Arymaniczny i lucyferyczny sobowtór
Bernard Lievegoed, rozdział z książki: Człowiek na progu. Intermediarius: B.S.
W wykładzie z 16 listopada 1917 roku Rudolf Steiner mówił szczegółowo o arymanicznych i lucyferycznych sobowtórach, które nosimy w sobie. Szczególnie arymaniczny sobowtór jest ważny dla okresu duszy świadomości.
Obecnie arymaniczna istota elementalna łączy się z człowiekiem na krótko przed narodzinami. Łączy się ona z cielesnym „instrumentem” i przenika go w taki sam sposób, w jaki przenika go dusza i duch samego człowieka. Istota ta ma połączenie z pod-naturalnymi siłami elektryczności i magnetyzmu, i wywołuje w nas zjawiska elektryczne i podobne. Nasze własne ciało eteryczne współpracuje z siłami życiowymi natury. To cieniste ciało eteryczne towarzyszy wszystkim procesom eterycznym z równoległymi procesami elektrochemicznymi.
Co to za istota, która łączy się z nami przed narodzeniem i musi nas opuścić przed śmiercią? Poprzez te istoty Aryman ma nadzieję przeniknąć człowieka swoją zimną mefistofeliczną inteligencją i zainspirować techniczny świat, w którym wszystko jest sterowane mechanicznie i elektronicznie. Istoty te mają niewiarygodny intelekt i silną wolę, która działa niemal jak naturalna siła. Ale nie mają uczuć, ani moralności.
Już w 1917 roku Rudolf Steiner powiedział, że te istoty zainspirują elektroniczny świat. Teraz 65 lat później (pisane w 1985 roku), mamy ten świat dookoła nas. Są to istoty, które inspirują wynalazców z podświadomości w chwilach zmęczenia lub choroby.
Wszystkie zjawiska elektryczne związane z naszym systemem nerwowym, choć uwidaczniają rytmy funkcji nerwowych w elektroencefalogramie, tak naprawdę zachodzą w tym sobowtórze, a nie w naszym ciele eterycznym. Jednak prawdą jest, że mówią one wiele o rytmach eterycznych, ponieważ odzwierciedlają świat światła ciała eterycznego w sub – fizycznym świecie elektryczności. Również cała nasza biochemia jest w rzeczywistości nauką o funkcji arymanicznego sobowtóra.
Wszystkie tak zwane „zimne” chroniczne choroby, które powstają w nas od wewnątrz, są spowodowane przez sobowtóra. Chemiczne lekarstwa, które same są wynikiem inspiracji tego samego sobowtóra, wywołują reakcje uzdrowieńcze ale i reakcje uboczne, które powodują zanikanie objawów. Wspomagają one pewne procesy, ale nie są skuteczne w rzeczywistym przywracaniu funkcji ciała eterycznego w odniesieniu do jego właściwości świetlnych. Leki te są najbardziej skuteczne w przypadku „gorących”, gorączkowych, lucyferycznych chorób. Są one uzasadnione, gdy usuwają bezpośrednie zagrożenie życia w ostrych, niebezpiecznych sytuacjach. Właściwe leczenie musi jednak nastąpić dopiero później, a to jest już sprawa właściwego ciała eterycznego.
Podwoje arymaniczne są różne w różnych regionach ziemi. To właśnie one wywołują geograficzne różnice w konstytucji i cechach zachowania.
Na Zachodzie, na kontynencie amerykańskim, oddziałują one szczególnie silnie na konstytucję człowieka, co przejawia się m.in. w wydłużeniu kończyn i dolnej szczęki. Na tym tle należy również rozpatrywać postęp technologiczny w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Inne wpływy pochodzą od istot, które działają geograficznie w Europie, Azji i Afryce.
To samo dotyczy sobowtórów lucyferycznych, które nie tworzą obecnie tak spektakularnej kultury technicznej, ale są bardzo ważne dla naszych rozważań, ponieważ wywołują w człowieku nerwicę. Odciągają człowieka od jego zadań tu na ziemi, powodują odpływanie w poszukiwaniu osobistego wyzwolenia. Próbują zgasić „ja”, budząc tęsknotę za dawnymi drogami rozwoju, za ucieczką z tego świata. To są siły, które prowadzą do sekt, narkotyków, alkoholizmu itp.
Na drodze do wewnątrz spotykamy sobowtóra arymanicznego. Działa on w nieświadomych procesach organicznych, szczególnie w systemie nerwowo-zmysłowym i wywołuje obsesyjną wolę, której celem jest inteligentne opanowanie i wykorzystanie sił przyrody.
Sobowtór lucyferyczny spotyka się na drodze na zewnątrz, w pokusie ekstazy.
W dawnych, przedchrześcijańskich kulturach najważniejszy był sobowtór lucyferyczny.
