Wykład V: Misteria Wschodu, Zachodu i Efezu
Historia świata w świetle antropozofii i jako fundament ludzkiego ducha (Die Weltgeschichte in Anthroposophischer Beleuchtung und als Grundlage der Erkenntnis des Menschengeistes), Rudolf Steiner (GA 233), Intermediarius: B.S.
WYKŁAD V, 28 grudnia 1923 r.
Misteria Wschodu, Zachodu i Efezu
Tekst roboczy
Wśród tajemnic starożytności Efez zajmuje wyjątkową pozycję. Pamiętacie, że rozważając rolę, jaką Aleksander odegrał w rozwoju zachodu, musiałem wspomnieć również o Misteriach Efezu. Spróbujmy zobaczyć, gdzie leży szczególne znaczenie tych Misteriów.
Możemy pojąć znaczenie wydarzeń z wcześniejszych i nowszych czasów tylko wtedy, gdy rozumiemy i doceniamy wielką zmianę, jaka zaszła w charakterze Misteriów (które w rzeczywistości były źródłem, z którego wyrastały wszystkie starsze cywilizacje) podczas przejścia ze wschodu na zachód, a przede wszystkim do Grecji. Zmiana ta była następującej natury.
Kiedy zagłębiamy się w starsze Misteria wschodu, wszędzie odnosimy takie wrażenie: Kapłani Misteriów są w stanie, na podstawie własnego widzenia, objawić swoim uczniom wielkie i ważne prawdy. Im dalej cofamy się w czasie, tym bardziej ci mędrcy czy kapłani są w stanie przywołać w Misteriach bezpośrednią obecność samych bogów, istot duchowych, które kierują światami planet, które kierują wydarzeniami i zjawiskami na Ziemi. Bogowie byli tam rzeczywiście obecni.
Związek istoty ludzkiej z makrokosmosem został ujawniony w wielu różnych Misteriach w równie wzniosły sposób, jak ten, który przedstawiłem wam wczoraj, w związku z Misteriami Hibernii, a także z naukami, które Arystoteles miał jeszcze do przekazania Aleksandrowi Wielkiemu. Wybitną cechą wszystkich starożytnych Misteriów orientu było to, że impulsy moralne nie były ostro odróżniane od impulsów naturalnych. Kiedy Arystoteles skierował Aleksandra na północny zachód, gdzie panowały duchy żywiołu wody, nie był to tylko fizyczny impuls, który pochodził z tej okolicy – tak jak my dzisiaj czujemy jak wiatr wieje z północnego zachodu i tak dalej – ale wraz z fizycznym przychodziły również impulsy moralne. Fizyczne i moralne impulsy były jednym. Było to możliwe, ponieważ dzięki wiedzy, która była przekazywana w tych Misteriach – duch natury był rzeczywiście postrzegany w Misteriach – człowiek czuł się jednym z całą naturą. Mamy tu coś w relacji człowieka do natury, co było wciąż żywe i obecne w czasie, który dzielił życie Gilgamesza od życia indywidualności, którą stał się Gilgamesz, który również był w bliskim kontakcie z Misteriami, a mianowicie z Misteriami Efezu. W ówczesnych ludziach wciąż żywa była wizja i postrzeganie połączenia człowieka z duchem natury. Związek ten postrzegali w następujący sposób. Dzięki wszystkiemu co człowiek dowiedział się o działaniu elementarnych duchów w Naturze i o działaniu Istot Inteligencji w procesach planetarnych, został on doprowadzony do tego wniosku: Dookoła mnie z każdej strony widzę świat roślin – zielone pędy, pąki i kwiaty, a potem owoce. Widzę rośliny jednoroczne na łąkach i na wsi, które wyrastają na wiosnę i zanikają jesienią. Widzę też drzewa, które rosną przez setki lat, tworzą korę na zewnątrz, twardnieją jako drewno i sięgają swoimi korzeniami daleko w dół, w głąb ziemi. Ale to wszystko, co widzę na zewnątrz – jednoroczne zioła i kwiaty, drzewa, które mocno wczepiają się w ziemię – kiedyś ja, jako człowiek, nosiłem to wszystko w sobie.
