Reinkarnacja i karma znaczenie dla kultury naszych czasów
Rudolf Steiner, Reinkarnacja i karma, GA 135 w. 5, Berlin, 5.3.1912, Intermediarius: B.S.
Przez całe lata rozważaliśmy tu w tym kole prawdy duchowe, prawdy z zakresu antropozofii. Staraliśmy się z różnych stron podchodzić, w najrozmaitszy sposób zbliżać się do tych prawd, staraliśmy się chłonąć duszą to, co z nich płynie. I teraz wobec rozważań, jakim oddawaliśmy się tutaj ostatnio i jakie jeszcze planujemy, dobrze będzie postawić sobie następujące pytanie: co właściwie daje nam antropozofia? co może ona dać ludziom dzisiejszej doby? Z książek i wykładów poznaliśmy przecież niemało z tego, co stanowi jej treść, możemy więc dzisiaj – opierając się już na pewnej znajomości prawd antropozoficznych – postawić sobie zapytanie: co dzisiejszemu człowiekowi może dać antropozofia?
Podchodząc do tego zapytania trzeba przede wszystkim mieć na uwadze, że należy wyraźnie odróżniać kierunek teozoficzny/antropozoficzny, życie teozoficzne, od wszelkich form organizacyjnych, od tego wszystkiego co obejmujemy określeniem ”Towarzystwo Antropozoficzne”; przynajmniej w myślach należy te dwa pojęcia rozgraniczać. Wprawdzie cały charakter dzisiejszego życia wymaga, i coraz bardziej będzie wymagał, żeby ludzie dążący do teozofii/antropozofii zrzeszali się w takie czy inne grupy. Zrzeszanie się jest więc potrzebne, ale raczej ze względu na ogólne warunki życia w dzisiejszych czasach, niż na samą treść teozofii/antropozofii, jej charakter i nastrój, słowem na to, co jej samej dotyczy. Teozofię jako taką można by dzisiaj podawać do wiadomości ogółu tak, jak się podaje do wiadomości wszelkie inne dziedziny wiedzy. Mogłaby ona doskonale szerzyć się tak, jak szerzy się dzisiaj między ludźmi – dajmy na to – znajomość chemii; ludzie mogliby poznawać prawdy teozoficzne/antropozoficzne tak, jak poznają chemię czy matematykę.
Jaki wpływ wywiera teozofia/antropozofia na duszę człowieka, jak przenika do duszy i staje się dla niej impulsem życiowym, to byłaby już indywidualna sprawa każdej jednostki. Jeżeli w naszych czasach potrzebne są takie zrzeszenia jak np. „Towarzystwo Teozoficzne”, to dlatego, że teozofia/antropozofia jest dzisiaj czymś tak bardzo nowym, czymś, co pojawia się dzisiaj jako całkiem nowy kierunek poznawczy i co powinno przeniknąć do naszej kultury; a tymczasem dla zbliżenia się do teozofii/antropozofii nie wystarcza człowiekowi właściwa naszym czasom ogólna kultura; jego dusza, jego serce muszą ponadto przygotować się w pewien sposób. I takie przygotowanie duszy i serca można znaleźć jedynie przez współżycie w naszych kołach teozoficznych/antropozoficznych czy innych tego rodzaju grupach. Przyswajamy sobie wtedy pewien sposób myślenia, odczuwania, i z czasem zaczyna być dla nas realne to, co dla ogółu dzisiejszych ludzi, którzy może nigdy nie zetknęli się z teozofią, jest – i być musi – nieprawdopodobną fantastyką.
Mógłby tu ktoś oczywiście wysunąć obiekcję, że przecież teozofia/antropozofia szerzy się również przez wykłady publiczne, wygłaszane dla osób całkiem nieprzygotowanych. Ale właśnie ci, którzy związali się bardziej z naszą pracą, wiedzą, że cały nastrój i sposób ujmowania w takim wykładzie musi być inny, gdy się przemawia do słuchaczy nieprzygotowanych, niż wobec takich słuchaczy, których serca i dusze, których styl życia i cały nastrój sprawia, że realne jest dla nich to, co dla szerokich kół nie może być realne. I nie sądźmy, żeby się to miało w najbliższym czasie zmienić na lepsze, o tym nie może być na razie mowy; w najbliższym czasie będzie pod tym względem coraz gorzej. Coraz więcej będzie przeciwników tego kierunku, a to dlatego, że teozofia/antropozofia jest dzisiaj w najwyższym stopniu na czasie, jest czymś nadzwyczajnie potrzebnym, a właśnie przeciwko temu, co jest najbardziej, ale to najbardziej potrzebne, najbardziej aktualne, budzą się w ludziach zawsze największe opory, najbardziej zacięte sprzeciwy.
Tutaj nasuwa się zapytanie: dlaczego tak się dzieje? dlaczego serca ludzkie w każdej epoce protestują najbardziej przeciwko temu, co jest w danym czasie najpotrzebniejsze? To są sprawy, które teozof/antropozof będzie chyba mógł zrozumieć, ale nieprzygotowanym słuchaczom byłoby bardzo trudno wytłumaczyć je bodaj w przybliżeniu.
Jak wiemy, są na świecie siły lucyferyczne, istoty lucyferyczne, które w toku ewolucji pozostały w tyle. Działają one za pośrednictwem ludzkich serce i ludzkich dusz. W czasach, kiedy dążenie do postępu duchowego jest najsilniejsze, wzmagają swe ataki, by te dążenia za wszelką cenę zahamować. A ponieważ bunt ludzkich serc przeciwko temu, co w rozwoju ludzkości dąży naprzód, ponieważ ów bunt jest dziełem sił lucyferycznych, one zaś atakują wówczas, gdy czują, że z nimi już krucho, dlatego ich ataki, a więc i sprzeciwy serc ludzkich są w takich czasach najbardziej zacięte. Zrozumiałą jest więc rzeczą, że najcenniejsze prawdy przenikały do dziejów ludzkości tylko dzięki temu, że spodziewano się tych oporów, liczono się z nimi. Coś co niewiele się różni od dążeń spotykanych na każdym kroku, nie budzi wielkich sprzeciwów. Ale prawdy, które ujawniają się dlatego, że ludzkość ich od dawna pragnie i łaknie, a nie znajduje, prawdy takie prowokują najgwałtowniejsze ataki sił lucyferycznych. A „Towarzystwo” jest niczym więcej, jak po prostu murem, który ma ochraniać przed tym stanowiskiem ogółu, całkowicie – jak to widzieliśmy – zrozumiałym.