W naszych czasach jest to sobowtór arymaniczny.
Ten sobowtór połączył się z człowiekiem dopiero w epoce egipskiej w wyniku kultury mumifikacji. Zmuszało to człowieka do pozostawania po śmierci w łączności ze światem fizycznym, co w kolejnych wcieleniach prowadziło do materializmu. Nie należy na to patrzeć tylko negatywnie: materializm musiał się pojawić,. jako uprawniona koncepcja świata, aby wytworzyć opór konieczny do rozwoju duszy świadomej. Należy postrzegać te arymaniczne elementarne istoty, które działają w naszym życiu jako w tym samym świetle. Są one konieczne dla rozwoju duszy świadomej. Rozwój ten realizuje się w przezwyciężeniu tego sobowtóra. Oznacza to, że możemy przyjmować używki dla intelektu, ale jednocześnie rozwijać ciepłe życie uczuciowe jako przeciwwagę oraz poczucie moralności dla tego, co osiągamy w świecie za pomocą naszej woli. Tylko kultura serca, która wynika z sześciokrotnej drogi antropozoficznej ścieżki rozwoju, stanowi podstawę do przezwyciężenia i wyzwolenia arymanicznego sobowtóra. W tym procesie należy unikać wpływu sobowtóra lucyferycznego, który chce nas odciągnąć od zadań ziemskich i społecznych. W psychoterapii ważna jest pełna znajomość tych sobowtórów, tym bardziej, że działają one w sferze nieświadomości i często powodują fanatyzm w obu kierunkach.
NIE ODKUPIONE ISTOTY NATURY JAKO SOBOWTÓRY
W cyklu „Hierarchie duchowe Ga 110” (drugi wykład) Rudolf Steiner opisuje, jak w ciągu życia człowiek jest związany z rozumną naturą, a także z istotami elementarnymi, które żyją za tą rozumną naturą jako siły, jako prawa natury, jako „przyczyny” i „opiekunowie”. Kiedy Duch Mądrości, Duch Ruchu lub Duch Formy myśli, taka myśl jest istotą, jako forma astralna – eteryczna w świecie elementarnym. Te myślowe istoty są wygnane do natury lub do ruchów ziemi i planet, a skutki ich działania znamy jako prawa natury. Wygnanie istot elementarnych do świata stworzenia odbywa się dla dobra człowieka, który może rozwijać się w tym świecie. Gdy zakończy on swój rozwój, ta forma ziemskiego życia stanie się zbędna, tak jak kiedyś „stary Saturn”, „stare Słońce” i „stary Księżyc” zostały rozwiązane, aby umożliwić dalszy rozwój.
Centralne stanowisko w całej ewolucji ziemi zajmuje człowiek od chwili, kiedy sam stał się odpowiedzialny w wyniku swego rozwoju jaźni. Jego zadaniem jest odciążenie istot elementarnych od ich zadań poprzez pewne formy wglądu oraz rozwój uczuć i woli – wyzwolenie ich z wygnania w świecie zmysłów. Z powodu procesu zagęszczania na ziemi i planetach, strumień istot elementarnych wciąż przechodzi w stan „oczarowania”, utożsamienia.
Rudolf Steiner opisuje cztery rodzaje istot elementarnych, z których każda musi zostać wyzwolona na swój własny sposób.
Pierwszy rodzaj istot przyrody znamy z bajek jako gnomy, undiny, elfy (sylfy) i istoty ogniste (salamandry). Patrząc na przyrodę wchłaniamy te istoty, wraz z ich działaniem. Wtedy te elementarne istoty pozostają z nami połączone aż do naszej śmierci. W chwili śmierci istnieje rozróżnienie pomiędzy tymi istotami, które zostały wyzwolone dzięki naszej pracy duchowej, dzięki naszej zdolności widzenia przez „Maję” świata zmysłów i umiejętności rozpoznawania rzeczywistości duchowej, a tymi istotami, które nie zostały wyzwolone, ponieważ patrzyliśmy na nie tylko „fotograficznymi” oczami. Te ostatnie pozostają z nami połączone i spotykamy je w świecie żywiołów w drodze na ziemię do następnego wcielenia. Musimy je zabrać ze sobą, i przeżywamy to jako ciężar, który jest obcy temu wcieleniu, a jednak należy do nas. Przez mądrość uwalniamy je, a przez ignorancję ciągniemy je za sobą, co coraz bardziej utrudnia nam możliwość przebicia się do wizji nadzmysłowej.
Drugi rodzaj bytów elementarnych zdegradowany jest do zadania przeprowadzania ziemi przez rytmy dnia i nocy. Wyzwalamy je poprzez bycie pilnym, pracowitym i produktywnym. Przywiązujemy je do nas będąc leniwymi, ospałymi i nieproduktywnymi.