Wiecie, jak dziś, kiedy w powietrzu znajduje się kwas węglowy, który powstał w wyniku oddychania ludzi, możemy poczuć, że sami wydychamy kwas węglowy, że wydychamy go w przestrzeń. Mamy zatem jeszcze dziś ten niewielki związek z kosmosem. Poprzez powietrzną część naszej natury, poprzez powietrze, które daje początek oddychaniu i innym procesom powietrznym, które zachodzą w ludzkim organizmie, mamy żywe połączenie z wielkim wszechświatem, z makrokosmosem. Człowiek może dziś patrzeć na swój wydychany oddech, na kwas węglowy, który był w nim, a teraz jest poza nim. Ale tak jak my możemy dziś patrzeć na wydychany przez nas kwas węglowy – nie robimy tego zazwyczaj, ale moglibyśmy – tak samo wtajemniczeni w dawnych czasach patrzyli na cały świat roślin. Ci, którzy zostali wtajemniczeni w Misteriach wschodu, lub otrzymali mądrość, która wypływała z Misteriów wschodu, mogli powiedzieć: Spoglądam wstecz w ewolucji świata do starożytnej epoki Słońca. W tym czasie nosiłem jeszcze w sobie rośliny. Potem pozwoliłem im wypłynąć ze mnie do dalekich kręgów ziemskiego istnienia. Ale dopóki nosiłem w sobie rośliny, dopóki byłem jeszcze tym Adamem Kadmonem, który obejmował całą ziemię i świat roślinny, tak długo cały ten świat roślinny był substancjalnie wodnisty. Potem człowiek oddzielił od siebie ten świat roślinny. Wyobraź sobie, że stałeś się tak wielki jak cała ziemia, a następnie oddzieliłeś się, wydzieliłeś niejako wewnętrznie coś roślinopodobnego, a ta roślinopodobna substancja przechodziła metamorfozy w wodnym żywiole – ożywając, zanikając, dorastając, zmieniając się, przybierając różne kształty i formy – a ty dzięki tej wyobraźni przywołasz w swojej duszy uczucia i doświadczenia, które kiedyś w niej mieszkały. Ci, którzy otrzymali swoje wykształcenie na wschodzie w czasach Gilgamesza, mogli sobie powiedzieć, że te rzeczy były kiedyś takie.
A gdy spojrzeli za granicę na łąki i ujrzeli cały wzrost zieleni i kwiatów, wtedy powiedzieli: Oddzieliliśmy rośliny od nas samych, odłożyliśmy je od nas na wcześniejszym etapie naszej ewolucji; a ziemia je przyjęła. To ziemia użyczyła im korzeni i dała im ich drzewiastą naturę; natura drzewa w świecie roślin pochodzi z ziemi. Ale cała natura roślinna jako taka została odrzucona przez człowieka i przyjęta przez ziemię. W ten sposób człowiek odczuwał intymny i bliski związek ze wszystkim, co ma naturę roślinną.
Z wyższymi zwierzętami człowiek nie odczuwał tego rodzaju związku. Wiedział on bowiem, że tylko poprzez przezwyciężenie formy zwierzęcej, poprzez pozostawienie zwierząt za sobą w swojej ewolucji, może on słusznie przepracować swoją drogę i dojść do swojego prawdziwego miejsca na ziemi. Rośliny zabrał ze sobą aż na ziemię, po czym oddał je jej, by mogła je przyjąć na swoje łono. Dla roślin był on na ziemi pośrednikiem bogów, pośrednikiem między bogami a ziemią.
Ludzie, którzy mieli to wielkie doświadczenie, nabyli uczucia, które można ująć w kilku prostych słowach. Istota ludzka przychodzi na ziemię z wszechświata. Kwestia liczby nie wchodzi w rachubę, ponieważ, jak powiedziałem wczoraj, oni wszyscy i każdy z osobna byli w sobie. To, co potem staje się światem roślin, oddziela się od człowieka, ziemia przyjmuje to i daje temu korzeń. Człowiek czuł się tak, jakby owinął ziemię szatą wzrostu roślin i jakby ziemia była mu wdzięczna za to owinięcie i wzięła od niego wodnisty, mleczny element roślinny, który on był w stanie niejako tchnąć w nią.
Wchodząc w to doświadczenie ludzie czuli, że są intymnie związani z Bogiem, z głównym bogiem Merkurym. Poprzez uczucie: Sami sprowadziliśmy rośliny na ziemię, ludzie weszli w szczególną relację z bogiem Merkurym.
Wobec zwierząt natomiast człowiek miał inne odczucia. Wiedział, że nie może ich zabrać ze sobą na ziemię, że musi je odrzucić, że musi się od nich uwolnić, bo inaczej nie będzie mógł rozwinąć swojej ludzkiej formy we właściwy sposób. Odepchnął od siebie zwierzęta, zostały one zepchnięte z drogi i musiały wtedy przejść ewolucję na własny rachunek na niższym poziomie niż poziom ludzkości. W ten sposób człowiek z dawnych czasów – z czasów Gilgamesza i późniejszych – czuł się umieszczony pomiędzy królestwem zwierząt i królestwem roślin. W stosunku do królestwa roślin był nosicielem, który przynosił nasienie na ziemię i użyźniał nim ziemię, czyniąc to jako pośrednik bogów. W stosunku do królestwa zwierząt czuł się tak, jakby je od siebie odepchnął, aby mógł stać się człowiekiem bez obciążeń ze strony zwierząt, które w konsekwencji zostały zahamowane i opóźnione w swoim rozwoju.