Musimy mieć dla naszej pracy jakiś teren, na którym spokojnie możemy sobie powiedzieć: ci do których się mówi, z którymi się pracuje, odnoszą się do tych spraw z pewnego rodzaju zrozumieniem; inni, którzy się z tamtymi nie połączyli, nic do tego nie mają. Jeżeli się o czymś mówi publicznie, to wszyscy chcą się tym interesować, chcieliby mieć, o tym własne zdanie – nie bez wpływu zresztą tych sił lucyferycznych. Widzimy więc, trzeba wprawdzie zajmować się nauką duchową, że nauka duchowa wnosi w nasze czasy coś, co przyjść musi, czego domagają się spragnione, wygłodzone dusze ludzkie i co bezwarunkowo przeniknie w życie, w taki czy inny sposób. Myślą już o tym i dbają o to potężne duchy, których zadaniem jest kierować rozwojem świata.
A wobec tego słusznie nasuwać się może zapytanie: które to są te najważniejsze prawdy, jakie nauka duchowa ma w dzisiejszych czasach zaszczepić ludzkości? Musi to być, będzie to coś, czego obecna ludzkość najbardziej pragnie, co jest jej najpotrzebniejsze. Ale właśnie odpowiadając na to pytanie, można być całkowicie źle zrozumianym. I dlatego tak ważne jest to, żebyśmy potrafili oddzielać od siebie antropozofię i „Towarzystwo Antropozoficzne”. Bo cóż ma dać ludziom antropozofia? – nowe poznanie, nowe prawdy. Ale nie może to być, żeby jakieś towarzystwo opierało się na tym, że jego członkowie opowiadają się za tą czy inną prawdą: byłoby to – zwłaszcza w naszych czasach – coś niemożliwego. Niedorzecznością byłoby zapytywać: w co wierzą antropozofowie? Byłoby niedorzecznością, gdybyśmy antropozofem nazywali człowieka, który należy do „Towarzystwa Antropozoficznego”; wynikałoby bowiem z założenia, że jakieś towarzystwo może mieć wspólne przekonania, wspólne dogmaty. To jest niemożliwe. Z chwilą gdyby jakieś towarzystwo musiało – w myśl statutu – przyjąć ten czy inny dogmat, nie byłoby już towarzystwem, to byłoby już sekciarstwo. Tu leży granica, gdzie towarzystwo przestaje być towarzystwem. Jeżeli człowiek czuje się zobowiązany do takich przekonań, jakich wymaga od niego towarzystwo, to mamy już do czynienia z sekciarstwem. I dlatego towarzystwo, które stawia sobie takie zadania, jak mówiłem, może być takim towarzystwem tylko wtedy, jeżeli to wynika w sposób naturalny z potrzeby wewnętrznej należących do niego ludzi.
Jeżeli zapytamy: co to za ludzie schodzą się tutaj, żeby usłyszeć coś o nauce duchowej? – to będziemy mogli usłyszeć w odpowiedzi: są to ludzie, którzy chcieliby coś usłyszeć o sprawach ducha, ludzie którzy czują potrzebę dowiedzenia się czegoś o tych sprawach. Tego rodzaju potrzeba – to nie jest dogmat. Bo jeżeli człowiek szuka czegoś, a nie mówi sobie z góry: to co znajdę musi tak a nie inaczej wyglądać – jeżeli naprawdę szuka, to to szukanie właśnie łączy ludzi zrzeszonych w towarzystwo, które nie chce być sektą. Ale niezależnie od tego możemy postawić sobie zapytanie: co może dać ludzkości nauka duchowa sama przez się? I na to musimy odpowiedzieć: nauka duchowa jako taka przynosi ludzkości prawdy podobne do wszystkich tych wielkich prawd duchowych, jakie w ciągu wieków otwierały się przed nią, tylko że te nowe prawdy są bardziej uduchowione a wpływ ich na duszę jest o wiele głębszy i donioślejszy.
Pośród spraw, które poruszaliśmy w ciągu ubiegłych lat, były nieraz takie zagadnienia, o których można powiedzieć, że w gruncie rzeczy nie są to jednak sprawy najbardziej doniosłe, że nie są one charakterystyczne jeżeli chodzi o to, co ludzkość dzisiejsza ma dzisiaj otrzymać jako prawdy nowe. Lecz obok nich są sprawy całkiem zasadnicze, są prawdy podstawowe, które otwierają się przed ludzkością jako coś istotnie nowego. Nie trzeba zbyt daleko sięgać aby wskazać to, co tkwi w antropozofii jako czynnik naprawdę nowy. Nowe jest to, że dwie prawdy które należą do najbardziej zasadniczych spraw, jakie poruszamy, nabierają dla duszy ludzkiej coraz to większej siły przekonywującej: są to mianowicie reinkarnacja i karma.
Można śmiało powiedzieć: uczeń nauki duchowej, który poważnie dąży do poznania, dochodzi przede wszystkim do tego, że reinkarnacja i karma są czymś koniecznym. Nie możemy twierdzić, że nauka duchowa o tym, jak człowiek może wznosić się w wyższe światy, jest czymś zasadniczo nowym w kulturze zachodnio-europejskiej; każdy komu nie jest obca nasza kultura i jej dzieje wie chociażby to, że mieliśmy takich mistyków jak Jakub Boehme czy Swedenborg, czy też jak cała szkoła Jakuba Boehme; wie że istniało zawsze przekonanie – chociaż z wielu stron zwalczane, zawsze się jednak utrzymywało – że człowiek może się wznieść ze świata dostępnego zmysłom w świat ducha; nie to więc jest dla nas dzisiaj nową zdobyczą. I różne inne zagadnienia też nie są dla nas dzisiaj czymś nowym.
