Karma na progu

Karma na progu, Wykład dr Ingo Junge, Oldenburg, Niemcy, Za uprzejmą zgodą wykładowcy, Intermediarius: B.S.

Drodzy przyjaciele,

            Co się dzieje w momencie przekroczenia Progu? Trzeba wziąć pod uwagę, że istnieje różnica między czasami przedchrześcijańskimi a tym, co wydarzyło się po przemianie wieków. W czasach przedchrześcijańskich ludzie bilansowali swoją karmę w życiu pomiędzy narodzinami i śmiercią poprzez swoje ciało fizyczne. Karma nie mogła być przyjęta do życia po śmierci, ponieważ nie było wtedy kamaloki. W tamtych czasach ci, którzy nie potrafili zrównoważyć swojej karmy, popadali w niewolę Arymana. Chrystus doświadczył tego, gdy modlił się w noc przed Wielkim Piątkiem, widząc te wszystkie dusze, głęboko pod ziemią, w arymanicznej niewoli, nie tracące nadziei w Zbawiciela. Dzięki Tajemnicy Golgoty wszystko się zmienia. Nie można zatem porównać panowania Gabriela i Michała przed i po Golgocie.

            Teraz można sformułować odwieczne pytanie: kiedy człowiek umiera? Często jestem o to pytany. Czy w horoskopie można zobaczyć datę śmierci? Czy da się to obliczyć? Nie jest to jednak konieczne. Trzeba tylko zapytać zmarłych. Oni to wiedzą na pewno. Mamy ciało eteryczne i ma ono swoją własną wielkość, począwszy od narodzin. W trakcie życia, wraz z rozwojem i wzrostem, z chorobami, które trzeba pokonać, to ciało eteryczne jest zużywane. Zaczyna się kurczyć i staje się coraz mniejsze i mniejsze. Śmierć następuje w momencie, gdy ciało eteryczne jest całkowicie wyczerpane. Odchodzący mogą to zobaczyć i dlatego mogą powiedzieć, jak długo jeszcze żyjesz. Mogą powiedzieć, że zostały dwa dni, albo że zostały dwa lata. Oni widzą wszystko.

            Możemy zapytać zmarłych, kiedy przekroczymy próg. Aby to zrobić, relacje z nimi muszą być bardziej intensywne niż te, które zazwyczaj mamy. Pamiętam ludzi, którym zostało kilka dni lub tydzień życia. W tamtych czasach mieli jasnowidzenie. Pytali: „Co tu robi dawno zmarła babcia?”. Zmarły widząc, że osoba, którą znają, zaraz przekroczy próg i podejdzie do nich, przyszli, aby zabrać ją ze sobą. Zmarli są zawsze z nami.

            Kiedyś jedna z moich pacjentek, który miał jasnowidzenie, widział nawet duchy żywiołów, powiedział mi, że mój ojciec siedział w poczekalni i pilnował porządku. Wtedy wydawało mi się, że może mówić wszystko, co zechce. Znałem ją od dawna. Często zadawała mi dziwne pytania. Kiedyś opowiedziała mi pewną historię. Sąsiedzi mieli w ogrodzie duże, piękne drzewo, które często podziwiała. I pewnego dnia ścięli to drzewo. Stała patrząc na to miejsce i miała ochotę się rozpłakać, gdy nagle zobaczyła skrzaty tańczące wokół drzewa, pełne radości i zachwytu. Nie mogła zrozumieć powodu tej radości.

            Tutaj musimy zrozumieć, że drzewo, jego pień, jest czymś martwym, jak ziemia. A kiedy drzewo zostanie ścięte lub kiedy dzieci zrywają kwiaty, łamią gałęzie, pojawia się przypływ zachwytu naturą. To uczucie radości i życzliwości. Kiedy chłop kosi trawę w lecie, błogosławiony wiatr rozlewa się po ziemi. Ale nawet w kamieniołomie, kiedy skała się kruszy, a kamienie są kruszone, jest to celebracja natury. A kiedy ciężkie pojazdy asfaltują ziemię, jest to dla niej tortura. Płacze i jęczy pod tą niewolą. I za każdym razem, gdy twarde i sztywne duchy natury zostaną uwolnione, jest to święto dla ziemi.