Cały kult zwierząt w Egipcie ma związek z tym postrzeganiem. Związane jest z nim również głębokie współczucie dla zwierząt, jakie znajdujemy w Azji. Było to wzniosłe pojęcie natury, które człowiek posiadał, odczuwając swój związek z jednej strony ze światem roślin, a z drugiej ze światem zwierząt. W stosunku do zwierząt miał poczucie emancypacji. W stosunku do roślin czuł bliskie i intymne pokrewieństwo. Świat roślin był dla niego cząstką samego siebie i czuł szczerą miłość do ziemi, ponieważ ziemia przyjęła do siebie tę cząstkę człowieczeństwa, która dała początek roślinom, pozwoliła im się w niej zakorzenić, dała nawet z własnej substancji, aby oblec drzewa w korę. Zawsze istniał element moralny, kiedy człowiek poznawał otaczający go świat fizyczny. Kiedy patrzył na rośliny na łące, dostrzegał nie tylko ich naturalny wzrost. W tym wzroście dostrzegał i odczuwał moralną relację do człowieka. Ze zwierzętami człowiek odczuwał znowu inną relację moralną: wywalczył sobie drogę ponad nimi.
W ten sposób odnajdujemy w Misteriach na wschodzie wzniosłą koncepcję natury i ducha w naturze. Później w Grecji również istniały Misteria, ale z o wiele mniej realnym postrzeganiem natury i ducha w naturze. Greckie Misteria są wielkie i wzniosłe, ale zasadniczo różnią się od Misteriów wschodnich. Charakterystyczne dla nich jest to, że nie starają się sprawić, by człowiek poczuł się jak na ziemi, ale że dzięki nim czuje się częścią Kosmosu, częścią świata-wszystkiego. W Grecji natomiast zmienił się charakter Misteriów i nadszedł czas, kiedy człowiek zaczął czuć się zjednoczony z ziemią. Na wschodzie sam świat duchowy był albo widziany, albo odczuwany w Misteriach. Całkowicie prawdziwe jest stwierdzenie, że w starożytnych Misteriach Orientu sami bogowie pojawiali się wśród kapłanów, którzy składali tam ofiary i modlili się. Świątynie Misteriów były jednocześnie ziemskimi domami gościnnymi bogów, gdzie bogowie obdarowywali ludzi za pośrednictwem kapłanów tym, co mieli im do zaoferowania ze skarbów nieba. W greckich misteriach pojawiały się raczej wizerunki bogów, obrazy, niejako fantomy – prawdziwe i autentyczne, ale jednak fantomy; już nie boskie istoty, już nie rzeczywistości, ale fantomy. Grek miał więc zupełnie inne doświadczenie niż człowiek należący do starożytnej kultury orientalnej. Grek miał uczucie: Istnieją rzeczywiście bogowie, ale dla człowieka możliwe są tylko obrazy tych bogów, tak jak my mamy w pamięci obrazy minionych przeżyć, już nie same przeżycia.
To było podstawowe uczucie, które zrodziło się w greckich misteriach. Grek czuł, że ma, jak gdyby, wspomnienia kosmosu, nie wygląd samego kosmosu, ale obrazy; obrazy bogów, a nie samych bogów. Obrazy wydarzeń i procesów zachodzących na Saturnie, Słońcu i Księżycu; nie ma już żywego związku z tym, co rzeczywiście miało miejsce na Saturnie, Słońcu i Księżycu, – takiego żywego związku, jaki człowiek ma z własnym dzieciństwem. Ludzie orientalnej cywilizacji mieli ten prawdziwy związek ze Słońcem, Księżycem i Saturnem, mieli go ze swoich Misteriów. Ale Misteria Greków miały charakter obrazowy lub wyobrażeniowy. Pojawiały się w nich duchy-cienie boskiej duchowej Rzeczywistości. A z tym wiązało się coś jeszcze, co było bardzo znaczące. Istniała jeszcze jedna różnica między Misteriami orientu a greckimi.
