Jak dużo zależy od tego, jakie życie duchowe zabieramy ze sobą do snu
Rudolf Steiner 09.05.1914 r. w GA 261 „Nasi zmarli”, s. 11 i nast., Intermediarius: B.S.
Świat duchowy wkracza w świat fizyczny…
„Jeden z zarzutów wobec poszukiwania wiedzy o duchu, który często można było usłyszeć, zwłaszcza w ostatniej jednej trzeciej XIX wieku, polegał na tym, że mówiono, iż kiedy człowiek przejdzie przez bramę śmierci, wtedy zobaczy, co się stanie z życiem duchowym, które miał prowadzić poza ciałem, ale tu, w ciele fizycznym, powinien poświęcić się temu, co ziemskie, najlepiej jak potrafi, powinien żyć tak, jakby na tej ziemi miał jedyną arenę swojej działalności. O tym, że stwierdzenie to opiera się na dość powierzchownej koncepcji życia duchowego, możemy się coraz bardziej przekonać, pogłębiając naszą wiedzę z zakresu nauk duchowych. Może nas nauczyć, że naprawdę nie jest tak, jakby te dwa życia – życie przed śmiercią w ciele fizycznym i życie w świecie duchowym, na przykład po śmierci – były zupełnie odrębnymi obszarami, jakby jedno nie sięgało drugiego. Z tym, co już wiemy, najlepiej zgodzimy się co do związku życia duchowego z życiem fizycznym, ponieważ ma ono już znaczenie dla tego życia fizycznego, przede wszystkim najlepiej to sobie uświadomimy, jeśli tylko przypomnimy sobie to, czego doświadczyliśmy z nauk duchowych o przemienności życia człowieka między snem a jawą. To zmienne życie człowieka między snem a jawą jest najpierw poprawnie przedstawione dla następnej potrzeby wiedzy, kiedy mówimy: jaźń i ciało astralne znajdują się podczas snu człowieka poza ciałem fizycznym i eterycznym. Takie ujęcie sprawy jest wystarczające dla dalszych potrzeb wiedzy, ale jest to, że tak powiem, tylko jedna strona pełnej prawdy. To tak, jakby powiedzieć: Słońce wschodzi rano i zachodzi wieczorem, a w przerwie między wieczorem a rankiem już go nie ma.
Wiemy, że na ziemi tak nie jest, że w czasie, gdy słońce nie świeci nad nami, świeci nad innymi mieszkańcami ziemi, do których się udaje, którym świeci wtedy, gdy nie świeci nad nami. I tak jest, że tak powiem, z życiem jaźni i ciała astralnego w odniesieniu do ciała fizycznego i eterycznego, jeśli rozpatrujemy to życie w jego całościowym znaczeniu. Podczas snu jaźń i ciało astralne rzeczywiście znajdują się poza ciałem fizycznym, ale tylko częściowo, a mianowicie poza układem krwionośnym i nerwowym. I podczas gdy słońce naszej jaźni i ciała astralnego zachodzi w ten sposób dla układu krwionośnego i nerwowego, gdy zasypiamy, moc jaźni i ciała astralnego świeci z jaźni i ciała astralnego do tych organów, które nie są bezpośrednio układem krwionośnym i nerwowym z zewnątrz podczas snu. Można by powiedzieć: są dwie sfery naszego życia cielesnego. Jeden obszar jest przeżywany i nasiąkany przez Ja i ciało astralne, gdy jesteśmy przebudzeni, a drugi obszar, ten, który na początku reprezentuje aktywność naszego ciała, bardziej oddalony od funkcji układu krwionośnego i nerwowego, jest promieniowany i nasiąkany przez Ja i ciało astralne podczas snu. Podczas snu rzeczywiście przebywamy w świecie duchowym z naszą jaźnią i ciałem astralnym, jesteśmy niejako włączeni w świat duchowy, ale właśnie te siły, które nie docierają do świadomości człowieka w jaźni i ciele astralnym podczas normalnego życia ludzkiego, promieniują na jego organy podczas snu. Dlatego sen jest tak ważny dla zdrowego życia człowieka na ziemi.