Nawet jeżeli mówimy o tym, co dla rozwoju Ziemi ma całkiem zasadnicze znaczenie, jeżeli mówimy o Chrystusie, to z punktu widzenia nauki duchowej i jej zadań nie poruszamy jeszcze sprawy najbardziej zasadniczej: ale sprawą całkiem zasadniczą jest: czym staje się dla nas Chrystus wówczas, gdy prawdy reinkarnacji i karma przenikają do dusz i do serc ludzkich. Nowe światło, w jakim ukazują się nam zagadnienia związane z postacią Chrystusa, gdy stajemy na gruncie reinkarnacji i karmy – to jest istotne. Postać Chrystusa w najrozmaitszych epokach pochłaniała umysły zachodnio-europejskie, i to w sposób naprawdę głęboki. Możemy się tu powołać na okres gnozy, na czasy tego pogłębienia jakiego doznała ezoteryka chrześcijańska dzięki ludziom, którzy jednoczyli się pod znakiem Grala lub też jako Różokrzyżowcy: jak bardzo ludzie ci pogłębili zagadnienia związane z Chrystusem! Więc nie to jest dzisiaj nowe i zasadnicze.
Zasadniczą staje się sprawa przez to, że nabiera dla dusz zachodnio-europejskich istotnego znaczenia, dla poznania i potrzeb religijnych; przez to że człowiek, którego dusza rozszerzyła się dzięki poznaniu karmy i reinkarnacji, siłą rzeczy domaga się nowego podejścia do dawnych, prawd. Ale wprost odwrotnie rzecz się ma, jeżeli chodzi o reinkarnację i karmę. Tutaj możemy co najwyżej wskazać jak prawdy te nieśmiało prześwitują w kulturze zachodnio-europejskiej za czasów Lessinga, któremu nasunęła się ta myśl gdy pisał swą pracę „Wychowanie rodzaju ludzkiego”. Można przytoczyć inne jeszcze przykłady, jak nasuwały się te prawdy głębszym umysłom. Ale, żeby reinkarnacja i karma tak przenikała do świadomości człowieka, do jego serca i duszy, jak się to dzieje dzięki nauce duchowej, do tego mogło dojść naprawdę dopiero w naszych czasach. Toteż można by powiedzieć: stosunek człowieka naszych czasów do nauki duchowej wyraża się w tym, że może on – wychodząc z tych czy innych założeń – dojść do poznania reinkarnacji i karmy. To jest tutaj najbardziej istotne. Właściwie wszystko inne wynika siłą rzeczy z tego, czy człowiek potrafi znaleźć właściwy stosunek do reinkarnacji i karmy.
Ale teraz, gdy tak spojrzeliśmy na te sprawy, musimy sobie też uświadomić, jakie to może mieć znaczenie dla ludności zachodnio-europejskiej i dla całej ludzkości, gdy reinkarnacja i karma tak dalece przenikną całe nasze życie jak inne powszechnie przyjęte prawdy. W dużo większej jeszcze mierze przeniknąć musi do świadomości ogółu reinkarnacja i karma, niż swego czasu np. światopogląd Kopernika. Trzeba sobie tylko uprzytomnić, jak szybko system kopernikański przesiąkł do wszystkich umysłów. Przypomnijcie sobie tylko to, co mówiłem też w wykładzie publicznym, jak stosunkowo niedawno szerzy się światopogląd Kopernika i pomyślcie, że zdołał już ogarnąć nasze życie umysłowe aż do najniższych klas szkoły elementarnej włącznie. Ale co się tyczy możliwości przenikania do ludzkich dusz – jest wielka, doniosła różnica między światopoglądem Kopernika, a światopoglądem zbudowanym na podwalinach reinkarnacji i karmy. Aby powiedzieć na czym, owa różnica polega, trzeba mieć doprawdy taką grupę ludzi oddanych nauce duchowej, ludzi przenikniętych dobrą wolą zrozumienia tego, co usłyszą. Jeżeli się chce określić tę różnicę to trzeba powiedzieć coś, coś takiego że ludzi poza obrębem naszej pracy może szlag trafić.
Cóż to bowiem sprawiło, że ludzkość tak szybko, tak prędko, i to od najstarszych do najmłodszych, przyjęła światopogląd Kopernika? Ci którzy słyszeli jak mówię o systemie kopernikańskim lub o nowoczesnej nauce przyrodniczej z pewnością wiedzą, że nie potępiam broń Boże tego nowoczesnego światopoglądu przyrodniczego, że nie mówię źle o nowoczesnym światopoglądzie przyrodniczym. A wobec tego tutaj, gdzie mi chodzi o scharakteryzowanie tej różnicy, mogę sobie tym bardziej pozwolić na jasną i wyraźną wypowiedź: na to żeby się mógł przyjąć ów światopogląd oparty wyłącznie na opisach przestrzeni, tego co się dzieje w obrębie stosunków przestrzennych, na to musiał przyjść okres powszechnego spłycenia! Powierzchowne ujmowanie świata – to był konieczny warunek aby się mógł przyjąć światopogląd Kopernika. Przyczyną tego, że system Kopernika z taką szybkością przeniknął umysły, było nic innego jak tylko to, że ludzkość wstąpiła w okres ogromnego spłycenia. Powierzchowne ujmowanie świata – to był konieczny warunek, aby światopogląd Kopernika mógł się przyjąć.