W Misteriach wschodu, jeśli ktoś chciał poznać coś z wzniosłego i ogromnego doświadczenia, które było możliwe w tych Misteriach, musiał zawsze czekać na właściwy czas. Być może pewne doświadczenia można było znaleźć jedynie poprzez złożenie odpowiedniej ofiary, odpowiednie „eksperymenty” ponadzmysłowe, jak to miało miejsce jesienią, – inne dopiero wiosną, inne znowu w środku lata, a jeszcze inne w głębi zimy. Albo znowu może być tak, że ofiary były składane pewnym bogom w czasie określonym przez szczególną konstelację Księżyca. W tym szczególnym czasie bogowie pojawiali się w Misteriach, a ludzie przychodzili tam, by być obecnymi przy ich manifestacjach. Gdy czas ten minął, trzeba było czekać, być może trzydzieści lat, aż nadarzy się okazja, by te bóstwa ponownie ujawniły się w Misteriach. Wszystko, co związane z Saturnem, na przykład, mogło wejść w obszar Misteriów tylko co trzydzieści lat; wszystko, co związane z Księżycem, co osiemnaście lat. I tak dalej. Kapłani wschodnich Misteriów byli uzależnieni od czasu, a także od miejsca i wszelkich okoliczności, w których otrzymywali wzniosłą i ogromną wiedzę i wizje, które do nich przychodziły. Całkiem inne imaginację otrzymywali głęboko w górskiej jaskini, a inne wysoko na szczycie góry. Albo znowu, objawienia były różne, w zależności od tego, jak ktoś był daleko w głębi lądu w Azji lub na wybrzeżu. Tak więc pewna zależność od miejsca i czasu była charakterystyczna dla Misteriów wschodu.
W Grecji wielkie i straszne rzeczywistości zniknęły. Obrazy wciąż tam były. I obrazy były zależne nie od pory roku, od przebiegu wieku, lub od miejsca; ale ludzie mogli mieć obrazy, gdy wykonywali to lub tamto ćwiczenie, lub dokonywali tego lub tamtego osobistego poświęcenia. Jeżeli człowiek osiągnął pewien stopień poświęcenia i osobistej dojrzałości, to z tego właśnie powodu, że on jako istota ludzka doszedł tak daleko, był w stanie mieć wgląd w cienie wielkich światowych wydarzeń i wielkich światowych istot.
To jest ważna zmiana w naturze Misteriów, która spotyka nas, gdy przechodzimy ze starożytnego wschodu do Grecji. Starożytne misteria orientalne podlegały warunkom przestrzeni i miejsca, podczas gdy w misteriach greckich człowiek sam był brany pod uwagę i to, co przynosił bogom. Bóg, że tak powiem, przychodził w swojej fantomowej lub cienistej postaci, kiedy człowiek, dzięki przygotowaniom, które przeszedł, stawał się godny przyjęcia Boga w postaci fantomowej. W ten sposób greckie misteria przygotowały drogę dla współczesnej ludzkości.
Misteria Efezu znajdowały się w połowie drogi między starożytnymi misteriami orientalnymi a greckimi. Zajmowali wyjątkową pozycję. W Efezie ci, którzy osiągnęli wtajemniczenie, mogli wciąż doświadczać czegoś z ogromnych, majestatycznych prawd starożytnego wschodu. Ich dusze wciąż były poruszone głębokim wewnętrznym doświadczeniem związku istoty ludzkiej z makrokosmosem i z bosko-duchowymi istotami makrokosmosu. W Efezie ludzie wciąż mogli mieć wgląd w to, co ponadziemskie, i to w niemałym stopniu. Samo utożsamienie się z Artemidą, boginią w Misteriach Efezu, nadal przynosiło człowiekowi żywe poczucie jego związku z królestwami natury. Świat roślin – tak go uczyła – jest twój; Ziemia otrzymała go tylko od ciebie. Świat zwierzęcy został przez was pokonany. Musiałeś go zostawić za sobą. Musiałeś patrzeć na zwierzęta z największym możliwym współczuciem, one musiały pozostać w tyle na drodze, abyś mógł stać się człowiekiem. Poczuć się jednością z makrokosmosem: to było doświadczenie, które wciąż było dane Inicjowanemu z Efezu, wciąż mógł je otrzymać prosto od samej rzeczywistości.
Jednocześnie Misteria Efeskie były, że tak powiem, pierwszymi, które zostały zwrócone na zachód. Jako takie miały już tę niezależność od pór roku, czy też biegu lat i wieków; tę niezależność także od miejsca na ziemi. W Efezie ważnymi rzeczami były ćwiczenia, przez które przechodził człowiek, czyniąc się przez poświęcenie i oddanie dojrzałym do zbliżenia się do bogów. Tak więc z jednej strony, w treści swych prawd Misterium Efeskie nawiązywało do starożytnego wschodu, z drugiej zaś strony było już ukierunkowane na rozwój samego człowieka, a więc dostosowane do natury i charakteru Greka. Było to ostatnie ze wschodnich misteriów Greków, gdzie wielkie i starożytne prawdy mogły być jeszcze przybliżone ludziom; na wschodzie bowiem misteria stały się już dekadenckie.