Gdybym miał wyjaśnić tę sprawę w kilku zdaniach, musiałbym powiedzieć (rysunek): Załóżmy, że jest to sfera świata duchowego; tutaj byłoby nasze ciało na ziemi. Te zakreskowane części to układ krwionośny i nerwowy, a pozostałe to narządy, które nie wchodzą bezpośrednio w skład układu krwionośnego i nerwowego. Nie da się ich tak naprawdę oddzielić, gdyż w pewnym sensie układ nerwowy i układ krwionośny są narządami samymi w sobie, które mają podobną aktywność do innych narządów, ale o ile są one narzędziami świadomego życia duszy, należy pamiętać, że są one przeniknięte i uduchowione przez jaźń i ciało astralne, które w ten sposób narysuję (kreskowanie), a które przenikają układ krwionośny i nerwowy podczas dziennego czuwania. Ta sama jaźń i ciało astralne są pochłaniane przez sferę życia duchowego, ale podczas życia nocnego promieniują swoją mocą na inne części organów ciała. Tak, abyśmy mogli powiedzieć: Jest coś w naszym ciele fizycznym, co jest wzmacniane i ożywiane przez to, co nasza dusza wchłania ze świata duchowego w stanie snu, czym promieniuje ze świata duchowego. Słońce naszej jaźni i ciała astralnego zachodzi dla życia nerwowego i krwionośnego, o ile życie krwionośne warunkuje jaźń i nie jest zwykłym życiem cielesnym, i świeci dla innych procesów organicznych w naszym ciele, kiedy człowiek śpi. Wiąże się to z faktem, o którym łatwo się przekonać, że sen jest ważnym środkiem leczniczym, a niezdrowy sen jest jedną z najważniejszych przyczyn chorób, zwłaszcza w odniesieniu do pewnych wewnętrznych procesów życia cielesnego. Obecnie jednak nauka duchowa pokazuje nam, że tak naprawdę nie jest tak, że nasza jaźń i ciało astralne opuszczają układ nerwowy i krwionośny podczas snu i przechodzą do świata duchowego. Takie rzeczy, które teraz omówię, mogą być łatwo pozornie obalone przez tak zwane doświadczenie zewnętrzne, ale duchowy naukowiec musi coraz bardziej przyzwyczajać się do tego, że te obalenia są tylko pozorne, że w rzeczywistości to, co można uzyskać, obserwując wewnętrzne procesy, jest prawidłowe. Jeśli fakty zewnętrzne wydają się sprzeczne, należy poszukać, w jaki sposób są one zwodnicze. Chciałbym przytoczyć konkretny fakt, potwierdzony przez naukę duchową, który jest bardzo ważny dla tego punktu widzenia.
Nie jest prawdą, że życie ludzkie zmienia się pod pewnymi względami, ale pewne podstawowe niuanse tego życia pozostają niezmienne na przestrzeni wieków. Tak więc w średniowieczu istniał pewien strach, strach, który dziś uważany jest za mroczny przesąd średniowiecza, tak zwany strach przed duchami, strach przed wszelkiego rodzaju istotami elementarnymi, przed duchami. Cóż, to już średniowieczny przesąd dziś? Ale współczesność zmieniła, że tak powiem, przedmiot, ale nie strach, ponieważ współczesność tak samo jak średniowiecze boi się duchów, tak samo boi się tzw. pałeczek i tym podobnych bytów. Można by nawet powiedzieć, że duchy były jeszcze stosunkowo bardziej przyzwoitymi istotami, których można się było bardziej bać niż tych, które dziś nazywamy bakcylami i tym podobnymi. Jedyną rzeczą, która się zmieniła, jest to, że w tamtych czasach ludzie byli bardziej uduchowieni i bali się duchowych istot elementarnych; teraz są bardziej materialni i duchy muszą być fizyczne. To także bardziej odpowiada epoce materializmu. Ale nie to chciałem podkreślić, lecz fakt, że nauka duchowa pokazuje nam, że na przykład bakterie muszą być pielęgnowane w ludzkim ciele, jeśli mają się naprawdę rozwijać. Muszą być pod opieką ludzi. Oczywiście, każdy człowiek w dzisiejszych czasach powie, że niemądrze byłoby praktycznie tuczyć pałeczki, pielęgnować je, aby stały się tak liczne, jak to tylko możliwe. Nie chodzi jednak o to, by mieć zasady i jakie zasady się ma, ale o to, by umieć spojrzeć na sprawę z właściwego punktu widzenia. I teraz nie można zaprzeczyć przed duchowo-naukową wiedzą, że na przykład jaźń i ciało astralne, które karmią się tylko materialistycznymi ideami, które odrzucają wszelkie duchowe idee, które odrzucają wszelki spirytualizm, nie chcą nic o tym wiedzieć, kiedy wychodzą z ciała podczas snu, Nie można zrobić nic lepszego, jeśli chce się dobrze utuczyć pałeczki, niż przyjąć do snu surowe materialistyczne idee i w ten sposób wywołać siły arymaniczne, które promieniują na organizm i stają się pielęgniarkami pałeczek i bakcyli.
Jeśli chcemy właściwie ocenić taki stan rzeczy, musimy sobie jasno powiedzieć, że w momencie, kiedy rozszerzamy nasze rozważania na życie duchowe, musimy od razu wziąć pod uwagę, co oznacza wspólnota ludzka. Współpraca we wspólnocie ludzkiej okazuje się bowiem natychmiast o wiele większa, gdy chodzi o efekty duchowe, niż te, które mają miejsce tylko na planie fizycznym. Można by powiedzieć, że najlepszą rzeczą, jaką człowiek powinien zrobić, aby żadne zarazki nie stały się szkodliwe w jego ciele, byłoby uśpienie się ideami duchowymi jako lekarstwem. Być może byłoby to nawet remedium, gdyby udało się klinicznie udowodnić, że najbardziej zatwardziali materialiści przyszłości mogliby mieć przepisane idee duchowe, a w ten sposób można by mieć wielką nadzieję na życie duchowe. Ale sprawa nie jest taka prosta, ponieważ znaczenie życia wspólnotowego zaczyna się od razu, kiedy chodzi o sprawy duchowe, i wtedy możemy powiedzieć: „Być może nie ma żadnego pożytku dla jednostki, jeśli pielęgnuje ona takie duchowe idee, jeśli inni wokół niej stają się pielęgniarzami zarodków z materialistycznymi ideami, ponieważ tam jeden pielęgnuje drugiego, – to jest ważna rzecz, o której musimy pamiętać. Dlatego to, co już tu omówiłem, trzeba ciągle podkreślać: Nauka duchowa jako taka nie może czynić tego, co jest rzeczywiście owocne, co ma czynić dla ludzkości, jedynie indywidualnie, że tak powiem; nie wystarczy, aby jednostka zajęła się sprawami duchowo-naukowymi, ale nauka duchowa musi czekać w cierpliwości, aż stanie się czynnikiem kulturowym, aż przeniknie serca i dusze wielu; dopiero wtedy stanie się widoczne, czym może być dla ludzi.