Pogłębione – a więc coś wprost przeciwnego – intensywne życie wewnętrzne musi zapanować, jeżeli się ma przyjąć to, co dają prawdy nauki duchowej, zwłaszcza te podstawowe, zasadnicze prawdy o reinkarnacji i karmie. Jeżeli więc dochodzimy dzisiaj do przekonania, że prawdy związane z reinkarnacją i karmą muszą przeniknąć do dusz i serc ogółu z jeszcze dużo, dużo większą siłą, w dużo szerszym zasięgu, to jednocześnie musimy sobie zdawać sprawę, że w związku z tym stoimy teraz na granicy między dwoma okresami: okresem spłycenia, a okresem koniecznego pogłębienia ludzkich serc i ludzkich dusz. To przede wszystkim musimy sobie dobrze zapamiętać, jeżeli chcemy w pełni zdać sobie sprawę, co ma przynieść dzisiejszej ludzkości nauka duchowa. A potem musimy sobie postawić zapytanie: jak życie nasze będzie się musiało zmienić, jak ukształtować pod wpływem poznania reinkarnacji i karmy?
Zastanówmy się tylko, co się dzieje w naszym sercu, gdy zaczynamy rozumieć, że reinkarnacja i karma naprawdę istnieje. Czym to jest dla całej naszej świadomości, dla tego wszystkiego co dusza czuje i myśli? Czymś ogromnie doniosłym: a zrozumie to każdy, kto zastanawia się nad tymi sprawami, bo to rozszerza horyzonty człowieka, dając mu wiedzę, poznanie wychodzące poza te granice, jakie zwykle zamykają widnokrąg naszej świadomości. Bo przecież w okresie minionym podkreślało się właśnie z największym naciskiem, że człowiek może to tylko wiedzieć, to tylko poznawać, co jest zawarte między narodzinami a śmiercią, że wiarą co najwyżej może podążać za kimś, kto świadomie wstępuje w świat ducha. Takie przekonanie zakorzeniało się coraz bardziej. Ale nie ma to jeszcze tak wielkiego znaczenia dopóki chodzi o poznanie, o wiedzę; nabiera jednak ogromnego znaczenia, kiedy z dziedziny czysto poznawczej przechodzimy do dziedziny moralnej, do spraw duszy. Tutaj dopiero pokazuje się cała wielkość, cała doniosłość idei reinkarnacji i karmy. Można by przytoczyć setki przykładów na potwierdzenie tego co powiedziałem, ale na razie przytoczę tylko jedno.
Weźmy człowieka dawniejszych czasów z terenu Europy Zachodniej, a z drugiej strony przeciętnego człowieka naszych czasów: jeżeli nawet człowiek dzisiejszy trzyma się jeszcze bardzo silnie przekonania, że po śmierci człowiek pozostaje w istocie swej nienaruszony, to jednak – bez wiedzy o reinkarnacji i karmie – całe to życie duchowe człowieka po śmierci jest czymś odciętym od Ziemi. Dusza ludzka wstępuje w świat ducha. Ale jeżeli pominiemy te „wyjątki”, które dopuszczają ludzie skłaniający się w stronę spirytyzmu, przyznając że zmarli mogą czasem wywierać pewien wpływ na ludzi żyjących – otóż za wyjątkiem tych rzeczy spotykamy się z powszechnym przekonaniem, tam gdzie nie ma mowy o reinkarnacji i karmie, że to co się dzieje w świecie ducha, czy to będzie kara czy nagroda, kiedy człowiek przekroczył już wrota śmierci, dzieje się w sferze absolutnie odciętej od Ziemi; że to co jest następstwem jego życia rozgrywa się w jakimś innym, pozaziemskim świecie.
Z chwilą jednakże kiedy człowiek poznaje prawo reinkarnacji i karmy, wszystko to się zmienia. Rzecz jasna, że wszystko, co żyje w duszy takiego człowieka będzie mieć znaczenie po jego śmierci nie tylko dla jakichś oderwanych od Ziemi zaświatów; że od tego co człowiek ów przeżywał od narodzin do śmierci zależą przyszłe losy Ziemi. Ziemia – nawet fizycznie – będzie miała taką postać, jaką nadadzą jej ludzie którzy żyli na niej poprzednio. Cały przyszły układ naszej planety, współżycie ludzi w przyszłości zależy od tego, jak ludzie żyli dawniej w poprzednich swych inkarnacjach. To jest ów moment moralny, który wiąże się z ideą reinkarnacji i karmy; człowiek który ją przyjął wie: zależnie od tego, jaki byłem w życiu, wywierać będę wpływ na wszystko, co dziać się będzie w przyszłości, na całokształt przyszłej kultury. Tak oto jeżeli wiemy o reinkarnacji i karmie, rozszerza się i przekracza szranki narodzin i śmierci coś, co człowiek dotychczas poznał w bardzo wąskich jedynie graniach: poczucie odpowiedzialności! Widzimy jak nam tu wyrasta wzmożone poczucie odpowiedzialności. Widzimy jak głębokie, jak doniosłe następstwa wynikają z poznania reinkarnacji i karmy, w dziedzinie moralnej.
Ten kto nie wierzy w reinkarnację i karmę może powiedzieć: kiedy przekroczę wrota śmierci spotka mnie co najwyżej kara lub nagroda za to co zrobiłem na Ziemi, będę przeżywał w innym świecie następstwa mego życia tutaj; a tym innym światem rządzą potężne istoty duchowe które z pewnością nie dopuszczą, żeby to co we mnie żyje przyniosło zbyt wielką szkodę światu. Ale tak nie pomyśli człowiek jeżeli wie, że reinkarnacja i karma to są prawdy, do których się dochodzi na drodze poznawczej, człowiek który wie, że nasze następne wcielenie, to – jacy wówczas będziemy, zależeć będzie od naszych przeżyć w poprzednich wcieleniach.