To właśnie w Misteriach zachodu starożytne prawdy pozostały najdłużej. Misteria Hibernii istniały nadal, wieki po narodzinach chrześcijaństwa. Te Misteria Hibernii są jednak podwójnie tajemne i okultystyczne, ponieważ musicie wiedzieć, że nawet w tak zwanych zapisach Księgi Akaszy nie jest łatwo zgłębić ukryte tajemnice posągów, o których mówiłem wam wczoraj – posągu słońca i księżyca, męskiego i żeńskiego. Zbliżenie się do obrazów Misteriów wschodu i przywołanie ich z astralnego światła jest stosunkowo łatwe dla kogoś, kto jest w tym wyćwiczony. Ale niech ktoś zbliży się lub chce zbliżyć się do Misteriów Hibernii w świetle astralnym, a na początku będzie oszołomiony i otumaniony. Zostanie pokonany. Te Irlandzkie, te Hibernijskie Misteria nie pozwolą się chętnie zobaczyć w obrazach Akaszy, chociaż trwały najdłużej w swojej pierwotnej czystości.
Teraz musicie pamiętać, moi drodzy przyjaciele, że indywidualność, która była w Aleksandrze Wielkim, weszła w bliski kontakt z Misteriami Hibernii w czasach Gilgamesza, kiedy odbył on swoją podróż na zachód w okolice współczesnego Burgenlandu. Te Misteria żyły w nim, żyły w nim w bardzo starożytny sposób, ponieważ było to w czasach, gdy Zachód wciąż rozbrzmiewał potężnymi echami ery Atlantów. A teraz wszystkie te doświadczenia zostały przeniesione w stan ludzkiej egzystencji, która toczy się pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Później ci dwaj przyjaciele, Eabani i Gilgamesz, znaleźli się znowu razem w życiu w Efezie i tam weszli w głęboko świadome doświadczenie tego, co wcześniej, za czasów Gilgamesza, przeżywali mniej lub bardziej nieświadomie lub podświadomie, w związku z bosko-duchowymi światami.
Ich życie w tym czasie efeskim było stosunkowo spokojne, mogli przetrawić i rozważyć to, co otrzymali do swoich dusz w bardziej burzliwych dniach.
Pozwólcie, że przypomnę wam, co to było, co przeszło do Grecji, zanim ci dwaj pojawili się ponownie w schyłkowym okresie greckiej epoki i powstaniu Macedonii. Grecja dawnych czasów, Grecja, która rozprzestrzeniła się za granicę i objęła Efez w swoich granicach, a nawet przeniknęła do Azji Mniejszej, miała jeszcze w swoich cienistych obrazach echo starożytnych czasów bogów. Połączenie człowieka z duchowym światem było wciąż doświadczane, choć w cieniu. Grecja jednak stopniowo uwalniała się od tych cieni; możemy obserwować, jak krok po kroku cywilizacja grecka wyłamywała się z tego, co możemy nazwać cywilizacją boską i przybierała coraz bardziej charakter czysto ziemski.
Moi drodzy przyjaciele, jest to aż nadto prawdziwe, że najważniejsze rzeczy w historii ludzkiej ewolucji są po prostu pomijane w materialistycznej historii zewnętrznej dnia dzisiejszego. Niezwykle ważny dla zrozumienia całego greckiego charakteru i kultury jest fakt, że w cywilizacji greckiej znajdujemy jedynie cień, fantom dawnej boskiej obecności, w której człowiek miał kontakt ze światami nadzmysłowymi, ponieważ człowiek już stopniowo wychodził z tej boskości i uczył się korzystać ze swoich indywidualnych i osobistych zdolności duchowych. Krok po kroku widzimy, jak to się dzieje. W dramatach Æschylosa możemy zobaczyć w artystycznym obrazie uczucie, które jeszcze pozostało człowiekowi z dawnych czasów bogów. Ledwie jednak pojawił się Sofokles, gdy człowiek zaczyna odrywać się od tego świadomego poczucia zjednoczenia z bosko-duchowym istnieniem. I wtedy pojawia się coś innego, co jest połączone z imieniem, którego z jednego punktu widzenia nie możemy przecenić – ale oczywiście jest wiele punktów widzenia, które należy wziąć pod uwagę.
W dawnych czasach greckich nie było potrzeby tworzenia historii pisanej. Dlaczego tak było? Ponieważ ludzie mieli żywy cień wszystkiego, co ważne, co wydarzyło się w przeszłości. Historia mogła być czytana w tym, co pojawiło się w Misteriach. Tam istniały obrazy-cienie, żywe obrazy-cienie. Co zatem można było zapisać jako historię?
Ale nadszedł czas, kiedy obrazy cieni zostały zatopione w niższym świecie, kiedy ludzka świadomość nie mogła ich już dostrzec. Wtedy pojawił się impuls do tworzenia zapisów. Pojawił się Herodot [Herodot z Halikarnasu, pierwszy historyk grecki, żył w V wieku p.n.e. Napisał historię wojen perskich], pierwszy historyk piszący prozą. I od tego czasu można by wymienić wielu, którzy poszli w jego ślady, a w każdym z nich działał ten sam impuls – oderwanie człowieka od tego, co bosko-duchowe, i osadzenie go w tym, co czysto ziemskie. Niemniej jednak, tak długo jak trwała grecka kultura i cywilizacja, istnieje blask i światło rzucane na tę ziemską tendencję, światło, o którym usłyszymy jutro, że nie przeszło ono do Rzymu ani do średniowiecza. W Grecji, światło było tam. Z obrazów-cieni, nawet zanikających obrazów-cieni wieczornego zmierzchu greckiej cywilizacji, człowiek nadal czuł, że były one boskiego pochodzenia.
