rosła. Ci, którzy nadużywają tych rzeczy, wiedzą o wydarzeniu pojawienia się Chrystusa tak samo dobrze jak ja, ale traktują to wydarzenie pojawienia się Chrystusa w inny sposób. Aby to zrozumieć, musicie rozważyć następującą kwestię.
Biorąc pod uwagę to, czym stała się ludzkość w tym piątym okresie poatlantydzkim, całkowicie nieuzasadnione jest następujące stwierdzenie, które wielu ludzi wygłasza z indolencji: „Cóż, dopóki żyjemy tutaj między narodzinami a śmiercią, liczy się to, że oddajemy się temu życiu; po przejściu przez śmierć odkryjemy, czy wchodzimy do świata duchowego, musimy tylko poczekać i zobaczyć. Tutaj cieszymy się życiem tak, jakby istniał tylko świat materialny. Po przejściu przez śmierć, cóż, wkrótce okaże się, czy istnieje świat duchowy! Jest to mniej więcej tak inteligentne, jak przysięga składana przez kogoś, kto mówi: „Tak naprawdę, jak istnieje Bóg w niebie, jestem ateistą!” 38 Jest to mniej więcej tak samo inteligentne. Ale jest to sposób myślenia bardzo wielu, którzy mówią: „Po śmierci zobaczymy, jak tam jest; do tego czasu nie ma potrzeby zajmować się żadną duchową nauką.”
We wszystkich okresach historii ten sposób myślenia był bardzo wątpliwy, lecz jest on szczególnie zgubny w tym piątym poatlantydzkim okresie, w którym żyjemy, ponieważ jest on bardzo atrakcyjny dla ludzi przez panujące złe moce. Przechodząc przez portal śmierci w obecnych warunkach ewolucji, istoty ludzkie zabierają ze sobą warunki świadomości po śmierci, które wytworzyły dla siebie między narodzinami a śmiercią. Istoty ludzkie, które w obecnych warunkach zajmują się wyłącznie wewnętrznymi obrazami, pojęciami i wyobrażeniami materialistycznego świata zmysłów, skazują się po śmierci na zamieszkanie w otoczeniu, do którego odnoszą się tylko te pojęcia, które rozwinęły podczas życia wcielonego. Ci, którzy przyswoją sobie duchowe pojęcia, wchodzą do świata duchowego we właściwy sposób, podczas gdy ci, którzy nie chcą przyswoić sobie duchowych pojęć, muszą w pewnym sensie pozostać w otoczeniu podlegającym ziemskim warunkom, dopóki nie nauczą się tam przyswajać (a to wymaga długiego czasu) wystarczająco dużo duchowych pojęć, z którymi mogą zostać przeniesieni do świata duchowego. Innymi słowy, nasze otoczenie tam jest uwarunkowane tym, czy przyswoimy sobie pojęcia duchowe tutaj, czy też nie. Wiele dusz (można to powiedzieć tylko z politowaniem) pozostaje związanych z ziemską sferą i dalej błąka się po Ziemi jako zmarli, ponieważ odrzuciły one lub nie mogły nabyć pojęć duchowych podczas swojego życia tutaj. I w takim przypadku dusza człowieka, nie oddzielona już ciałem od otoczenia, nie powstrzymywana już przez ciało przed destrukcyjnym działaniem, dusza takiego człowieka staje się ośrodkiem zniszczenia, jeśli przebywa w sferze ziemskiej.
Zastanówmy się więc, co, można powiedzieć, jest bardziej normalnym przypadkiem po śmierci w obecnych warunkach. Do świata duchowego przechodzą dusze, które nie chciały nic wiedzieć o duchowych pojęciach i uczuciach. Dusze te stają się ośrodkami zniszczenia, ponieważ są zatrzymane w sferze ziemskiej. Tylko dusze, które są już przesiąknięte pewnym połączeniem ze światem duchowym, przechodzą przez portal śmierci we właściwy sposób, tak że zostają wyniesione do sfery duchowej i usunięte ze sfery ziemskiej. Wtedy mogą oni prząść te łączące ich nici, łącznie z połączeniami z tymi, których tu zostawili, które są ciągle przędzone. Musimy bowiem jasno zrozumieć, że duchowe nici pomiędzy zmarłymi duszami a nami, którzy byliśmy z nimi połączeni, nie zostają rozerwane w wyniku śmierci. One pozostają i są w rzeczywistości o wiele bardziej intymnymi połączeniami po śmierci, niż były tutaj. To, co powiedziałem, musi być przyjęte jako poważna i głęboka prawda.
I znowu, to, że taka jest obecnie sytuacja, nie jest znane tylko mnie, lecz także innym. Jest jednak wielu, którzy wykorzystują tę prawdę w sposób raczej negatywny. Obecnie istnieją błędni materialiści, którzy wierzą, że jedynym życiem, jakie istnieje, jest życie materialne. Ale są też wtajemniczeni, którzy są materialistami i którzy dbają o to, aby materialistyczne nauki były propagowane poprzez bractwa. Nie wolno ci myśleć, że ci wtajemniczeni wyznają absurdalny pogląd, że nie ma ducha, lub że istoty ludzkie nie mają duszy, która może być niezależna od ciała i może żyć bez ciała. Możesz śmiało założyć, że ci, którzy są prawdziwie wtajemniczeni w świat duchowy, nigdy nie dadzą się nabrać na absurdalną wiarę tylko w materię. Jest jednak wielu takich, którzy mają interes w rozpowszechnianiu materializmu w określony sposób i podejmują wszelkiego rodzaju działania, aby duża część ludzkości uwierzyła wyłącznie w materializm i poddała się całkowicie jego wpływom. Istnieją więc bractwa kierowane przez inicjowanych, którzy mają interes w pielęgnowaniu i szerzeniu materializmu. Tym materialistom bardzo dobrze służy ciągłe mówienie o tym, że materializm został już pokonany. Dzieje się tak dlatego, że za pomocą słów można doprowadzić sprawę do odwrotnego skutku; metody osiągania tego celu są często dość skomplikowane.
Czego więc chcą ci wtajemniczeni? Wiedzą oni bardzo dobrze, że dusza ludzka jest istotą czysto duchową, istotą duchową całkowicie niezależną od cielesnej fizyczności, a mimo to pielęgnują i rozwijają w ludziach materialistyczny sposób myślenia. Ci wtajemniczeni chcą, żeby było jak najwięcej dusz, które nabywają materialistyczne pojęcia tylko tutaj, między narodzinami a śmiercią. W ten sposób dusze te są przygotowane do pozostania w sferze ziemskiej, gdzie w pewnym sensie są przetrzymywane. Pomyślcie tylko, że powstają bractwa, które wiedzą o tym dokładnie, które bardzo dobrze znają te warunki. Bractwa te przygotowują pewne dusze ludzkie w ten sposób, że dusze te po śmierci pozostają w sferze materialnej. Jeśli następnie bractwa te poczynią przygotowania, aby dusze te po śmierci przeszły do domeny ich bractwa (co prawdopodobnie leży w ich nikczemnej mocy), to siła takiego bractwa zostanie w ten sposób ogromnie zwiększona. Ci materialiści nie są więc materialistami, ponieważ zaprzeczają istnieniu ducha – nie są aż tak głupi, ci materialistyczni wtajemniczeni, ponieważ bardzo dobrze znają prawdę o duchu. Doprowadzają oni jednak do tego, że dusze po śmierci pozostają w sferze materialnej, aby bractwa mogły je wykorzystać do swoich celów. Innymi słowy, bractwa te tworzą klientelę składającą się z dusz zmarłych, którzy pozostają w sferze ziemskiej. Dusze zmarłych posiadają w sobie siły, którymi można kierować na wiele różnych sposobów, aby osiągnąć różne efekty. W ten sposób można uzyskać bardzo szczególną władzę nad tymi, którzy nie są wtajemniczeni w te sprawy.
Jest to więc tylko machinacja pewnych bractw. Możecie zrozumieć tę sprawę jasno tylko wtedy, gdy nie dacie się wciągnąć w nic, co ma na celu zaciemnienie lub zamglenie waszego zrozumienia, gdy nie dacie się zwieść przekonaniu, że te bractwa albo nie istnieją, albo że ich wysiłki są nieszkodliwe. One wcale nie są nieszkodliwe – one są bardzo szkodliwe. Ich intencją jest, aby istoty ludzkie dalej i dalej podążały ścieżką materializmu. Celem tych wtajemniczonych jest to, aby ludzie uwierzyli, że choć istnieją siły duchowe, to są one niczym innym jak pewnymi siłami natury.
Chciałbym teraz opisać wam ideał, który jest drogi takim bractwom. Aby zrozumieć to zagadnienie, potrzeba trochę wysiłku. Wyobraźcie sobie nieszkodliwy świat istot ludzkich, który zbłądził trochę z powodu panujących materialistycznych koncepcji, który odszedł trochę od starych, wypróbowanych i przetestowanych koncepcji religijnych. Pomyślcie o takiej nieszkodliwej ludzkości. Być może możemy to sobie lepiej wyobrazić wizualnie [rysunek]. Pomyśl o tym obszarze tutaj [większe koło, światło] jako o reprezentującym taką nieszkodliwą ludzkość. Jak już mówiłem, ta ludzkość nie tylko nie ma zbyt jasnego zrozumienia świata duchowego, ale zwodzona przez materializm, nie bardzo wie, jak się zachować wobec świata duchowego. W szczególności nie wie, jak się zachowywać wobec tych, którzy przeszli przez portal śmierci.
Załóżmy teraz, że tutaj [małe kółko, zielone] znajduje się obszar takiego bractwa. Bractwo to szerzy naukę materializmu i dba o to, aby ci ludzie myśleli czysto materialistycznie. W ten sposób udaje się temu bractwu stworzyć dla siebie dusze, które po śmierci pozostają w sferze ziemskiej. Dusze te stają się dla loży duchową klientelą [patrz rysunek, kolor pomarańczowy]. Innymi słowy, tworzy się dla siebie martwe istoty ludzkie, które nie opuszczają sfery ziemskiej, lecz pozostają na Ziemi. Dzięki odpowiednim przygotowaniom możliwe jest utrzymanie tych dusz w lożach. W ten sposób powstały loże, w których znajdują się zarówno żywe, jak i martwe istoty ludzkie, martwe istoty ludzkie, które zapoznały się z siłami ziemskimi.
Sprawy są wtedy tak kierowane, że te istoty ludzkie biorą udział w konferencjach tutaj, lub w seansach spirytystycznych, takich jakie odbywały się w drugiej połowie XIX wieku, o których często mówiłem. (Zob. wykład z 23.09.1916 r., w GA 171; wykład z 27.11.1916 r., w GA 172; wykład z 26.12.1916 r., w GA 173, a także cykl wykładów zawarty w GA 254) 39 Może się wtedy zdarzyć (proszę zwrócić na to uwagę), że to, co się dzieje, jest kierowane przez lożę przy pomocy zmarłych. Intencją mistrzów w tych lożach jest jednak, aby ludzie nie wiedzieli, że mają do czynienia ze zmarłymi, lecz wierzyli, że to, z czym obcują, to po prostu wyższe siły natury. Celem jest przekonanie ludzi, że są to wyższe siły natury, psychiczne i tym podobne, tylko wyższe siły natury. Ludziom odmawia się prawdziwego pojęcia duszy i wmawia, że tak jak istnieje elektryczność i magnetyzm, tak istnieją również owe wyższe siły. To, że siły te wywodzą się z duszy, jest ukrywane szczególnie przez tych, którzy są wiodącymi członkami takich lóż. W konsekwencji jednak te inne niewinne dusze stają się stopniowo całkowicie zależne, psychologicznie zależne od loży, nie zdając sobie sprawy z tego, od czego się uzależniły i skąd właściwie są kierowane.
Nie ma innych środków, które mogą być użyte przeciwko takim rzeczom, niż wiedza o nich. Jeśli jesteś ich świadomy, jesteś chroniony. Jeśli wiesz o tych rzeczach, w sensie wiedząc, że są prawdziwe, prawdziwie wierząc, że tak jest, to już jesteś chroniony w ten sposób. Ale nie można być zbyt zadowolonym z prawdziwego zdobywania wiedzy o tych rzeczach (które mogą stać się jasne tylko stopniowo, a ja mogę tylko stopniowo zebrać elementy razem, aby dać wam pełną jasność). Na razie jednak można powiedzieć, że nie jest jeszcze na to całkiem za późno, ponieważ, jak często zwracałem wam uwagę, wiele bractw na Zachodzie wprowadziło spirytyzm w drugiej połowie XIX wieku na zasadzie próby, aby poprzez tę próbę stwierdzić, czy udało im się doprowadzić ludzkość tam, gdzie chcieli. Był to test, który miał sprawdzić, jak duży postęp poczynili z ludzkością. Podczas seansów spirytystycznych ludzie mieli mówić, że istnieją wyższe siły natury – tego właśnie oczekiwały bractwa. Bracia lewicy byli następnie rozczarowani tym, że ludzie w większości nie mówili, że istnieją wyższe siły natury, lecz twierdzili, że na seansach pojawiają się duchy zmarłych. To było gorzkie rozczarowanie dla wtajemniczonych, ponieważ to było dokładnie to, czego nie chcieli. Wiara w zmarłych była dokładnie tym, co ci wtajemniczeni chcieli odebrać istotom ludzkim. Tak więc to, co miało być odebrane ludzkości, to nie wpływ zmarłych, skuteczność sił zmarłych, ale prawidłowa i głęboka myśl, że skutki te pochodzą od zmarłych. Jak widzicie, to, co opisałem, jest wyższą formą materializmu; jest to materializm, który nie tylko zaprzecza duchowi, ale próbuje wtłoczyć ducha w materię. Widzicie, istnieją formy materializmu, w których sam materializm może być zanegowany. Ludzie mogą twierdzić, że materializm zniknął i że mówimy już o duchu. Ale wszyscy oni mówią o duchu w sposób niejasny. Jest całkowicie możliwe, aby być materialistą, zamieniając całą naturę w ducha, tak że kończy się to chorobą psychiczną. Ważna jest zdolność wglądu w konkretny świat duchowy, w konkretną duchowość.
Mamy tu początek tego, co w ciągu następnych pięciu stuleci będzie się stawało coraz bardziej intensywne. Złe bractwa przerwały teraz to, co próbowały zrobić. Będą one jednak kontynuowały i wznawiały te działania, o ile nie zostanie w to wciśnięty jakiś gwóźdź do trumny, co może nastąpić tylko przez przezwyciężenie samozadowolenia w duchowo-naukowym myśleniu.
W pewnym sensie oddali się oni poprzez seanse spirytystyczne. Zamiast ukrywać swoje intencje za pomocą seansów spirytystycznych, oni je ujawnili. Innymi słowy, było to raczej coś, co ukazało ich wyrachowane wysiłki jako niezbyt udane. Dlatego też od lat dziewięćdziesiątych XIX wieku w samych bractwach podejmowano starania, aby spirytyzm jako taki został na pewien czas ponownie zdyskredytowany. Krótko mówiąc, można zobaczyć, jak w ten sposób, za pomocą świata duchowego, dokonywane są głęboko, głęboko dociekliwe interwencje. Chodzi tu o dążenie do władzy poprzez wykorzystywanie pewnych warunków, które muszą się ujawnić w toku ewolucji ludzkości.
Podejmowana jest jednak praca, aby przeciwdziałać materializacji dusz ludzkich, aby przeciwdziałać wygnaniu dusz ludzkich do sfery ziemskiej – przecież loże znajdują się również w sferze ziemskiej i jeśli dusze mają nawiedzać loże i być w nich zatrudnione, to muszą być wygnane do sfery ziemskiej. Przeciwko temu celowi, przeciwko temu impulsowi, by wykorzystać te dusze w sferze ziemskiej, działa głęboki impuls Tajemnicy Golgoty. I ten impuls Tajemnicy Golgoty jest także procesem uzdrawiania świata poprzez przeciwdziałanie materializacji duszy. Droga obrana przez samego Chrystusa jest całkowicie poza wolą i poza intencjami człowieka. Innymi słowy, żaden człowiek na jakimkolwiek poziomie wiedzy, nawet wtajemniczony, nie ma żadnego wpływu na to, czego dokonuje Chrystus, a co w ciągu XX wieku doprowadzi do pojawienia się tego, o czym często wam mówiłem i o czym możecie również znaleźć wzmianki w Tajemniczych dramatach. Zależy to całkowicie od samego Chrystusa. Chrystus będzie obecny jako istota eteryczna w sferze ziemskiej. Dla istot ludzkich jest to kwestia tego, jak mają się do niego odnosić. I znowu, nikt, nawet potężny wtajemniczony, nie może mieć żadnego wpływu na pojawienie się Chrystusa. To się stanie, proszę o tym pamiętać. Ale można poczynić przygotowania, aby to wydarzenie Chrystusa było doświadczane w taki czy inny sposób, aby to wydarzenie Chrystusa miało taki czy inny skutek.
Rzeczywiście, te bractwa, o których przed chwilą mówiłem, bractwa, które starają się wygnać dusze ludzkie do sfery materialistycznej, chcą, aby Chrystus przeszedł niezauważony w dwudziestym wieku. Chcą zapobiec temu, żeby ludzie nie zauważyli Jego przyjścia jako eterycznej indywidualności. Cel ten jest realizowany pod wpływem bardzo szczególnej idei, a raczej bardzo szczególnego impulsu woli. Bractwa dążą do zdobycia dla innej istoty sfery wpływów, które Chrystus przyniesie w dwudziestym wieku i w przyszłości. Powiemy o tym bardziej szczegółowo. Istnieją zachodnie bractwa, które starają się podważyć impuls Chrystusa i wprowadzić na jego miejsce inną indywidualność, która nigdy nie pojawiła się w ciele, indywidualność eteryczną, ale o ściśle arymanicznej naturze.
Wszystkie te układy, o których właśnie wam mówiłem, z umarłymi i tak dalej, służą ostatecznie temu, żeby odwrócić uwagę ludzi od Chrystusa, który przeszedł przez Tajemnicę Golgoty, i przekazać władzę nad światem innej indywidualności na cichym poziomie. Jest to bardzo realna walka, nie tylko jakaś abstrakcyjna koncepcja, czy nie wiem co, ale bardzo realna walka, która jest prowadzona w celu wprowadzenia innej istoty na miejsce istoty Chrystusa na dalszy przebieg ewolucji ludzkości, na resztę piątego, szóstego i siódmego okresu poatlantydzkiego. Jednym z zadań zdrowego i uczciwego rozwoju duchowego będzie wytępienie i wyeliminowanie takich wysiłków, które są wybitnie antychrześcijańskie. Ale tylko jasny wgląd będzie w stanie coś tu osiągnąć, ponieważ bractwa będą nazywać tę inną istotę, którą chcą uczynić suwerenną, będą nazywać ją „Chrystusem” – to prawda, będą nazywać tę istotę „Chrystusem”! Kluczowe będzie to, aby ktoś naprawdę nauczył się rozróżniać pomiędzy prawdziwym Chrystusem (który teraz również, w sposób, w jaki się pojawi, nie będzie wcieloną indywidualnością w ciele) a tą inną istotą, która będzie się odróżniać od prawdziwego Chrystusa tym, że nigdy nie była wcielona podczas ewolucji Ziemi. Jest to istota, która przedłuży się jedynie do eterycznego wcielenia i którą bractwa zamierzają wprowadzić w miejsce Chrystusa, który ma przejść niezauważony.
Mamy więc tutaj tę część walki, gdzie z jednej strony próbuje się ukryć pojawienie się Chrystusa w XX wieku. Tak, ci, którzy obserwują życie tylko na poziomie powierzchownym, zwłaszcza w zewnętrznych dyskusjach na temat Chrystusa, Jezusa i tak dalej, nie widzą w głąb. Jest to mgła, zamglenie, które wytwarza się po to, aby wprowadzić ludzi w błąd, odwracając ich uwagę od głębszych spraw, od prawdziwych problemów. Kiedy teolodzy dyskutują o Chrystusie, zawsze w takich dyskusjach pojawia się skądś duchowy wpływ, tak że ci ludzie w rzeczywistości promują zupełnie inne cele i zadania niż te, w które sami świadomie wierzą.
To właśnie jest tak niebezpieczne w pojęciu nieświadomości; jest ono używane dzisiaj, nawet w odniesieniu do tych spraw, w celu wprowadzenia ludzi w niepewną sferę. Podczas gdy te złe bractwa realizują swoje cele z pełną świadomością, to, do czego dążą świadomie, staje się naturalnie nieświadomością tych, którzy prowadzą różnego rodzaju powierzchowne dyskusje. Nie pojmuje się istoty rzeczy, gdy mówi się o nieświadomości, ponieważ tak zwana nieświadomość jest po prostu tym, co znajduje się po drugiej stronie progu zwykłej świadomości, sferą, w której ci, którzy mają wiedzę o tych rzeczach, mogą realizować swoje cele.
Rzeczywiście jest tak, że istnieje wiele bractw, które starają się zastąpić wpływ Chrystusa wpływem innej indywidualności, i które organizują wszystko, aby to osiągnąć. Ale widzicie, to jest naprawdę jedna strona sprawy, ponieważ po drugiej stronie są bractwa wschodnie, bractwa indyjskie, które są nie mniej zainteresowane w ingerencji w rozwój ludzkości. Jednakże te indyjskie bractwa dążą do innego celu. One nigdy nie rozwinęły ezoterycznych środków, dzięki którym mogłyby sprowadzać zmarłych do swojej sfery, na przykład do sfery swoich lóż. Nie leży to w ich naturze i nie chcą takich rzeczy. Z drugiej strony, nie chcą też Tajemnicy Golgoty z jej impulsem do przejęcia kontroli nad ewolucją ludzkości. Tego też nie chcą. Ale nie chcą też rzucać wyzwania Chrystusowi (który wejdzie w ewolucję ludzkości jako eteryczna indywidualność w ciągu XX wieku) poprzez ustanowienie innej indywidualności, ponieważ nie mają do dyspozycji umarłych w sposób, który opisałem dla zachodnich bractw. Zamiast tego, ponieważ nie mają do dyspozycji zmarłych, starają się odwrócić uwagę ludzi od Chrystusa; ponieważ te wschodnie, indyjskie bractwa nie chcą, aby chrześcijaństwo powstało w siłę. Nie chcą, aby pojawiło się zainteresowanie prawdziwym Chrystusem, który przeszedł przez Tajemnicę Golgoty, który spędził jedno wcielenie tutaj na Ziemi przez trzy lata i który nie jest w stanie mieć kolejnego ziemskiego wcielenia. Nie chcą oni używać zmarłych w swoich lożach, ale chcą używać czegoś innego niż tylko to, czym sami są jako żywe istoty ludzkie. Zamiast zmarłych, których używa się w zachodnich lożach, w tych wschodnich, indyjskich lożach używa się innego rodzaju istot.
Kiedy człowiek umiera, pozostawia po sobie swoje ciało eteryczne; jak wiecie, oddziela się ono bardzo szybko po śmierci. W normalnych warunkach to ciało eteryczne jest zabierane przez kosmos. Wyjaśniłem wam na różne sposoby, jak ten proces jest skomplikowany. (Zob. wykład z 6.09.1915 r., w GA 163) 40 Ale przed Misterium Golgoty, a we wschodnich regionach również po Misterium Golgoty, istniała możliwość czegoś bardzo szczególnego. Kiedy człowiek po śmierci odrzuca swoje ciała eteryczne, mogą w nie wejść pewne istoty. Za pomocą ciał eterycznych, które zostały odrzucone przez ludzi, istoty te stają się istotami eterycznymi. Tak więc we wschodnich regionach możliwe jest spowodowanie, że nie martwi ludzie, lecz wszelkiego rodzaju demoniczne istoty zakładają ciała eteryczne, które zostały odrzucone przez ludzi. I te demoniczne duchy, przyobleczone w eteryczne ciała ludzi, są przyjmowane do wschodnich lóż. Tak więc, podczas gdy loże zachodnie mają samych zmarłych, którzy zostali wygnani do sfery materialnej, loże wschodnie lewej drogi mają duchy demoniczne, które nie należą do ewolucji Ziemi, lecz które wkradają się do tej ziemskiej ewolucji poprzez zakładanie ciał eterycznych odrzuconych przez istoty ludzkie.
Egzoterycznie można to osiągnąć przez przekształcenie tego w formę kultu. Wiecie, że wywoływanie iluzji należy do sztuki niektórych bractw. A to dlatego, że istoty ludzkie, które nawet nie wiedzą, w jakim stopniu iluzja jest obecna w rzeczywistości, mogą być bardzo łatwo oszukane przez sztucznie wytworzone iluzje. To, do czego dążą wschodnie loże, jest więc osiągane poprzez ubranie tego w formę kultu. Wyobraźmy sobie więc, że mam plemię ludzi, plemię, które ma wspólnego przodka. Doprowadziwszy z góry do tego, że ciało eteryczne przodka może zostać przejęte przez istotę demoniczną, ja, jako „zły” brat, mówię temu plemieniu, że musi ono czcić tego przodka. Przodek jest po prostu tym, który odrzucił swoje ciało eteryczne, które zostało nabyte przez demona w wyniku machinacji loży. Wprowadza się więc kult przodków, ale przodkowie, których się czci, to po prostu jakieś demoniczne istoty w eterycznym ciele przodka, o którym mowa.
Światopogląd wschodnich istot ludzkich może być w ten sposób odwrócony od Tajemnicy Golgoty poprzez pracę z metodami stosowanymi we wschodnich lożach. W ten sposób osiąga się ten sam cel, aby dla ludzi wschodu, a może i dla ludzi w ogóle (bo taki jest cel), Chrystus jako indywidualność pozostał niezauważony, gdy przechodzi przez Ziemię. Innymi słowy, wschodnie loże nie chcą zastąpić Chrystusa, ale chcą jedynie, aby pojawienie się Chrystusa Jezusa pozostało niezauważone.
W pewnym sensie toczy się więc walka z dwóch stron przeciwko pojawieniu się impulsu Chrystusowego w eterze w ciągu XX wieku. Są to wydarzenia, w których ludzkość jest rzeczywiście umieszczona. Poszczególne wydarzenia, które mają miejsce, są naprawdę tylko konsekwencją tego, co dzieje się jako wielkie impulsy w ewolucji ludzkości. Dlatego tak smutne jest to, że ludzie są ciągle oszukiwani, że nieświadomość, tak zwana nieświadomość, jest w nich aktywna, w sensie skutków, nie wiem, wypartych zainteresowań miłosnych lub tym podobnych, podczas gdy w rzeczywistości impuls wysoce świadomej duchowości wpływa na ludzkość ze wszystkich stron. Impuls ten pozostaje jednak stosunkowo nieświadomy, jeśli nie zadamy sobie trudu, aby go sobie uświadomić.
Oprócz tego należy wziąć pod uwagę różne inne sprawy. Te istoty ludzkie, które zawsze miały dobre intencje w stosunku do rozwoju ludzkości, zawsze liczyły się z tym, co właśnie wam opisałem (niewiele więcej człowiek może zrobić lub jest mu wolno zrobić) i podejmowały ze swojej strony to, co było słuszne.
Dobrym miejscem do kultywowania życia duchowego, wyjątkowo dobrym miejscem do tego, chronionym przed wszelkimi możliwymi złudzeniami, była wyspa Irlandia w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Irlandzka wyspa była właściwie chroniona przed wszelkimi możliwymi iluzjami, bardziej niż jakikolwiek inny region na Ziemi. Jest to również powód, dla którego tak wielu chrześcijańskich misjonarzy przybyło z Irlandii w pierwszych chrześcijańskich wiekach. Jednak wszyscy ci propagatorzy chrześcijaństwa musieli brać pod uwagę naiwną ludzkość, wśród której pracowali. Europejczycy, wśród których wówczas pracowali, byli naiwni i trzeba było brać pod uwagę ich naiwność. Jednak ludzie ci musieli również wiedzieć o wielkim impulsie dla ludzkości i zrozumieć go. W IV i V wieku wtajemniczeni irlandzcy pracowali w szczególności w Europie Środkowej. To tam zaczynali i pracowali nad przygotowaniem tego, co miało się wydarzyć w przyszłości. W pewien sposób znajdowali się oni pod wpływem wiedzy wtajemniczonych, że piąty okres poatlantycki miał nadejść w XV wieku (1413, jak wiecie). Był to więc wpływ, pod którym się znajdowali, co oznaczało, że wiedzieli, iż muszą się przygotować na zupełnie nowy okres; naiwny lud musiał być chroniony na ten nowy okres. Co zostało podjęte w tym czasie, aby ochronić i odgrodzić ten naiwny lud Europy i zapobiec przedostaniu się pewnych szkodliwych wpływów?
Ewolucja była kierowana z dobrze poinformowanej i, w owym czasie, uczciwej strony w taki sposób, że ruch żeglugowy, który płynął z krajów północnych do Ameryki, był stopniowo tłumiony. Tak więc, podczas gdy w dawnych czasach statki z Norwegii, w szczególności, pływały do Ameryki w pewnych celach (o tych sprawach powiem jutro; zob. wykład z 7.11.1917 r., Antropozofia i historia, w GA 73) 41, stopniowo zostało to tak zorganizowane, że Ameryka została całkowicie zapomniana przez ludność europejską, a związki z Ameryką stopniowo zanikły. I, jak wiemy, do XV wieku mieszkańcy Europy nie wiedzieli nic o Ameryce. Bieg historii był kierowany, zwłaszcza z Rzymu, w taki sposób, że z określonych powodów związek z Ameryką został utracony, ponieważ ludność europejska musiała być chroniona przed wpływami amerykańskimi. Dużą rolę w tej ochronie Europejczyków przed wpływami amerykańskimi odegrali mnisi z Irlandii, którzy jako irlandzcy wtajemniczeni chrystianizowali kontynent europejski.
W czasach wcześniejszych z Ameryki przywędrowały bardzo specyficzne wpływy. Ale w okresie, kiedy rozpoczęła się piąta epoka poatlantycka, musiało być tak, że Europejczycy nie byli pod wpływem Ameryki, nic o niej nie wiedzieli i żyli w przekonaniu, że Ameryki nie ma. Dopiero po nastaniu piątej epoki poatlantyckiej, jak wiemy z historii, Ameryka została ponownie odkryta. W rzeczywistości jednak, jak być może już wiecie, historia, której uczy się w szkole, to głównie bajki. Jedną z takich bajek jest to, że Ameryka została odkryta po raz pierwszy w 1492 roku; w rzeczywistości została ona dopiero co odkryta na nowo. Związek ten był tylko przez pewien czas sprytnie ukrywany, ponieważ było to konieczne. Teraz jednak trzeba ponownie poznać okoliczności i to, co naprawdę wydarzyło się w historii, a mianowicie, że przez pewien czas Europa była bardzo mocno ogrodzona i starannie chroniona przed pewnymi wpływami, które nie miały dotrzeć do Europy.
Tego rodzaju rzeczy pokazują, jak ważne jest, aby nie myśleć o tak zwanej nieświadomości jako o czymś, co jest nieświadome, ale jako o czymś, co działa w pełni świadomie za progiem zwykłej ludzkiej świadomości. Jest raczej ważne, aby większa część ludzkości dowiedziała się dziś o pewnych tajemnicach. Dlatego w wykładach w Zurychu uczyniłem publicznie tyle, ile obecnie jest możliwe. Jak wiecie, posunąłem się tam nawet do tego, że wyjaśniłem ludziom, w jakim stopniu historyczne życie ludzkości nie jest znane zwykłej świadomości, lecz w rzeczywistości jest wyśnione. Wyjaśniłem, że treść historii jest w rzeczywistości wyśniona przez człowieka i tylko wtedy, gdy ludzie uświadomią sobie, że treść historii jest wyśniona, są w stanie dojść do zdrowych obrazów wewnętrznych. 42
To są środki, dzięki którym można stopniowo obudzić świadomość. Zewnętrzne pozory, faktyczne zdarzenia, potwierdzają to, co powiedziałem; tylko nie wolno ich przeoczyć. Tylko, że ludzie przechodzą obok faktów ślepo i sennie. Ślepo i bezsennie przechodzą również obok tak tragicznych katastrof, jak ta obecna. Dziś chcę najpierw wpisać w wasze serca te bardziej historyczne sprawy. Jutro będę mówił o nich bardziej szczegółowo.
Chciałbym tylko dodać jeszcze jeden obraz myślowy do tego, co powiedziałem. Po pierwsze, z tego co mówiłem, widzicie jak ogromna jest różnica między Wschodem i Zachodem w rozwoju ludzkości. Po drugie, chciałbym, żebyście zastanowili się nad następującą rzeczą. Pomyślcie o psychoanalityku, który mówi o podświadomości, o podświadomym życiu duszy i tak dalej. Używanie tak niejasnego pojęcia do mówienia o tych rzeczach jest nieistotne, ponieważ ważne jest, aby pojąć, co tak naprawdę znajduje się poza progiem świadomości. Co to jest to, co tam istnieje? Jest z pewnością wiele rzeczy, które leżą poniżej progu świadomości. Ale to, co jest tam na dole, jest w rzeczywistości samo w sobie bardzo świadome. Trzeba sobie jednak uświadomić, jaki rodzaj świadomej duchowości istnieje poza progiem świadomości. Poza progiem świadomości należy mówić o świadomej duchowości, a nie o nieświadomym umyśle. W rzeczy samej, trzeba jasno zrozumieć, że istota ludzka posiada wiele zdolności, o których nie wie w swojej zwykłej świadomości. Istoty ludzkie byłyby w złej sytuacji, gdyby w swojej zwykłej świadomości wiedziały o wszystkim, co się w nich dzieje. Wyobraźcie sobie, jak musieliby zorganizować swoje jedzenie i picie, gdyby najpierw musieli dokładnie poznać wszystkie procesy, fizjologiczne i biologiczne, które zachodzą podczas przyjmowania pokarmu itd. Wszystko to odbywa się w nieświadomości. Jednak we wszystkich tych procesach, nawet w tej czysto fizjologicznej czynności, działają siły duchowe. Ale ludzie nie mogą czekać, aż dowiedzą się, co tak naprawdę dzieje się w nich samych, zanim zaczną jeść i pić, prawda?
Jest wiele rzeczy, które dzieją się w ten sposób w ludzkiej istocie. W istocie, w przypadku istot ludzkich, zdecydowanie większa część ich bytu jest nieświadoma, a raczej podświadoma.
Osobliwą rzeczą jest to, że ten nieświadomy element, który nosimy przy sobie, jest w każdej chwili zawłaszczany przez inną istotę. Innymi słowy, nie jesteśmy tylko połączeniem ciała, duszy i ducha. Nie nosimy naszej duszy, która jest niezależna od nas, w naszym ciele przez świat. Zamiast tego, na krótko przed narodzinami, inna istota przejmuje kontrolę nad podświadomymi częściami człowieka. Ta istota jest obecna w naszej podświadomości, towarzyszy człowiekowi przez całą podróż między narodzinami a śmiercią. Wchodzi w człowieka tuż przed narodzinami i towarzyszy mu. Można opisać tę istotę, która zajmuje te elementy człowieka, które nie wchodzą do jego zwykłej świadomości, w przybliżeniu w następujący sposób. Jest to istota wysoce inteligentna, która w swej woli podobna jest do sił natury. Jest to więc istota wysoce inteligentna i obdarzona wolą, która jest blisko spokrewniona z siłami natury, wolą, która jest o wiele bliżej spokrewniona z siłami natury niż wola człowieka. Jest jednak jedna szczególna cecha, na którą muszę zwrócić uwagę. Mianowicie, w obecnych warunkach, istota ta byłaby narażona na niezwykle poważne niebezpieczeństwo, gdyby miała doświadczyć śmierci razem z człowiekiem. W obecnych warunkach istota ta nie może uczestniczyć w doświadczeniu śmierci. Znika więc na krótko przed śmiercią człowieka, aby się uratować. Jej celem jest jednak takie ułożenie życia ludzkiego, żeby mogła sama pokonać śmierć. Byłoby to straszne dla ewolucji człowieka, gdyby ta istota, która w ten sposób zawładnęła człowiekiem, mogła również sama dla siebie pokonać śmierć, gdyby mogła umrzeć razem z człowiekiem i w ten sposób wejść razem z nim do światów, do których człowiek wchodzi po śmierci. Zawsze musi opuścić człowieka, zanim ten wejdzie po śmierci do świata duchowego. W wielu przypadkach może to być dość trudne i mogą powstać różnego rodzaju komplikacje. Ale sprawa wygląda tak: ta istota, która w pełni kieruje naszą podświadomością, jest bardzo zależna od Ziemi jako całego organizmu.
Ziemia nie jest bynajmniej takim bytem, za jaki uważają ją geolodzy, mineralogowie czy paleontolodzy, lecz istotą całkowicie żywą. Człowiek jednak widzi tylko jej szkieletowy aspekt, tak jak geolog, mineralog i paleontolog biorą pod uwagę tylko sferę mineralną, czyli szkielet. Jeżeli to jest wszystko, co wiesz, to wiesz mniej więcej tyle, jakbyś wszedł tutaj i na skutek szczególnego układu twego wzroku nie widział nic z całego tego znamienitego towarzystwa poza kośćmi, układami szkieletowymi. Proszę sobie wyobrazić, że wszedł pan tutaj przez drzwi, a na tych krzesłach siedziały same szkielety. Nie proszę was o wyobrażenie sobie, że nie składacie się z niczego innego jak tylko z kości – nie prosiłbym was o to – ale po prostu załóżmy, że istoty ludzkie miały jedynie zdolność widzenia kości, że były one tworzone za pomocą jakiegoś rodzaju aparatury rentgenowskiej. To jest wszystko, co geologia widzi o Ziemi; widzi tylko strukturę kości. Ale ta Ziemia jest nie tylko strukturą zbudowaną z kości, ale żywym organizmem. I ze swojego centrum ta Ziemia wysyła specjalne siły do każdego punktu na każdym terytorium na swojej powierzchni. Wyobraźcie sobie powierzchnię Ziemi w ten sposób [patrz rysunek]; tu region wschodni, tu region zachodni – tak dla zaznaczenia większych cech. Siły, które są wysyłane z Ziemi, są czymś, co należy do organizmu życiowego Ziemi. I w zależności od tego, czy człowiek mieszka w tym, czy w tamtym miejscu na Ziemi, styka się z różnymi siłami ziemskimi. Ale z tymi siłami nie styka się, albo styka się tylko pośrednio, jego dusza, jego niezmienna dusza. Nieśmiertelna dusza człowieka jest względnie niezależna od warunków ziemskich (można ją uzależnić od warunków ziemskich tylko sztucznymi środkami, jak to dzisiaj wyjaśniłem). Jednak pośrednio, poprzez tę drugą istotę, która bierze w posiadanie człowieka przed narodzeniem i która musi go opuścić przed śmiercią, poprzez tę drugą istotę te różne siły działają bardzo silnie, wpływając na człowieka według typów rasowych i różnic geograficznych. Dlatego to właśnie ten sobowtór, którego człowiek nosi w sobie, jest szczególnie dotknięty przez różnice geograficzne i inne. Jest to niezwykle znaczące.
Zobaczymy jutro, jak ten sobowtór działa w różnych miejscach na Ziemi i jakie są tego konsekwencje. Jak już wcześniej zaznaczyłem, będziecie musieli dość ściśle powiązać to, co mówię wam dzisiaj, z tym, co powiem jutro, ponieważ trudno jest zrozumieć jedno bez drugiego. Musimy teraz starać się przyswoić sobie takie pojęcia, które w sposób bardziej znaczący odnoszą się do całej rzeczywistości, tej rzeczywistości, w której dusza ludzka żyje całą swoją istotą. Rzeczywistość ta ulega różnym metamorfozom, ale to, w jaki sposób się przekształca, zależy w dużej mierze od człowieka. Jedna z istotnych metamorfoz odbywa się po prostu poprzez uświadomienie sobie przez ludzi, że w zależności od tego, czy między narodzinami a śmiercią przyswoją sobie pojęcia materialistyczne czy duchowe, dusze ludzkie wyganiają się na Ziemię lub trafiają do właściwych sfer. W tym celu musimy posługiwać się coraz bardziej precyzyjnymi pojęciami. W ten sposób odnajdziemy właściwy stosunek do świata jako całości, co musimy czynić coraz częściej. Nie leży to bowiem jedynie w celu abstrakcyjnego ruchu duchowego, lecz dla nas musi leżeć w celu całkowicie konkretnego ruchu duchowego, który w życiu duchowym uwzględnia liczne indywidualności.
[43…wykład z 19.11.1917 r., „Po pierwsze, proszę cię…”, w GA 178, s. 194-214] Po pierwsze, chciałbym, abyście przypomnieli sobie, co powiedziałem, kiedy byłem tu ostatnio, w odniesieniu do tego, co teraz rozważamy. Połączyłem to, o czym mówiliśmy, z pojawieniem się nowego dążenia do poznania za pomocą nieodpowiednich środków, co doprowadziło nas do szerokich perspektyw historycznych. W związku z tymi sprawami, a także z tym, co powiedziałem ostatnio (z tego samego powodu i z tego samego impulsu), chciałbym, abyście najpierw zauważyli, że to, o czym mówię, to rzeczywiste wydarzenia, a nie tylko jakaś teoria, nie tylko system pojęciowy, ale fakty, które wam przekazuję. To jest właśnie kwestia, którą musimy wziąć pod uwagę, ponieważ w przeciwnym razie trudno byłoby nam zrozumieć te sprawy. Nie chodzi o to, że przedstawiam wam historyczne prawa czy historyczne idee, ale o faktyczne fakty dotyczące celów i intencji pewnych osobowości, które połączyły się w bractwa. Te fakty odnoszą się również do innych istot, które mają wpływ na bractwa i których wpływ jest poszukiwany przez bractwa, ale które z natury swojej istoty nie należą do istot ludzkich wcielonych w ciało, ale są istotami wcielonymi w świecie duchowym. Jest rzeczą konieczną, aby to wziąć pod uwagę, zwłaszcza w odniesieniu do takich spraw, o których mówiłem wam wczoraj.
W przypadku tych bractw (być może zdajesz sobie z tego sprawę z naszych zeszłorocznych dyskusji 44), mamy do czynienia w pewnym sensie z różnymi frakcjami. Zwróciłem wam wtedy uwagę, że w tych bractwach mamy do czynienia z jedną frakcją, która uważa, że pewne wyższe prawdy powinny być utrzymywane w absolutnej tajemnicy. Obok różnych innych odcieni opinii, są jednak członkowie tych bractw, którzy, szczególnie od połowy dziewiętnastego wieku, opowiadają się za ujawnianiem pewnych prawd ludzkości w sposób ostrożny i właściwy – nawet jeśli na początku tylko tych prawd, których ujawnienie jest aktualnie potrzebne. Oprócz tych głównych obozów istnieją frakcje o innych niuansach opinii. Z tego można zauważyć, że to, co jest zamierzone, co jest wprowadzane do ewolucji ludzkości przez takie bractwa jako impuls, jest całkiem prawdopodobne, że jest wynikiem kompromisu.
Te bractwa, które są zaznajomione z duchowymi impulsami w ewolucji ludzkości, widziały nadejście znaczącego wydarzenia z początku lat czterdziestych XIX wieku – walki pewnych duchów z bardziej wzniosłymi duchami, która zakończyła się w 1879 roku pokonaniem pewnych duchów o naturze anielskiej, duchów ciemności, w wydarzeniu, które jest symbolizowane przez pokonanie smoka przez Michaela. Tak więc, kiedy te bractwa przeczuwały nadejście tego wydarzenia w połowie XIX wieku, na początku lat czterdziestych XIX wieku, musiały zareagować i zadać sobie pytanie, co należy zrobić.
Członkowie tych bractw, którzy przede wszystkim chcieli wziąć pod uwagę wymagania epoki, kierowali się do pewnego stopnia najlepszymi intencjami. To oni działali pod wpływem błędnego impulsu, jakim było pragnienie uwzględnienia panującego wówczas materializmu. Starali się oni nauczyć ludzkość, która chciała poznać rzeczy jedynie za pomocą środków fizycznych, czegoś o świecie duchowym w sposób materialistyczny, za pomocą tychże środków fizycznych. Dlatego też spirytyzm został wprowadzony w świat z tej dzielnicy w latach czterdziestych XIX wieku w oparciu o dobre intencje.
W czasie tej walki, jak już wspomniałem, przeznaczeniem było, aby na Ziemi, tam gdzie to możliwe, zapanował duch krytycznego dociekania, intelekt skupiony wyłącznie na świecie zewnętrznym. Należało zatem dać istotom ludzkim przynajmniej poczucie, odczucie, że istnieje świat duchowy, który je otacza.
Tak jak dochodzi do kompromisów, tak też doszło do tego kompromisu. Członkowie bractw, którzy byli stanowczo przeciwni ujawnianiu pewnych prawd duchowych ludzkości, zostali niejako odrzuceni przez większość i w końcu musieli się na to zgodzić. Pierwotnie nie było ich zamiarem, aby wprowadzać na świat te rzeczy, które są związane ze spirytyzmem. Jednak, gdy chodzi o korporacje i wolę korporacji, mamy do czynienia z kwestią kompromisu. I naturalnie, tak jak w życiu publicznym, kiedy coś jest postanowione przez ciało korporacyjne, to nie tylko ci, którzy inicjują wniosek w celu realizacji swoich własnych interesów, mają oczekiwania co do tego, co jest następnie uzgodnione, ale także ci, którzy początkowo byli przeciwni temu wnioskowi i którzy będą oczekiwać od niego takiej czy innej rzeczy, po podjęciu decyzji.
W ten sposób duchowi członkowie bractw o dobrych intencjach byli w błędnym przekonaniu, że za pomocą medium mogą przekonać ludzi o istnieniu świata duchowego, który ich otacza. Na podstawie tego przekonania będzie można nauczać ich dalszych, wyższych prawd. Byłoby to możliwe, gdyby to, co zakładali owi pełni dobrych intencji członkowie, miało miejsce, gdyby to, co pojawiło się za pośrednictwem medium, zostało wyjaśnione ludziom w kategoriach świata duchowego, który ich całkowicie otacza. Stało się jednak coś zupełnie innego, jak to już wczoraj zaznaczyłem. To, co pojawiło się za pośrednictwem medium, zostało zinterpretowane przez ludzi, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach, jako pochodzące od zmarłych. W ten sposób to, co zostało ujawnione przez spirytyzm, było właściwie rozczarowaniem dla wszystkich. Ci, którzy dali się przegłosować, byli oczywiście bardzo poszkodowani, że na seansach spirytystycznych można było mówić (czasem słusznie) o manifestacjach duchów zmarłych. Mający dobre intencje, postępowi wtajemniczeni nie oczekiwali, że w ogóle będzie się tam mówić o zmarłych, lecz spodziewali się, że będzie się mówić o ogólnym świecie duchów elementarnych; byli więc również rozczarowani. Ale przede wszystkim te rzeczy są uważnie śledzone przez tych, którzy są wtajemniczeni w pewien sposób. I tak mamy (oprócz członków bractw już wspomnianych) wtajemniczonych członków innych bractw, a w niektórych wypadkach tych samych bractw, w których mogą tworzyć się mniejszości, a czasem większości. Musimy wziąć pod uwagę tych innych wtajemniczonych, którzy są znani w bractwach jako „bracia lewicy”, to znaczy ci, którzy wykorzystują wszystko w dążeniu do władzy, która jako impuls jest włączona w ewolucję ludzkości. I, naturalnie, ci bracia lewicy mieli również wszelkiego rodzaju oczekiwania wobec tego, co pojawiło się poprzez spirytyzm. Wczoraj zauważyłem, że to właśnie ci bracia lewicy, przede wszystkim, organizowali seanse z duszami zmarłych ludzi. Dla nich najbardziej interesujące było to, co wyniknie z seansów spirytystycznych. Stopniowo opanowali oni całą dziedzinę, podczas gdy dobrze myślący wtajemniczeni stopniowo tracili wszelkie zainteresowanie spirytyzmem, a nawet czuli się w pewnym sensie zawstydzeni, ponieważ ci, którzy od początku nie chcieli spirytyzmu, mówili im, że można było od początku wiedzieć, że ze spirytyzmu w obecnym czasie nic nie wyniknie. W ten sposób spirytyzm dostał się w strefę, którą można by nazwać strefą władzy braci lewicy. Wczoraj mówiłem o tych braciach lewicy, którzy czuli się zawiedzeni, przede wszystkim dlatego, że widzieli, iż to, co oni sami zainicjowali, pozwalając spirytyzmowi wejść na scenę, może ujawnić coś, czego naprawdę nie chcieli ujawnić. Mogło bowiem wyjść na jaw podczas seansów spirytystycznych, poprzez przesłania od zmarłych, co niektórzy bracia lewicy robili z duszami zmarłych, zważywszy, że uczestnicy seansów spirytystycznych wierzyli, że są pod wpływem zmarłych. Właśnie te dusze, które były w określony sposób wykorzystywane przez braci lewicy, mogą się przejawiać podczas seansów spirytystycznych.
Musicie naprawdę wziąć pod uwagę, że to, o czym mówię, to nie są teorie, lecz fakty, które odnoszą się do indywidualności. A jeśli te indywidualności są zjednoczone w bractwach, to w odniesieniu do jednej i tej samej sprawy jedna indywidualność będzie oczekiwała jednej rzeczy, a inna czegoś innego. Kiedy mówimy o faktach dotyczących świata duchowego, to po prostu nie można szukać niczego innego, jak tylko realizacji impulsów indywidualności. To, co robi jeden człowiek i to, co robi drugi człowiek, może być sprzeczne ze sobą także w zwykłym życiu. Jeśli mówimy o teoriach, to zasada sprzeczności nie może być naruszona. Jeżeli jednak mówi się o faktach, to (właśnie dlatego, że mówi się o faktach) często okaże się, że fakty te są tak samo sprzeczne w świecie duchowym, jak indywidualne działania człowieka na planie fizycznym.
Dlatego proszę zawsze brać to pod uwagę. W końcu, mówiąc o tych sprawach, nie można mówić o rzeczywistości, jeśli nie mówi się o indywidualnych faktach. I właśnie o to tutaj chodzi. Dlatego poszczególne strumienie muszą być oddzielone i rozpatrywane oddzielnie.
Wiąże się z tym bardzo ważna sprawa, którą, jeśli chce się dojść do w miarę satysfakcjonującego światopoglądu, trzeba sobie przede wszystkim uświadomić. To, co powiem, dotyczy głębokiej sprawy zasadniczej, choć jest nieco abstrakcyjne. Musimy jednak postawić ten fakt przed naszymi duszami.
Istoty ludzkie, które chcą stworzyć dla siebie światopogląd, słusznie starają się, aby poszczególne elementy tego światopoglądu pasowały do siebie. Czynią to z pewnego przyzwyczajenia, które jest jak najbardziej uzasadnione, ponieważ wiąże się z tym wszystkim, co przez wiele wieków było najcenniejszym dobrem duszy i ducha ludzkości: z monoteizmem. To, co spotyka nas w świecie jako doświadczenie, staramy się wyjaśnić na podstawie jednego uniwersalnego fundamentu. Jest ku temu dobre uzasadnienie, ale nie z tego powodu, w który ludzie zwykle wierzą, lecz z innego, o którym powiemy następnym razem. Dziś pragnę jedynie przedstawić waszym duszom najważniejszą zasadę.
Ci, którzy podchodzą do świata z założeniem, że wszystko da się wyjaśnić bez sprzeczności, jak gdyby wynikało z jednego uniwersalnego fundamentu, doznają wielu rozczarowań, gdy staną wobec świata i swoich doświadczeń w sposób bezstronny. Ludzie zwykli traktować wszystko, co postrzegają, zgodnie ze światopoglądem pastoralnym, który zakłada, że wszystko prowadzi do jednego, boskiego źródła bytu – wszystko pochodzi od Boga, a zatem wszystko musi być wytłumaczalne w sposób jednolity.
Ale tak nie jest. Nie jest tak, ponieważ wszystko, co nas otacza w świecie jako doświadczenie, nie pochodzi z jednolitego źródła, ale z różnych duchowych indywidualności, które różnią się między sobą. Różne indywidualności współpracują ze sobą, aby stworzyć to, co nas otacza w świecie jako doświadczenie. Tak to w każdym razie wygląda na początku. O innych sprawach, które usprawiedliwiają monoteizm, porozmawiamy następnym razem. Ale tak to wygląda na początku. Gdy tylko przekroczymy próg świata duchowego, musimy jednak myśleć do pewnego stopnia, a nawet bardzo wysokiego stopnia, w kategoriach niezależnych od siebie indywidualności. W związku z tym nie można żądać, aby to, co się pojawia, dało się wyjaśnić w kategoriach jednolitej zasady.
Wyobraźmy sobie, że to [patrz rysunek] jest schematycznym przedstawieniem
jakiegoś ludzkiego doświadczenia; doświadczenia, powiedzmy, z lat 1913-1918. Doświadczenia ludzkie są oczywiście kontynuowane w obu kierunkach. Naturalnie historycy zawsze będą mieli pokusę, by przyjąć jednolitą zasadę dla tego historycznego rozwoju. Ale tak nie jest, ponieważ jak tylko przekroczymy próg świata duchowego, który może być przekroczony z góry lub z dołu, ponieważ jest to jedno i to samo [patrz rysunek, czerwony], różne indywidualności, które są względnie niezależne od siebie [patrz rysunek, strzałki] są w stanie wpłynąć na te wydarzenia [z lat 1913 do 1918]. I jeśli nie weźmiecie tego pod uwagę, jeśli zawsze będziecie zakładać, że istnieje jednolita podstawa świata, to nigdy nie zrozumiecie wydarzeń, które mają miejsce w świecie. Tylko wtedy, gdy weźmiecie pod uwagę wiele różnych indywidualności działających przeciwko sobie lub ze sobą, a wszystko to w ramach fali wydarzeń, wtedy dopiero zrozumiecie wszystko poprawnie.
Sprawa ta wiąże się z najgłębszą z tajemnic ewolucji człowieka. Przez wieki, a nawet tysiąclecia, tylko z powodu monoteistycznych sentymentów, zasłaniano ten fakt, ale trzeba go wziąć pod uwagę. Jeśli ktoś chce dziś dokonać postępu w kwestiach dotyczących jego światopoglądu, to przede wszystkim nie może mylić logiki z abstrakcyjnym brakiem sprzeczności. Abstrakcyjny brak sprzeczności nie może istnieć w świecie, w którym współdziałają niezależne od siebie indywidualności. Dlatego wszelkie dążenie do abstrakcyjnego braku sprzeczności prowadzi do zubożenia pojęć; pojęcia nie będą już w stanie objąć całej rzeczywistości. Pojęcia mogą objąć całą rzeczywistość tylko wtedy, gdy są w stanie zawrzeć w sobie sprzeczność świata, która jest prawdziwą naturą rzeczywistości.
To, co dla człowieka jawi się jako sfera natury, jest stworzone w bardzo szczególny sposób. Różne indywidualności działają również w przyrodzie, we wszystkim, co nazywamy „naturą”, co obejmuje z jednej strony nauki przyrodnicze, a z drugiej strony kult przyrody, estetykę przyrody itd. W obecnym cyklu ewolucyjnym ludzkości, bardzo korzystny układ został wprowadzony na miejsce przez pełne mądrości przewodnictwo świata. Układ ten umożliwia ludzkim istotom pojmowanie natury za pomocą pojęć, które odnoszą się z powrotem do zjednoczonego przewodnictwa świata, ponieważ to, co dociera do człowieka z natury poprzez percepcję zmysłową jako doświadczenie, jest tylko tym, co jest zależne od zjednoczonego przewodnictwa. Za gobelinem przyrody kryje się coś jeszcze, co jest pod wpływem zupełnie innego źródła. Ale to jest wyłączane, kiedy człowiek postrzega przyrodę. W ten sposób to, co człowiek nazywa naturą, staje się zunifikowanym systemem, ale tylko dlatego, że zostało przefiltrowane. Kiedy postrzegamy za pomocą naszych zmysłów, natura jest dla nas jednolicie przefiltrowana. Wszystko, co jest w niej sprzeczne, zostaje odfiltrowane i natura zostaje nam podana w taki sposób, że jawi się jako jednolity system. Ale w momencie, gdy przekraczamy próg i sięgamy po to, co należy do rzeczywistości, aby wyjaśnić naturę – duchy żywiołów i wpływy ludzkich dusz, które również mogą być skierowane na naturę – nie możemy już mówić o naturze jako o jednolitym systemie. Zamiast tego musimy pogodzić się z faktem, że mamy do czynienia z wpływami indywidualności, które wzajemnie się zwalczają, wspierają lub wzmacniają.
W świecie żywiołów znajdujemy duchy Ziemi, istoty podobne do gnomów; duchy wody, istoty podobne do undinów; duchy powietrza, istoty podobne do sylfów; duchy ognia, istoty podobne do salamander. Wszystkie one tam są, ale nie są to istoty, które mogłyby utworzyć zjednoczony regiment. Tak nie jest. Zamiast tego, różne sfery gnomów, undinów, sylfów i salamander są w pewnym sensie niezależne; nie tylko działają w ramach jednego systemu, ale także zwalczają się nawzajem. Ich zamiary nie mają z góry nic wspólnego z innymi. Zamiast tego to, co powstaje, powstaje z różnorodnych interakcji między intencjami. Jeśli znasz intencje, wtedy możesz zobaczyć połączony wpływ, powiedzmy, duchów ognia i undines, w tym, co pojawia się przed tobą. Ale nigdy nie powinniście myśleć, że za nimi stoi jedna istota, która rozkazuje im w określony sposób. Tak nie jest, choć ten sposób myślenia jest obecnie rozpowszechniony, zwłaszcza wśród filozofów, takich jak Wilhelm Wundt (o którym Fritz Mauthner powiedział, nie bez racji, że jest „autorytetem z łaski swego wydawcy”45 , choć przed wojną był autorytetem dla niemal całego świata). Zakładają oni, że wszystko, co żyje w duszy ludzkiej – życie myśli, życie uczucia, życie woli – tworzy jedną całość. Twierdzą, że skoro dusza jest jedną jednością, to wszystkie te aspekty muszą należeć do jedności, do wspólnego systemu. Ale tak nie jest; istotne rozbieżności w życiu człowieka, które rozpoznaje psychologia analityczna, nie ujawniłyby się, gdyby nasze życie myślowe nie prowadziło nas za próg do zupełnie innego obszaru, gdzie indywidualności, które wpływają na nasze życie myślowe, różnią się od tych, które wpływają na nasze życie uczuciowe, a te z kolei różnią się od tych, które wpływają na nasze życie woli.
Jest to dość osobliwe! Spójrz, jeśli to jest człowiek [patrz rysunek, owal], a w człowieku mamy życie myśli, życie uczucia i życie woli [trzy koła], to systematyk taki jak Wundt nie może sobie wyobrazić nic innego, jak to, że to wszystko jest jednym systemem.
Wręcz przeciwnie, życie myśli prowadzi w jeden świat [W 1], życie uczucia w inny świat [W 2], a życie woli w jeszcze inny świat [W 3]. Taka jest właśnie funkcja duszy ludzkiej: utworzyć jedność z tego, co w świecie przedludzkim, niejako chwilowo przedludzkim, jest trójcą.
Wszystko to trzeba wziąć pod uwagę, jeśli chcemy rozpatrywać historyczną ewolucję ludzkości pod kątem impulsów, które się w nią włączają.
W trakcie tych wykładów mówiłem, że każdy okres ery poatlantyckiej ma swoje szczególne zadanie. W sposób ogólny opisałem zadanie piątego okresu poatlantyckiego, wskazując, że zadaniem ludzkości w tym okresie jest pogodzenie się z impulsem zła w ramach ewolucji świata. Omówiliśmy, co to oznacza z różnych perspektyw. Nie ma innej możliwości niż ta, że siły, które jeśli pojawiają się w niewłaściwym miejscu, jawią się jako zło, zostają pokonane dla ludzkości. Musi to nastąpić poprzez wysiłki istot ludzkich w piątym okresie poatlantydzkim, tak żeby były one w stanie rozpocząć coś korzystnego dla przyszłości całej ewolucji świata. Dlatego zadanie tego piątego okresu poatlantyckiego jest szczególnie trudne. Ludzkość, widzicie, będzie musiała w przyszłości stawić czoła dużej ilości pokus. I tak, gdy moce zła będą się stopniowo pojawiać, istoty ludzkie w tych okolicznościach będą naturalnie o wiele bardziej skłonne do poddania się temu złu we wszystkich dziedzinach, niż do podjęcia walki, aby to, co wydaje im się złem, umieścić w służbie dobrej ewolucji świata. A jednak tak musi się stać; zło musi być do pewnego stopnia umieszczone w służbie dobrej ewolucji świata. Bez tego nie może być mowy o wejściu w szósty okres poatlantycki, który będzie miał zupełnie inne zadanie, zadanie umożliwienia ludzkości życia przede wszystkim w impulsach duchowych, w ciągłym postrzeganiu świata duchowego, mimo że pozostanie ona połączona z Ziemią. To zadanie stawienia czoła złu w piątym okresie poatlantydzkim jest związane z pewnym rodzajem osobistego zaciemnienia, które może dotknąć człowieka.
Jak wiemy, od 1879 roku duchy ciemności, które są najbliżej człowieka, przemierzają ludzkie królestwo, ponieważ zostały wyrzucone ze świata duchowego. Duchy te, należące do królestwa Aniołów, są teraz obecne w ludzkich impulsach, poprzez które mogą wywierać swój wpływ. Powiedziałem, że w niewidzialny sposób istoty ludzkie są pod wpływem tych istot, które są tak blisko nich, i że istoty ludzkie są powstrzymywane przez ingerencję sił zła od rozpoznania ducha poprzez swój rozum (ponieważ jest to również związane z zadaniem piątego okresu poatlantyckiego). W rezultacie w tym piątym okresie poatlantydzkim będzie wiele okazji, aby ludzie dali się nabrać na ciemne fałsze i tym podobne. W pewnym sensie, istoty ludzkie muszą podjąć wysiłek, aby pojąć sprawy duchowe poprzez swój rozum w tym piątym okresie poatlantydzkim. Duch będzie się przejawiał dzięki temu, że duchy ciemności zostały pokonane w 1879 roku i w konsekwencji coraz więcej duchowej mądrości może spływać ze światów duchowych. Tylko wtedy, gdyby duchy ciemności pozostały w sferach duchowych, istniałyby przeszkody dla spływania tej mądrości. Nie mogą one zapobiec spływaniu duchowej mądrości w przyszłości, ale mogą powodować zamieszanie od teraz poprzez zaciemnianie dusz ludzkich. Opisałem już niektóre z możliwości, które są wykorzystywane, by doprowadzić do tego zaciemnienia. Przytoczyłem rodzaje środków, które są podejmowane, aby zapobiec otrzymaniu przez człowieka życia duchowego.
Wszystko to nie daje nam powodu do lamentu, ani niczego podobnego, lecz powód do wzmocnienia siły i energii dążenia duszy ludzkiej ku temu, co duchowe. Jeśli w piątym okresie poatlantydzkim ludzkie istoty osiągną to, co można osiągnąć przez pozytywne włączenie sił zła, to jednocześnie dokona się coś doniosłego. Piąty okres poatlantycki będzie miał wiedzę o czymś dla ewolucji ludzkości z większej wizji niż w jakimkolwiek innym okresie poatlantydzkim, niż w jakimkolwiek wcześniejszym okresie ewolucji Ziemi. Na przykład, Chrystus pojawił się poprzez Tajemnicę Golgoty w czwartym okresie post-atlantyckim, ale uczynić go częścią ludzkiego rozumu można dopiero w piątym okresie post-atlantyckim. W czwartym okresie poatlantydzkim istoty ludzkie mogły pojąć, że w impulsie Chrystusowym mają coś, co prowadzi je jako dusze poza śmierć; zostało to dostatecznie jasno ukazane przez chrześcijaństwo Pawłowe. Ale dla ewolucji piątego okresu poatlantyckiego nastąpi coś jeszcze bardziej znaczącego, a mianowicie to, że dusze ludzkie rozpoznają, iż w Chrystusie mają pomocnika, którego potrzebują do przekształcenia sił zła w dobro. Z tą szczególną cechą piątego okresu poatlantydzkiego wiąże się jedna rzecz, którą należy codziennie na nowo wpisywać w swoją duszę. Jest to coś, o czym nie należy zapominać, mimo że człowiek jest szczególnie skłonny do zapominania o tej sprawie. To znaczy, że człowiek w piątym okresie poatlantydzkim musi być bojownikiem ducha; doświadczy kurczenia się swoich sił, jeśli nie będzie ich stale kontrolował, aby użyć ich do podboju świata duchowego. W piątym okresie poatlantydzkim człowiek jest pozostawiony w najwyższym stopniu własnej wolności! To jest coś, co musi przeżyć. I w pewnym sensie wszystko, co spotyka człowieka w tym piątym okresie poatlantydzkim, musi być mierzone w odniesieniu do idei ludzkiej wolności. Gdyby bowiem siły człowieka osłabły, wszystko mogłoby się okazać, że tak powiem, gorsze. Istoty ludzkie nie są w stanie, w tym piątym okresie poatlantydzkim, być prowadzone jak dzieci. Jeżeli są pewne bractwa, które w pewnym sensie podtrzymują ideał prowadzenia istot ludzkich jak dzieci, tak jak to było prowadzone w trzecim i czwartym okresie poatlantydzkim, to te bractwa wcale nie czynią dobrze, nie czynią tego, co rzeczywiście musi się stać dla ewolucji ludzkości. Każdy, kto mówi o świecie duchowym w piątym okresie poatlantydzkim, musi zawsze, raz po raz, wskazywać na świat duchowy w taki sposób, że jego przyjęcie lub odrzucenie pozostawia się całkowicie wolności istot ludzkich. Dlatego w piątym okresie poatlantydzkim pewne rzeczy można tylko stwierdzić, ale stwierdzenie tych rzeczy jest teraz tak samo ważne, jak wszystko inne, co było ważne w innych epokach. Podam wam tego przykład.
W naszych czasach przekazywanie prawd, jeśli mogę powiedzieć trywialnie, przedstawianie prawd jest najważniejszą rzeczą. Istoty ludzkie powinny następnie z własnej wolności dostosować się do tych prawd. Nie powinno się właściwie iść dalej niż prezentacja, niż przekazywanie prawd; reszta powinna wynikać z wolnej decyzji. Reszta powinna nastąpić w taki sposób, jak rzeczy powstają w wyniku decyzji, które zostały podjęte z impulsu planu fizycznego. Dotyczy to również spraw, które do pewnego stopnia mogą być prowadzone i kierowane tylko przez sam świat duchowy.
Jeśli zbadamy to szczegółowo, od razu lepiej się zrozumiemy. W czwartym okresie poatlantydzkim nadal było tak, że inne rzeczy liczyły się bardziej niż zwykłe słowo, zwykły akt komunikacji. Co się liczyło? Weźmy pod uwagę pewien szczególny przypadek. Wyspa, którą dziś nazywamy Irlandią, ma pewne bardzo szczególne cechy. Ta irlandzka wysepka różni się od całej reszty Ziemi pod pewnymi względami. Wszystkie regiony Ziemi różnią się od siebie pod pewnymi względami – samo to nie jest więc czymś wyjątkowym. Dziś jednak pragnę podkreślić stosunkowo silną różnicę, jaka istnieje pomiędzy Irlandią a wszystkimi innymi obszarami Ziemi. Możliwe jest cofnięcie się przez ewolucję Ziemi (jak wiecie z mojej Nauki Okultystycznej, Zarys) i ustalenie różnych wpływów, różnych wydarzeń, na podstawie tego, co może być wydobyte ze świata duchowego jako fakty. Z Okultystycznej Nauki wiecie, jak wyglądała sytuacja, gdy cofniecie się do tego, co nazywane jest okresem Lemuryjskim – co się stało od okresu Lemuryjskiego, jak różne rzeczy rozwinęły się od tego czasu. Wczoraj zwróciłem wam uwagę na to, że cała Ziemia powinna być uważana za organizm i że na różnych terytoriach promieniuje ona różnymi rzeczami do swoich mieszkańców. To, co jest emitowane, ma bardzo szczególny wpływ na doppelgangera, jak to wskazałem wczoraj pod koniec [wykładu]. W przypadku Irlandii jest tak, że w dawnych czasach różni ludzie, którzy tam mieszkali, przedstawili osobliwość Irlandii w formie baśniowej jako legendę. Ludzie znali ezoteryczną legendę, która, można powiedzieć, wyrażała istotę Irlandii w organizmie Ziemi. Mówiono, że kiedyś istoty ludzkie zostały wygnane z Raju, ponieważ w Raju zostały uwiedzione przez Lucyfera. Mówiono wtedy, że ludzkość została rozproszona po reszcie świata, który istniał już w czasie, gdy ludzkość została wypędzona. Odróżniano więc Raj z Lucyferem w środku od reszty Ziemi, do której ludzkość została wypędzona (tak przedstawiała to legenda w formie baśniowej). Nie dotyczyło to jednak Irlandii, która nie należała do reszty świata w tym samym sensie, ponieważ zanim Lucyfer wszedł do Raju, na Ziemi powstało lustrzane odbicie Raju, a tym lustrzanym odbiciem była właśnie Irlandia.
Trzeba więc zrozumieć, że Irlandia jest tym regionem Ziemi, który nie ma udziału we wpływach Lucyfera, regionem, z którym Lucyfer nie ma żadnego związku. To, co musiało zostać oddzielone od Raju, aby mogło powstać ziemskie odbicie Raju, uniemożliwiłoby Lucyferowi wejście do Raju. Innymi słowy, Irlandia, według tej legendy, była częścią Raju, która została odłączona, ponieważ w przeciwnym razie uniemożliwiłaby Lucyferowi wejście do Raju. Dopiero po oddzieleniu Irlandii od Raju, Lucyfer mógł wejść do Raju.
To, co właśnie wam przedstawiłem, raczej niedoskonale, jest bardzo piękną, ezoteryczną legendą. Przez wieki była ona dla wielu ludzi wyjaśnieniem bardzo szczególnego zadania Irlandii. W moim pierwszym Misteryjnym Dramacie znajdziecie przedstawienie tego, o czym często wam mówiłem: chrystianizacji Europy prowadzonej przez irlandzkich mnichów. 46 Kiedy św. Patryk wprowadził chrześcijaństwo do Irlandii, sytuacja była taka, że doprowadziła ludzi do najwyższej pobożności religijnej. Pobożność, która panowała w chrześcijańskich klasztorach, doprowadziła nawet do zmiany nazwy Irlandii, co można postrzegać jako reinterpretację legendy, o której właśnie mówiłem. W czasie, gdy najlepsze impulsy europejskiego chrześcijaństwa wysłały Irlandczyków, którzy z miłością zostali wtajemniczeni w chrześcijaństwo, Irlandia (którą Grecy nazywali „Ierne”, a Rzymianie „Ivernia” [Hibernia]) została przemianowana na Wyspę Świętych.
Wiąże się to z siłami terytorialnymi, o których mówiłem, a które wyrastają z Ziemi i opanowują sobowtóra. W przypadku irlandzkiej wysepki są to najlepsze z tych sił.
Jeśli tak jest, powiecie, to w Irlandii muszą znajdować się najlepsi ze wszystkich istot ludzkich. Cóż, świat oczywiście nie jest taki. Ludzie migrują do innych regionów i mają potomków, i tak dalej. Innymi słowy, nie jest tak, że istota ludzka jest jedynie wynikiem pewnego kawałka ziemi, na którym stoi. Z pewnością może być tak, że to, co wyrasta z ziemi, jest sprzeczne z charakterem jednostki. Nie wolno wam utożsamiać tego, co naprawdę rozwija się w człowieku, z cechami organizmu ziemskiego w odniesieniu do poszczególnych terytoriów. Byłoby to ponownym wejściem w świat iluzji.
Możemy jednak dzisiaj powiedzieć pewne rzeczy, takie jak te, które przed chwilą państwu wskazałem, a mianowicie, że Irlandia jest bardzo szczególnym terenem. Tego rodzaju stwierdzenia mogą generować czynnik, który wśród wielu czynników może prowadzić do owocnych pomysłów społeczno-politycznych w dzisiejszych czasach. Tego rodzaju czynniki muszą być brane pod uwagę jako rzeczywistość. To, co właśnie powiedziałem o Irlandii, jest czynnikiem; wszystkie czynniki tego rodzaju powinny być brane pod uwagę i łączone w całość. Stanowiłoby to stosowaną naukę o ludzkich sprawach na Ziemi. Dopóki taka nauka nie istnieje, porządkowanie spraw publicznych nie doprowadzi do żadnego prawdziwego zbawienia. To, co może być powiedziane z wiedzy o świecie duchowym, musiałoby wpłynąć na ustanowione zarządzenia. Z tego powodu mówiłem w publicznych wykładach, że ważne jest, aby wszyscy, którzy zajmują się sprawami publicznymi, mężowie stanu i tym podobni, zapoznali się z tymi rzeczami, ponieważ tylko w ten sposób będą mogli opanować rzeczywistość. Oni oczywiście tego nie robią, a już na pewno nie robili tego do tej pory. Jest to jednak konieczne.
To, co jest dzisiaj ważne w odniesieniu do zadań piątego okresu poatlantyckiego, to akt stwierdzania, akt komunikowania. Zanim to, co zostało powiedziane, stanie się czynem, muszą zostać podjęte zbiorowe decyzje w sposób, w jaki ludzie podejmują decyzje pod wpływem impulsu z planu fizycznego. Inaczej było w czasach wcześniejszych, kiedy jeszcze można było działać w inny sposób.
W pewnym momencie w trzecim okresie poatlantydzkim pewne bractwo zorganizowało wysłanie dużej ilości osadników z Azji Mniejszej na wyspę Irlandię. Koloniści ci, pochodzący z tego samego regionu Azji, z którego później pochodził filozof Thales, osiedlili się w Irlandii. O filozofii Talesa możesz przeczytać w moich Zagadkach Filozofii, – Tales pochodził z tego samego regionu, aczkolwiek w późniejszym czasie, gdyż urodził się w czwartym okresie poatlantyckim. Ale już wcześniej, z tego samego środowiska, z tej samej duchowej substancji, która dała później początek filozofowi Talesowi, wtajemniczeni wysłali osadników do Irlandii. Dlaczego tak się stało? Ponieważ wiedzieli o wyjątkowej charakterystyce regionu Ziemi, jakim jest Irlandia. Wiedzieli, na co wskazuje ezoteryczna legenda, o której ci mówiłem. Wiedzieli, że siły, które wyrastają z Ziemi poprzez ziemię irlandzkiej wysepki, mają niewielki wpływ na rozwój intelektualności, niewielki wpływ na rozwój egoizmu i niewielki wpływ na rozwój stanowczości w ludzkich istotach. Wtajemniczeni, którzy wysłali tam osadników, wiedzieli o tym bardzo dobrze i wybierali ludzi, którzy wydawali się odpowiedni, na podstawie ich szczególnych karmicznych zdolności, do poddania się wpływom wyspy Irlandii. Do dziś istnieją potomkowie tej starożytnej populacji, która została tam przeszczepiona z Azji Mniejszej. Ludność ta miała rozwijać się w taki sposób, że nie powinna rozwinąć się nawet najmniejsza smuga intelektualności, ani najmniejsza smuga rozumu, ani najmniejsza smuga stanowczości. Zamiast tego, powinien nastąpić nadzwyczajny rozwój życia uczuciowego.
W ten sposób zostały poczynione z dużym wyprzedzeniem przygotowania do tego, co później nastąpiło jako pokojowe rozprzestrzenianie się i chwalebny rozwój chrześcijaństwa w Irlandii, z której promieniowała chrystianizacja Europy. Zostało to przygotowane z dużym wyprzedzeniem. Rodacy późniejszego Talesa wysłali tam ludzi, którzy później okazali się odpowiedni do tego, by stać się takimi mnichami, którzy byli w stanie wywierać wpływ w sposób, który wskazałem. Wiele takich rzeczy było robionych w starożytności i jeśli znajdziesz kolonizacje starożytnych opisane w zewnętrznej, egzoterycznej historii dzisiejszych ignoranckich historyków (którzy mogą posiadać wielkie intelekty, oczywiście, tak jak inteligencję można dziś zdobyć na ulicy), to zawsze musisz być świadomy, że w takich kolonizacjach była głęboka mądrość. Mądrość ta prowadziła i kierowała tymi kolonizacjami, biorąc zawsze pod uwagę to, co miało nastąpić w przyszłości; w tym sensie, że w tamtych czasach brano pod uwagę osobliwości ewolucji Ziemi.
To był inny sposób zasiewania duchowej mądrości w świecie. Ci, którzy dziś podążają Prawą Drogą, nie mogą już robić czegoś takiego, żeby podzielić Ziemię, nie mogą po prostu kazać ludziom robić rzeczy wbrew ich woli. Aby podzielić Ziemię, nie mogą po prostu nakazać ludziom robienia rzeczy wbrew ich woli. Zamiast tego muszą ujawniać prawdy, pozostawiając ludziom swobodę w ułożeniu swoich spraw zgodnie z nimi.
Widzimy tu oznakę znacznego postępu, jaki dokonał się od trzeciego i czwartego do piątego okresu poatlantyckiego. Temu rodzajowi rzeczy trzeba się bardzo uważnie przyjrzeć; trzeba rozpoznać, jak impuls wolności musi przewijać się przez wszystko, co rządzi piątym okresem poatlantydzkim. Tej wolności w ludzkim życiu uczuciowym przeciwstawia się przeciwnik, który, jak już mówiłem, towarzyszy człowiekowi od chwili narodzin aż do śmierci jak sobowtór, ale który musi opuścić człowieka, zanim nastąpi śmierć. Jeśli ktoś znajduje się pod wpływem tego, co działa bezpośrednio poprzez sobowtóra, wtedy zostaną ujawnione wszelkiego rodzaju rzeczy, które mogą być ujawnione w tym piątym okresie poatlantyckim. Nie nadają się one jednak do zadania piątego okresu poatlantydzkiego, ponieważ w walce ze złem nie dają żadnych możliwości przekształcenia zła w dobro do pewnego stopnia.
Zastanówcie się, co właściwie kryje się za wszystkimi okolicznościami, w jakich znajduje się człowiek w piątym okresie poatlantydzkim. Należy we właściwy sposób naświetlić poszczególne fakty, należy je zrozumieć, ponieważ tam, gdzie doppelganger działa silnie, o czym mówiłem wczoraj, tam ludzie działają przeciwko prawdziwej tendencji piątego okresu poatlantyckiego. Tylko ludzkość nie jest jeszcze gotowa do prawidłowej oceny faktów w tym piątym okresie poatlantydzkim; szczególnie po tych ostatnich trzech tragicznych latach [wojny], ludzkość nie jest jeszcze w stanie w żaden sposób prawidłowo ocenić faktów.
Z tego, o czym dzisiaj mówiłem, weźcie ze sobą coś, co na początku może się wydawać, że dotyczy sprawy, która jest tylko w bardzo dalekim związku z tym, o czym mówiłem. Sprawa, którą chcę państwu przedstawić, jest następująca. W pewnej dużej hucie żelaza dziesiątki tysięcy ton żeliwa miały być załadowane na pociągi kolejowe. Oczywiście w tym celu zatrudniono pewną liczbę robotników. Siedemdziesięciu pięciu mężczyzn miało wykonać pracę i okazało się, że każdy z nich był w stanie załadować 12^ ton dziennie – a więc 12^ ton dziennie dla każdego z 75 mężczyzn.
Był sobie człowiek o nazwisku Taylor, który bardziej zwracał uwagę na doppelganger niż na to, co musi być zdobyte dla postępu ludzkości, dla ludzkiego życia uczuciowego w piątym okresie poatlantydzkim. 48 Człowiek ten najpierw zapytał producentów, czy nie wierzą, że jeden człowiek może w rzeczywistości załadować znacznie więcej niż 12^ ton dziennie. Producenci odpowiedzieli, że robotnik mógłby załadować co najwyżej 18 ton dziennie. Wtedy Taylor odpowiedział: „W takim razie przeprowadźmy kilka eksperymentów; chcielibyśmy z tym poeksperymentować”.
Następnie zaczął eksperymentować z ludźmi. W ten sposób natura maszyny przenosi się na ludzkie życie społeczne. Eksperymenty miały być przeprowadzane z ludźmi! Sprawdzał, czy rzeczywiście jest tak, jak mówili praktycznie myślący producenci, że człowiek może załadować najwyżej 18 ton dziennie. Wprowadził przerwy, które obliczył na podstawie fizjologii w taki sposób, że mężczyźni byli w stanie zebrać w tych przerwach tyle samo siły, ile wysiłku włożyli wcześniej. Okazało się oczywiście, że w zależności od okoliczności wyniki były takie a takie dla jednego mężczyzny, a takie a takie dla innego. Taylor zastosował więc średnią arytmetyczną – w mechanizmie, jak wiadomo, można swobodnie stosować średnią arytmetyczną, natomiast w przypadku istot ludzkich nie można stosować średniej arytmetycznej, gdyż każda jednostka ma prawo do swojego istnienia – czyli Taylor wybrał tych robotników, którzy w sumie robili bardziej efektywne przerwy, na które następnie im pozwolił. Pozostałych, którzy nie byli w stanie odzyskać sił w ciągu tych przerw, po prostu wyrzucał. Okazało się, że po takim eksperymentowaniu z mężczyznami, ci, którzy zostali wybrani na podstawie ich zdolności do pełnej regeneracji sił w czasie przerw, byli w stanie załadować po 47^ ton.
Mechanizm teorii darwinowskiej został więc zastosowany do życia robotników; niezdolni zostali odrzuceni, a najzdolniejsi wybrani w drodze selekcji. Najzdolniejsi okazali się ci, którzy dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu przerw byli w stanie załadować nie zakładane wcześniej 18 ton, ale 47^ ton. W ten sposób można było również zadowolić pracowników, ponieważ poczyniono ogromne oszczędności i można było podnieść pensje wybranych pracowników o 60 procent. W ten sposób można było uczynić z tych, którzy zostali wybrani, najzdolniejszych w walce o przetrwanie, bardzo zadowolonych ludzi. Ale … niezdolni do pracy byli pozostawieni na głodzie!
Mamy tu początki zasady. Niewiele uwagi poświęca się takim rzeczom, ponieważ nie są one postrzegane w świetle nadrzędnych perspektyw. Ale światło musi być rzucone na nie z nadrzędnych perspektyw. Dziś mówimy jeszcze o zwykłym zastosowaniu błędnych idei przyrodniczo-naukowych do życia ludzkiego. Impuls ten jednak pozostaje i będzie zastosowany do tego, co dotrze w trakcie piątego okresu poatlantyckiego jako prawdy okultystyczne. Chociaż darwinizm nie zawiera żadnych okultystycznych prawd, to jego zastosowanie doprowadziłoby do wielkich nadużyć: zastosowanie darwinowskiego sposobu myślenia poprzez bezpośrednie eksperymentowanie z istotami ludzkimi. Kiedy okultystyczne prawdy naprawdę nadejdą, co musi zostać ujawnione w trakcie piątego okresu poatlantyckiego, możliwe byłoby zdobycie w ten sposób ogromnej władzy nad ludźmi, aczkolwiek tylko poprzez wybieranie zawsze najzdolniejszych. Jeśli ktoś nie tylko wybierałby najzdolniejszych, ale także starałby się uczynić ich jeszcze bardziej zdatnymi za pomocą pewnego okultystycznego odkrycia, to w końcu doszedłby do ogromnym wyzyskiem siły. Działałoby to w kierunku przeciwnym do skłonności do dobra w piątym okresie poatlantydzkim.
Chciałem tylko wspomnieć o tych sprawach w sposób, w jaki właśnie je wam opisałem, aby pokazać wam, jak intencje, które określają przyszłość, mają swoje początki i jak trzeba rzucić światło na te sprawy z pewnych nadrzędnych perspektyw. Następnym razem moim celem będzie wskazanie wam trzech lub czterech wielkich prawd, do których muszą dojść istoty ludzkie w piątym okresie poatlantydzkim. Czyniąc to, pokażę, jak te prawdy mogą być źle wykorzystane, jeśli nie są stosowane zgodnie ze skłonnością do tego, co jest słuszne i dobre w piątym okresie poatlantydzkim, ale są używane głównie po to, aby spełnić wymagania sobowtóra, który jest reprezentowany przez te bractwa, które pragną wprowadzić inną istotę w miejsce Chrystusa.
[49…wykład z 25.11.1917 r., Dornach, „Noch einmal will ich darauf hinzweisen”, GA 178, s. 218-34.) Pominięto pierwszy i ostatni akapit, które ponownie odnoszą się do ówczesnych problemów.Chciałbym ponownie zwrócić waszą uwagę na to, że ludzkość w tym piątym post-atlantydzkim okresie będzie musiała znaleźć specjalne podejście do wielkich życiowych pytań, które zostały w pewien sposób zaciemnione przez przewodnią mądrość przeszłości. Wskazałem już, jakie są te wielkie życiowe pytania, a jedno z nich można scharakteryzować mówiąc, że należy podjąć wysiłek, by wprowadzić to, co duchowo-eteryczne w służbę zewnętrznego życia praktycznego. Zwróciłem waszą uwagę na fakt, że piąty okres postatlantycki będzie musiał rozwiązać problem, w jaki sposób ludzkie stany umysłu, poruszenia w duszy ludzkiej, mogą być przenoszone w falach oscylacyjnych do maszyn i w jaki sposób istota ludzka musi zostać połączona z tym, co musi stawać się coraz bardziej mechaniczne. (patrz wykłady z 12.11.1916 r., w GA 172, i z 18.12.1916 r., w GA 173; z 1.12.1918 r., w GA 186, oraz dyskusja Rudolfa Steinera na temat Johna Worrella Keely’ego i silnika, który Keely wynalazł, np. w wykładzie z 20.06.1916 r., w GA 169) 50 Dlatego też wskazałem tutaj, osiem dni temu, na zewnętrzny sposób, w jaki odbywa się ta mechanizacja. Opisałem, w jaki sposób pochodzi ona z pewnej części powierzchni naszej ziemi, i podałem wam przykład, w jaki sposób, opierając się na amerykańskim sposobie myślenia, podejmowane są wysiłki, aby rozszerzyć istotę tego, co maszynowe, na samo życie ludzkie. Podałem przykład przerw w pracy, które mają być wykorzystywane w taki sposób, aby zamiast kilku ton grupa pracowników mogła załadować blisko 50 ton. Aby to osiągnąć, wystarczy wprowadzić do życia darwinowską zasadę selekcji.
W tych miejscach jest wola, aby siłę człowieka przydzielić do siły maszyn. Takich spraw nie wolno traktować tak, jakby trzeba było się im przeciwstawiać. Byłby to pogląd całkowicie fałszywy. Te rzeczy bowiem się nie zmaterializują, one powstaną. Ważne jest, czy zostaną one wprowadzone w bieg historii świata przez istoty ludzkie, które posiadają bezinteresowną wiedzę o wielkich celach ziemskiej ewolucji. Chodzi o to, czy ci, którzy wprowadzają te rzeczy, czynią to dla zbawienia ludzkości, czy też są one wprowadzane na scenę przez grupy istot ludzkich, które wykorzystują je tylko do egoistycznych lub grupowo-egotystycznych celów. W tym przypadku nie liczy się to, co nadejdzie, ponieważ to, co nadejdzie, nadejdzie na pewno; liczy się to, jak te rzeczy są traktowane. To, co nadchodzi, jest po prostu tym, co jest zgodne z ewolucją Ziemi. Złączenie natury ludzkiej z naturą maszyny będzie znaczącym problemem dla reszty ewolucji Ziemi.
Często zwracałem uwagę, całkiem świadomie, również w wykładach publicznych (patrz wykłady z 18.10.1917 r. i 23.11.1917 r., w GA 72) 51, że ludzka świadomość jest związana z siłami zniszczenia. Dwa razy mówiłem w publicznych wykładach w Bazylei: w naszym systemie nerwowym umieramy. Te siły, te siły śmierci, będą stawały się coraz potężniejsze. I nastąpi połączenie pomiędzy siłami śmierci w człowieku, które są związane z siłami elektromagnetycznymi i siłami maszyn zewnętrznych. W pewnym sensie człowiek będzie mógł pozwolić, aby jego myśli wpłynęły do sił maszynowych. Odkryte zostaną jeszcze nieodkryte siły w człowieku, siły, które oddziałują na zewnętrzne siły elektryczne i magnetyczne.
To jest pierwszy problem: połączenie człowieka z tym, co mechaniczne, które w przyszłości musi się coraz bardziej pogłębiać. (w wykładzie z 1.12.1918 r., w GA 186, Rudolf Steiner odnosi się do trzech wymienionych tu problemów za pomocą terminów „okultyzm mechaniczny”, „okultyzm higieniczny” i „okultyzm eugeniczny”. W wykładzie z 9.10.1918 r., Praca Aniołów w ciele astralnym człowieka, w GA 182, te trzy problemy są opisane jako aberracje ideałów wolności, równości i braterstwa.) 52 Drugi problem dotyczy dziedziny życia, która będzie korzystać z pomocy związków duchowych. Będzie to jednak możliwe tylko wtedy, gdy nadejdzie czas i gdy będzie wystarczająco wielu ludzi przygotowanych we właściwy sposób. Siły duchowe muszą jednak zostać zmobilizowane, aby zapewnić człowiekowi panowanie nad życiem w odniesieniu do choroby i śmierci.
Nauka medycyny zostanie uduchowiona, bardzo, bardzo uduchowiona. Ze wszystkich tych rzeczy, pewne grupy tworzą karykatury, które, choć są tylko karykaturami, wskazują na to, co naprawdę musi się wydarzyć. Ponownie, problem z tym problemem polega na tym, że te same grupy, o których właśnie mówiłem w odniesieniu do drugiego problemu, zamierzają podejść do niego w sposób zewnętrznie egoistyczny lub grupowo egoistyczny.
Trzeci problem dotyczy wprowadzenia ludzkich myśli do procesu powstawania, do narodzin i poczęcia samych istot ludzkich. Zwróciłem uwagę na to, że w tej sprawie odbyły się już kongresy i że istnieją nawet próby uzasadnienia rozwoju materialistycznej nauki o prokreacji i związku mężczyzny i kobiety. Wszystko to wskazuje na coś bardzo ważnego, co jest w trakcie urzeczywistniania. Dziś można jeszcze zadać sobie tanie pytanie, dlaczego ci, którzy właściwie rozumieją te rzeczy, nie stosują ich. W przyszłości ludzie dowiedzą się, co wiąże się z takim praktycznym zastosowaniem i jakie siły działają na przykład na przeszkodzie w rozwoju bardziej wszechstronnej uduchowionej medycyny lub uduchowionej gospodarki. Obecnie nie można nic więcej zrobić, jak tylko mówić o tych sprawach, dopóki istoty ludzkie nie zrozumieją ich wystarczająco dobrze, aby podjąć je w sposób bezinteresowny. Wielu wierzy, że są w stanie to uczynić już dzisiaj, że mogą to osiągnąć sami. Istnieje jednak jeszcze wiele czynników życiowych, które można przezwyciężyć we właściwy sposób tylko wtedy, gdy najpierw znajdzie się możliwość coraz głębszego zrozumienia i gdy świadomie wstrzyma się przynajmniej przez jakiś czas od bezpośredniej realizacji praktycznej na wielką skalę.