            Chciałem wiedzieć, czy to, co mówiła o moim ojcu, było prawdą. Obliczyłem, ile musiał mieć lat w świecie duchów i okazało się, że był w wieku szkolnym. Znalazłem zdjęcie mojego ojca z czasów studiów i zostawiłem je na stole. Natychmiast go rozpoznała, mówiąc – to twój ojciec! Wtedy jej uwierzyłem.

            Zmarli zabierają nas ze sobą za każdym razem, gdy zasypiamy. Są bardzo rozczarowani, kiedy nie myślimy i nie mamy nic dla nich. Jeśli kiedykolwiek zobaczymy ich smutek, już nigdy go nie zapomnimy.

            Musimy tylko wykonać małą pracę duchową w ciągu dnia, aby o nich pamiętać i coś im dać. Ale dotyczy to również naszych marzeń. Kiedy umieramy i przekraczamy próg, wszystko jest inne.

            Jest duży problem, kiedy mówimy o progu, ponieważ wiele osób już go przekroczyło. Miałem pacjentkę, która miał takie doświadczenie. Opowiedziała mi swoją historię o tym, jak jej mama pracowała kiedyś w ogrodzie i wyrywała chwasty. A ona, mała uczennica, nie mogła na to patrzeć i posadziła je ponownie na swoim miejscu. Na ten dzień zaplanowane było spotkanie klasowe przy ognisku. A ponieważ spóźniła się poszła na spotkanie bardzo późno. Kiedy dotarła na miejsce, jej koledzy z klasy już nie żyli, ponieważ w miejscu, gdzie rozpalili ognisko, wybuchła bomba. A ponieważ w tym czasie sadziła rośliny, pozostała przy życiu. Z zawodu została ogrodnikiem.

            Jest to przykład jak nasza karma prowadzi nas w życiu. Pewnego dnia kobieta ta odeszła, odwiedziła świat duchów i wróciła. Wróciła o własnych siłach, bez pomocy lekarzy. Będąc w świecie duchów, usłyszała głos, który powiedział jej: „Wracaj, masz tam pracę„.

            Wszyscy, którzy raz przeszli przez próg i wrócili, mówią, że słyszeli muzykę niezwykłej urody. Słyszeli muzykę o takim pięknie, jakiego nie można usłyszeć tu na ziemi. To jest to, co dzisiaj nazywa się doświadczeniem bliskim śmierci. Ludzie wracają do ziemskiego życia, ponieważ ciało eteryczne zachowuje swoją moc działania.

            Ale, oczywiście, są ludzie, którzy umierają z różnych powodów. Może zdarzyć się wypadek lub katastrofa, a osoba umiera zachowując rezerwę sił ciała eterycznego. Ta pozostałość energii eterycznej zostaje zachowana. Rudolf Steiner przeprowadził karmiczne badania nad losami i powiedział, że tacy ludzie robią coś szczególnego i ogromnego w swoim nowym życiu. Osoba ta posiada niewykorzystaną energię eteryczną i może dokonywać działań o niezwykłej mocy. Nagła śmierć, która wydaje się być nieszczęśliwym wydarzeniem, jest częścią karmy przygotowanej przez człowieka na przyszłe życie.

            W Dornach zdarzył się wypadek, kiedy chłopiec niosący mleko został przygnieciony przez ciężarówkę przewożącą meble. Wszyscy w Dornach znali tego chłopca i zmartwili się z powodu jego nagłej śmierci. Rudolf Steiner wyjaśnił, że sam chłopiec zdecydował o powrocie do świata duchowego i że powróci jako architekt Goetheanum. Miał wtedy siedem lat.

            Bardzo trudno jest nam pogodzić się z myślą, że nagła i tragiczna śmierć może być wynikiem karmicznego losu, może być pożądana i konieczna.

            Znamy wiele osób, lekarzy i nauczycieli, którzy teraz się szczepią. Nie da się ich powstrzymać argumentami rozumu i logiki. Mówiliśmy już o przyczynach tych zjawisk. Mówiłem już o tych ludziach, którzy w sprytny sposób symulują duchowość.