Pośrodku tego wszystkiego, jak przystań schronienia, w której człowiek znajdował jasne oświecenie dotyczące tego, co było obecne, jakby we fragmentach, w kulturze greckiej, – pośrodku stał Efez. Heraklit pobierał nauki w Efezie, podobnie jak wielu innych wielkich filozofów; także Platon i Pitagoras. Efez był miejscem, gdzie do pewnego stopnia zachowała się stara orientalna mądrość. A dwie dusze, które później zamieszkały w Arystotelesie i Aleksandrze Wielkim, były w Efezie trochę po czasach Heraklita i mogły tam otrzymać dziedzictwo starej wiedzy o Misteriach orientu, które Misteria Efezu jeszcze zachowały. W szczególności dusza Aleksandra weszła w intymne zjednoczenie z samą istotą Misteriów, tak dalece jak żyła w Misteriach Efezu.
A teraz dochodzimy do jednego z tych wydarzeń historycznych, o których ludzie mogą myśleć, że są przypadkowe, ale które mają swoje podstawy głęboko w wewnętrznych powiązaniach ewolucji ludzkości. Aby wczuć się w znaczenie tego wydarzenia, przypomnijmy sobie, co następuje. Pamiętajmy, że w tych dwóch duszach, które później stały się Arystotelesem i Aleksandrem Wielkim, żyło przede wszystkim to wszystko, co otrzymali w odległych czasach w przeszłości, a następnie opracowali i rozważali. A ponadto w ich duszach żył skarb o nieprzebranej wartości, który przybył do nich w Efezie. Można powiedzieć, że cała Azja – w formie, jaką przybrała w Grecji, a w Efezie w szczególności – żyła w tych dwóch, a szczególnie w duszy Aleksandra Wielkiego, to znaczy tego, który później stał się Aleksandrem Wielkim.
Wyobraźcie sobie rolę, jaką odgrywała ta osobowość. Opisałem go wam, jakim był w czasach Gilgamesza; a teraz musicie sobie wyobrazić, jak wiedza, która należała do starożytnego wschodu i Efezu, wiedza, którą możemy również nazwać „patrzeniem”, „postrzeganiem” – ta wiedza została ponownie przywołana w rozmowie Aleksandra Wielkiego z Arystotelesem, w nowej formie. Wyobraźcie to sobie, a potem pomyślcie, co by się stało, gdyby Aleksander, w swoim wcieleniu jako Aleksander, ponownie zetknął się z Misteriami Efezu, niosąc ze sobą w duszy gigantyczny dokument o Misteriach Efezu, ponieważ ten majestatyczny dokument wiedzy żył z niezwykłą intensywnością w duszach tych dwóch. Jeśli potrafimy sobie to wyobrazić, możemy słusznie ocenić fakt, że w dniu, w którym urodził się Aleksander, Herostratus wrzucił płonącą pochodnię do sanktuarium w Efezie; w tym samym dniu, w którym urodził się Aleksander, świątynia Diany w Efezie została zdradziecko spalona doszczętnie. Zniknęła, by nigdy nie powrócić. Jej monumentalny dokument, wraz z wszystkim, co do niej należało, już nie istniał. Istniał tylko jako misja historyczna w duszy Aleksandra i jego nauczyciela Arystotelesa.
A teraz musicie połączyć to wszystko, co było żywe w duszy Aleksandra, z tym, co powiedziałem wczoraj, kiedy pokazałem wam, jak misja Aleksandra Wielkiego była inspirowana impulsem pochodzącym z konfiguracji ziemi. Łatwo zrozumiecie, jak to, co na wschodzie było prawdziwym objawieniem bosko-duchowym, zostało jakby wygaszone w Efezie. Inne Misteria były w gruncie rzeczy tylko Misteriami dekadencji, w których zachowano tradycje, choć prawdą jest, że te tradycje nadal budziły jasnowidzące moce w specjalnie uzdolnionych naturach. Przepych i chwała, ogromny majestat dawnych czasów przeminęły. Wraz z Efezem zostało ostatecznie zgaszone światło, które przyszło ze wschodu.
Teraz będziesz w stanie docenić postanowienie, jakie Aleksander podjął w swojej duszy: przywrócić wschodowi to, co utracił; przywrócić to przynajmniej w takiej formie, w jakiej było to zachowane w Grecji, w fantomowym lub cienistym obrazie. Stąd jego pomysł wyprawy do Azji, tak daleko, jak to było możliwe, aby przywrócić wschodowi to, co utracił, choć w formie cienia, w jakiej istniało to jeszcze w kulturze greckiej.