Trzeci rodzaj związany jest z rytmem księżycowym trwającym około 28 dni, z woskującym i słabnącym księżycem. Wyzwalamy je poprzez szczęśliwe usposobienie, zadowolenie i spokój umysłu. Poprzez niezadowolenie i rozczarowanie pozostają z nami związane na następne życie.
Czwarty rodzaj związany jest z rocznym rytmem słońca. Są to letnie istoty, które są wygnane do gęstości i ciemności zimy. Wyzwalamy je poprzez religijne przeżywanie biegu roku (pomocne są w tym cotygodniowe wersety Kalendarza Duszy). Oznacza to duchowe uczestnictwo w przebiegu roku i pobożność wobec procesów przyrody. Ten czwarty rodzaj bytu wiążemy z nami, przeżywając rok w sposób nieduchowy, bezbożny.
Co to znaczy, że musimy „ciągnąć” ze sobą te cztery rodzaje istot duchowych – obcych, a jednak przywiązanych do nas? Są one ciężkim brzemieniem, które musimy nieść na naszej drodze życia. Dają one:
Pierwszy rodzaj: pustkę w doświadczeniach natury, a nawet strach przed naturą (pomyśl o turystyce pakietowej);
Drugi rodzaj: nerwowość, ospałość woli, uczucie głębokiej niechęci, gdy tylko człowiek staje się aktywny.
Trzeci rodzaj: podskórne niezadowolenie, odrzucenie, niezdolność do prawdziwej radości i zadowolenia.
Czwarty rodzaj: niezdolność do jakiegokolwiek doświadczenia religijnego; prowadzi to do nienawiści do wszystkiego, co duchowe, do agresywnego materializmu.
Jest oczywiste, że pierwszy rodzaj przeszkadza nam w rozwoju myślenia, drugi w rozwoju woli, trzeci w rozwoju uczuć, a czwarty w rozwoju jaźni jako całości.
Któż nie zna ludzi, którzy żyją w obłoku melancholii lub ciemności i sami cierpią z tego powodu, albo ludzi, w których wzbiera agresywna nienawiść, gdy tylko może dojść do religijnego przeżycia duchowego? Są też tacy ludzie, którzy przenoszą swoje własne ciężary i niemoc na otoczenie, obwiniając innych lub okoliczności za swój ciężar i ciemność.
To jest aspekt sobowtóra – te chmury niezbawionych elementarnych istot, które nam przeszkadzają, obciążają nas i ciągną w dół. Podczas gdy odkupione istoty elementarne pomagają wzmocnić zdolności duchowego myślenia, odczuwania i woli, te nieodkupione istoty elementarne tworzą konfigurację eteru, która w szczególnych okolicznościach może się od nas oddzielić i jest wtedy doświadczana jako istota, która nam zagraża, ale jednocześnie jest z nami połączona. W życiu kamaloki po śmierci pozostają również nieprzepracowane elementy pewnych doświadczeń.
Istoty, które zostały zasymilowane, żyją w naszej karmie i przynoszą nam spotkania, które mogą doprowadzić do karmicznego wyrównania. Istoty niezasymilowane wplatają wątek w naszego sobowtóra i nadają tej postaci bardzo osobistą fizjonomię oraz ukierunkowanie na określone problemy, które dla każdego człowieka są inne.
Czy ta historia powinna nas zniechęcać? Nie. Właśnie dzięki przejrzeniu się w istocie tego sobowtóra można przystąpić do pracy i wyzwolić te wygnane istoty elementarne, a w konsekwencji także nas samych. Pierwszą rzeczą, która jest do tego potrzebna jest głęboka wdzięczność i szacunek dla tych istot, które dla naszego dobra udały się na wygnanie w prawach natury. Istoty elementarne, które zostały wygnane w procesy natury, są zaangażowane w siły materialne i słusznie. Wciągnięte w naszą podświadomość, nierozpoznane, są łupem Arymana, który może je niesłusznie wykorzystać, aby wywołać w człowieku materialistyczne myśli, uczucia i impulsy woli. Dlatego w tym okresie duszy świadomościowej te elementarne istoty stają się nieco mroczne i przymusowe.
Jednak jaźń należy do „hierarchii”, która jest o tyle wyższa, że gdy tylko rozpozna sobowtóra i odważnie stawi mu czoła, jego słoneczna siła zmiata ciemność i może przywrócić byty elementarne do ich prawdziwej kosmicznej ojczyzny. Do tego potrzebna jest odwaga i entuzjazm dla duchowego związku ze stworzeniem, które między innymi można nabyć poprzez wszystko, co Rudolf Steiner przekazał na ten temat w swojej Wiedzy tajemnej w zarysie i wielu innych wykładach.
przeczytaj też: powiązany artykuł:
[…] Arymaniczny i lucyferyczny sobowtór […]