Krzysztof Maurin – Antropozofia stara jak ludzkość

źródło: pismo Gnosis


Z profesorem Krzysztofem Maurinem rozmawia Izabella Zaremba-Szydłowska

 

Krzysztof Maurin jest wybitnym polskim uczonym, profesorem matematyki na Uniwersytecie Warszawskim, a także filozofem i teologiem. W dziedzinie matematyki zajmuje się teorią reprezentacji grup, która współcześnie jest centralną i unifikującą teorią matematyczną. Zdaniem profesora Maurina pojęcie reprezentacji w matematyce odpowiada centralnej roli symbolu we współczesnej filozofii. Od czterdziestu pięciu lat Krzysztof Maurin uczy na Uniwersytecie Warszawskim, a takie wykłada gościnnie na innych uniwersytetach europejskich. Trzydzieści lat temu stworzył na Uniwersytecie Warszawskim Instytut Metod Matematycznych Fizyki, w którym wychował wielu badaczy. Niektórzy z jego uczniów są już także profesorami na uczelniach polskich i zagranicznych. W wykładach i publikacjach profesora Maurina przewija się wątek matematyki jako języka i sztuki oraz jednoczącego, symbolowego poznania, widzianego jako proces współtworzenia rzeczywistości. Przekraczanie przez uniwersyteckiego uczonego ograniczeń pozytywistycznej nauki i prezentowanie świata w ramach Wielkiej Triady (Bóg, Wszechświat, Człowiek) było dla wielu z jego słuchaczy ożywczym. doświadczeniem, a takie swoistym fenomenem w kraju, w którego szkolnictwie oficjalnie panował marksizm.
My, interesujący się antropozofią, mamy dodatkowo to szczęście i ten zaszczyt spotykać się z profesorem prywatnie.
Mieliśmy okazję oduczać się płytkiego i pełnego frazesów, łatwego mówienia o trudnych sprawach. Przywodzi to na myśl napomnienie Mistrza Eckharta: „Czemu paplesz o Bogu? Czyż nie wiesz, że cokolwiek mówisz o nim, jest nieprawdą?”
Przez lata słuchałam wielu wykładów profesora. Fascynujące jest to, że profesor nie ma gotowych, zawsze tych samych odpowiedzi. Rozmawiając z nim czy słuchając jego wykładów, ma się zarówno przyjemność, jak i trudność uczestniczenia w żywym procesie ich powstawania. W związku ze zbieraniem materiałów do pracy o antropozofii w Polsce przeprowadziłam obszerny wywiad z profesorem Krzysztofem Maurinem. Oto fragmenty owego wywiadu.

.

.

Izabella Zaremba-Szydłowska: — Chciałabym, abyśmy zaczęli historycznie. Jak i kiedy zetknął się pan z antropozofią?

Krzysztof Maurin: — Bezpośrednio po wojnie, którą, jak wielu młodych ludzi w Polsce, cudem przeżyłem (myślę przede wszystkim o Powstaniu Warszawskim): byłem, jak to się mówi, człowiekiem niewierzącym, zaś formalnie protestantem. Wprawdzie wiele już wtedy czytałem i interesowałem się filozofią, ale była to jeszcze filozofia bez teologii. Jak wiadomo, w życiu nie ma przypadków: trafiłem szczęśliwie na książkę wielkiego pedagoga niemiecko-szwajcarskiego F.W. Förstera, w której znalazłem zdanie, że „kształcenie charakteru bez religii jest sportem”. Pod wrażeniem tej lektury zapragnąłem to zmienić. I znowu tak się złożyło, że byłem zaprzyjaźniony z rodziną przedwojennej Prezes Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego Marii Przyborowskiej, dzięki czemu miałem dostęp do antropozoficznej literatury. W tym samym czasie utrzymywałem kontakt z innym przedwojennym antropozofem Robertem Walterem, którego dom pod Warszawą, wraz z cudem uratowaną z Powstania biblioteką stał się ośrodkiem myśli ezoterycznej w Polsce.