A teraz widzimy, co naprawdę robi Aleksander Wielki, i to w najwspanialszy sposób, kiedy podejmuje tę wyprawę. Nie jest on nastawiony na podbój istniejących kultur, nie próbuje przynieść hellenizmu na wschód w żadnym zewnętrznym sensie. Gdziekolwiek się udaje, Aleksander Wielki nie tylko przyjmuje zwyczaje panujące na danym terenie, ale jest również w stanie wejść prosto do umysłów i serc istot ludzkich, które tam żyją, i myśleć ich myślami. Kiedy przybywa do Egiptu, do Memfis, zostaje okrzyknięty zbawcą i wybawicielem z duchowych okowów, które do tej pory krępowały ludzi. On przenika królestwo Persji kulturą i cywilizacją, której sami Persowie nigdy nie mogliby wytworzyć. On przenika aż do Indii.
Obmyśla plan osiągnięcia równowagi, harmonii między cywilizacją hellenistyczną i orientalną. Z każdej strony zakłada akademie. Akademie założone w Aleksandrii, w północnym Egipcie, są najbardziej znane i miały największe znaczenie dla późniejszych czasów. Najważniejsze jest jednak to, że w całej Azji powstawały większe i mniejsze akademie, w których dzieła Arystotelesa były przechowywane i studiowane przez długi czas. To, co Aleksander rozpoczął w ten sposób, działało przez wieki w Azji Mniejszej, powtarzając się wciąż na nowo, jakby słabszym echem. Jednym potężnym pociągnięciem Aleksander zasiał arystotelesowską wiedzę o naturze w Azji, aż do Indii. Jego wczesna śmierć uniemożliwiła mu dotarcie do Arabii, choć był to jeden z jego głównych celów. Udał się jednak tak daleko na wschód, jak do Indii, a także do Egiptu. Wszędzie tam zaszczepił duchową wiedzę o naturze, którą otrzymał od Arystotelesa, ustanawiając ją w taki sposób, aby mogła stać się owocna dla ludzi. Wszędzie bowiem dawał ludziom odczuć, że jest to coś ich własnego, a nie obcy element, kawałek hellenizmu, który został im narzucony. Tylko natura taka jak Aleksandra, zdolna do rozpalania innych swoim własnym entuzjazmem, mogła osiągnąć to, czego dokonał. Wszędzie bowiem pojawiali się inni, by kontynuować rozpoczęte przez niego dzieło. W następnych latach wielu innych uczonych przybyło z Grecji. Oprócz Edessy była to szczególnie jedna akademia, ta w Gondiszapur, która przez wiele następnych stuleci otrzymywała stałe wzmocnienia z Grecji.
Wspaniały wyczyn został w ten sposób dokonany! Światło, które przyszło ze wschodu – zgaszone w Efezie przez płonącą pochodnię Herostratusa – to światło, a raczej jego widmowy cień, zabłysło ponownie z Grecji i świeciło tak aż do dramatycznej chwili, gdy pod tyranią Rzymu [Justynian, cesarz bizantyjski w latach 527-565, syn chłopa, w 529 roku wysłał do Aten edykt zakazujący nauczania filozofii i prawa. Po tym wydarzeniu siedmiu ostatnich filozofów ateńskich opuściło Imperium Rzymskie i wyemigrowało do Persji]. W 6 wieku n.e. ostatni z greckich filozofów uciekł do akademii w Gondiszapur.
We wszystkim tym widzimy dwa współdziałające elementy; jeden, który poszedł, że tak powiem, do przodu i jeden, który pozostał z tyłu. Misja Aleksandra opierała się, mniej lub bardziej nieświadomie, na tym fakcie: fale cywilizacji posuwały się naprzód w Grecji w sposób lucyferyczny, podczas gdy w Azji pozostawały w tyle w sposób arymanicznymi. W Efezie była równowaga. Aleksander, w dniu narodzin którego upadł fizyczny Efez, postanowił założyć duchowy Efez, który powinien wysyłać swoje promienie słoneczne daleko na wschód i zachód. To właśnie ten cel leżał u podstaw wszystkiego, czego się podjął: założyć duchowy Efez, sięgający przez Azję Mniejszą na wschód, aż do Indii, obejmujący również egipską Afrykę i wschód Europy.