            Jest to szczególnie związane z wydarzeniami Soboru w Konstantynopolu w 869 r. Ludzie musieli wyzbyć się ducha, ale musieli chodzić do kościoła w niedzielę. Aby nie paść ofiarą inkwizycji, trzeba było umieć udawać i sprawiać wrażenie uduchowionego. Jednocześnie w duszy mieszkało coś innego. A po ich ziemskiej śmierci ludzie ci byli jak ślepcy, ponieważ nie otrzymali niczego duchowego. W następnym życiu stali się politeistami i hipochondrykami, żyjącymi w strachu przed chorobą. Tacy ludzie boją się infekcji, czyli czegoś, co zostało wymyślone stosunkowo niedawno. Przed tym wynalazkiem Kocha i Pasteura, dla tych ludzi zarażenie było diabłem. Kiedyś był to diabeł, dziś są to wirusy. W zasadzie nic się nie zmieniło.

            Ten, kto prowadzi mierne i jałowe życie w strachu przed chorobą i diabłem, otrzymuje po swojej następnej ziemskiej śmierci Arymana jako przewodnika. Ich myślenie zamarza, a kiedy już narodzą się na nowo, nie mogą już postrzegać tego, co duchowe. Ale mają wielkie zdolności do działań takich jak elektronika czy cybernetyka, które nie są związane z uczuciami. To, co duchowe, jest dla nich zamknięte i dlatego nie mogą być przekonani. Zostaną zaszczepieni.

            Rozmawialiśmy o innym typie ludzi, których myślenie jest również zamrożone, ale z innego powodu. Są to ludzie, którzy nie zapadają w głęboki sen i dlatego nie spotykają Archanioła. W swoich codziennych troskach nie mówią o niczym duchowym. Spotkanie Archanioła we śnie jest możliwe tylko wtedy, gdy w ciągu dnia mówisz i wypowiadasz duchowe rzeczy.

            Myślenie prowadzi nas do Anioła, a słowo mówione łączy nas z Archaniołem. A nasze działania prowadzą nas do duchów osobowości. Ale jak się nie mówi, nie mówi nic duchowego, to do spotkania z Archaniołem nie dochodzi. Rudolf Steiner mówi, że może to być szokujące, gdy zdajesz sobie sprawę, że prawie nikt wokół ciebie nie mówi nic duchowego, a ludzie nie spotykają swojego Archanioła w nocy. Tak dzieje się z myśleniem materialistycznym, w erze Ryb. A kiedy po śmierci Anioł przekazuje osobę Archaniołowi, on ( człowiek ) nie zna anielskiej dobroci. Są mu nieznani. Są dla niego ciałem obcym. Nie ma on takiego doświadczenia, jakie mają ludzie, którzy spotykają swojego Archanioła w nocy.

            Postaram się to wyjaśnić. Kiedy wchodzimy do świata duchów, doświadczamy obcych w taki sam sposób, w jaki doświadcza ich Anioł. Doświadczamy obcego świata w taki sam sposób, w jaki czyni to Archanioł. I wtedy doświadczamy sposobu, w jaki duch osoby postrzega świat duchowy i jego objawienia. Jak zwykły ziemianin może doświadczyć czegoś takiego? Rudolf Steiner używa ciekawego wyrażenia i mówi – pozwalamy Hierarchiom „przeżuć się” (pokonać siebie) i stać się ich całością. Pozwólcie, że wyjaśnię to na prostym przykładzie. Wyobraźmy sobie osobę, która otrzymała preparat z medycyny antropozoficznej. Natychmiast zostaje równomiernie rozprowadzony po jego ciele. Gdybyśmy mieli aparat fotograficzny, aby uchwycić jego rozkład na ciele, obraz byłby wspaniały. Coś podobnego dzieje się z nami, gdy Archanioł nas „trawi”. Jesteśmy w nim, w każdej jego części i punkcie. Doświadczamy świata jako tej istoty hierarchii, w której się znajdujemy. Dają nam dary, a my otrzymujemy od nich wszystko, czego potrzebujemy, aby stworzyć w drugiej połowie życia, między śmiercią a nowymi narodzinami, nasze nowe ciało.

