Rudolf Steiner i duchowa moc jaźni Zachodu
autor: T.K.
Rudolf Steiner urodził się i całe życie spędził w Europie Środkowej, ojczyźnie antropozofii. Europa Środkowa jest krainą bardziej duchową niż polityczną, przekracza granice polityczne i narodowe, jest ona miejscem na ziemi, gdzie zawsze obecna była wysoka świadomość ducha. Ta świadomość ducha i antropozofia są szczególnymi darami tej krainy dla świata.
Żyjąc w Europie Środkowej, odbyłem ostatnio długą wyprawę daleko na południowy zachód i wybrałem się do Ameryki Środkowej. Już pierwszego dnia stało się dla mnie jaśniejsze, dlaczego duch, który żył kiedyś w Europie Środkowej w indywidualności Rudolfa Steinera, usiłuje powrócić i ponownie wcielić się na Zachodzie.
W całkowitej ciemności odbył się bardzo długi lot nad oceanem. Tam, w dole, gdzie kiedyś rozpościerała się starożytna Atlantyda, szumiały i przetaczały się fale. Z wodnej otchłani promieniowały w przestworza siły ziemi i zapowiadały głębokie zmiany duchowej geografii. Duch „starego świata” z czasem zanikał, a z oddali wyłaniało się coś nowego i niemal obcego. Gdybym miał wyrazić to uczucie wyobcowania w słowach, mógłbym powiedzieć, że zabrakło pewnej aury sakralności. Wschód, który odwiedziłem kilka lat temu, jest w szczególny sposób sakralny i ta aura zawsze promieniowała na Europę. Teraz już tej wschodniej aury sakralnej nie było i nieco mnie to dezorientowało, jeszcze w samolocie nie mogłem odnaleźć się w tych nowych okolicznościach duszy. Było też coś jeszcze, za ciemnością nocy z daleka skrywała się jeszcze głębsza wewnętrzna ciemność. To uczucie niepokoju i ciemności stało się jeszcze silniejsze po wylądowaniu, kiedy miały miejsce pierwsze zmysłowe wrażenia „nowego świata”. Ciemność wyrażała się niemal substancjalnie w bardzo specyficznym zapachu tropikalnej wilgoci, nocnego upału i duszności.
Nad ranem za oknem pokoju hotelowego Nowy Świat ujawnił swoje niezwykłe piękno. Wrażenia były bardzo silne, gdyż barwy i formy wspaniałej przyrody były bardzo intensywne. Palmy, śpiew kolorowych ptaków, krople porannego deszczu, wydawały się niezwykle świeże i mocne. Pierwsze spotkania z ludźmi były wspaniałe. To bardzo serdeczni i przyjaźni ludzie, inteligentni, ciekawi świata i radośni. Relacje społeczne i spotkania są tutaj bardzo łatwe i naturalne. Ta rzeczywistość Ameryki Środkowej ma ogromną dynamikę wewnętrzną, wszystko jest tu żywe, energetyczne i radosne (są jednak też ciemne strony, bieda, duża przestępczość itp.).
Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, skąd bierze się ta wspaniała żywotność. Potężne siły jaźni emanują z samej gleby tej krainy. To bardzo pierwotne i instynktowne siły, wyłaniające się z ziemi. Siły jaźni ujawniają się tutaj jako czyste siły natury, a także tworzą silne ludzkie jaźnie. Harmonia między ludźmi i naturą jest głęboka i uderzająca. Samoświadomość nie przynależy do tej elementarnej siły jaźni, po prostu uobecnia się ona spontanicznie jako życie natury. Medytacja nad geografią duchową pozwala wewnętrznie uświadomić sobie, że te potężne siły jaźni przybierają bardziej abstrakcyjną, racjonalną i techniczną formę na północy kontynentu amerykańskiego, nie tracąc jednak swojej pierwotnej natury.
Bardzo ważne jest, aby odróżnić jaźń od samoświadomości. W środkowoeuropejskim życiu duchowym samoświadomość osiągnęła szczyty ducha, których nie można znaleźć nigdzie indziej, ale siły jaźni są tutaj stłumione i słabe, co tłumaczy upadek tej krainy i jej kultury w XX wieku, wojny, dyktatury itp. Wyjaśnia także trudności antropozofii w głoszeniu światu przesłania ducha. Rudolf Steiner ujawnił głębokie i wspaniałe duchowe prawdy, lecz nie udało im się przedostać do globalnej świadomości. Język książek i wykładów Steinera jest w pewnym sensie szorstki i „niezdarny”, wyraźnie można odczuć w nim stłumienie i niepewność środkowoeuropejskiej jaźni. Steiner nie był porywającym ani błyskotliwym wykładowcą ani pisarzem, usilnie i w wielkich trudnościach, lecz z niezwykłą wewnętrzną szczerością i rzetelnością, dążył, aby niezręcznymi słowami wyrazić potężne idee i natchnienia ducha. Idee te nie znalazły w duszach ludzkich właściwego rezonansu, na który naprawdę zasługują i tak jest do dziś. Nie jest to niczyja wina, ludzka jaźń po prostu wciąż nie jest wystarczająco silna, aby uchwycić głębszą rzeczywistość ukrytą za nieco abstrakcyjnymi słowami.
Nadszedł jednak czas, kiedy duchowa świadomość musi zostać zjednoczona z silniejszymi niż kiedykolwiek siłami jaźni, które są obecne na Zachodzie. Swoją myślową formę astralną mają one w Ameryce Północnej, natomiast ich korzenie życia eterycznego znajdują się w Ameryce Południowej i Środkowej. Duch, który dał światu najwyższą samoświadomość ducha w antropozofii, teraz dąży do zjednoczenia tej samoświadomości z potężnymi siłami jaźni Zachodu, czynnymi zarówno na południu, jak i na północy kontynentu amerykańskiego. Rezultatem będzie najwyższa sakralność samoświadomego indywidualnego ducha. Podsumowując, duch potrzebuje Ameryki, nie tylko tego czy innego kraju, ale Ameryki jako całości. I w tym samym stopniu Ameryka potrzebuje ducha, dzisiaj nadchodzi czas, kiedy duch zostanie objawiony na Zachodzie w najwyższej sakralności. Duch wypracowuje sobie drogę do tej sakralności, nieistotne są dla niego jakiekolwiek przeszkody. W tej pracy działa moc Chrystusa, która pokona wszelkie niechętne i wrogie siły, torując drogę do zwycięstwa ducha.
T. K.