Nie można naprawdę zrozumieć duchowej ewolucji zachodniej ludzkości, jeśli nie widzimy jej na tym tle. Wkrótce po tym, jak podjęto próbę rozpowszechnienia w świecie starożytnego i czczonego Efezu, aby to, co było obecne w Efezie, mogło być teraz zachowane w Aleksandrii – czy to tylko słabnącą ręką zamiast wielkimi lśniącymi literami – wkrótce po tym drugim rozkwicie kwiatu Efezu, zupełnie nowa potęga zaczęła dochodzić do głosu, potęga Rzymu. Rzym i wszystko, co to słowo oznacza, jest nowym światem, światem, który nie ma nic wspólnego z cienistymi obrazami Grecji i pozwala człowiekowi zachować jedynie wspomnienia o tych dawnych czasach. Nie możemy badać żadnego poważniejszego lub ważniejszego wydarzenia w historii niż to. Po spaleniu Efezu, za pomocą Aleksandra, powstał plan założenia duchowego Efezu; a ten duchowy Efez został odepchnięty przez nową potęgę, która pojawiła się na zachodzie, najpierw jako Rzym, potem pod nazwą chrześcijaństwa, itd. I tylko my rozumiemy dobrze ewolucję ludzkości, gdy mówimy: My, z naszym sposobem pojmowania rzeczy przez intelekt, z naszym sposobem osiągania rzeczy za pomocą naszej woli, my z naszymi uczuciami i nastrojami możemy spojrzeć wstecz aż do starożytnego Rzymu. Tak daleko możemy spoglądać wstecz z pełnym zrozumieniem. Ale nie możemy spojrzeć wstecz do Grecji, ani na wschód. Tam musimy spojrzeć w wyobraźni. Tam potrzebna jest duchowa wizja. Tak, możemy patrzeć na południe, gdy cofamy się wzdłuż strumienia ewolucji; możemy patrzeć na południe ze zwykłym prozaicznym zrozumieniem, ale nie na wschód. Kiedy patrzymy na wschód, musimy patrzeć w imaginacji. Musimy widzieć stojące w tle potężne tajemnicze świątynie pierwotnej poatlantyckiej Azji, gdzie mędrcy, kapłani, wyjaśniali każdemu ze swoich uczniów jego związek z bosko-duchowym kosmosem i gdzie znajdowała się cywilizacja, którą można było otrzymać z Misteriów w czasach Gilgamesza, jak wam to opisałem. Musimy zobaczyć te wspaniałe świątynie rozsiane po Azji, a na pierwszym planie Efez, zachowujący w swej Misteriach wiele z tego, co zanikło w innych świątyniach wschodu, a jednocześnie sam przeszedł transformację i nabrał greckiego charakteru. W Efezie bowiem człowiek nie musiał już czekać na konstelacje gwiazd, na właściwą porę roku, ani na osiągnięcie pewnego wieku, zanim mógł otrzymać objawienia bogów. W Efezie, jeżeli był do tego dojrzały, mógł składać ofiary i wykonywać pewne ćwiczenia, które pozwalały mu tak zbliżyć się do bogów, że oni zbliżali się do niego łaskawie.
To właśnie w tym świecie, który stoi przed wami na tym obrazie, dwie osobowości, o których mówiliśmy, były szkolone i przygotowywane, w czasach Heraklita. A teraz, w 356 r. p.n.e., w dniu narodzin Aleksandra Wielkiego, widzimy płomienie ognia buchające ze świątyni w Efezie.
Rodzi się Aleksander Wielki i znajduje swego nauczyciela Arystotelesa. I to jest tak, jakby z wznoszących się płomieni Efezu wyszedł potężny głos dla tych, którzy byli w stanie go usłyszeć: „Załóżcie duchowy Efez daleko i szeroko na całej ziemi, a stary fizyczny Efez niech stoi w pamięci ludzi jako jego centrum, jako jego punkt środkowy.”
Tak więc mamy przed sobą ten obraz starożytnej Azji z jej centrami Misteryjnymi, a na pierwszym planie Efez i jego uczniowie w Misteriach. Widzimy Efez w płomieniach, a nieco później widzimy wyprawy Aleksandra, które przeniosły na wschód to, co Grecja miała do oddania dla postępu ludzkości, tak że do Azji dotarło w obrazowej formie to, co straciła w swojej rzeczywistości.
Patrząc na wschód i pozwalając, by nasza wyobraźnia została rozpalona przez ogromne wydarzenia, które widzimy, jesteśmy w stanie zobaczyć w prawdziwym świetle ten starożytny rozdział w historii człowieka, – ponieważ musi on być uchwycony wyobraźnią. A potem widzimy, jak stopniowo wysuwa się na pierwszy plan świat rzymski, świat średniowiecza, świat, który trwa aż do naszych czasów.
Wszystkie inne podziały historii na okresy – starożytny, średniowieczny, nowożytny, czy jakkolwiek inaczej je nazwać – rodzą fałszywe wyobrażenia. Jeśli jednak przestudiujesz głęboko i uważnie obraz, który tu przed tobą przedstawiłem, da ci on prawdziwy wgląd w ukryte działania, które biegną przez historię Europy aż do dnia dzisiejszego.
Czytaj dalej: