Zadanie ludzkości w naszych czasach
Rudolf Steiner 30.04.1918 r. w GA 182 („Śmierć jako przemiana życia”), s. 86 i nast., Intermediarius: B.S.
„Jeśli ludzie nie wiedzą, skąd właściwie pochodzi słowo Bóg, czym właściwie jest to, co Boskie, to co właściwie robią ludzie, którzy dziś mówią o potrzebie takiego czy innego kultu religijnego, którzy mówią o tym, co Boskie? Ludzie, którzy często uważają, że są głęboko religijni, udając, że czczą najwyższą boskość, co tak naprawdę robią? Nie bez znaczenia jest poważne rozważenie tej kwestii. Co wynika z tego pytania? To pytanie obejmuje: Czym właściwie jest Bóg, o którym mówi większość współczesnych ludzi, którzy udają, że są religijni?
Ludzie odrzucają to, kiedy mówimy z punktu widzenia nauki duchowej, że istnieją inne istoty ponad nami, Angeloi, Archangeloi, Archai i tak dalej, tak że widzimy hierarchię istot duchowych i że droga jest daleka aż do tej, która jest najwyższą Boskością. Ludzie współcześni nie chcą tej epistemicznej skromności. Często wyrażają to w ten sposób, że mówią: Nie chcą mieć żadnego pośrednictwa między sobą a Bogiem, chcą zawsze zwracać się bezpośrednio, wprost do Boga Najwyższego. Nie chodzi jednak o to, co się sądzi o takim obracaniu się, ale o to, co się naprawdę robi w duszy, co się naprawdę przeżywa w duszy.
Weźmy wszystko, co kaznodzieja jakiejkolwiek uznanej wspólnoty religijnej mówi nam dzisiaj o tym, co boskie i co mówi o tym, co boskie. Do czego to się odnosi, jeśli nie kierujemy się jego słowami, ale rzeczywistością? Odnosi się do dwóch rzeczy. Albo to, o czym on mówi, nie odnosi się do żadnej wyższej istoty niż jego anioł, który jest istotą kierującą nad każdym z nas. Czci tego anioła, nazywa go Bogiem Najwyższym. Ten, kto wie, co naprawdę mogą zawierać słowa, wie, że wszystko, co mówi się o Bogu we współczesnych kazaniach, nigdy nie odnosi się do Boga wyższego niż anioł, a jeśli nie do anioła, to do czegoś innego. Jeśli zastanowić się nad tym, skąd to się właściwie bierze, co czują ludzie, którzy mówią o swoim Bogu, którzy głoszą o swoim Bogu w swoich kościołach, którzy często nawet udają, że mają doświadczenie Boga w swojej duszy, jak to czynią niektórzy ludzie w dzisiejszych czasach – nazywają siebie wtedy z pewną arogancją „ludźmi ewangelizowanymi” itp. Tacy ludzie czują w duszy impuls własnej istoty, jak ta istota rozwinęła się w czysto duchowym środowisku między ostatnią śmiercią a narodzinami. Ta duchowa istota, która rozwinęła się w nas między ostatnią śmiercią a narodzinami, jest teraz w naszym ciele, wzięła je w posiadanie. Wiele z tego, co teraz przeżywamy, pochodzi tylko z tej istoty, z tej prenatalnej istoty. Człowiek odczuwa tę prenatalną istotę jako istotę duchową; to właśnie z nią czuje się zjednoczony. Nawet tak zwani teozofowie o najróżniejszych tendencjach ciągle powtarzali ludziom, aby dać im coś duchowo słodkiego, że ważne jest, aby człowiek zjednoczył się ze swoim Bogiem w sobie. Ale to, co człowiek odczuwa przez rzekome zjednoczenie się ze swoim Bogiem, to jest on sam, to jest tylko jego duszno-duchowa istota w czasie między ostatnią śmiercią a ostatnimi narodzinami.