Wszystko to rozwinęło się w taki sposób, że można powiedzieć, iż niewiele pozostało z tego, co jeszcze w XIV i XV wieku kryło się za starymi, atawistycznymi dążeniami. Dziś często mówi się o dawnej nauce alchemii (czasem przypomina się nawet proces tworzenia homunkulusa itd.), ale to, co się o niej mówi, jest w większości błędne. Kiedy pewnego dnia ludzie będą w stanie zrozumieć, co można powiedzieć o scenie z homunkulusem w Fauście Goethego, wtedy będą lepiej poinformowani o tych sprawach. Ale faktem jest, że od XVI wieku rzeczy te były owiane mgłą i zniknęły z ludzkiej świadomości.
Prawo, które zdeterminowało tę sytuację, jest tym samym prawem, które rządzi rytmicznym przechodzeniem człowieka z czuwania do snu. Tak jak istoty ludzkie są mało zdolne do przeciwstawienia się snu, tak samo mało zdolna była ludzkość do powstrzymania się od snu poprzez naukę duchową w odniesieniu do swojego rozwoju duchowego, co charakteryzuje wieki od XVI wieku. Trzeba było, aby ludzkość przespała na jakiś czas życie duchowe, aby duchowość mogła powstać w nowej formie. Tego rodzaju konieczności należy zrozumieć, ale nie wolno nam też dać się nimi przygnębić. Zamiast tego musimy tym bardziej uświadomić sobie, że nadszedł czas przebudzenia. Musimy wziąć udział w tym przebudzeniu, ponieważ wiele wydarzeń wyprzedza naszą wiedzę. Jeśli nie potrafimy zmusić się do zdobycia tej wiedzy, nie zrozumiemy wydarzeń, które dzieją się wokół nas.
Zwracałem wam już kilkakrotnie uwagę na to, że niektóre grupy okultystyczne dążą do egoistycznych celów, które wielokrotnie wskazywałem w tych dyskusjach. Przez pewien czas konieczne było, aby pewna dziedzina wiedzy została zapomniana przez ludzi – dziedzina wiedzy, która dzisiaj często jest oznaczana niezrozumiałymi słowami takimi jak „alchemia”, „astrologia” i tak dalej. Pewien obszar wiedzy został zapomniany, tak że istoty ludzkie nie miały już możliwości czerpania treści duszy z obserwacji świata przyrody, lecz musiały w większym stopniu polegać na sobie. A żeby obudzić w sobie siły, konieczne było, żeby pewne rzeczy odbywały się w formie abstrakcyjnej, które teraz muszą przybrać konkretny kształt duchowy.
W ciągu ostatnich kilku stuleci stopniowo ukształtowały się trzy idee, które w sposobie, w jaki trafiły do ludzi, są ideami abstrakcyjnymi. O ile Kant nazwał je błędnie, o tyle prawidłowo nazwał je Goethe. (Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, 1788, część 1, księga 2, rozdział VIII, „O wierze z wymogu czystego rozumu”: 'Z drugiej strony, wymaganie czystego rozumu praktycznego opiera się na obowiązku, jakim jest uczynienie czegoś (summum bonum) przedmiotem mojej woli tak, by wspierać to ze wszystkich sił; w tym przypadku muszę założyć jego możliwość, a w konsekwencji także konieczne do tego warunki, mianowicie Boga, wolność i nieśmiertelność; ponieważ nie mogę ich udowodnić przez mój rozum spekulatywny, choć nie mogę ich też obalić”; Johann Wolfgang Goethe, wpis do pamiętnika na wrzesień 1807, par. 7: „Liczy się to, że człowiek nieustannie pamięta i stara się zagwarantować te trzy ideały: Bóg, nieśmiertelność i cnota”.)53 Kant nazwał te trzy idee: „Bóg, wolność i nieśmiertelność’. Goethe nazwał je poprawnie: „Bóg, cnota i nieśmiertelność’.
To, co kryje się za tymi rzeczami, jest w istocie tym samym, co dziś człowiek postrzega bardziej abstrakcyjnie, a co do XIV i XV wieku było postrzegane bardziej konkretnie, ale co w dawnym atawistycznym sensie oznaczało także bardziej materialnie. W tamtych czasach eksperymentowano po staremu, próbując w doświadczeniach alchemicznych zaobserwować procesy, które ukazywałyby rozwijające się działanie Boga. Celem było stworzenie kamienia filozoficznego.
Za tymi wszystkimi rzeczami kryje się coś konkretnego. Kamień filozoficzny miał dać człowiekowi możliwość stania się cnotliwym, choć myślano o tym bardziej w sensie materialnym. Miał też umożliwić człowiekowi doświadczenie nieśmiertelności, postawienie się w pewnej relacji z kosmosem, aby mógł doświadczyć w sobie tego, co wykracza poza narodziny i śmierć. Wszystkie wyprane idee, za pomocą których próbuje się dziś zrozumieć te stare sprawy, nie odpowiadają już temu, co było wtedy zamierzone. Sprawy stały się abstrakcyjne, a współczesna ludzkość przemawia w kategoriach abstrakcyjnych idei. Próbuje ona zrozumieć Boga poprzez abstrakcyjną teologię, a także cnotę jako coś czysto abstrakcyjnego. Im bardziej abstrakcyjne, tym bardziej współczesna ludzkość jest skłonna mówić o tych rzeczach. To samo dotyczy nieśmiertelności; spekuluje się o tym, co w człowieku może być nieśmiertelne. W pierwszym wykładzie bazylejskim (GA 177, a także wykłady z 24.09.1916 r. w GA 171 oraz z 3 i 4.11.1917 r. w GA 273.) 54 mówiłem o dzisiejszej nauce filozoficznej, która zajmuje się takimi pytaniami, jak nieśmiertelność. W tym kontekście powiedziałem, że jest to nauka godna niedowierzania, co jest tylko innym sposobem wyrażenia abstrakcji, do której dąży się w tych pytaniach.
W niektórych bractwach na Zachodzie ludzie zachowali jednak związek ze starymi tradycjami i starają się wykorzystać ten związek w odpowiedni sposób, aby oddać go w służbę grupowego egoizmu. Konieczne jest, aby zwrócić uwagę na te sprawy. Naturalnie, jeśli takie sprawy są omawiane przez tę dzielnicę na Zachodzie w publicznej literaturze egzoterycznej, to również Bóg, cnota (lub wolność) i nieśmiertelność będą omawiane w sposób abstrakcyjny. Wiadomo tylko w kręgach wtajemniczonych, że to wszystko to tylko spekulacje, że to wszystko są abstrakcje. Dla siebie samych, ci wtajemniczeni szukają czegoś bardziej konkretnego w tych abstrakcyjnych pojęciach Boga, cnoty i nieśmiertelności. I właśnie dlatego słowa te są tłumaczone dla wtajemniczonych w odpowiednich szkołach. „Bóg” jest tłumaczony jako „złoto”, a człowiek stara się odkryć tajemnicę, którą można by nazwać tajemnicą złota. Dzieje się tak dlatego, że złoto, reprezentant tego, co słoneczne w skorupie ziemskiej, rzeczywiście zawiera w sobie istotną tajemnicę. Materialnie złoto jest związane z innymi substancjami w taki sam sposób, jak w sferze myśli pojęcie Boga jest związane z innymi myślami. Ważne jest jednak to, jak ta tajemnica jest rozumiana.
Wiąże się z tym grupowo-egoistyczne wykorzystywanie tajemnicy narodzin. Celem jest tu zdobycie prawdziwie kosmicznego zrozumienia. W okresie nowożytnym człowiek zastąpił to kosmiczne zrozumienie zrozumieniem czysto tellurycznym. Jeśli ludzie dzisiaj chcą zbadać, na przykład, jak zarodek życia rozwija się u zwierząt lub u ludzi, badają pod mikroskopem to, co istnieje w tym konkretnym miejscu na świecie, na które skierowali swój mikroskop. To jest to, co ich zdaniem należy zbadać. Ale to nie może być to, co ma znaczenie. Ludzie odkryją (i pewne kręgi są bliskie odkrycia), że to, co działa jako siła, nie jest zawarte w tym, co widzimy pod mikroskopem, ale wchodzi z kosmosu, z konstelacji w kosmosie. Jeśli powstaje zarodek życia, to powstaje on w taki sposób, że w organizmie, w którym powstaje zarodek życia, działają siły ze wszystkich kierunków kosmosu, siły kosmiczne. A jeśli dochodzi do zapłodnienia, to co z niego wynika, jest określane przez siły kosmiczne, które były aktywne podczas zapłodnienia.
Ludzie zdadzą sobie sprawę z czegoś, co dzisiaj jest jeszcze niezrozumiałe. Przypuśćmy, że istnieje organizm, powiedzmy, kura. Kiedy w tym organizmie powstaje nowy zarodek życia, biolog bada, w jaki sposób z tej kury rozwija się, że tak powiem, jajko. Bada on siły w samej kurze, które umożliwiają rozwój jajka. To jest nonsens. Jajko nie rozwija się z kury; kura jedynie dostarcza substratu. Siły działają w kosmosie, aby doprowadzić do powstania jaja na podłożu, które jest przygotowane w kurze. Dzisiejszy biolog noszący mikroskop wierzy, że to, co widzi pod swoim mikroskopem, jego mikroskopowe pole widzenia, jest również tam, gdzie są siły, które mają znaczenie. Ale to, co on tam widzi, zależy od sił gwiazd, które współpracują ze sobą w określonym punkcie w określonej konstelacji. Prawda, rzeczywistość, zostanie odkryta tylko wtedy, gdy odkryje się kosmiczną naturę tego, co działa; to kosmos wyczarowuje jajko w kurę.
Wszystko to związane jest przede wszystkim z tajemnicą Słońca, lub z ziemskiego punktu widzenia, z tajemnicą złota. Dziś daję jakby wskazówkę co do programu tego, co ma nastąpić w przyszłości; z biegiem czasu rzeczy te staną się dla nas o wiele jaśniejsze.
W szkołach, o których mówimy, cnota nie jest nazywana „cnotą”, lecz po prostu „zdrowiem”. Celem w tych szkołach jest zidentyfikowanie kosmicznych konstelacji związanych z ludzkimi procesami zdrowienia i chorowania. Poprzez poznanie kosmicznych konstelacji odkrywa się poszczególne substancje, które znajdują się na powierzchni Ziemi, płyny życiowe i tak dalej, które z kolei związane są ze stanami zdrowia i choroby. Z pewnego kręgu rozwinie się coraz bardziej materialna forma nauki medycznej, która jednak będzie się opierać na duchowej podstawie.
Z tej dzielnicy będzie się szerzyć opinia, że człowiek nie może stać się moralnie dobry przez abstrakcyjne poznanie wszelkiego rodzaju zasad etycznych. Zamiast tego będzie się twierdzić, że istoty ludzkie mogą stać się moralnie dobre przez spożycie, powiedzmy, miedzi w pewnej konstelacji lub arszeniku w innej konstelacji. Możecie sobie wyobrazić, jak istoty ludzkie o przekonaniach grupowo-egotystycznych mogłyby wykorzystać te rzeczy w dążeniu do władzy! Wystarczy tylko nie ujawniać tej wiedzy innym, którzy nie mogą brać w tym udziału, i mamy najlepszy środek do kontrolowania wielkich mas ludzkich. Nie trzeba nawet mówić o tych rzeczach, można po prostu wprowadzić jakiś nowy przysmak, na przykład. Dla tego nowego przysmaku, który będzie odpowiednio zmanipulowany, wystarczy znaleźć jakieś strumienie zbytu i zadbać o to, aby podjęto odpowiednie kroki, zakładając, że ktoś patrzy na te sprawy materialistycznie. Trzeba jednak być świadomym, że we wszystkich rzeczach materialnych istnieją siły duchowe. Tylko ci, którzy wiedzą, że w prawdziwym sensie nie ma nic materialnego, lecz tylko duchowe, są w stanie odkryć tajemnice życia.
To samo dotyczy wysiłków z tej strony, aby problem nieśmiertelności włączyć do nurtu materialistycznego. Ten problem nieśmiertelności może być wprowadzony do nurtu materialistycznego w ten sam sposób, poprzez wykorzystanie kosmicznych konstelacji. To, co się wtedy osiągnie, to nie to, co często spekuluje się jako nieśmiertelność, ale inny rodzaj nieśmiertelności. Ponieważ nie jest jeszcze możliwe przedłużenie życia poprzez sztuczne oddziaływanie na ciało, przygotowuje się poprzez doświadczenia z duszą, które pozwalają po śmierci pozostać w jakiejś loży braci i współpracować tam, czerpiąc z sił, które są dla nas dostępne po śmierci. Nieśmiertelność w tych kręgach nazywana jest więc po prostu „przedłużeniem życia”.
Wszystkie te rzeczy są oczywiście widoczne na zewnątrz. Nie wiem, czy są wśród was tacy, którzy zauważyli książkę, która wywołała przez pewien czas sensację, która również przyszła z Zachodu, a która nosiła tytuł Der Unfug des Sterbens [Uciążliwość umierania]. 55 Te wszystkie rzeczy zmierzają w tym kierunku, ale są to tylko początki, ponieważ to, co posunęło się dalej niż początek, pozostaje bardzo ściśle strzeżone jako sprawa ezoteryczna ze względu na egoizm grupy. Jednakże te rzeczy są rzeczywiście możliwe, jeśli zostaną wprowadzone do materialistycznego strumienia, jeśli zamieni się abstrakcyjne idee Boga, cnoty i nieśmiertelności na konkretne idee złota, zdrowia i przedłużenia życia, jeśli wykorzysta się to, co przedstawiłem wam jako wielkie problemy piątego okresu poatlantyckiego w sensie grupowego egoizmu. To, co pan profesor i doktor teologii i doktor filozofii określa mgławicowym terminem „kosmiczne odczuwanie”, jest już powszechnie przedstawiane ludziom (i niestety przez wielu w egoistycznym sensie) jako kosmiczna wiedza. Przez wieki nauka brała pod uwagę tylko to, co działa obok siebie na Ziemi, a unikała patrzenia w górę na to, co przychodzi spoza Ziemi, spoza telluru, jako na najbardziej znaczące wpływy. W piątym okresie poatlantydzkim, właśnie te siły, które wchodzą z kosmosu, zostaną wykorzystane. Dla zwykłego profesora biologii dzisiaj, ważne jest posiadanie mikroskopu, który jest w stanie powiększyć rzeczy tak bardzo, jak to możliwe, oraz posiadanie najdokładniejszych procedur laboratoryjnych itd. W przyszłości, kiedy nauka zostanie uduchowiona, będzie tak samo ważne, czy pewne procesy przeprowadza się rano, wieczorem czy w południe; czy pozwala się, aby to, co zrobiło się rano, było w jakiś sposób dalej obrabiane przez wpływy wieczoru, czy też wyklucza się i paraliżuje kosmiczne wpływy pomiędzy rankiem a wieczorem. Tego rodzaju procesy okażą się konieczne w przyszłości, będą one stosowane w praktyce w przyszłości.
Oczywiście, wiele wody upłynie w Renie, zanim czysto materialistycznie zorientowane katedry uniwersyteckie, laboratoria itp. zostaną przekazane duchowym naukowcom. Będą one jednak musiały zostać przekazane, jeśli ludzkość nie chce całkowicie pogrążyć się w dekadencji. Praca laboratoryjna będzie musiała być zastąpiona taką pracą, która na przykład będzie konieczna do czynienia dobra w najbliższej przyszłości. Praca ta będzie wykonywana w ten sposób, że pewne procesy będą zachodzić rano, a następnie będą odkładane na resztę dnia, tak że strumień kosmiczny przejdzie przez nie ponownie wieczorem i będzie rytmicznie uwzględniał to, co zostało osiągnięte tego dnia, aż do następnego ranka. Procesy będą więc zawsze przebiegać w ten sposób, że pewne efekty kosmiczne w ciągu dnia zostaną przerwane i że zostanie wprowadzony kosmiczny proces poranny i proces wieczorny. W tym celu będzie wymagany cały szereg nowych układów społecznych.
Z tego będzie dla was jasne, że jeśli ktoś nie jest w stanie publicznie współpracować w tych sprawach, może jedynie o nich mówić. Ta sama dzielnica, która zamierza umieścić złoto, zdrowie i przedłużenie życia w miejsce Boga, cnoty i nieśmiertelności, próbuje wykluczyć pracę z procesami porannymi i wieczornymi na rzecz czegoś zupełnie innego. Wskazałem wam poprzednim razem, że z jednej strony chodzi o to, aby usunąć ze świata impuls Tajemnicy Golgoty, wprowadzając inny impuls z Zachodu, coś w rodzaju Antychrysta. Tymczasem ze Wschodu impuls Chrystusowy, jaki wyłania się w XX wieku, ma zostać sparaliżowany poprzez odwrócenie uwagi i zainteresowania od pojawienia się Chrystusa w eterze.
Ci na Zachodzie, którzy będą starali się przedstawić Antychrysta jako Chrystusa, próbują wykorzystać to, co jest w stanie działać w najbardziej materialnych siłach, ale co w rzeczywistości działa poprzez najbardziej materialne siły z duchowym skutkiem. Przede wszystkim ta ćwiartka stara się wykorzystać elektryczność, a w szczególności magnetyzm Ziemi, aby wywołać efekty, które będą oddziaływać na cały świat. Wyjaśniłem wam, jak siły Ziemi powstają w tym, co nazwałem ludzkim sobowtórem. Jest to tajemnica, która zostanie odkryta. Będzie to amerykański sekret, jak wykorzystać podwójną naturę magnetyzmu Ziemi, z jej północnym i południowym biegunem magnetycznym, w celu wysłania na cały świat sił kontrolujących, które będą miały duchowy wpływ. Spójrzcie na mapę magnetyzmu ziemskiego i porównajcie ją z następującymi informacjami: kierunek igły magnetycznej, gdzie wychyla się ona na wschód lub zachód, a gdzie nie wychyla się. Nie mogę dać wam nic więcej niż wskazania tych rzeczy, lecz istnieją istoty duchowe, które stale działają z określonego kierunku kompasu. Wystarczy oddać te istoty duchowe w służbę ziemskiej egzystencji, żeby odkryć tajemnicę magnetyzmu Ziemi (ponieważ te istoty, które wnoszą swoje wpływy z kosmosu, są w stanie ujawnić tę tajemnicę). W odniesieniu do złota, zdrowia i przedłużenia życia będzie można wtedy osiągnąć bardzo znaczący efekt grupowo-egoistyczny. Będzie to po prostu kwestia znalezienia wątpliwej odwagi do podjęcia tych działań, która w pewnych kręgach na pewno się znajdzie!
Na Wschodzie będzie to kwestia wzmocnienia tego, o czym już mówiłem, poprzez umieszczenie istot, które napływają i działają z drugiej strony kosmosu, w służbie ziemskiej egzystencji. W przyszłości dojdzie do wielkiej bitwy. Nauka ludzkości rozszerzy się na sferę kosmiczną, ale będą różne sposoby, w jakie nauka ludzkości będzie starała się wkraczać w sferę kosmiczną. Zadaniem tej dobrej, zbawiennej nauki będzie znalezienie kosmicznych sił, które mogą być wytworzone na Ziemi poprzez połączenie dwóch kosmicznych strumieni płynących w różnych kierunkach. Tymi dwoma kosmicznymi strumieniami będą Ryby i Panna. Co najważniejsze, trzeba będzie odkryć tajemnicę, jak z kosmosu działają siły słoneczne z kierunku Ryb, które łączą się z tym, co działa z kierunku Panny. To odkrycie będzie odkryciem dla dobra: jak siły z dwóch stron kosmosu, poranne i wieczorne siły z kierunków Ryb i Panny, mogą być wykorzystane w służbie ludzkości.
Te siły będą ignorowane przez tych [bractw], którzy będą próbowali osiągnąć wszystko poprzez dualizm biegunowości, poprzez siły negatywne i pozytywne. Za pomocą podwójnych sił magnetyzmu, pozytywnej i negatywnej, tajemnice duchowe umożliwiają duchowym treściom wypływanie z kosmosu przez Ziemię z kierunku Bliźniąt; są to siły południa. Dzisiaj naukowcy wiedzą egzoterycznie, że za gwiazdozbiorem Bliźniąt w zodiaku znajduje się pewien rodzaj pozytywnego i negatywnego magnetyzmu, o którym już w starożytności wiedziano, że jest czymś o charakterze kosmicznym. Celem tych bractw będzie sparaliżowanie tego, co można uzyskać z kosmosu poprzez objawienie dwoistości, sparaliżowanie tego w sposób materialistyczno-egoistyczny poprzez siły, które płyną w kierunku ludzkości szczególnie z kierunku Bliźniąt, i które mogą być całkowicie oddane na służbę doppelganger.
W przypadku innych bractw, tych, które chcą przede wszystkim ominąć Tajemnicę Golgoty, będzie chodziło o wykorzystanie dwojakiej natury człowieka. Ta dwojaka natura, która jako istoty ludzkie weszły w piąty okres poatlantycki, zawiera z jednej strony naturę ludzką, a z drugiej strony niższą naturę zwierzęcą. W pewnym sensie istota ludzka jest naprawdę centaurem; zawiera ona niższą zwierzęcą naturę w swojej astralnej istocie, podczas gdy jej ludzka natura jest tylko nałożona, w pewnym sensie, na tę zwierzęcą naturę. Współdziałanie tych dwóch aspektów w człowieku prowadzi również do dualizmu sił. Jest to dualizm sił, który zostanie wykorzystany przez pewne egoistyczne bractwa, głównie wschodnie, indyjskie grupy, w celu wprowadzenia w błąd europejskiego wschodu, który ma za zadanie przygotować się do szóstego okresu poatlantyckiego. Ten dualizm czerpie z sił, które działają z kierunku Strzelca.
W przyszłości ludzkość stanie przed wyborem albo zdobycia dla siebie kosmosu na dwa fałszywe sposoby, albo na jeden właściwy. Nastąpi prawdziwe odnowienie astrologii, która w swojej starej formie była atawistyczna i która nie może trwać w tej starej formie. Ci, którzy posiadają wiedzę o kosmosie, będą walczyć przeciwko sobie. Niektórzy będą stosować procesy poranne i wieczorne w sposób, który wskazałem. Tymczasem na Zachodzie procesy poranne i wieczorne zostaną wykluczone przez tych, którzy preferują procesy południowe, a na Wschodzie przez tych, którzy preferują procesy północne. Substancje nie będą już wytwarzane w oparciu o chemiczne siły przyciągania i odpychania, ponieważ będzie wiadomo, że w zależności od tego, czy stosuje się procesy poranne i wieczorne, czy też procesy południowe lub północne, powstaje inna substancja. Wiemy, że substancje te mają zupełnie inny wpływ na trójcę Boga, cnoty i nieśmiertelności (na złoto, zdrowie i przedłużenie życia). Z interakcji tego, co pochodzi z Ryb i z Panny, nie będzie możliwe, aby powstało coś nieprawego. To, co zostanie osiągnięte, to oddzielenie mechanizmu życia od człowieka, bez ustanowienia jakiejkolwiek władzy lub kontroli jednej grupy nad innymi. Siły kosmiczne, które będą czerpane z tego kierunku, wytworzą dziwne maszyny, które będą w stanie przejąć pracę istot ludzkich tylko dlatego, że będą zawierały w sobie pewną siłę inteligencji. Wielkie pokusy będą emanować z tych maszyn-zwierząt wyprodukowanych przez samych ludzi, a zadaniem duchowej nauki badającej kosmos będzie upewnienie się, że wszystkie te pokusy nie będą wywierać szkodliwego wpływu na istoty ludzkie.
Jednakże w związku z tym wszystkim należy powiedzieć, że konieczne jest, aby istoty ludzkie przygotowały się. Nie mogą już dłużej brać rzeczywistości za złudzenia, lecz muszą naprawdę zdobyć duchową koncepcję świata, duchowe zrozumienie. Tak wiele zależy od tego, aby widzieć rzeczy takimi, jakimi są! Ale można je widzieć takimi, jakimi są tylko wtedy, gdy jest się w stanie zastosować koncepcje i idee, które wywodzą się z antropozoficznie zorientowanej nauki duchowej, aby stały się rzeczywistością. W dużej mierze to zmarli będą współpracować z nami przez resztę ziemskiej egzystencji, a to, w jaki sposób wnoszą swój wkład, będzie tym, co ma największe znaczenie. Przede wszystkim sposób, w jaki ludzie będą się zachowywać na Ziemi, spowoduje duże rozróżnienie między kierunkami, w jakich pójdą działania zmarłych. Z jednej strony, współpraca zmarłych będzie kierowana w dobrym kierunku, gdzie zmarli będą mogli działać z własnych impulsów ze świata duchowego, którego zmarli doświadczają po śmierci.
W opozycji do tego, wiele wysiłków zostanie podjętych, aby wprowadzić zmarłych do ludzkiego życia za pomocą sztucznych środków. Pośrednio, poprzez siły zodiaku Bliźniąt, zmarli zostaną wprowadzeni do ludzkiego życia w taki sposób, że ludzkie wibracje będą nadal rezonować, nadal wibrować, w mechanistycznych procesach maszyny. Kosmos wprowadzi maszyny w ruch poprzez pośrednią drogą, którą właśnie wskazałem.
Gdy pojawią się te problemy, ważne będzie, aby używać tylko tych sił elementarnych, które i tak należą do natury; aby nie wprowadzać nieodpowiednich sił do sfery życia poddanej tym maszynom. W sferze okultystycznej trzeba będzie odmówić zaprzęgnięcia samych istot ludzkich do mechanizmu w sposób, który stosuje darwinowską teorię selekcji do wydajności pracy istot ludzkich, jak to opisałem w przykładzie, który podałem wczoraj.
Podaję te wszystkie wskazówki, które nie mogą wyczerpać wszystkiego, co jest do powiedzenia na ten temat w tak krótkim czasie, ponieważ wierzę, że będziecie medytować dalej nad tymi sprawami i spróbujecie powiązać je z waszymi doświadczeniami życiowymi, szczególnie tymi doświadczeniami życiowymi, które są zdobywane w tych trudnych czasach. Zobaczycie, jak wiele rzeczy stanie się dla was jasnych, gdy rozważycie je w świetle, którego mogą dostarczyć wam te idee. Ponieważ, naprawdę, w naszych czasach nie chodzi o opozycję światowych mocy i konstelacji mocy, o których często mówi się w zewnętrznym, egzoterycznym życiu, lecz o zupełnie inne rzeczy. Obecnie rzeczywiście istnieje pewnego rodzaju zasłona rozpostarta nad prawdziwymi impulsami, które są tym, co się liczy. Z pewnością działają tu szczególne siły ludzkie, które chcą coś dla siebie uratować. Co jest do uratowania? Pewne siły ludzkie działają na rzecz impulsów, które aż do Rewolucji Francuskiej były uzasadnionymi impulsami i które były reprezentowane przez pewne szkoły okultystyczne. Są one promowane w sposób wsteczny, arymaniczny i lucyferyczny, w celu zachowania porządku społecznego, który ludzkość uważała za przezwyciężony na dobre pod koniec XVIII wieku.
W zasadzie istnieją dwie przeciwstawne sobie siły: przedstawiciel zasady, która została przezwyciężona pod koniec XVIII wieku i przedstawiciel epoki nowożytnej. Naturalnie i instynktownie, duża liczba ludzi jest przedstawicielami impulsów wieku nowoczesnego. Dlatego też ci, od których wymaga się, aby byli przedstawicielami starych impulsów z XVIII, XVII i XVI wieku, muszą być związani sztucznymi środkami z siłami, które emanują z pewnych bractw, działających dla osiągnięcia celów grupowo-egoistycznych. Najskuteczniejszą zasadą okresu nowożytnego, którą można wykorzystać do rozciągnięcia władzy nad taką liczbą istot ludzkich, jaka jest potrzebna, jest zasada ekonomiczna, zasada zależności ekonomicznej. Jest to jednak tylko środek do celu. Stawką jest coś zupełnie innego. Z tych wszystkich wskazówek, które wam dałem, zrozumiecie, o co chodzi. Zasada ekonomiczna jest związana z tym wszystkim, co może być wykorzystane do zebrania dużej liczby ludzi na całej Ziemi w armię, niejako dla tych zasad.
To są rzeczy, które się sobie przeciwstawiają; to, co właśnie wam wskazałem, jest w rzeczywistości tym, co obecnie toczy ze sobą wojnę na świecie. Osadzona na Zachodzie zasada XVIII, XVII i XVI wieku, która pozostaje niezauważona, ponieważ ubrana jest w frazesy rewolucji i demokracji, przybiera tę maskę, aby osiągnąć swój cel, jakim jest zdobycie jak największej władzy. Dla tych celów korzystne jest, jeśli jak najwięcej ludzi nie stara się zbadać, jak sprawy mają się naprawdę, lecz daje się raz po raz zwodzić majakom, które można by wyrazić słowami: obecnie trwa wojna między Ententą a Mocarstwami Centralnymi.
Wojna ta nie istnieje w rzeczywistości; stawką są zupełnie inne sprawy, które są prawdziwą rzeczywistością kryjącą się za tą mayą. Ta pierwsza, wojna Ententy z Centralnymi Mocarstwami, jest tylko mayą, tylko iluzją. To, o co toczy się wojna między sobą, można zobaczyć, spoglądając za rzeczy, oświetlając je w sposób, który z pewnych powodów tylko dziś wskazałem. Przynajmniej dla siebie samego należy starać się nie mylić iluzji z rzeczywistością. W ten sposób, stopniowo, iluzja zostanie rozwiązana, na tyle, na ile będzie musiała zostać rozwiązana. Dzisiaj przede wszystkim należy starać się widzieć sprawy w taki sposób, w jaki one przedstawiają się dla bezstronnego poczucia rzeczywistości.
POSŁOWIE
Andreas Neider
Po tym, jak czytelnik zapoznał się z treścią powyższych wykładów Rudolfa Steinera, nasuwają się pytania. Być może wiele z tego, co zostało powiedziane w tych wykładach, pozostanie trudne do zrozumienia, a może nawet niepokojące, pomimo wysiłków redaktora, aby rzucić nieco światła w komentarzach wstępnych.
Powróćmy zatem do podstawowej myśli, która została przedstawiona we Wstępie. Nasze życie wewnętrzne i nasza skupiona uwaga, tzn. nasze ciało astralne i nasze „ja”, nie znajdują się w naszym ciele fizycznym, lecz poza nim, na peryferiach; nasze ciało fizyczne służy jedynie jako lustro dla tego wewnętrznego przeżywania. Przy pomocy sił życiowych, które zostały przekształcone w siły myślowe, ciało eteryczne przekazuje wewnętrzne przeżycia, poprzez płyn mózgowo-rdzeniowy i nasz oddech, do systemu nerwowego, mózgu, który stanowi rzeczywiste zwierciadło. Wszystko to zostało przedstawione we wstępie. Przyjrzyjmy się jednak jeszcze raz dokładniej systemowi nerwowemu, w którym, jak powiedział Rudolf Steiner w swoich wykładach, żyje sobowtór, który znajduje swój wyraz w naszej elektrofizjologii. W dwudziestym wieku ta elektrofizjologia została przeniesiona do świata maszyn, do komputera. Ale co to znaczy, że ten aspekt istoty ludzkiej został przeniesiony do maszyn, gdzie działa teraz jako „elektroniczny sobowtór”?
Rudolf Steiner mówił w innym miejscu o naszym systemie nerwowym, a my możemy skorzystać z uwag, które tam poczynił, aby nam pomóc:
„Ten aparat nerwowy wysyła swoje odgałęzienia do naszych zewnętrznych stref powierzchniowych, a następnie z powrotem do naszego wnętrza, gdzie, podobnie jak na powierzchni, zakończenia nerwowe ponownie się rozpraszają. Pomiędzy nimi znajduje się strefa środkowa, do której należy mózg, a w szczególności rdzeń kręgowy i brzuszny. To właśnie tam jesteśmy w stanie być naprawdę całkiem przytomni; jesteśmy najbardziej przytomni tam, gdzie nerwy są najbardziej rozwinięte. Ale system nerwowy ma osobliwy związek z duchem. Jest to system organów, który w wyniku funkcji ciała ma ciągłą tendencję do rozpadu, do stawania się mineralnym w naturze. Gdyby można było oddzielić układ nerwowy żywego człowieka od reszty jego cielesnej istoty, od gruczołów, mięśni, krwi i kości (można by nawet zachować układ kostny razem z układem nerwowym), to w żywym człowieku ten układ nerwowy byłby już elementem trupo podobnym, wiecznym trupem. Wieczna śmierć człowieka odbywa się w systemie nerwowym. System nerwowy jest jedynym systemem, który nie ma żadnego bezpośredniego związku z duszą/duchem. Krew, mięśnie i tak dalej, zawsze mają bezpośredni związek z duszą/duchem, podczas gdy system nerwowy nie ma żadnego bezpośredniego związku. System nerwowy ma związek z duszą/duchem tylko w tym, że nieustannie wyklucza się z ludzkiego organizmu. System nerwowy nie jest obecny, ponieważ jest w stanie ciągłego rozkładu. Pozostałe członki istoty ludzkiej są żywe i dlatego tworzą bezpośrednie relacje z duszą/duchem. System nerwowy nieustannie obumiera. Nieustannie mówi on człowiekowi: możesz się rozwijać tylko dlatego, że nie stawiam ci żadnych przeszkód; dbam o to, żeby w żaden sposób nie być obecny w moim życiu. To właśnie jest osobliwe. W psychologii i fizjologii system nerwowy jest przedstawiany jako organ pośredniczący w naszym odczuwaniu, myśleniu i życiu duchowym jako całości. Ale w jaki sposób jest on w stanie działać jako ten organ pośredniczący?
Jest w stanie to uczynić jedynie poprzez ciągłe wykluczanie się z naszego życia, poprzez niestwarzanie żadnych przeszkód dla naszego myślenia i odczuwania. Innymi słowy, nie nawiązuje żadnych połączeń z naszym myśleniem i odczuwaniem. Tam, gdzie się znajduje, pozostawia człowieka pustym w stosunku do duszy/ducha. Tam, gdzie znajdują się nerwy, są tylko puste miejsca dla duszy/ducha. Tam, gdzie są te puste miejsca, dusza/duch może wejść.” (wykład z 28 sierpnia 1919 r., Stuttgart, „Dieser Nervenappart…”, w GA 293, s. 113) 56.
I w innym punkcie:
„Chociaż w dzisiejszych czasach ludzie w pewnym stopniu odeszli od tego stanowiska, to jednak nie tak dawno temu opierało się wszystko na prądach elektrycznych i tym podobnych. Jednakże, jeśli chodzi o prądy elektryczne, to to, z czym mamy do czynienia (zaraz powiem coś, co pochodzi wyłącznie z wyższej wiedzy), nie jest „przepływem do czegoś”. Prawdę mówiąc (jeśli mogę to tutaj schematycznie przedstawić za pomocą przewodu, przez który ma przepływać tzw. prąd elektryczny), to z czym mamy do czynienia, to pusta przestrzeń w [tkance] rzeczywistości.
Gdybym określił rzeczywistość jako '+a’ (mówię teraz o stopniu rzeczywistości, czego wielu ludzi nie byłoby gotowych przyjąć do wiadomości), to musiałbym określić rzeczywistość istniejącą wewnątrz przewodu jako ’-a’. I tak mamy do czynienia z „zasysaniem” tego, co w przeciwnym razie jest zawsze uważane za „wpływanie do”. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z przewodnikiem elektrycznym, który nie zajmuje przestrzeni, ale jest pustą przestrzenią w sensie duchowym. I to prowadzi nas do natury woli, która została tutaj jedynie zapowiedziana przez dr Steina. (Walter Johannes Stein był naukowcem, uczniem Rudolfa Steinera i nauczycielem w pierwszej Szkole Waldorfskiej. Jako nauczyciel, poprosił Steinera o kursy przyrodnicze dla nauczycieli, które następnie odbyły się w Stuttgarcie w 1920 i 1921 r.) 57 W rzeczywistości natura woli nie ma nic wspólnego z, na przykład, naszymi nerwami. Nasze nerwy zajmują przestrzeń, ale to, z czym mamy do czynienia w odniesieniu do woli, to pusta przestrzeń wewnątrz wydrążonych kanałów i rur, przez które duch jest wciągany, przez które przechodzi” (Oświadczenie do dyskusji, 8 sierpnia 1921 r., Dornach, „Wenn man auch jetzt etwas davon”, w GA 320, s. 22)58.
Z duchowego punktu widzenia nasze nerwy są więc pustymi przestrzeniami, w których nie istnieje życie organiczne i w których z tego powodu może się odbijać duch.
Kiedy więc rozważamy przeniesienie tego aspektu istoty ludzkiej do komputera, to z duchowego punktu widzenia mamy do czynienia z pustymi przestrzeniami, które, jak wyjaśnia Steiner, mają efekt zasysania. Ale czy ludzkie „ja” jest w stanie zająć te puste przestrzenie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, rozważmy relację między ciałem a duszą. Jeśli moje „ja” przywiązuje się do czegoś poprzez skupioną uwagę mojego myślenia, to moje ciało astralne jest w stanie zająć duszą całość tego czegoś. Doświadczenia duszy są następnie odzwierciedlane w ciele fizycznym za pomocą „wolnych sił” dostarczanych przez ciało eteryczne. Te ostatnie przynoszą doświadczenia duszy/ducha jako obrazy przed nasze umysły, które z kolei mogą być przyswojone przez system nerwowy. Jeśli po zakończeniu doświadczenia duszy nasza uwaga jest skupiona gdzie indziej, obrazy mentalne stworzone przez ciało eteryczne zostają zachowane jako wspomnienia i mogą być później przywołane do życia. W ten sposób dusza/duch żyje w ciele. (Zgodnie z tym Rudolf Steiner opisał etapy wyższej wiedzy jako: wiedzę zmysłową w postaci martwych odbić (odpowiada ciału fizycznemu), wiedzę wyobrażeniową w postaci doświadczeń obrazowych (odpowiada eterycznym siłom formatywnym), wiedzę natchnioną w postaci inspiracji (odpowiada oddychaniu ciała astralnego) oraz wiedzę o istocie w postaci intuicji (odpowiada „ja”) 59
A co dzieje się w przypadku komputera? Rozważmy najpierw tradycyjny komputer PC, który nie został podłączony do sieci, a służy jedynie jako narzędzie do pisania, przechowywania zdjęć lub innych danych. Puste przestrzenie komputera mogą nadal służyć jako lustro dla intencji „ja”, dla tego, co jest doświadczane przez ciało astralne, czy to jako zapisy naszych myśli, cyfrowe fotografie, obliczenia w arkuszu kalkulacyjnym czy inne dane.
Jednak nawet w przypadku fotografii cyfrowej dane zaczynają odrywać się od „ja”. W przypadku fotografii analogowej, stosowane materiały filmowe stanowiły naturalne ograniczenie dla liczby zdjęć, które można było wykonać, ograniczone również ze względów finansowych. Rolka filmu z 36 zdjęciami była warta pieniądze, których nie chciano niepotrzebnie marnować. Każde zdjęcie miało więc realną wartość finansową. Jeśli samemu wywoływało się zdjęcia, to każde zdjęcie stawało się czymś cennym. „Ja” pozostawało niejako przywiązane do każdego zdjęcia. W przypadku fotografii cyfrowej tak już nie jest. Możliwości przechowywania danych są dziś niemal nieograniczone, a wywoływanie zdjęć zostało zastąpione przez obróbkę cyfrową. Choć nadal jest możliwe, aby „ja” zjednoczyło się z każdym zdjęciem, to jednak nie dzieje się tak w rzeczywistości. Ponieważ każdy telefon komórkowy jest dziś także aparatem fotograficznym, robi się coraz więcej zdjęć, z którymi nie łączy się żadna świadoma uwaga, żadne „ja”.
Postęp techniczny poszedł teraz o krok dalej, łącząc poszczególne komputery w sieć w sposób podobny do tego, w jaki nasze komórki nerwowe są połączone w mózgu. Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz naszemu systemowi nerwowemu. Tutaj również istnieją obszary, które nie są zajęte przez naszą duszę/ducha, takie jak nasze odruchy, gdzie system nerwowy reaguje autonomicznie, bez naszej obecności w duszy/duchu. Błyskawiczne odruchy są obecne wszędzie w wirtualnym świecie Internetu, gdzie nieustannie powstają połączenia i powiązania, które nie są przeniknięte ludzką świadomością. Internet umożliwia w ten sposób powstanie niezależnej formy inteligencji, która może błyskawicznie działać na całej Ziemi i nie jest już kontrolowana przez ludzi, lecz przez maszyny. Z pomocą tej inteligencji generowana jest na przykład duża część tych e-maili, które nazywamy spamem. Większość transakcji w spekulacyjnej gospodarce finansowej jest również przeprowadzana przez sieci komputerów i programów komputerowych. Jednocześnie wszystko, co robi użytkownik Internetu, jest zapisywane gdzieś w sieci i może być wykorzystane przez programy do tworzenia przyszłych powiązań.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat ten rodzaj anonimowego ducha gwałtownie się rozwinął. Ludzka tożsamość i uważność „ja” zanikają na rzecz anonimowych cieni.
Do tego dochodzą tzw. awatary, czyli pseudonimy przybierane przez internautów. Ponadto do sieci trafiają coraz większe ilości danych, obrazów, filmów i klipów muzycznych, które tworzą rosnącą masę bezdusznych treści pozbawionych „ja”, dla których podstawą jest energia elektryczna zasilająca internet. Z coraz większego zagrożenia praw autorskich i systematycznego naruszania dóbr osobistych w Internecie wynika również, że mamy tu do czynienia z wyparciem ego.
System nerwowy został zastąpiony przez technologię cyfrową, a „wolne siły” ciała eterycznego zostały zastąpione przez wzajemne powiązania komputerów. Ale czym jest to, co zastępuje duszę/ducha? Jaki rodzaj duchowości zajmuje coraz bardziej rozpowszechnioną anonimowość Internetu? Na jaki rodzaj duchowości Internet działa jak ssanie, jeśli nie jest już zajęty przez świadomą ludzką uwagę?
W tym miejscu możemy ponownie rozważyć niektóre stwierdzenia Steinera z poprzednich wykładów:
„Jeśli te bractwa poczynią przygotowania, aby te dusze po śmierci weszły w domenę ich bractwa (co prawdopodobnie leży w ich nikczemnej mocy), to siła takiego bractwa zostanie w ten sposób ogromnie zwiększona. Ci materialiści nie są więc materialistami, ponieważ zaprzeczają istnieniu ducha – nie są aż tak głupi, ci materialistyczni wtajemniczeni, ponieważ bardzo dobrze znają prawdę o duchu. Doprowadzają oni jednak do tego, że dusze po śmierci pozostają w sferze materialnej, aby bractwa mogły je wykorzystać do swoich celów. Innymi słowy, bractwa te tworzą klientelę składającą się z dusz zmarłych, którzy pozostają w sferze ziemskiej. Dusze zmarłych posiadają w sobie siły, którymi można kierować na wiele różnych sposobów, aby osiągnąć różne efekty. Za pomocą tych środków można wywierać bardzo szczególne rodzaje władzy nad tymi, którzy nie są wtajemniczeni w te sprawy.” (wykład z 18.11.1917 r., Dornach, „Jeśli te bractwa wtedy…”, w GA 178, s. 178.) 60
W dużej mierze to właśnie zmarli będą z nami współpracować przez resztę ziemskiej egzystencji, a to, jak się do tego przyczynią, będzie tym, co będzie najważniejsze. Przede wszystkim sposób zachowania się ludzi na Ziemi spowoduje duże rozróżnienie między kierunkami, jakie obiorą wkłady zmarłych. Z jednej strony, współpraca zmarłych będzie kierowana w dobrym kierunku, gdzie zmarli będą mogli działać z własnych impulsów ze świata duchowego, którego zmarli doświadczają po śmierci.
W opozycji do tego, wiele wysiłków zostanie podjętych, aby wprowadzić zmarłych do ludzkiego życia za pomocą sztucznych środków. Pośrednio, poprzez Bliźnięta (Steiner powiązał znak zodiaku Bliźniąt z jakością polaryzacji, która leży u podstaw podwójnej logiki i funkcjonowania technologii komputerowej opartej na elektryczności.) 61, zmarli zostaną wprowadzeni w ludzkie życie w taki sposób, że ludzkie wibracje będą nadal rezonować, nadal wibrować w mechanistycznych procesach maszyny. Kosmos wprowadzi maszyny w ruch drogą pośrednią, którą właśnie wskazałem (wykład z 25.11.1917 r., Dornach. 'W dużej mierze stać się…’, tamże, s. 231) 62
Odpowiadając na pytanie, jaki rodzaj duchowości może działać w elektronicznych sobowtórach, a w szczególności w Internecie, powyższe wypowiedzi Steinera sugerują przynajmniej następującą hipotezę: o ile media elektroniczne są kopiami naszego systemu nerwowego, a więc stanowią puste przestrzenie duchowe, to mogą przyciągać duchowość tych dusz, które po śmierci nie zdołały uwolnić się z materialnej egzystencji.