Jest jednak coś, co ma równie silny wpływ na byty arymaniczne, które musimy obserwować w bakteriach. Ja mówię: byty arymaniczne. Mogę z łatwością stwierdzić różnicę między bytami arymanicznymi a innymi bytami, łatwo jest to odróżnić także zewnętrznie. Widzimy niejako wokół siebie przyrodę pełną jej stworzeń. Wszystko, co żyje bezpośrednio na zewnątrz w przyrodzie, ma, że tak powiem, swoje życie od postępujących dobrych, mądrych twórców. Wszystko to, co otwiera swoje istnienie w innych organizmach i tam najlepiej się rozwija, należy do stworzeń rodzaju lucyferycznego lub arymanicznego. Wszystko, co pasożytnicze, jest pochodzenia lucyferycznego lub arymanicznego; należy to odnotować, ponieważ dzięki temu możemy bardzo łatwo odróżnić się w królestwie natury.
Jeszcze jedna rzecz – powiedziałem – która niezwykle sprzyja tym arymanicznym istotom żyjącym jako pasożyty w ludzkim ciele, jest następująca. Załóżmy, że żyjemy w czasie epidemii lub zarazy. Oczywiście, jedno musi stać za drugim, a tam wspólnota ludzka i wszystko, co jest z nią związane, okazuje się niezwykle silne, ponieważ rzeczywiście powiązania karmiczne mogą być takie, że ten, kto poprzez indywidualną działalność wydaje się najmniej podatny na epidemię, mimo wszystko pada jej ofiarą. Ale ogólnie rzecz biorąc – nie dajmy się zwieść pozorom – to, co chcę powiedzieć, jest nadal aktualne: Jeśli człowiek jest otoczony przez ludzi, którzy ulegli chorobie lub umierają i musi najpierw przyjąć te obrazy, a potem idzie spać z tymi obrazami i nie przenika do niego nic poza egoistycznym strachem, to wyobraźnia, która powstaje z tych obrazów i żyje w duszy podczas snu, staje się nasycona egoistycznym strachem, a to powoduje, że szkodliwe siły uderzają w ciało człowieka. – Wyobrażenia lękowe są tym, co w rzeczywistości daje siły wychowawcze arymanicznym wrogom człowieka. Jeśli szlachetna postawa rozprzestrzenia się tak, że ustępuje egoistyczny strach, a kochająca pomoc działa wśród ludzi i wchodzi w ludzki sen, nie z wyobrażeniami o strachu, ale z tym, co przynosi kochająca pomoc, to oznacza to szkodę dla arymanicznych wrogów człowieka. I rzeczywiście jest prawdą, że gdybyśmy zachowali się w ten sposób, dowiedzielibyśmy się, co rozpowszechnienie takiej postawy może zrobić dla zakończenia epidemii. W ten sposób wskazuję wam, jak wiedza o życiu duchowym wpłynie kiedyś na ludzkie życie społeczne, jak ludzkie dusze umocnią się w wiedzy duchowej i jak wiedza duchowa, która przejdzie do postawy ducha, będzie miała zdrowy wpływ także na materialne życie ziemskie.
Widać tu, jak nieuzasadniony jest zarzut, że życie duchowe nie ma dla nas znaczenia, gdy żyjemy na ziemi. Od tego, jakie życie duchowe zabieramy ze sobą do snu za każdym razem, kiedy zasypiamy, zależy w ogromnym stopniu życie na ziemi; dzięki niemu czynimy nasze dusze dobrymi lub złymi narzędziami dla promieniowania ze świata duchowego na te organy naszego ciała, które nie są narzędziami życia duszy w ciągu dnia, codziennej świadomości, lecz wykonują swoje fizyczne i chemiczne funkcje poniżej progu świadomości. To, co u człowieka nie jest działaniem nerwów i krwi, lecz po prostu krążeniem organicznym, to, co jest działaniem fizycznym i chemicznym, nie jest działaniem życia, jak w życiu roślin, jak w królestwie minerałów, lecz jest działaniem, na które podczas snu promieniują siły duchowe ze światów duchowych. Dlatego ważne jest, aby umieć przenieść wiedzę duchową i postawę wynikającą z wiedzy duchowej do życia we śnie”.