            Dlatego musimy oddać nasze jestestwo hierarchii. Ale mogą nam odmówić, a wtedy nie otrzymamy od nich tych darów, których potrzebujemy, by stać się w pełni ludźmi. Przygotowując się do naszych narodzin, może się okazać, że Archanioł nie da nam miejsca w sekwencji pokoleniowej, której pragniemy, ale wyśle nas do ziemi i ludzi obcych dla nas. A wtedy nie będziemy w stanie duchowo przyjąć i zrozumieć języka ludzi, wśród których się znaleźliśmy. Rozumiemy słowa, używamy ich, mówimy nimi, ale nie rozumiemy głębokiego znaczenia, które jest osadzone i żyje w tym języku. Wszystko, co zostało powiedziane, odnosi się do drugiego rodzaju ludzi, których jest teraz na ziemi wielu – tych, którzy nigdy nie spotkali swojego Archanioła we śnie, którzy nie potrafią myśleć duchowo i nadzmysłowo. Tacy ludzie wierzą we wszystko, co mówią im media i nie wyobrażają sobie kłamstw władzy. Nie potrafią myśleć, nie potrafią sobie wyobrazić, że są oszukiwani, ale potrafią i umieją obsługiwać technologię komputerową.

Wróćmy do naszego głównego tematu, czyli do progu. Skąd człowiek może wiedzieć, że umarł? Prawdziwie zmarły, a nie tylko bliski śmierci. Pewien alpinista opowiadał mi, jak kiedyś spadł i poleciał 16 metrów w przepaść. W tym momencie śmierć była bardzo blisko. Widział całe swoje życie w szczegółach i mógł sobie wszystko później przypomnieć. To doświadczenie było niezwykle żywe. Istnieje wiele różnych przykładów. Jeden z moich pacjentów uległ katastrofie lotniczej i doznał ciężkiego szoku. Był poza swoim ciałem i widział całe swoje życie. Skąd możemy wiedzieć, czy jesteśmy martwi? Przeczytałem u Rudolfa Steinera, jak to jest możliwe i wtedy miałem szczególne doświadczenie. Znałem człowieka od ubezpieczeń. Ubezpieczał pacjentów i bardzo chciał ubezpieczyć również mnie. Ale udało mi się tego uniknąć. Tutaj zachorował. Miał raka trzustki. Sam był ubezpieczony, ale nie dostał żadnego odszkodowania. Będąc chorym, z pomocą prawników próbował załatwić to, co trzeba było zrobić, ale bezskutecznie. W końcu dotarło do niego, że pracuje dla kryminalistów. W tym czasie jego żona opuściła go, aby znaleźć dla siebie najlepsze rozwiązanie. Leżał w szpitalu w zupełnej samotności, załamany i nieszczęśliwy. Strach przed śmiercią był wypisany na jego twarzy. Poszedłem do niego. Był bardzo zadowolony z tej niespodziewanej wizyty. Widziałem na jego twarzy straszny strach i myślałem, jak się go pozbyć. Wtedy nagle przyszło mi do głowy, żeby go zapytać: „Czy wiesz, jak można stwierdzić, czy jesteś martwy, czy tylko śpisz?”. Wbił we mnie wzrok, milcząc. Zapytałem go – chcesz wiedzieć? I, oczywiście, bardzo chciał wiedzieć. Potem opowiedziałem mu, jak osoba, która jest bliska śmierci, widzi siebie poza ciałem i jak widzi całe swoje przeżyte życie, i jak to całe przeżyte życie wydaje się być żywym doświadczeniem. To trwa trzy dni. Wtedy to, co widziane ustępuje i rozszerza się. Kiedy zacznie się ta ekspansja i separacja, wtedy możecie być pewni, że jesteście martwi. Po moich słowach zasnął spokojnie i bez lęku.

            Kiedy panorama życia oddala się, pojawiają się małe punkty światła. Pozostaje pamięć o poprzednim życiu. Do czasu, gdy nadejdzie godzina pokoju o północy, osoba ta pamięta swoje przeszłe życie, wiedząc, kim jest. I wszyscy wokół ciebie widzą ciebie i widzą twoje życie. Po trzech dniach pojawiają się te świecące kropki. Można powiedzieć, że wyglądają jak gwiazdy. Rudolf Steiner mówi, że w kosmosie będziemy potrzebować światła. Te małe światełka oświetlają obcą przestrzeń otaczającą człowieka. Ale również sam człowiek musi promieniować światłem.

            Po jakimś czasie światła te zgasną, ale potem znów zabłysną. Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z dwoma stanami. W stanie oświeconym można widzieć innych zmarłych i mieć z nimi kontakt. A kiedy światło gaśnie, człowiek jest ogarnięty ciemnością i pozostaje sam ze sobą. Można tu dokonać porównania z czuwaniem i snem, ale to nie do końca prawda. Są to stany współistnienia i samotności. Jednocześnie człowiek nigdy nie zasypia. Wręcz przeciwnie, jest przebudzony jak nigdy dotąd. Wszystko, czego doświadcza, jest postrzegane wyłącznie na wysokim poziomie, którego nie posiadał w ziemskim życiu.

            Ale wracając do kwestii progu. Możemy ją określić jako granicę między życiem a śmiercią. Tutaj człowiek pozostawia za sobą to, co ziemskie. Bill Gates będzie musiał zostawić za sobą swoje miliardy. Cała fortuna zostaje za progiem. Ale poza tym wszystkim, poza wszystkimi tytułami i zasługami, ciało zostaje, a z nim cały spryt i cała ziemska nauka.

            Ale co człowiek może zabrać ze sobą? Ze sobą może wziąć współczucie, tę duchową moc współczucia i empatii dla ludzi, których miał i doświadczył. I dzięki tej mocy będzie można widzieć po śmierci duchowe obrazy i ciała myśli. Czego brakuje większości ludzi? Zgadzam się, że jest to bardzo trudne. Nie mają wystarczającej wiedzy o sobie. O innych, na przykład o sąsiadach, wiemy wszystko bardzo dobrze. Znamy wszystkie mocne i słabe strony ludzi wokół nas. Możemy powiedzieć na pewno – na tej osobie można polegać, tej osobie można zaufać, a tej osobie nie.

            Ale trudno nam to wszystko tak trafnie o sobie powiedzieć. Kiedyś Goethe jako urzędnik państwowy musiał podpisać nakaz śmierci. Przez trzy dni dręczyły go wątpliwości. A kiedy ją podpisywał, dopisywał na dole – „Ja też!”, czyli „Ja też mógłbym to zrobić„. Wszystko to są okoliczności życia, jego warunki, wychowanie. Są odpowiedzialni za to, co się robi. Samoświadomość, jeśli istnieje, nie opuści człowieka po jego śmierci. Jeśli jesteś surowy wobec siebie i zbadałeś się jak pod mikroskopem, spróbuj dowiedzieć się, kim jesteś. Odkryj swoje mocne i słabe strony. Co ciekawe, jako dzieci brzydzimy się pewnych rzeczy, które robią dorośli, mówiąc sobie, że nie będziemy ich robić.

            Miałem jeden szczególny przypadek w moim życiu, kiedy pracowałem jako lekarz w szpitalu. Siedzieliśmy sobie rano na przerwie, popijaliśmy kawę, ale nagle trzeba było zrobić jakieś zdjęcia rentgenowskie i zdążyłem powiedzieć do pielęgniarki – „Przynieś…!”. Czułem się bardzo zakłopotany i zanim zdążyła wstać i wyjść, udało mi się poprosić ją, żeby została, żebym mógł pójść. Miała też prawo do odpoczynku, kawy i śniadania. Zawsze nienawidziłem, kiedy ludzie zmuszają innych do czegoś.

            Naśladujemy złe nawyki z otaczającego nas świata, szczególnie w pierwszych 9 i pół roku życia, poprzez naśladownictwo. Widzimy rzeczy, których nienawidzimy, którymi gardzimy, ale potem sami je robimy. To jest właśnie siła naśladownictwa i przyzwyczajenia. Rozwijając zmysłową samoświadomość, możemy zacząć odczuwać niewłaściwość własnego zachowania. To tutaj mamy duże problemy i tutaj musimy pracować najciężej.

            Jeśli uda nam się przenieść część samoświadomości poza próg, będziemy mieli możliwość uświadomienia sobie siebie jako części hierarchicznego świata, uświadomienia sobie siebie we własnych doświadczeniach. Będziemy mogli  odczuwać to, co odczuwa Archanioł lub Archai. Ale kiedy człowiek nie ma tej samoświadomości, kiedy wydaje mu się, że był najlepszy i najwspanialszy na świecie, a wszyscy inni popełniali tylko błędy i dlatego cała odpowiedzialność spoczywa na nich, wtedy ten człowiek będzie ślepy. Wtedy będzie samolubny i materialistyczny. Wtedy człowiek nie będzie miał połączenia i pozostanie ślepy. Wielu ludzi przekracza dziś próg, nie rozumiejąc, jaki czeka ich los.