To właśnie będzie tak ważne i doniosłe, że podstawowe idee nauki duchowej przenikną do dusz, do nastrojów i działać będą jako impulsy moralne – takie impulsy o jakich nie śniło się nawet ludziom w ubiegłych epokach. Poczucie odpowiedzialności rozwinie się z taką siłą, że dotychczas byłoby to w ogóle nie do pomyślenia. A jednocześnie – siłą rzeczy – obudzą się też inne impulsy moralne, w ślad za owym poczuciem odpowiedzialności. Gdy nauczymy się żyć ze świadomością reinkarnacji i karmy, to będziemy wiedzieli, że nie można sądzić o życiu człowieka na podstawie tego jedynie co się rozgrywa między narodzinami a śmiercią, ale trzeba liczyć się z faktami, które ogarniają wiele, wiele ziemskich wcieleń.
Dzisiaj, żyjąc według powszechnie przyjętych założeń, spotykamy na naszej drodze tych czy innych ludzi, i w sercu budzi się sympatia lub antypatia, budzi się może nawet miłość czy też inne uczucie. I powiedzmy to sobie szczerze: dzisiejsze ustosunkowanie się człowieka do człowieka jest naprawdę wynikiem poglądu, w myśl którego wyobrażamy sobie, że raz jeden tylko żyjemy tu na Ziemi, od narodzenia do śmierci. Żyjemy rzeczywiście tak, jak gdyby prawdą było, że człowiek raz tylko jeden przychodzi na świat. I rzeczywiście: nasz stosunek do przyjaciół, rodziców, rodzeństwa itp. jest taki, że we wszystkim co przeżywamy, co odczuwamy żyje przekonanie, że tylko raz żyje się na ziemi. Będzie to niesłychany przewrót, gdy prawdy o reinkarnacji i karmie żyć zaczną nie tylko w tej czy innej głowie jako teoria. Bo dzisiaj są one jeszcze przeważnie teorią. Możemy śmiało powiedzieć: dzisiaj jest wprawdzie na świecie garstka antropozofów, którzy wierzą w reinkarnację i karmę; ale ludzie ci żyją tak, jakby życie na Ziemi ograniczyło się do tego, co przeżywamy jednorazowo między narodzinami a śmiercią. I nie może też być inaczej. Przyzwyczajenia bowiem jakie stwarza życie zmieniają się dużo wolniej, niż poglądy. Gdy zaczniemy wprowadzać w życie te tak doniosłe, konkretne myśli o reinkarnacji i karmie (bo tylko o takie może nam tutaj chodzić), wówczas dopiero zobaczymy, czym stać się może nasze życie pod wpływem takich idei.
Widzimy jak człowiek wchodzi w życie, i zaraz na początku spotyka się z rodzicami, rodzeństwem, domownikami… W pierwszym okresie życia otaczają nas ludzie, którzy znaleźli się w naszym otoczeniu przeważnie za sprawą takich czysto przyrodzonych (przez naturę danych) czynników jak pokrewieństwo, stosunki sąsiedzkie itp. Potem widzimy, jak to ciasne zrazu koło rodzinne coraz to bardziej się rozszerza, jak w życiu naszym nawiązujemy całkiem inne więzy – koleżeństwa, przyjaźni, nie oparte na pokrewieństwie. Są to sprawy, których sens karmiczny powinniśmy zrozumieć, wówczas w innym zupełnie świetle stanie przed nami życie. Karma bowiem dopiero wtedy nabiera znaczenia dla człowieka, jeżeli się ją ujmuje konkretnie, jeżeli naprawdę stosuje się w życiu to, czego dowiadujemy się o karmie dzięki badaniom prowadzonym w świecie ducha. Wykrywać prawa karmiczne można jedynie drogą takich badań, ale potem każdy może stosować je w życiu.
Bardzo doniosłe zagadnienie karmiczne można wyrazić następującymi słowami: czemu się to dzieje, że spotykamy się – dajmy na to – w obecnym życiu z ludźmi, z którymi łączą nas więzy krwi? dlaczego spotykamy tych ludzi na początku naszego życia na ziemi?
Badania w świecie ducha wykazują całkiem swoiste tło tych faktów. W zasadzie jest tak, że z ludźmi, których spotykamy niezależnie od naszej woli na progu życia, byliśmy związani w którymś z poprzednich wcieleń, przeważnie nawet w ostatnim wcieleniu, w połowie mniej więcej życia, tak jakoś w latach trzydziestych (powiedziałem „w zasadzie”, bo chociaż to się w wielu przypadkach potwierdza, to jednak zdarzają się również bardzo liczne wyjątki); dawniej wybraliśmy ich sobie z własnej woli, w ten czy inny sposób, pociągnięci porywem serca czy też inną skłonnością. Mylilibyśmy się bardzo, gdybyśmy tych, z którymi się stykamy na progu życia, szukali w poprzednim wcieleniu również na początku. Nie na początku, ani też na końcu, lecz w połowie życia mieliśmy koło siebie jako ludzi świadomie wybranych przez siebie tych, z którymi w następnym życiu łączą nas więzy pokrewieństwa. Bardzo często zdarza się tak, że dwoje ludzi, którzy w poprzednim życiu byli małżonkami, a więc związali się z własnej woli, w następnym życiu przychodzą na świat jako ojciec lub matka i syn, czy córka, albo też jako rodzeństwo. Badania w świecie ducha wskazują, że to co sobie wymyślamy, gdy zaczynamy rozmyślać na te tematy, bywa przeważnie błędne. Fakty najczęściej przekreślają te nasze kalkulacje.
A teraz zastanówmy się chwilę nad tym, co powiedziałem o więzach pokrewieństwa, tak jak się te sprawy zarysowują w nauce duchowej gdy się je bada bez żadnych z góry powziętych teorii: jak to rozszerza nasze poglądy na życie, cały nasz stosunek do życia! Z biegiem czasu doszło przecież do tego, że człowiek przesiąknięty kulturą zachodnio-europejską nie może inaczej jak tylko mówić o „przypadku” gdy się zastanawia nad swoim związkiem z tymi, z którymi łączą go więzy krwi. Mówi się o przypadku, i przeważnie wierzy się, że to przypadek. I jakże człowiek ma wierzyć w coś innego, skoro nie sięga myślą poza granice narodzin z jednej a śmierci z drugiej strony! Jeżeli chodzi o nasze obecne życie to każdy oczywiście przyzna, że jesteśmy odpowiedzialni za następstwa wydarzeń, do których doprowadziliśmy sami (za następstwa naszych czynów). Ale jeżeli człowiek zdaje sobie sprawę, że istniał już, zanim się narodził i że będzie istniał po śmierci, jeżeli czuje się związany najgłębszą swą istotą z innymi ludźmi, z którymi spotkał się był w poprzednim wcieleniu, wówczas poczuwa się do odpowiedzialności również za dawne swoje czyny, tak samo jak za obecne.