— Od kilkudziesięciu lat towarzyszy pana życiu myśl antropozoficzna. Jak obecnie po latach wszechstronnych studiów i osobistych doświadczeń rozumie pan antropozofię?

— W ostatnich latach zacząłem się zajmować ezoteryką żydowską kabbałą. Podobnie jak kosmologia hinduska czy perska, kabbała sięga dużo wcześniej niż Genesis. W kabbale jest bardzo rozwinięta idea Adama Kadmona. Właściwie ten mit, bo o tych sprawach nie można mówić inaczej niż językiem mythosu i symbolu, był dla mnie niesłychanie ważny. Ten piękny mit mówi o tym, że nim nastąpił tak zwany upadek (nie należy tego oczywiście rozumieć czasowo, bo dzieje się to stale, a nie miliony lat temu), została uratowana jakby kwintesencja, czysta dusza Adama, Anima Candida, i zachowana gdzieś w niebie. I to się właśnie nazywa Synem Człowieczym, Barnaszą albo Anthroposem. Zarówno w kabbale, w apokryficznej Księdze Henocha, jak i u Steinera (Steiner znał kabbałę, to widać z jego wykładów) jest mowa o dalszych losach tego Syna Człowieczego, czyli Anthroposa. W gruncie rzeczy wie o nim cała prawiedza, wszystkie religie. Można powiedzieć, że los ludzkości to los Anthroposa. A wiedza o tym, mądrość o tym, Sophia, antropozofia istniała zawsze, tak jak ludzkość. Wiedza ta była często zapominana, zakrywana, tłumiona, ale zawsze płynęła jakimiś mniej lub bardziej ukrytymi nurtami. W dwudziestym wieku zmartwychwstała ona w wiedzy duchowej Rudolfa Steinera i przypuszczam, że właśnie dlatego nazywa się antropozofią. Moim zdaniem trzeba to rozumieć bardzo szeroko. Warto też chyba zaznaczyć, że zmartwychwstanie dawnej antropozofii nie oznacza powtórzenia, jest to pojawienie się w przemienionej postaci.

— Ulubionym motywem występującym we wszystkich pana wykładach i publikacjach dotyczących zarówno matematyki jak antropozofii jest symbol i poznanie symbolowe. Co to oznacza dla pana?

— Zacznijmy od symbolu. To słowo było degradowane i często oznaczało, że czegoś nie traktujemy poważnie. Uważam, że trzeba słowu „symbol” przywrócić godność. Dla mnie nie jest to obraz czy przedmiot. Dla mnie jest to proces łączenia duchowej Istoty z jej reprezentantem. Poznanie symbolowe czy symboliczne zakłada istnienie Istoty, która żyje winnym wymiarze, a która chce się wcielić, objawić, która chce się realizować i reprezentować. Istota ta, czy raczej Istoty chcą działać tutaj na Ziemi i pragną być poznawane. I do tego, by reprezentować się na Ziemi, potrzebują człowieka. Moim zdaniem właściwe rozumienie symbolu i poznania symbolowego otwiera dostęp nie tylko do głównych dzieł sztuki, poezji, filozofii dawnych kultur, mitów, legend i baśni wszystkich ludów, lecz także pozwala spojrzeć w nowy sposób na historię nauki, a nawet techniki. Daje to także nowe spojrzenie na język, gdyż rozumie się wtedy, że jego rola nie wyczerpuje się w relacjach komunikacji i że język nie tylko stanowi formę przekazu informacji. Istnieje jeszcze coś, co zgodnie potwierdzają zarówno mistycy starożytnych Indii, Egiptu, Persji, Izraela, jak również mistycy wszystkich wyznań chrześcijańskich, co stanowi „tajemny”, właśnie symboliczny charakter języka.

— Co jest najbardziej charakterystyczne dla poznania symbolowego, po czym możemy je odróżnić od innych rodzajów poznania?

— Przede wszystkim…

 

Przeczytaj więcej na stronie Gnosis:

Możesz również polubić…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x