Wspomniane przez Steinera w wykładach zogniskowanych na sferze materialnej należy widzieć w ścisłym związku z „upadkiem duchów ciemności”, o którym Rudolf Steiner wielokrotnie mówi w tym kontekście. Bez ludzkiego sprzeciwu, „duchy ciemności” doprowadzą do coraz większego zafiksowania na sferze czysto materialnej. Można to również wyrazić jako coraz większą fiksację na lustrzanych odbiciach naszego systemu nerwowego, a tym właśnie są sieci komputerowe: lustrzanymi odbiciami, doppelgangerami naszego systemu nerwowego.
Można by łatwo odrzucić tego rodzaju hipotezę jako dziką spekulację, gdyby nie istniały, zwłaszcza w samych mediach, ukryte wskazówki tego, co zostało tu zasugerowane. Wspomnieć należy o jednym z najbardziej znanych przykładów, Władcy Pierścieni autorstwa J.R.R. Tolkiena. Tolkien umieszcza symbol pierścienia w centrum swojej próby stworzenia nowej mitologii. 63 Pierścień jest symbolem materializmu (podobnie jak w przypadku Richarda Wagnera), symbolem coraz większego zafiksowania człowieka na tym, co materialne. A Władca Pierścieni to nikt inny jak Aryman, którego Tolkien nazywa „Sauronem”. Sauron ma potężnych pomocników, Nazguli, duchy Pierścienia, które są istotne dla tego, o czym mówimy. Czym są Nazgulowie? Są to zmarli, którzy podczas swojego poprzedniego życia na Ziemi byli zafiksowani na jednym z pierścieni i z tego powodu dostali się pod władzę Saurona. Po śmierci stają się jego niewolnikami i są zmuszeni do destrukcyjnego działania.
Tolkien doświadczył z pierwszej ręki tego rodzaju niszczących efektów w straszliwych bitwach podczas pierwszej wojny światowej. Przełomowy rok 1917 był również punktem zwrotnym dla Tolkiena, który zaczął pisać swoją mitologię jako potępienie materializmu.64
Dziś destrukcyjne efekty rozprzestrzeniają się w taki sposób, że zrywane są połączenia między naszą duszą/duchem a naszą cielesną/fizyczną naturą. Niszczycielskie skutki rozprzestrzeniają się dzisiaj w taki sposób, że zerwane zostają połączenia między naszą duszą/duchem a naszą cielesną/fizyczną naturą. Przede wszystkim znacznie osłabione zostają zdolności uwagi, co pozbawia „ja” możliwości zdrowego połączenia się z ciałem. W miejsce ciała pojawia się coraz więcej urządzeń cyfrowych, które poprzez swoje połączenie w sieć oddzielają się od duszy/ducha człowieka i w ten sposób stanowią punkt wejścia dla anonimowej duchowości. Sieci komputerowe stają się swego rodzaju światem cieni ducha, a ich użytkownicy nie są tego świadomi. 65
Nie jest to miejsce na dopisywanie do wielu teorii dotyczących potęgi mediów cyfrowych. Powyższe rozważania mają na celu jedynie wskazanie istoty tego, z czym mamy do czynienia w odniesieniu do dzisiejszej sieci cyfrowej. (W czwartym dramacie misteryjnym, Przebudzenie duszy, Steiner pokazał, jak pozytywny wpływ zmarłych powinien być postrzegany w odniesieniu do coraz ściślejszego związku człowieka z maszyną. Widać to na przykładzie relacji między Benedictusem, wtajemniczonym, a Straderem, wynalazcą i technikiem. Strader na krótko przed swoją śmiercią skonstruował maszynę, którą chciał udostępnić ludzkości w sensie pozytywnym, tzn. bez szukania władzy dla siebie. Po śmierci Stradera Aryman próbuje zniszczyć związek wtajemniczonego Benedictusa z duszą zmarłego Stradera, ale nie udaje mu się to dzięki czujności Benedictusa. Ostatni z czterech dramatów misteryjnych kończy się tą sceną (zob. przyp. 21). 66
Możemy jednak przeanalizować jeszcze jeden obszar. To, co zostało opisane do tej pory, odnosi się głównie do naszej dziennej świadomości i nie uwzględnia tego, co dzieje się podczas snu. Steiner zwraca uwagę na to, że doświadczenia, które mamy w ciągu dnia, w nocy odbijają się w naszej pamięci. Fizjologicznie odbywa się to za pomocą „wolnych sił”, które w ciągu dnia pracują przy tworzeniu obrazów mentalnych. W nocy te „wolne siły” stymulują, poprzez organizm metaboliczny, łączenie synaps w mózgu, które następnie odtwarzają doświadczenie w kolejności chronologicznej, efektywnie w formie struktur przestrzennych. Wiąże się z tym nie tylko świadome tworzenie przez nas obrazów pamięciowych, ale także osadzenie samej pamięci w dużej mierze w naszym ciele, co następnie znajduje wyraz w naszych wyuczonych zdolnościach fizycznych, takich jak umiejętność pisania ręcznego, a przede wszystkim w naszym zachowaniu moralnym.
Z tym całościowym procesem kształtowania się pamięci wiąże się jednak jeszcze jeden aspekt, który wynika z faktu, że proces ten odbywa się nieświadomie podczas snu. W jednym ze swoich wykładów Steiner opisuje, że nasz mózg składa się z kilku warstw. Nasze świadome obrazy mentalne żyją tylko w górnej warstwie. Natomiast nasze wspomnienia znajdują się w warstwie niższej i są dostępne dla naszej świadomości tylko jako obrazy mentalne. Według Steinera nasze obrazy mentalne mają charakter woli i powstają równolegle do naszych świadomych wyobrażeń:
„Nasza zwykła świadomość w istocie tkwi w naszej zdolności do tworzenia obrazów mentalnych. Poniżej tego istnieją pewne procesy, które dochodzą do naszej świadomości tylko w wyniku naszej zdolności do tworzenia obrazów mentalnych: nasza zdolność do tworzenia obrazów pamięciowych. Poniżej naszej zdolności do tworzenia obrazów mentalnych leży właściwy proces percepcji, a dopiero poniżej – nasze uczucia. W naszej organizacji głowy (lub organizacji myślenia) jesteśmy zatem w stanie dokładniej rozróżnić naszą zdolność do tworzenia obrazów mentalnych od naszej zdolności do gromadzenia percepcji. To, co spostrzegliśmy, jesteśmy następnie w stanie zapamiętać. Ale proces leżący u podstaw tego procesu pozostaje całkiem nieświadomy; do świadomości dociera dopiero w postaci samej pamięci. To, co naprawdę dzieje się w tym procesie w człowieku, nie jest czymś, czego on doświadcza. Kiedy coś postrzega, doświadcza obrazu mentalnego. Efektem percepcji jest to, co wchodzi do niego, co jako efekt umożliwia mu przywołanie pamięci. Ale ten proces jest już w sferze nieświadomości.
Widzicie więc, że tylko tam, gdzie w naszej zwykłej świadomości tworzymy obrazy mentalne, jesteśmy rzeczywiście ludźmi; tylko tam jesteśmy sobą jako istoty ludzkie. Tam, gdzie nie możemy dotrzeć naszą zwykłą świadomością (nie możemy dotrzeć nawet do przyczyn naszych wspomnień), tam nie jesteśmy sobą jako istoty ludzkie, lecz jesteśmy zintegrowani ze światem. Tak samo jest w życiu fizycznym: powietrze, które wdychasz i które masz teraz w sobie, jeszcze przed chwilą było poza tobą, było powietrzem świata, teraz jest twoim powietrzem. Po krótkim czasie zwracasz to powietrze światu.
Jesteś jednym ze światem; w jednej chwili powietrze jest na zewnątrz ciebie, potem wewnątrz ciebie, potem na zewnątrz ciebie, potem wewnątrz ciebie. Nie byłbyś istotą ludzką, gdybyś nie był w ten sposób połączony ze światem. Nie jesteście tylko tym, co znajduje się w waszej skórze, ponieważ jesteście również połączeni z całą atmosferą. Tak jak jesteście połączeni w ten sposób w sferze fizycznej, tak samo jesteście połączeni w sferze duchowej. W momencie, gdy wkraczacie w następną nieświadomą dziedzinę, w obszar, z którego wyrastają wspomnienia, jesteście połączeni z tym, co nazywamy trzecią hierarchią: Angeloi, Archangeloi i Archai. Tak jak poprzez oddychanie jesteś połączony z powietrzem, tak też twoja organizacja głowy (twoja organizacja dolnej części głowy, która jest objęta tylko zewnętrznymi płatami mózgu i jest wyłącznie częścią sfery ziemskiej) jest połączona z tym, co jest poniżej niej, z trzecią hierarchią, z Aniołów, Archaniołów i Archai.”(wykład z 2.03.1924, Dornach, „Tak, że właściwie nasza świadomość dzienna…”, w GA 235, s. 107) 67.
Oznacza to, że aniołowie biorą udział w kształtowaniu naszej pamięci, która pozostaje procesem nieświadomym.
Jeśli przyjrzymy się teraz elektronicznym sobowtórom, zobaczymy, że coraz więcej aspektów naszego kształtowania pamięci, a zatem kształtowania naszych zdolności i naszych moralnych konstytucji, jest im przekazywanych. „Ja” staje się coraz mniej świadome i coraz mniej rejestruje tę aktywność. Z kolei w komputerach lub w Internecie mamy coraz więcej danych, które przechowujemy na takich czy innych naszych internetowych „kontach” lub „profilach”.
Jakie są tego konsekwencje? Jeśli nasze kształtowanie pamięci pozostawimy elektronicznemu sobowtórowi, to aniołowie, trzecia hierarchia, nie mogą już odgrywać żadnej roli. Elektroniczny sobowtór odcina nas od wkładu aniołów w kształtowanie naszej pamięci, które odbywa się podczas snu. (Poprzez pedagogikę waldorfską Rudolf Steiner zapewnił środki zapobiegające dwóm opisanym tu negatywnym wpływom, które są wywierane w ciągu dnia i w nocy. Pedagogika waldorfska łączy element duszy/ducha z ciałem w taki sposób, że oddychanie dziecka jest doprowadzone do zdrowej harmonii. Treści kształcenia są traktowane w taki sposób, że w nocy połączenie z trzecią hierarchią może zostać w odpowiedni sposób wbite w pamięć dziecka. Patrz GA 293.). 68 Brak tego wkładu skutkuje również osłabieniem naszego „ja”, które, jak wiemy, ma swoją fundamentalną podstawę w kształtowaniu pamięci. 69
Podsumowując, można powiedzieć, że elektroniczny sobowtór przejmuje zasadniczo dwa procesy świadomościowe. Pierwszym z nich jest proces percepcji, który odbywa się w czasie czuwania poprzez świadome połączenie „ja” i ciała astralnego z mocami uwagi ciała eterycznego i nabytymi w ten sposób treściami świadomości. Ja” i ciało astralne łączą się z ciałem eterycznym i fizycznym, pomagając nam w utrzymaniu koncentracji uwagi, a tym samym w tworzeniu treści świadomości na podstawie formujących „wolnych sił” ciała eterycznego i systemu nerwowego.
Drugi proces odbywa się podczas snu, kiedy „ja” i ciało astralne pozostają nieświadome. W tym procesie treści świadomości doświadczane przez ciało astralne zostają włączone do naszej pamięci. Ciało eteryczne pracuje nieświadomie nad ciałem fizycznym, tworząc struktury pamięciowe, których podstawą jest również nasz system nerwowy.
Co jednak ma na myśli Steiner, kiedy w ostatnim z przedrukowanych tu wykładów zwraca uwagę na cztery procesy: południowy, północny, poranny i wieczorny?
„W przyszłości ludzkość stanie przed koniecznością zdobycia dla siebie kosmosu albo na dwa fałszywe sposoby, albo na jeden właściwy sposób.” (wykład z 25.11.1917 r., Dornach, „Kosmos dla ludzkości…”, w GA 178, s. 230). 70
Co to oznacza? W odniesieniu do technologii świadomościowych oznacza to, że mamy do czynienia z procesami południowymi, które Steiner łączy z Bliźniąt i biegunowością w elektryczności i magnetyzmie, oraz z procesami północnymi, które łączy ze Strzelcem, istotą Centaura, która jest w połowie zwierzęciem, w połowie człowiekiem. Komputer zastępuje procesy świadomościowe zachodzące w ciągu dnia (proces południa) i procesy zachodzące w nocy (proces północy).
Można temu przeciwdziałać poprzez świadomą pielęgnację procesu porannego (Ryby) i wieczornego (Panna). Innymi słowy, poprzez edukację i samodyscyplinę, możemy stać się świadomi przejścia ze snu do czuwania (świadome połączenie ciała astralnego z ciałem eterycznym) poprzez pielęgnowanie procesów percepcji zmysłowej. Podobnie, możemy stać się świadomi przejścia z czuwania do snu (rozluźnienia ciała astralnego) poprzez świadome zajmowanie się tworzeniem wspomnień i pamięci.
Są to dwa filary, na których opierają się wszystkie ćwiczenia i medytacje Steinera dotyczące samodyscypliny. Fundamentalne zasady pedagogiki waldorfskiej również opierają się na tych dwóch procesach. Zdrowe połączenie naszej duszy/duchowej natury z naszą cielesną/fizyczną naturą jest ustanowione przede wszystkim poprzez wzmocnienie naszej siły uwagi i siły pamięci. Wszystkie ćwiczenia, które Rudolf Steiner przekazał nam w tym względzie w Wiedzy o Wyższych Światach (GA 10), oraz w wykładzie Nerwowość i „ja” (wykład z 11.01.1912 roku, Monachium, w: „Nerwowość i „ja”. W podobnym kierunku idą również ćwiczenia w wykładzie z 18.01.1909 roku, zawarte w „Praktyczne kształcenie naszego myślenia”. W odniesieniu do pedagogiki, zob. przyp. 68.) 71; (wykład, który został wygłoszony sto lat temu) są w istocie ćwiczeniami higienicznymi, które sprzyjają zdrowemu połączeniu duszy i ciała.
Jak Steiner wyjaśnił w zebranych tu wykładach, nie chodzi o to, abyśmy unikali lub odrzucali technologię informacyjną. Należy raczej dostrzec i zrozumieć wpływy związane z technologią informacyjną, a także przezwyciężyć niebezpieczeństwo anonimizacji depersonalizacji i wyzbycia się ego:
„To wszystko nie daje nam powodu do lamentu, ani niczego podobnego, ale prowadzi do wzmocnienia sił i energii w dążeniu duszy ludzkiej ku temu, co duchowe. Jeśli w piątym okresie poatlantydzkim człowiek osiągnie to, co można osiągnąć przez pozytywne włączenie sił zła, to jednocześnie dokona się coś doniosłego […], ponieważ dusze ludzkie rozpoznają, że mają w Chrystusie pomocnika, którego potrzebują do przekształcenia sił zła w dobro. Z tą szczególną charakterystyką piątego okresu postatlantyckiego wiąże się jedna rzecz, którą należy codziennie na nowo wpisywać w swoją duszę. Jest to coś, o czym nie należy zapominać, mimo że człowiek jest szczególnie skłonny do zapominania o tej sprawie. To znaczy, że człowiek w piątym okresie poatlantydzkim musi być bojownikiem ducha; doświadczy kurczenia się swoich sił, jeśli nie będzie ich stale kontrolował, aby użyć ich do podboju świata duchowego. W piątym okresie poatlantydzkim człowiek jest pozostawiony w najwyższym stopniu własnej wolności! To jest coś, co musi przeżyć. I w pewnym sensie wszystko, co spotyka człowieka w tym piątym okresie poatlantydzkim, musi być mierzone ideą ludzkiej wolności.” (wykład z 19.11.1917 r., Dornach, „To wszystko, oczywiście, nie może…”, GA 178, s. 205.) 72
NOTATKI
1. Wykłady zawarte są w GA 177.
2. Rudolf Steiner szczegółowo opisuje te sprawy w GA 26.
3. Andreas Neider opisuje w Der Mensch zwischen Über- und Unternatur [Istota ludzka między pod- i nadnaturalnością], Stuttgart 2012, jak obrazy upadku duchów ciemności są przedstawiane w dzisiejszej literaturze dla młodzieży. Przykładem może być powieść Stephenie Meyer The Host, w której duża część ludzkości zostaje opętana przez kosmitów. Poprzez serię powieści o wampirach „Zmierzch” autorka nadała postaci wampira światową popularność. Wampiry to martwi ludzie, którzy nie byli w stanie wydostać się z ziemskiej sfery i dlatego wywołują destrukcyjne skutki.
4. Wykład z 16 listopada 1917 r., St Gallen, „Also der Mensch kommt recht sehr …”, w GA 178, s. 58 i nast.
5. Zob. wykłady z 18 października 1917 r. i 23 listopada 1917 r., w GA 72.
6. Wykład z 25 listopada 1917 r., Dornach, „Ich habe vollbedacht…”, tamże, s. 219, podkreślenia Andreas Neider.
7. John von Neumann, The Computer and the Brain, Yale University Press, 1956, s.
26.
8. Wykład z 16 stycznia 1917 r., St Gallen, „Und wir schreiten …”, w GA 178, s. 58.
9. Rudolf Steiner dostarcza wielu opisów natury lucyferycznego doppelgängera. Zob. wybór tekstów w Andreas Neider, Self-Knowledge: The Journey to Wisdom, Rudolf Steiner Press, 2015, który zawiera fragmenty z kilku podstawowych dzieł Steinera.
10. Faktem tym zajmuje się również filozofia fenomenologiczna i antropologia. Zob. Andreas Neider, Wo steckt unser Ich? [Gdzie jest nasze 'ja’?], z wkładem Gernota Böhme, Thomasa Fuchsa i Jana Vagedesa, Stuttgart, 2009.
11. Patrz wykład boloński Rudolfa Steinera z 1911 roku, zawarty w Andreas Neider, Das gespiegelte Ich, Dornach, 2007. Angielskie tłumaczenie tego wykładu znajduje się w Seeing with the Soul: the Foundation and Scientific Validity of Anthroposophy, Mercury Press, 1996.
12. Zob. Andreas Neider Das Leib-Seele-Problem oder: Wie lässt sich die 'Erklärungs-Lücke’ schließen? [Problem ciała i duszy, albo: Jak można zamknąć lukę?], w numerze 6/2012 Der Merkurstab.
13. W celu zrozumienia elementów składowych ludzkiego organizmu, patrz GA 9 i GA 27. Zalecana dalsza literatura na temat interakcji ciała fizycznego z duszą/duchem: Peter Selg, Vom Logos menschlicher Physis [The Logos of Human Physicality], wyd. 2, Dornach 2006; Armin J. Husemann, The Harmony of the Human Body, Musical Principles in Human Physiology [Harmonia ludzkiego ciała, zasady muzyczne w fizjologii człowieka], Floris Books, 1994; Ernst-Michael Kranich, Der innere Mensch und sein Leib. Eine Anthropologie [The Inner Human Being and his Body: An Anthropological Study], Stuttgart 2003; Lothar Vogel, Der dreigliedrige Mensch [The Threefold Human Being], wyd. 4, Dornach 2005.
14. Diese im Ätherleibe wirksamen Kräfte …”, w GA 27, s. 12.
15. To, co poniżej, oparte jest na przełomowych badaniach Armina J. Husemanna, ostatnio opublikowanych w Human Hearing and the Reality of Music, SteinerBooks, 2013. W trzecim rozdziale, „Doświadczenie muzyki i jego fizjologiczne podstawy”, Husemann przedstawia to, co Rudolf Steiner wskazał w Zagadkach duszy jako fizjologiczne podstawy świadomości i doświadczania duszy we wzajemnym oddziaływaniu ciał eterycznego i astralnego. Czyni to w sposób precyzyjny i łatwy do zrozumienia, posługując się wykresami anatomicznymi. W tym kontekście można tylko krótko wspomnieć o podstawach fizjologicznych. Dla szczegółowego omówienia, książka Husemanna jest wysoce zalecana. Bardziej szczegółowa, jeśli chodzi o podstawowe zrozumienie ciała eterycznego, jest standardowa praca Husemanna Harmonia ludzkiego ciała, Muzyczne zasady w ludzkiej fizjologii (patrz przypis 13). Na ten temat zob. również obszerne badania Petera Selga, Vom Logos menschlicher Physis (zob. przyp. 13), w których wszystkie fragmenty dzieł Rudolfa Steinera odnoszące się do poruszanych tu zagadnień są metodycznie i dokładnie przedstawione.
16. Wykład z 29 października 1921 r., Dornach, „Auf der Berührung des Atmungsrhythmus. …”, w GA 208, s. 87.
17. Można to dostrzec, jak pokazuje Armin Husemann w Human Hearing and the Reality of Music (zob. przyp. 15), przede wszystkim w przeżywaniu muzyki, które opiera się na rytmie wdechu i wydechu do wewnętrznego śpiewu. W idealnym przypadku słuchacz oddycha dokładnie w takim samym rytmie, w jakim wykonuje go śpiewak lub instrumentalista. Jak pokazuje Husemann, te zależności mogą być badane na drodze eksperymentu i udowodnione bardzo dokładnie. Do omawianej luki wyjaśniającej Steiner dodał: „Kiedy przyrodnik mówi o materii istniejącej w przestrzeni, mówi o substancji, która nie poddaje się temu, czego używamy w naszych próbach uchwycenia rzeczywistości. Dla naszej zwykłej świadomości pozostaje faktem, że mamy życie wewnętrzne, które z jednej strony nie sięga tak daleko, jak rzeczywistość, a z drugiej strony rzeczywistość zewnętrzna nie poddaje się naszemu życiu wewnętrznemu. Pomiędzy nimi znajduje się przepaść. Otchłań ta, którą trzeba poznać, jest przeszkodą dla ludzkiego poznania. Jedynym sposobem pokonania tej otchłani przez duszę jest rozwój percepcji nadzmysłowej, jak to dziś wyjaśniłem w odniesieniu do działalności artystycznej.
Jeśli rozwinie się ta zdolność postrzegania, człowiek wchodzi w inną relację z samym sobą i z rzeczywistością materialną, która jest obecna jako ciało fizyczne.
sobą i z materialną rzeczywistością, która jest obecna jako ciało fizyczne. Ciało przekształca się w coś nowego; nie pozostaje czymś, co odmawia poddania się naszemu życiu wewnętrznemu. Nasze życie wewnętrzne nie pozostaje czymś, co unosi się ponad rzeczywistością, lecz impregnuje się, przenika się swoją własną cielesną naturą, tym, co ma materialne istnienie w ciele. Ale wtedy całe materialne istnienie zawiera w sobie istnienie duchowe.