            Jest taka książka, która nazywa się Most nad strumieniem. Opisuje, co stanie się z tymi, którzy nie chcieli wiedzieć o niczym poza sobą. Jest to bardzo samolubne i materialistyczne. Tacy ludzie niekoniecznie są źli, ale nie posiadają umiejętności samokrytyki i obiektywnej oceny własnych działań. Jest tu ważna myśl do zrozumienia, która jest tak ważna dla nas żyjących teraz, kiedy musimy zrozumieć, że potrzebujemy dodatkowych działań, aby nauczyć się i opanować to uczucie. Mam mały przykład, który może wydawać się śmieszny i zabawny. W lecie, kiedy ludzie zazwyczaj urządzają grille, zapraszani są goście i miałem właśnie taki przypadek, że osoba, która jadła na takim pikniku, dostała ataku zapalenia trzustki. Ta osoba, którą znam, miała w tym momencie kwadraturę do Saturna. Osoba ta, została uratowana. Ale facet, który grillował kiełbasę, stał przy grillu i czuł się jak mistrz. W rzeczywistości jednak nie posiadał odpowiednich umiejętności i nie zauważył, jak wszystko spłonęło, pokryło się popiołem, stając się niejadalne. Kiedy ten facet umiera, kiedy widzi wszystko, co było w rzeczywistości, uświadamia sobie, jakim naprawdę był palantem: „Nie byłem tak fajny, na jakiego wyglądałem, i ludzie o tym wiedzieli”.

            Albo nauczyciel matematyki, który pisze wzory i problemy na tablicy, wyjaśnia je, ale usypia klasę. Jeden z uczniów pięknie pamięta wszystko, co się działo i to, że nikt nie rozumiał nic z tego, co tłumaczył nauczyciel. Kiedy ten nauczyciel umiera, otwiera się dla niego „okno”. Dostaje kawałek poczucia samoświadomości i zaczyna widzieć otaczające go rzeczy w świecie duchowym.

            Praktycznie, jeśli pomyślimy i przypomnimy sobie, co mieliśmy ze zmarłymi, czas, który z nimi spędziliśmy, wszystkie te doświadczenia z nimi, te wspomnienia o nich, pomogą nam one stworzyć brakujące poczucie samoświadomości w życiu po śmierci. I za każdym razem, kiedy myślimy o zmarłym, otwiera się „okno” i zaczynamy widzieć świat duchowy.

            Ale coś jeszcze, nawet najważniejszego, przechodzi z nami przez próg. Taka jest wola. Przechodzi swobodnie przez próg z każdym z nas. Co to jest wola? Wola jest śpiącym człowiekiem. Jest to nasz metabolizm, nasze mięśnie, nasz oddech, aktywność naszych organów. Wszystko to jest naszą wolą. Nasze narządy woli można porównać do dysku twardego komputera. To zły przykład, ale jednak. Pamiętają wszystko jak komputer, który zapisuje i zapamiętuje wszystko, co jest ustawione.

            Ale w przeciwieństwie do komputera, nasze narządy pamiętają wszystko. Siedzimy tutaj, słuchamy wykładu, a nasze płuca pracują i pamiętamy wszystko, co zostało powiedziane. Wszystko, co zostało powiedziane, trafia do płuc. Kiedy wracamy do domu i jemy coś pysznego, trafia to do naszej wątroby. Wątroba pamięta wszystko, co sprawiało przyjemność. Wszystko, co wiąże się z dobrym smakiem. Nawet muzyka. Wszystko, co ma związek z białkiem i azotem, trafia do nerek. Wszystkie doświadczenia radości i smutku trafiają do naszego serca.

            Organy mogą zachorować. Oznacza to, że wszystko, co w nich zdeponowane, zaczyna wychodzić na zewnątrz. Kiedy płuca są chore, wspomnienia te prowadzą do stanu kompulsywnego, kompulsywnych pomysłów i działań. Znam pacjentkę, która stale myła ręce i zużywała trzy kostki mydła dziennie. Cierpiała na obsesję, że jej ręce są brudne. Leczyłem jej płuco. Jako dziecko cierpiała z powodu przeziębień, faszerując się antybiotykami. Po leczeniu jej stan się poprawił. Kiedy serce boli, a często zdarza się to szefom, ich twarz robi się czerwona i ogarnia ich złość. Spróbuj nie zgodzić się z prezesem zarządu. Będzie płonął z wściekłości.

            Rozważmy jednak przypadek, w którym wszystkie organy są nienaruszone i zdrowe. One, jako organy wolicjonalne, idą z nami w obcy świat. W życiu pomiędzy śmiercią a nowym narodzeniem są przemienione. Cała nasza wola będzie głową. Stara głowa, którą usuwamy, spełniła już swoją funkcję. Za każdym razem, w każdym odrodzeniu, stara głowa jest usuwana. I z tych wszystkich czynów, wysiłku woli, pracy organicznej powstaje nowa głowa. Nasze jelita będą ślimakiem ucha. Śledziona, znajdująca się po lewej stronie i przechodząca w prawo, przechodzi przez wątrobę i staje się przewodem słuchowym. Stopy naszych stóp staną się bębenkami. Wszystko, co jest, zostanie przetworzone i stanie się częścią głowy. Płuco, co jest szczególnie ważne i związane z naszym duchowym postrzeganiem, stanie się naszą twarzą. Czy ktoś wygląda jak złodziej, czy jest napełniony duchem, ma to związek z tym, co się otrzymuje przez rzeczy duchowe. Czy ogląda tylko piłkę nożną, czy bierze udział w zawodach, czy też ma coś innego, co go interesuje. Wątroba stanie się mózgiem, a nerki staną się podstawą temperamentu. Wszystko, co było wolą i metabolizmem, wszystko to zostanie przekształcone na nowo. Wola osiąga godzinę pokoju o północy. W tej godzinie środkowa wola jest wciąż obecna. Tam nim nie mamy żadnych spotkań i kontaktów. Jesteśmy na naszej gwieździe w zupełnej samotności. Otacza nas żywa mądrość, a z tej samotności wyrastają dwie nowe siły. Jedną z tych sił jest potęga pamięci. Im więcej przebywamy w samotności w świecie duchowym, tym większa będzie moc pamięci. Ale to nie jest pożądane, ponieważ trudno jest zapomnieć i trudno jest wybaczyć. Można popaść w melancholię, gdy ma się świetną pamięć.

            Jest jeszcze coś, co pojawia się w dzieciństwie z powodu tej samotności – lęki. Zbyt duża samotność rodzi lęki. Ten strach stanie się nową wolą. A z nowej woli powstaną nowe organy ciała. To, co wisi pod głową – klatka piersiowa, kończyny. Wszystko to jest wynikiem woli.

            Jednak nadal istnieje istota, z którą jesteśmy zmuszeni walczyć, a to osłabia naszą wolę. Dlatego Bóg uczynił dla nas wspaniały prezent na początku ery  – dał nam dar intelektualnego myślenia. Z pomocą intelektualnego myślenia możemy mieć wygodne życie, jednak to osłabia wolę. Każda forma pomocy technicznej: ekspres do kawy, elektryczna szczoteczka do zębów, wszystko, co upraszcza naszą pracę, czyni nas słabymi. Musimy dopilnować, abyśmy mogli kontrolować naszą wolę i pracować nad nią.

            Rudolf Steiner pokazał nam ciekawe możliwości rozwoju woli. Na przykład, możemy robić rzeczy, których nie musimy robić. Wzmacnia to wolę. Wieczorem, na przykład, przypomnij sobie wszystko, co było w ciągu dnia, ewentualnie wykonaj medytacje… Wszystko, co daje nam szansę i możliwość spojrzenia na siebie i swoje życie. Zadaj sobie pytanie, co było dobre, a co złe. Wola jest najważniejszą rzeczą do wzmocnienia w naszym życiu pomiędzy narodzinami a śmiercią, ponieważ w życiu pozaziemskim da nam poczucie siebie i stworzy nasze nowe ciało.        

Możesz również polubić…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x