A to, o czym mówią liczni duszpasterze i kapłani, kiedy mówią o Bogu, którego czują w swojej duszy, to nic innego jak to, że wyczuwają swoje własne Ja, nie takie, jakie rozwinęło się tutaj, w ciele fizycznym, w środowisku fizycznym, ale takie, jakie rozwinęło się w świecie duchowym między śmiercią a narodzinami. Czują to, a potem zaczynają się modlić. A do czego się modlą? Modlą się do samych siebie.
To jest to, co tak przejmująco wychodzi z wielu duchowych nurtów współczesności. Jeśli spojrzeć na te sprawy realnie, to trzeba przyznać, że ludzie stopniowo, podświadomie, zaczęli czcić samych siebie, nie wiedząc o tym. A kiedy ktoś się o tym dowiaduje, wyraża to w dziwnych formach, jak to czynił Fryderyk Nietzsche. Trzeba to jasno powiedzieć: Albo ten, kto nie chce uznać hierarchii, wspaniałej rozległości i wielkości świata duchowego, oddaje cześć swojemu aniołowi – co jest również egoistycznym oddawaniem czci – albo oddaje cześć samemu sobie. Jest to duchowa forma egoizmu, do której ludzkość stopniowo doszła pod wpływem materialistycznego rozwoju współczesności.
Powiecie teraz: Co on nam mówi? To nieprawda! Ludzie nie mówią, że czczą samych siebie, że czczą tylko swojego anioła! Oczywiście, oni tego nie mówią, ale to robią, a to, co mówią, robią tylko po to, aby znieczulić się na fakt, który jest nie mniej prawdziwy. To, co się dzisiaj mówi, jest często znieczuleniem dla ludzkości, bo oczywiście ludzie nie chcą przyznać się przed sobą, o co tak naprawdę chodzi. Dzisiejsi ludzie często uważają, że wznoszenie się do światów duchowych w pracy wewnętrznej jest zbyt niewygodne. Nie chcą tego. Chcą dotrzeć do światów duchowych w znacznie prostszy sposób, najprościej jak potrafią. Dlatego się oszukują, dlatego się znieczulają. Nie można się jednak bezkarnie znieczulać. Świat idzie swoją drogą. To, co bosko-duchowe, działa w świecie, nawet jeśli ktoś nie chce tego uznać. Działa i wplata się w nią. I to jest właśnie najgłębsze zadanie naszych czasów – odkryć na nowo związek z tym, co prawdziwie duchowe, wydobyć z siebie ten uduchowiony egoizm, o którym przed chwilą mówiliśmy, przezwyciężyć go. To właśnie przemawia do serca człowieka, który zrozumiał rzeczywisty, głębszy impuls nauki duchowej na dzień dzisiejszy. Świat – już na to zwracałem uwagę – poprzez swoje potężne znaki zmusi ludzi do ponownego poszukiwania Ducha. Musi jednak istnieć pewien zalążek dążenia ludzkości, który odnajdzie się w tym duchowym dążeniu, które jako jedyne może być właściwe, prawdziwe i rzeczywiste w chwili obecnej.
Widzisz, ziemia przechodziła różne zadania. Nie tylko pojedynczy człowiek ma swoje zadanie, cała ziemia ma swoje różnorodne zadania. W okresie następującym bezpośrednio po wielkiej katastrofie atlantyckiej inne zadanie mieli ludzie kultury indyjskiej, a nieco później perskiej; inne zadanie mieli ludzie, gdy ton nadawali Egipcjanie i Chaldejczycy, a inne, gdy ton nadawały ludy grecko-rzymskie. Taki stan rzeczy utrzymywał się do XV wieku. Od XV wieku aż do dnia dzisiejszego ponownie postawiono przed nami inne zadanie. A to zadanie, które jest nam teraz powierzone, jest zupełnie inne niż to, które było kiedykolwiek na ziemi. Można scharakteryzować to zadanie, które jest obecnie postawione przed ludzkością, a które rozpoczęło się w XV wieku i będzie trwało do czwartego tysiąclecia, wskazując na najistotniejszą rzecz, która dzieje się na ziemi właśnie w tym okresie.
Jeśli spojrzymy na czas do XV wieku z duchowo-naukowego punktu widzenia, to zobaczymy, że do XV wieku wszystko, co robili ludzie, było przeniknięte pewną duchowością. Historia zewnętrzna nic nam o tym nie mówi, ponieważ jest to bajkowa opowieść, której uczymy się w szkołach, na uniwersytetach. Wystarczyło naprawdę przestudiować to, co ludzie tworzyli w życiu codziennym, a było to przesiąknięte pewną duchowością. To jest właśnie cecha naszej epoki, że ta duchowość podupadła, że musi się stopniowo całkowicie zatracić, jeśli człowiek nie doda nowej duchowości do czysto zewnętrznej, materialnej kultury. Z powodu czysto zewnętrznych warunków rozwój ziemi jest skazany na czysty materializm. Duch, który pojawił się niejako z własnej woli we wcześniejszych epokach rozwoju ziemskiego, musi zostać dodany przez ludzkość do tego, co objawia się w wolnym działaniu wewnętrznym.
Jeśli pominąć to, co ludzie mogą wnieść do kultury ziemskiej ze swej wewnętrznej wolności, ze swej świadomości, i patrzeć tylko na to, co powstaje samo z siebie w naszym piątym okresie, który trwa od połowy XV wieku, to okazuje się, że jest to okres, w którym ziemia zaczyna stopniowo umierać dla całego kosmosu, dla całego wszechświata. Piąty okres to początek śmierci ziemi. Podczas gdy wszystkie wcześniejsze okresy mogły wnieść swój wkład w wyżej wymienionego ducha wszechświata poprzez to, co powstało z samej ziemi, cała genialna kultura, która rozwinęła się w piątym okresie – telegraf, telefon, kolej – ma swoje wielkie znaczenie dla ziemi, ale nie ma znaczenia poza nią. Nic z tego, co powstało w okresie egipskim, grackim nie ginie wraz z ziemią; ale to, co powstaje w naszych czasach na glebie kultury czysto materialistycznej, ginie wraz z ziemią, gdy sama ziemia będzie porostem świata. To, co tworzy obecna kultura materialna, ginie wraz z ziemią. Ten czas musiał nadejść. Ludzie muszą bowiem stać się wolni. Nie trzeba było ich zmuszać do odnalezienia ducha, musieli go odnaleźć w wolnym wewnętrznym akcie świadomości. Stąd nastał obecny okres, w którym wszystko, co możemy znaleźć na zewnątrz, z czego możemy być tak dumni, jest na zewnątrz tylko dla ziemi, ale nie jest dla świata duchowego. Z tego powodu jest to jednak również czas, który pozostawia człowiekowi możliwość wzniesienia się do ducha, który odsyła go do jego wnętrza, do jego duszy, serca, umysłu, jeśli chce stać się bardziej uduchowiony, który nie zmusza go do bycia bardziej uduchowionym, ale który pozostawia mu decyzję, czy chce rozpadać się wraz z zewnętrzną, rozpadającą się kulturą, czy też nie chce rozpadać się wraz z tą kulturą.
Taką prawdę, jaka została właśnie wyrażona, to znaczy to, co jest absolutnie konieczne dla ludzkości, można albo zobaczyć na podstawie nauki duchowej – a wszystko, co można znaleźć w duchowej literaturze naukowej, daje podstawy do zobaczenia tego, co teraz streściłem – albo można też, jeśli jest się trochę przygotowanym przez naukę duchową, odczytać rzeczy z ogromnych znaków, które grają w naszych czasach. Ale ludzie nadal są mało skłonni do odczytywania znaków czasu”.