Konieczne jest, żeby ludzie poznawali coraz więcej konkretnych faktów z dziedziny reinkarnacji i karmy; ogólny pogląd niewiele nam tutaj daje, jeżeli tyle tylko wiemy, że teoretycznie człowiek sam sobie wybrał rodziców. Dużo bardziej realne pojęcie o tym „wybraniu”, pojęcie, którego potwierdzenie możemy naprawdę znaleźć w życiu na każdym kroku, rodzi się w nas wtedy, gdy się dowiadujemy: ci których tym razem “wybrałeś” w sposób najmniej świadomy, w poprzednim wcieleniu wybrałeś ich sobie w okresie najbardziej rozbudzonej świadomości, gdy byłeś człowiekiem dojrzałym, w pełni sił. Może to dzisiaj być nie dla każdego przyjemne, ale tak jest naprawdę. Ludzie zrozumieją z czasem, że jeżeli są niezadowoleni ze swej rodziny, to sami przyczynili się do tego niezadowolenia, więc muszą teraz lepiej zatroszczyć się o to, co będą przeżywali kiedyś, w następnym wcieleniu; w ten sposób poznanie prawd reinkarnacji i karmy zacznie przynosić owoce.
Bo o to właśnie chodzi, że idea reinkarnacji i karmy nie jest czymś danym dla zaspokojenia naszej ciekawości, lecz ma nas doskonalić, a tym samym udoskonalić całe życie. A poza tym będziemy wiedzieli, że podobny związek zachodzi pomiędzy naszym obecnym życiem a następnym; że ci z którymi spotykamy się w latach trzydziestych, w latach kiedy – jak się wydaje – rozporządzamy pełnią władz umysłowych, tak będą z nami związani, że w przyszłym wcieleniu spotkamy ich na pewno zaraz na początku, może jako rodziców czy rodzeństwo. Jeżeli zdamy sobie sprawę, jak wiele zależy od tego jaki jest skład rodziny, w jaki sposób wiążą się ze sobą tacy czy inni ludzie, wówczas nasze poczucie odpowiedzialności – pod wpływem prawd o reinkarnacji i karmie – ogromnie się rozwinie i wzmoże.
Mówiłem już że życie samo potwierdza te prawdy i tłumaczy je. Czyż siły, które sprowadzają człowieka ze świata ducha, kierując go do tej czy innej rodziny, nie muszą być bardzo potężne? Ale nie mogłyby one być tak potężne, gdyby źródło ich tkwiło w obecnym życiu. Czyż nie jest zrozumiałe, że siły, które tkwią tak głęboko w duszy, muszą mieć źródło w poprzednim wcieleniu, gdy sami nawiązaliśmy te mocne nici przyjaźni, „miłości świadomej”, jeżeli to tak wolno nazwać? To co w jednym wcieleniu żyło i działało jako siły świadome, działa w następnym życiu w podświadomości; to co się rozgrywa w sposób mniej czy więcej nieuświadomiony, możemy sobie tak wytłumaczyć. Ale należy się tu wystrzegać abstrakcyjnych rozumowań, które prowadzą (sprowadzają) na manowce: fakty jakie wykrywamy drogą badania obracają wniwecz wszelkie spekulacje; logiczne powiązania znajduje się dopiero potem. Nie należy sobie tutaj pozwalać na spekulowanie, to nas nigdy nie doprowadzi do prawdziwego poznania, do faktów realnych.
Opowiadałem już kiedyś o rozmowie jaką miałem na ten temat z pewnym teologiem, który tak mi powiedział: „Czytałem pańskie prace i przekonałem się, że zbudowane są nadzwyczaj logicznie, to też pomyślałem sobie, że jeśli to jest takie logiczne, to autor doszedł być może do tych rzeczy drogą czysto logicznego rozumowania.” Gdybym się więc postarał pisać mniej „logicznie”, to zyskałbym zasługę w oczach owego teologa, zrozumiałby on wówczas, że do tych rzeczy nie dochodzi się drogą czysto logicznego rozumowania. Ale kto wniknie w moje prace, ten zrozumie, że dopiero później nadałem tym rzeczom formę logiczną, ale nie są one wykryte drogą logiki. Ja przynajmniej nie potrafiłbym tego, zapewniam was: może ktoś inny mógłby dojść do tych rzeczy posługując się samą logiką.
Jeżeli w ten sposób patrzeć będziemy na życie, wówczas okaże się, że najważniejsze impulsy jakie wynikać powinny z nauki duchowej dla duszy, to impulsy natury moralnej. Mówiliśmy dzisiaj o poczuciu odpowiedzialności na różnych polach. Można by też mówić o miłości, o współczuciu, wszystkie te uczucia przeobrażają się w nas gdy się dowiadujemy o reinkarnacji i karmie. Dlatego też zależało mi tak bardzo na tym, w przeciągu wielu lat, żeby przedstawiać – i to nawet w wykładach publicznych – co znaczy nauka duchowa dla życia, dla zagadnień najbardziej związanych z życiem.