Spróbujmy to sobie wyobrazić w odniesieniu do sztuki muzycznej. W tym samym czasie, gdy istoty ludzkie tworzą muzyczne lub inne mentalne obrazy, które postrzegają w swojej zwykłej świadomości, w ich ciałach zachodzą skomplikowane procesy. Ludzie nic nie wiedzą o tych procesach, mimo że one zachodzą. Jasnowidząca świadomość przenika do tych wewnętrznych, skomplikowanych, cudownych, cielesnych doświadczeń. Na wydechu płyn mózgowy, który poza tym jest osadzony w mózgu, wypływa do tkanki rdzenia kręgowego i spycha w dół, kierując krew do żył w podbrzuszu, a na wdechu wszystko wypychane jest do góry. Następuje cudowny rytm, który towarzyszy wszystkiemu, co sobie wyobrażamy i postrzegamy. To oddychanie, to rzeźbienie, rytmicznie wpycha się do mózgu i z niego wypycha. Zachodzi proces, który przyczynia się do ludzkiego przeżywania. Jest to coś, co odbywa się w podświadomości, a dusza jest tego świadoma. Dzisiejsza fizjologia i biologia jeszcze prawie nic nie wiedzą o tych rzeczach, ale stanie się to szeroką dziedziną nauki.
’W dawnych czasach, do których nie możemy teraz powrócić, trzeba było szukać życia duchowego w inny sposób. Czas poszukiwania duchowej nauki na sposób orientalny, indyjski, minął. Można to badać patrząc wstecz, ale przekonanie, że trzeba wrócić do metod indyjskich nie jest wiarygodne. Nie oferuje ono niczego dla naszych czasów i sprowadziłoby ludzkość na manowce. Nasze metody są o wiele bardziej intelektualne, chociaż nadal możemy pozwolić sobie na studiowanie celów starożytnej kultury indyjskiej. Duża część treningu do wyższej wiedzy w kulturze indyjskiej polegała na rytmicznym porządkowaniu procesu oddychania; jego celem było uregulowanie procesu oddychania. Jeśli porównacie to, czego ludzie szukali w tamtych czasach z tym, o czym właśnie wam mówiłem, zauważycie, że uczeń jogi chciał doświadczyć w sobie, poprzez swoją wewnętrzną świadomość procesu oddychania, tego, co opisałem. Starożytny Hindus stał się tego świadomy, próbując uświadomić sobie wzloty i upadki procesu oddychania.
Nasze metody są różne. Ci, którzy starają się to zrozumieć, przekonają się, że nie jest już dla nas właściwe zanurzanie się w organizmie tą fizyczną drogą. Zamiast tego, powinniśmy starać się uchwycić poprzez medytacyjny intelekt to, co płynie w dół, a poprzez ćwiczenia woli uchwycić to, co płynie w górę. W ten sposób powinniśmy dążyć do ustawienia się pod prąd życiem duszy i starać się odczuć, co płynie w górę, a co w dół”. Wykład z 6 maja 1918 r., Monachium, „Wenn der Naturforscher von Materie spricht…”, w GA 271, s. 158 i nast.
18. Zob. wykład z 26 sierpnia 1923 r., w GA 227.
19. Wykład z 25 listopada 1917 r., Dornach, „Diese Kräfte, diese ersterbenden…”, w GA 178, s. 219.
20. Tamże, „Von der Seite, wo man…”, s. 228. W tym kontekście Steiner zwraca również uwagę na to, że
że dzięki wykorzystaniu elektryczności nowe technologie świadomościowe stają się jeszcze silniejsze dzięki dodatkowym siłom kosmicznym z rejonu Bliźniąt zodiaku, które są silnie związane z siłami polaryzacji. Patrz Posłowie.
21. Tamże, „An solchen Stellen ist der Wille…”, str. 218 f. W odniesieniu do połączenia człowieka i maszyny, patrz Posłowie; kwestia ta jest również przedstawiona w czwartym Misteryjnym dramacie Rudolfa Steinera, gdzie postać doktora Stradera mówi o wynalazku, który ma do czynienia z dokładnie tą siłą, która, co istotne, jest określona przez świadomość moralną użytkownika tego wynalazku. Wynalazek ten zostaje określony jako „maszyna”, bez bliższego przedstawienia, jakiego rodzaju jest to mechanizm. W tradycji antropozoficznej wynalazek ten znany jest zatem jako „maszyna Stradera” lub „aparat Stradera”. Patrz Der Strader- Apparat. Modell-Skizzen-Berichte [The Strader Apparat. Model-Sketches -Reports] w numerze 107 Beiträge zur Rudolf Steiner Gesamtausgabe, Dornach 1991.
22. Der Mensch muss die Stärke…”, w GA 26, str. 257 f.
23. Patrz Ates Baydur, Sześć kroków do samorozwoju: The Supplementary Exercises, Rudolf Steiner Press, 2010; Martina Maria Sam, Strengthening the Will: The 'Review Exercises’, Rudolf Steiner Press, 2010; Taja Gut, Meditationen für den Alltag [Jestem. Medytacje na co dzień], Rudolf Steiner Verlag, Dornach 2011; oraz Oddychanie Ducha: Meditations for Times of Day and Seasons of the Year [Medytacje na pory dnia i pory roku], Rudolf Steiner Press, 2007.
24. Wykład z 16 listopada 1916 roku, St Gallen, „Sie werden bemerkt haben…”, w GA 178, s. 47-72. Kilka ostatnich akapitów wykładu odnosi się do wydarzeń dnia i zostało pominiętych.
25. Wykład z 15 listopada 1917 r., St Gallen, w GA 178.
26. Związek między doppelgängerami arymannicznym i lucyferycznym a chorobami jest do tej pory jeszcze mało zbadany w medycynie antropozoficznej. Na temat rozróżnienia między tymi dwoma doppelgängers, patrz Wprowadzenie Andreasa Neidera.
27. Wykład z 13 listopada 1917, w GA 178.
28. Wykład odbył się w St Gallen.
29. Wykład z 6 listopada 1917 r., Zurych, „Es gibt also…”, w GA 178, s. 91-3.
30. Pod koniec czwartego dramatu misteryjnego, Przebudzenie duszy, Arymann próbuje oszukać wtajemniczonego Benedictusa poprzez przyćmienie jego świadomości, czemu Benedictus umie zapobiec, wzmacniając swoje przekonania.
31. Wykład z 13 listopada 1917, Zurych, „Ich muss in diesen Zeiten… (zob. przyp. 27), s. 104-10.
32. Wykład publiczny z 12 listopada 1917 r., „Antropozofia i nauki przyrodnicze”, w GA 73.
33. Wykład z 18 listopada 1917 r., Dornach, „Nun entsteht die Frage”, w GA 178, str. 170-93. Pierwszy akapit, który odnosi się do poprzedniego wykładu o psychoanalizie, oraz ostatni akapit, który odnosi się do śmierci Sophie Stinde, zostały tu pominięte.
34. W wykładzie z 11 października 1915 roku, w GA 254, Rudolf Steiner bardziej szczegółowo wyjaśnił określenie 'Lewica’: 'Jest się na „lewicy” w okultyzmie, jeśli dąży się do ukrytego celu przy pomocy tego, co się popiera w nauce okultystycznej. W okultyzmie jest się na „prawicy”, jeśli rozpowszechnia się tę naukę dla niej samej. Ci, którzy są na środkowej drodze dochodzą do wniosku, że wiedza ezoteryczna, która jest niezbędna w naszych czasach dla całej ludzkości, musi stać się egzoteryczna. W przeciwieństwie do nich, ci na lewej ścieżce to ci, którzy to, co uznają za okultystyczną naukę, przywiązują do specjalnych celów. Jest się na „lewicy” w takim stopniu, w jakim, dążąc do specjalnych celów, wprowadza się istoty ludzkie w świat duchowy, dostarcza się im wszelkiego rodzaju objawień, które zaszczepia się w nich w nieodpowiedni sposób, a wszystko to tylko po to, by zrealizować te specjalne cele.
35. Zob. wykłady z 6 i 13 listopada 1917 r., Zurych (zob. przyp. 27).
36. Na temat pojawienia się Chrystusa w Eterze, por. GA 118 i GA 130. W
W pierwszym dramacie misteryjnym Teodora, sekta, opisuje przyszłą zmianę w
W pierwszym dramacie misteryjnym Teodora, widząca, opisuje przyszłą zmianę w konstytucji członków istoty ludzkiej jako rozluźnienie ciała eterycznego, co zaowocuje zdolnością postrzegania Chrystusa jako istoty eterycznej.
37. Zob. cykl wykładów w GA 177, a także wykłady z 24 września 1916 r., w GA 171, oraz z 3 i 4 listopada 1917 r. w GA 273.
38. Ein Faustschlag, Schauspiel in drei Akten [Cios, sztuka w trzech aktach], Ludwig Anzengruber (1839-89). Właściwy niemiecki cytat z aktu 3, scena 6: „… so wahr ein Gott lebt!- ich bin Atheist! [„… tak prawdziwy, jak prawdziwy jest żywy Bóg – jestem ateistą!”].
39. Zob. wykład z 23 września 1916 r., w GA 171; wykład z 27 listopada
1916 r., w GA 172; wykład z 26 grudnia 1916 r., w GA 173, a także
cykl wykładów zawarty w GA 254.
40. Zob. wykład z 6 września 1915 r., w GA 163, a także opis Andreasa Neidera w Der Mensch zwischen Über-und Unternatur [Człowiek między sub- i super-naturą], Stuttgart 2012.
41. Zob. wykład z 7 listopada 1917, Anthroposophie und Geschichtszwissenschaft [Antropozofia i historia], w GA 73.
42. Zob. przyp. 41.
43. Wykład z 19 listopada 1917, „Zunächst bitte ich Sie”, w GA 178, str.194-214.
44. Zob. przyp. 34.
45. Wilhelm Wundt (1832-1920) był lekarzem, fizjologiem, psychologiem i filozofem, który w Lipsku założył pierwszy instytut psychologii eksperymentalnej. Fritz Mauthner (1849-1923) był pisarzem i filozofem. W Wörterbuch der Philosophie Mauthnera Neue Beiträge zu einer Kritik der
Sprache [Słownik filozofii. Nowe przyczynki do krytyki języka], t. 1, s. 411, Monachium/Lipsk 1910, właściwy niemiecki cytat brzmi: „So Wundt, von eines Verlegers Gnaden ein Klassiker der Philosophie” [So Wundt, z łaski wydawcy, jest jednym z wielkich filozofii].
46. W Portalu wtajemniczenia to znowu siostra Teodora, która w karmicznym przeglądzie wskazuje na chrystianizację Europy przez irlandzkich mnichów we wspomnianym okresie.
47. Zob. rozdział zatytułowany „Die Weltanschauung der griechischen Denker” [Koncepcja świata greckich myślicieli], s. 51-3.
48. Frederick Winslow Taylor (1856-1915) był amerykańskim inżynierem, pomysłodawcą badań efektywności w zakładach przemysłowych i twórcą naukowego zarządzania (system Taylora). Zob. Zasady naukowego zarządzania (The Principles of Scientific Management, 1912).
49. Wykład z 25 listopada 1917 r., Dornach, „Noch einmal will ich darauf hinzweisen”, GA 178, s. 218-34. Pominięto pierwszy i ostatni akapit, które ponownie odnoszą się do ówczesnych problemów.
50. Zob. wykłady z 12 listopada 1916 r., GA 172, i z 18 grudnia 1916 r., GA 173. Zob. także wykład z 1 grudnia 1918 r., w GA 186, oraz dyskusję Rudolfa Steinera na temat Johna Worrella Keely’ego i silnika, który Keely wynalazł, np. w wykładzie z 20 czerwca 1916 r., w GA 169. H.P. Blavatsky również poświęciła jeden z rozdziałów swojej Sekretnej Nauki na omówienie silnika Keely’ego. Zob. The Secret Doctrine, The Synthesis of Science, Religion and Philosophy (1887-97), Vol. 1, Book 1, Part III, The Coming Force. Zob. też numer 107 Beiträge zur Rudolf Steiner Gesamtausgabe, Dornach 1991.
51. Zob. wykłady z 18 października 1917 r. i 23 listopada 1917 r., w GA 72.
52. W wykładzie z 1 grudnia 1918 r., w GA 186, Rudolf Steiner odnosi się do trzech wymienionych tu problemów za pomocą terminów „okultyzm mechaniczny”, „okultyzm higieniczny” i „okultyzm eugeniczny”. W wykładzie z 9 października 1918 roku, Praca Aniołów w ciele astralnym człowieka, w GA 182, te trzy problemy są opisane jako odchylenia ideałów wolności, równości i braterstwa.
53. Zob. np. Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, 1788, część 1, księga 2, rozdział VIII, 'O wierze z wymogu czystego rozumu’: 'Z drugiej strony, wymaganie czystego rozumu praktycznego opiera się na obowiązku, jakim jest uczynienie czegoś (summum bonum) przedmiotem mojej woli tak, by wspierać to ze wszystkich sił; w tym przypadku muszę założyć jego możliwość, a w konsekwencji także konieczne do tego warunki, mianowicie Boga, wolność i nieśmiertelność; ponieważ nie mogę ich udowodnić przez mój rozum spekulatywny, choć nie mogę ich też obalić’ (tłum. Thomas Kingsmill Abbott, University of Adelaide, 2014); Johann Wolfgang Goethe, wpis do pamiętnika na wrzesień 1807, par. 7: „Liczy się to, że człowiek nieustannie pamięta i stara się zagwarantować te trzy ideały: Bóg, nieśmiertelność i cnota”.
54. Zob. przyp. 37.
55. Wybór esejów Prentice’a Mulforda, w The God in You (Londyn 1918), przetłumaczony na niemiecki przez Sir Galahada (pseudonim Berthy Eckstein-Diener) jako Der Unfug des Sterbens, Monachium 1909.
56. Wykład z 28 sierpnia 1919 r., Stuttgart, „Dieser Nervenappart…”, w GA 293, s. 113.
57. Walter Johannes Stein był naukowcem, uczniem Rudolfa Steinera i nauczycielem w pierwszej szkole waldorfskiej. Jako nauczyciel poprosił Steinera o kursy nauk przyrodniczych dla nauczycieli, które następnie odbyły się w Stuttgarcie w 1920 i 1921 roku.
58. Wypowiedź z dyskusji, 8 sierpnia 1921, Dornach, „Wenn man auch jetzt etwas davon”, w GA 320, str. 22 f.
59. Zgodnie z tym Rudolf Steiner opisał etapy wyższej wiedzy jako: wiedzę zmysłową w postaci martwych odbić (odpowiada ciału fizycznemu), wiedzę wyobrażeniową w postaci doświadczeń obrazowych (odpowiada eterycznym siłom formacyjnym), wiedzę natchnioną w postaci inspiracji (odpowiada oddychaniu ciała astralnego) oraz wiedzę o istocie w postaci intuicji (odpowiada „ja”).
60. Wykład z 18 listopada 1917 r., Dornach, „Wenn diese Brüderschaften dann…”, w GA 178, s. 178.
61. Steiner połączył zodiakalny znak Bliźniąt z jakością polaryzacji, która leży u podstaw podwójnej logiki i funkcjonowania techniki komputerowej na bazie elektryczności.
62. Wykład z 25 listopada 1917 roku, Dornach. 'In hohem Maße werden…’, tamże, s. 231 f.
63. Bardziej szczegółowe omówienie zob. Andreas Neider, Der Mensch zwischen Über¬und Unternatur (zob. przyp. 3).
64. Wielu ludzi musiało podświadomie odczuwać ten związek, skoro pod koniec tysiąclecia Tolkien w kilku plebiscytach został uznany za autora dwudziestego wieku.
65. W wielu współczesnych powieściach dla dzieci i młodzieży pojawiają się światy cieni, w których uwięzione są dusze zmarłych, którzy nie potrafią uwolnić się z ziemskiego świata. Należą do nich powieści o Harrym Potterze. Zob. Andreas Neider, Der Mensch zwischen Über- und Unternatur (zob. przyp. 3).
66. W czwartym dramacie Misterium, Przebudzenie duszy, Steiner pokazał, jak należy postrzegać pozytywny wpływ zmarłych w odniesieniu do coraz ściślejszej relacji między człowiekiem a maszyną. Widać to w przedstawieniu relacji między Benedictusem, inicjatorem, a Straderem, wynalazcą i technikiem. Strader na krótko przed swoją śmiercią skonstruował maszynę, którą chciał udostępnić ludzkości w sensie pozytywnym, tzn. bez szukania władzy dla siebie. Po śmierci Stradera Arymann próbuje zniszczyć związek wtajemniczonego Benedictusa z duszą zmarłego Stradera, ale nie udaje mu się to dzięki czujności Benedictusa. Ostatni z czterech dramatów misteryjnych kończy się tą sceną (zob. przyp. 21).
67. Wykład z 2 marca 1924 r., Dornach, „So dass eigentlich unser Tagesbewusstsein”,
w GA 235, s. 107 i nast.
68. Poprzez pedagogikę waldorfską Rudolf Steiner zapewnił środki zapobiegające dwóm opisanym tu negatywnym wpływom, które są wywierane w ciągu dnia i w nocy. Pedagogika waldorfska łączy element duszy/ducha z ciałem w taki sposób, że oddychanie dziecka jest doprowadzone do zdrowej harmonii. Treści kształcenia są traktowane w taki sposób, że w nocy połączenie z trzecią hierarchią może zostać w odpowiedni sposób wbite w pamięć dziecka. Patrz GA 293.
69. Zob. Andreas Neider, Die Evolution von Gedächtnis und Erinnerung Lesen in der Akasha-Chronik [Ewolucja pamięci i przypominania. Lektury w zapisie akaszyckim], Stuttgart 2008.
70. Wykład z 25 listopada 1917, Dornach, „Das Kosmische für die Menschheit…”, w GA 178, s. 230.
71. Wykład z 11 stycznia 1912 r., Monachium, w: Nervosität und Ichheit. Stressbewältigung von innen [Nerwowość i „ja”. Zarządzanie stresem od wewnątrz], który zawiera wstęp Franka Meyera (Dornach 2010). W podobnym kierunku idą również ćwiczenia w wykładzie z 18 stycznia 1909 roku, zawarte w Die praktische Ausbildung des Denkens [Praktyczne kształcenie naszego myślenia] z dwoma podobnymi wykładami i dyskusją porównawczą Waltera Kuglera (Stuttgart 2009). W odniesieniu do pedagogiki, zob. przyp. 68.
72. Wykład z 19 listopada 1917 r., Dornach, „Das alles kann natürlich nicht…”, GA 178, s. 205.
BIBLIOGRAFIA
Materiały cytowane z Dzieł zebranych Rudolfa Steinera
Wymienione lub cytowane tomy niemieckiego wydania Dzieł zebranych Rudolfa Steinera (CW) [the Gesamtausgabe (GA)], opublikowanego przez Rudolf Steiner Verlag, Bazylea, Szwajcaria; w nawiasach aktualne tytuły angielskie (różni wydawcy):
Tom
9 Teozofia. Wprowadzenie do wiedzy o świecie nadzmysłowym i przeznaczeniu człowieka (2003)
Teozofia: Wprowadzenie do procesów duchowych w życiu człowieka i w kosmosie (1994)
10 Jak zdobyć wiedzę o Wyższych Światach? (1993)
Jak poznać wyższe światy: Współczesna ścieżka wtajemniczenia (1994)
14 Cztery tajemnicze dramaty (1998)
Cztery tajemnicze dramaty (2015)
18 Zagadki filozofii w zarysie ich historii (1985)
Zagadki filozofii (2009)
26 Antropozoficzne Myśli przewodnie (1998)
Antropozoficzne myśli przewodnie (1998)
27 fundamentalnych zasad rozszerzania sztuki uzdrawiania zgodnie z nauką duchową (z Itą Wegman, 1991)
Rozszerzenie medycyny praktycznej (z Itą Wegman, 1997)
72 Wolność-nieśmiertelność-życie społeczne (1990)
Wolność-nieśmiertelność-życie społeczne (nie tłumaczone)
73 The Addition of Anthroposophy to Modern Sciences (1987) Anthroposophy has Something to Add to Modern Sciences (2004)
118 Ponowne pojawienie się Chrystusa w świecie eterycznym (1984)
Ponowne pojawienie się Chrystusa w eterze (2004)
130 Chrześcijaństwo ezoteryczne a duchowe przewodnictwo ludzkości (1995) Chrześcijaństwo ezoteryczne a misja Christiana Rosenkreutza (2005)
163 Szansa, konieczność i opatrzność (1986)
Chance, Providence, and Necessity (1988)
169 Światowe bycie i jaźń (1998)
W stronę wyobraźni: kultura i jednostka (1990)
171 Wewnętrzne impulsy rozwoju człowieka. Goethe i kryzys dziewiętnastego wieku (1984)
The Inner Impulses of Evolution: The Mexican Mysteries and the Knights Templar (1984), tłumaczenie częściowe
172 Karma o powołaniu człowieka w związku z życiem Goethego (2002)
Karma powołania (2009)
173 Refleksje nad historią współczesną (2010)
Karma nieprawdy, tom I (2005)
177 Duchowe podłoże świata zewnętrznego. Upadek Duchów Ciemności (1999)
Upadek Duchów Ciemności (2008)
178 Poszczególne istoty duchowe i ich działanie w duszy człowieka (1992)
Tajne bractwa i tajemnica ludzkiego sobowtóra (2004), tłumaczenie częściowe
182 Śmierć jako metamorfoza (1996)
Śmierć jako metamorfoza życia (2008)
186 Podstawowe wyzwanie społeczne naszych czasów – w zmienionych czasach (1990)
The Challenge of the Times (1979), tłumaczenie częściowe, oraz Social and Anti-Social Forces in the Human Being (2003), tłumaczenie częściowe 208 Antropozofia jako kosmozofia – część druga (1992)
Kosmozofia, t. 2: Kosmiczne wpływy na człowieka (1997)
227 Inicjacja-Poznanie (2000)
The Evolution of Consciousness as Revealed Through Initiation Knowledge (2006) 235 Esoteric Considerations of Karmic Connections. Tom I (1994) Związki karmiczne Studia ezoteryczne, t. I (2012)
254 Ruch okultystyczny w XIX wieku i jego związki z kulturą światową (1986)
Ruch okultystyczny w XIX wieku i jego związek z kulturą współczesną (1974)
271 Sztuka i wiedza o sztuce. Założenia nowej estetyki (1985)
Sztuka w świetle Mądrości Tajemnej (1970)
273 Explanations of Goethe’s „Faust” in the Humanities, Vol. II: The Faust 273 Problem (1981)
Problem Fausta: romantyczna i klasyczna Noc Walpurgi (1930)
293 Ogólna nauka o człowieku jako podstawa pedagogiki, (I) (1992)
Nauka o człowieku: kurs ogólnokształcący (2004)
320 Humanistyczne impulsy dla rozwoju fizyki, I: Pierwszy kurs przyrodniczy (2000)
Kurs światła: W stronę rozwoju nowej fizyki (2002)
Angielskie tytuły dostępne w Rudolf Steiner Press, UK, www.rudolfsteinerpress.com lub
SteinerBooks, USA, www.steinerbooks .org