I tak mówiłem o „misji gniewu”, o sumieniu, modlitwie, o wychowaniu dziecka w różnych okresach jego życia, oświetlając wszystkie te sprawy tak, jak muszą być oświetlone, jeżeli zakładamy że idea reinkarnacji i karmy jest czymś realnym. I okazało się, jak idea ta może życie przeobrazić. W gruncie rzeczy nasze rozważania sprowadzały się głównie do tego, że zastanawialiśmy się jaki wpływ wywierają na życie te zasadnicze idee. Chociaż może nie zawsze powoływaliśmy się dosłownie na reinkarnację i karmę, mówiąc o zwalczaniu tych czy innych cech charakteru, mówiąc np. o sumieniu, o charakterze, o modlitwie, chociaż nie zawsze to było tak wyprowadzone, żeby podkreślać słowami: „jeżeli się przyjmuje reinkarnację i karmę, wówczas wynika….” to jednak we wszystkich naszych rozważaniach żył impuls płynący z tych prawd. I to jest właśnie najbardziej istotne dla najbliższej przyszłości: wszystko, nie tylko nauka o duszy, zmieni się pod wpływem idei reinkarnacji i karmy ale także i inne nauki.
Jeżeli zastanowicie się nad tokiem myśli w takim np. wykładzie jak „śmierć człowieka, zwierzęcia i rośliny”, to zobaczycie, że chodziło o to, żeby okazać, jak ludzie będą o tych trzech rodzajach śmierci myśleli wtedy, gdy już odkryją w sobie to, co przechodzi przez poszczególne wcielenia. Sens i znaczenie śmierci dla człowieka, dla zwierzęcia i w świecie roślinnym objawi się nam, gdy zrozumiemy, że Ja inaczej żyje w człowieku, inaczej w zwierzętach a jeszcze inaczej w roślinach. U człowieka Ja jest indywidualne, u zwierząt – duszą zbiorową całego gatunku, u roślin zaś jest ona częścią całego systemu planetarnego. Dlatego też u roślin jest jakby tylko zasypianiem i budzeniem się to, co na pozór wyda je się nam śmiercią i powstawaniem od nowa. A znów u zwierząt jest inaczej, trochę już bardziej podobnie do tego co mamy u człowieka, który w danej inkarnacji posuwa się naprzód, zwycięża w sobie te czy inne instynkty itp.
Ale dopiero u człowieka, który sam dąży do swoich wcieleń i bierze udział w ich kształtowaniu, dopiero tutaj zdajemy sobie sprawę, że śmierć jest rękojmią nieśmiertelności i że słowo „śmierć” w tym znaczeniu może być użyte tylko w zastosowaniu do człowieka, albo, jeżeli używamy go szerzej, to należy odróżniać, jak umiera człowiek, jak zwierzę a jak roślina, należałoby właściwie stworzyć jakieś nowe słowo dla oznaczania śmierci u zwierząt i u roślin.
Wszystko inne w nauce duchowej płynie stąd, że dusza ludzka pragnie dowiedzieć się czegoś o tych czy innych sprawach; ale nie na tym cała rzecz polega i człowiek przez to nie staje się jeszcze antropozofem. Do tych czy innych prawd człowiek na pewno dojdzie w swoim czasie. Jeżeli potrafi najprzód przyswoić sobie idee reinkarnacji i karmy w tym duchu, jak powinny być dzisiaj ujmowane, tzn. inaczej niż to było dawniej – dajmy na to w buddyzmie – to w toku dalszej pracy dojdzie zawsze, dojść musi, do tych czy innych prawd. I dlatego tak wiele czasu poświęcamy w pracy naszej rozważaniom, jak reinkarnacja i karma wpływa na całokształt naszego życia. Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że w duchu tego właśnie posłannictwa, antropozofii, należy ujmować pracę we wszelkich grupach czy zrzeszeniach antropozoficznych. I dlatego zrozumiałe jest, że o tych zagadnieniach, które dla ogółu ludzi, mniej związanych z nauką duchową jako taką, wydają się może zrazu najważniejsze, że o tych sprawach mówię wówczas dopiero, gdy chcemy przejść od zasadniczych prawd do tych rzeczy, które każdemu człowiekowi w Europie Zachodniej są najbliższe.
Można sobie doskonale wyobrazić, że ktoś np. wchłania to z nauki duchowej, co dzisiaj określiliśmy jako te prawdy z gruntu nowe, a nie interesuje się na razie zupełnie jakimiś sprzecznościami natury religijnej w poglądach ludzi. Bo zajmowanie się np. religiologią porównawczą nie jest bynajmniej charakterystycznym rysem nowoczesnej nauki duchowej. Inne koła także się nią zajmują, i to bardzo; i w porównaniu z tym co się dzisiaj pisze w tej dziedzinie, koncepcje teozofów nie wyróżniają się nawet zbyt korzystnie. Ważne jest natomiast, że dzięki antropozofii można spojrzeć na wszystkie te sprawy w świetle, jakie płynie z prawd o reinkarnacji i karmie.
Bo jeszcze w jednym kierunku wzmagać się będzie nasze poczucie odpowiedzialności pod wpływem reinkarnacji i karmy. W tym, co mówiliśmy dzisiaj o związku między więzami krwi, a przyjaźnią z wyboru zarysowuje się już pewnego rodzaju przeciwieństwo: co w jednym wcieleniu tkwi najgłębiej, co jest w impulsach naszych najbardziej utajone, to w następnym życiu najbardziej się właśnie ujawnia; jeżeli w tej inkarnacji obdarzamy kogoś uczuciem najgłębszej przyjaźni, to przygotowujemy na przyszłość inne, zewnętrzne związki, więzy krwi itp. I podobnie też jest w innej dziedzinie. Nasz sposób myślenia o czymś, co w danej inkarnacji wydaje się nam jak najbardziej nieprawdziwy sprawia, że będzie to dla nas kiedyś najbardziej miarodajne, że będzie czymś od czego zależeć będą najbardziej istotne impulsy następnej naszej inkarnacji: nasz sposób myślenia, to czy lekkim sercem przyjmujemy tę czy inną prawdę, czy też podchodzimy do niej stosując wszelkie dostępne nam środki dla zbadania jej, dla sprawdzenia, czy kierujemy się zmysłem (poczuciem) prawdy, czy fanatyzmem, – wszystko to zacznie grać zupełnie inną rolę niż dzisiaj w naszym rozwoju, kiedy wnikamy sercem i myślą w idee reinkarnacji i karmy.
To bowiem, co dzisiaj żyje tylko w najgłębszych tajnikach duszy, będzie w następnym wcieleniu najbardziej jawne u człowieka. Kto często kłamie lub kto ma skłonność do przyjmowania lekkim sercem nowych rzeczy będzie w następnej lub w jednej z następnych inkarnacji człowiekiem lekkomyślnym; to bowiem co myślimy, i jak myślimy, jaki jest nasz stosunek do prawdy, a więc ukryte cechy obecnego wcielenia, od nich zależeć będzie nasze postępowanie w następnym wcieleniu. Jeżeli np. teraz – w obecnej inkarnacji człowiek może bez bardzo dokładnego sprawdzenia uważać kogoś za złego człowieka, gdy tymczasem po dokładnym zbadaniu okazałoby się może, że jest on dobry, a przynajmniej że nie jest złym człowiekiem, i jeżeli się człowiek trzyma tej niesprawdzonej, fałszywej opinii, jeżeli w tej sposób stwarza sobie sądy o ludziach, to w przyszłym życiu – jak wykazuje badanie praw duchowych – będzie człowiekiem trudnym we współżyciu, kłótliwym, nieznośnym.
Oto widzimy znowu, jak przeżycia moralne mogą się rozszerzać i wzbogacać. Niezmiernie ważne jest żeby się głęboko nad tymi sprawami zastanawiać, żeby zrozumieć, jak wielkie to ma znaczenie, jeżeli się przejmujemy do głębi duszy i do głębi serca tym, co w rozwoju duchowym naszych czasów pojawiło się jako idea, która jest naprawdę nowa, a dzięki temu wszystko inne napełnia nowym życiem: jeżeli przenikamy się ideą reinkarnacji i karmy w nowoczesnym jej ujęciu.
I tym się właśnie tłumaczy, że kładliśmy na to przez cały czas największy nacisk w naszej pracy, inne zaś sprawy, które siłą rzeczy wyłaniają się z tych zagadnień poruszaliśmy na tyle, na ile nasuwała się tego potrzeba. I tym się też tłumaczy, że przy naszym swoistym stylu pracy, przy naszym sposobie zajmowania się teozofią, przy ujmowaniu każdej rzeczy w prawdzie, tak jak się to u nas dzieje, nasze stanowisko nie może być nigdy rozumiane jako przeciwstawianie się innemu kierunkowi, w którym reinkarnacja i karma stanowią centralne zagadnienie. Jeżeli może być mowa o przeciwstawianiu się, to nie z naszej strony. Niemożliwe jest przeciwstawianie się nam, jeżeli się naszą pracę i nasze dążenia przedstawia tak, jak one wyglądają w rzeczywistości.
Wystarczy nad jednym tylko się zastanowić: jak mało właściwie mówi się w naszym gronie o postaci Chrystusa! Nikt nie ma prawa tego, co ma do powiedzenia traktować szerzej dlatego jedynie, że jest tutaj szczególnie sercem związany; trzeba być obiektywnym. Jeżeli więc poruszamy to czy inne zagadnienie dlatego, że wynika z pogłębionego ujmowania reinkarnacji i karmy, to nie jest jeszcze powód, żeby krytykować nas – że tyle się mówi o Chrystusie. Bo nie to są te prawdy fundamentalne, dzięki którym człowiek w dzisiejszych czasach jest teozofem: dzisiaj chodzi o prawdy nowe o prawdy, które teraz dopiero pojawiają się w dziejach ludzkości; chodzi o to, żeby ludzkość naprawdę prawdy te przyjęła. Trzeba to zrozumieć, że tylko przez nieścisłe przedstawianie naszej pracy i naszych dążeń może się zdarzyć, że się nam inni przeciwstawiają – od nas samych bowiem nic takiego nie może wyjść. Może ktoś być naszym przeciwnikiem, ale my nie mamy potrzeby stawać w opozycji do kogokolwiek; nie interesować się czymś, to jeszcze nie jest zwalczanie ani wrogość. Inaczej człowiek musiałby być przeciwnikiem wszystkiego, czym się nie interesuje.
I to chciałem szczególnie położyć wam na sercu: żebyśmy sobie przemyśleli, które to są te prawdy zasadnicze, stanowiące nową treść w teozofii. To – ma się rozumieć – wcale nie znaczy, że „Towarzystwo Teozoficzne” to grono ludzi, którzy wierzą w reinkarnację i karmę. To znaczy co innego, a mianowicie: tak jak kiedyś ludzkość dojrzała do przyjęcia światopoglądu Kopernika, tak dzisiaj przyszedł czas, by reinkarnacja i karma przenikły do świadomości ogółu! I to co stać się musi, co związane jest z rozwojem ludzkości, stanie się, chociażby nie wiem jakie moce były temu przeciwne. Gdy prawdy dotyczące reinkarnacji i karmy przenikną do dusz, gdy prawa reinkarnacji i karmy będą prawdziwie zrozumiani, wówczas wszystko inne wyniknie już samo przez się. Wszystko inne będzie wynikiem tego światła, jakie płynąć będzie z poznania reinkarnacji i karmy.
Trzeba było raz zastanowić się – i nie będzie to bez pożytku – czym w gruncie rzeczy różnią się od siebie ci, których interesuje teozofia i ci którzy są jej przeciwnikami. Samo przekonanie, że istnieją wyższe światy, nie stanowi jeszcze tej różnicy: istotne jest to, jak przeobrażają się i wzbogacają nasze poglądy, gdy zakładamy, że reinkarnacja i karma to są rzeczy realne. W ten sposób wskazaliśmy dzisiaj coś, co w światopoglądzie teozoficznym ma rzeczywiście istotne znaczenie.
Supraśl, 16.07.1960. – nie ma nazwiska tłumacza