Rudolf Steiner i kino

Rudolf Steiner i kino, Jeremy Smith, Intermediarius: B.S.

Kiedy kilka lat temu byłam członkiem Kolegium Nauczycieli w szkole steinerowskiej, od czasu do czasu przychodzili do nas rodzice lub grupy rodziców, którzy pełni dobrej woli i entuzjazmu dla szkoły, chcieli zaproponować coś nowego, co ich zdaniem przyniosłoby korzyści uczniom i szerszej społeczności szkolnej. W większości przypadków propozycje te były mile widziane, ale w kilku niefortunnych przypadkach mogło się zdarzyć, że rodzice, nie wiedząc, co jest nie tak, stwierdzali, że ich propozycja natrafiła na niewidzialny szklany sufit i nie można było poczynić dalszych postępów. Co w tych przypadkach poszło nie tak? Ci, którzy znają szkoły steinerowskie, zdają sobie sprawę, że ci rodzice nieświadomie natrafili na jakąś zasadę stosowaną przez nauczycieli, która jednak mogła nie być szeroko zakomunikowana lub zrozumiana przez rodziców. Jeden z takich przypadków dobrze pamiętam; rodzic, który w swoim życiu zawodowym był reżyserem filmowym, zwrócił się do kolegium z propozycją założenia klubu filmowego. Pomysł polegał na tym, że raz w miesiącu lub dwa ustawiałby duży ekran w szkolnym teatrze, zapewniałby cały niezbędny sprzęt i pokazywałby filmy o prawdziwej wartości artystycznej publiczności złożonej z uczniów i rodziców. Sam wygłosiłby wykład wprowadzający lub zaprosiłby kogoś, aby przyszły i porozmawiały z widzami, albo przed pokazem, albo w sesji pytań i odpowiedzi po nim. Dochód ze sprzedaży biletów zostałby przeznaczony na fundusze szkolne. Można by pomyśleć, że to wspaniała oferta, którą z pewnością większość szkół przyjęłaby z otwartymi ramionami.

            Kiedy propozycja pojawiła się na spotkaniu kolegium, kilku nauczycieli było wyraźnie jej przeciwnych, uzasadniając to tym, że Rudolf Steiner wygłosił lekceważące uwagi na temat kina i jego wpływu na człowieka; i że w świecie przytłoczonym przez technologię, wraz z wpływem urządzeń elektronicznych na poziom uwagi uczniów w klasach, szkoła nie powinna robić nic więcej, aby zachęcić do stosowania technologii w szkole. Polityka szkoły w tamtym czasie zakładała, że najlepiej byłoby, gdyby uczniowie nie mieli dostępu do komputerów i telefonów komórkowych przed ukończeniem 14 roku życia, ale połączenie mediów społecznościowych, presji rówieśników i niechęci rodziców do przestrzegania tej polityki sprawiło, że bardzo trudno było utrzymać tę linię. Przypomniało mi się to wszystko, gdy natknąłem się na książkę zatytułowaną Przyszła sztuka kina – wizja Rudolfa Steinera, autorstwa Reto Andrea Savoldelli, szwajcarskiego filmowca i badacza antropozofii.  Co mnie zaskoczyło w tej książce, to twierdzenie autora, że Rudolf Steiner nie był przeciwny kinu per se (jako takiego) i że gdyby żył dłużej, zaangażowałby się w poszukiwanie rozwoju sztuki filmowej, która przyniosłaby prawdziwą korzyść ludzkości.

            Według Herberta Hahna, kiedy Steiner mieszkał w Berlinie, „chodził od czasu do czasu do kina, aby obejrzeć szczególnie typowe i charakterystyczne nowe filmy”.  Prawdopodobnie większość antropozofów, w tym ja, wyrobiłaby sobie pojęcie o stosunku Steinera do tych wczesnych filmów na podstawie wykładu, który wygłosił w Berlinie 27 lutego 1917 roku (Ga 174 w. 4) :

„Jest całkiem naturalne, że dzisiejszy świat powinien być skonfrontowany z impulsami prowadzącymi całkowicie do materializmu. Nie można temu zapobiec, jest to związane z głębokimi potrzebami epoki. Ale musi być ustanowiona przeciwwaga. Bardzo widocznym środkiem prowadzącym człowieka do materializmu jest kinematograf. Nie było to obserwowane z tego punktu widzenia, ale nie ma lepszej szkoły materializmu niż kino. To, co się tam widzi, nie jest bowiem rzeczywistością, tak jak ją człowiek widzi. Tylko wiek, który ma tak małe pojęcie o rzeczywistości jak nasz wiek, który czci rzeczywistość jako bożka w sensie materialnym, mógłby wierzyć, że kino reprezentuje rzeczywistość. W każdym innym wieku zastanawiano by się, czy ludzie rzeczywiście chodzą po ulicy tak, jak to widzą w kinie; ludzie zadawaliby sobie pytanie, czy to, co widzieli na takim przedstawieniu, rzeczywiście odpowiada rzeczywistości. Zapytajcie siebie szczerze i uczciwie, co jest naprawdę najbardziej podobne do tego, co widzicie na ulicy: obraz namalowany przez artystę, nieruchomy obraz, czy te okropne, skrzące się obrazy kinematografu. Jeśli zadacie sobie to pytanie całkiem uczciwie, przyznacie, że to, co artysta odtwarza w stanie spoczynku, jest o wiele bardziej podobne do tego, co widzicie. Stąd, gdy ludzie siedzą w kinie, to, co tam widzą, nie trafia do zwykłego zmysłu postrzegania, lecz wchodzi w głębszą, bardziej materialną warstwę, niż ta, którą zwykle wykorzystujemy do naszego postrzegania. Człowiek w kinie staje się eterycznie powiększony; szczególnie jego eteryczne oczy są nienaturalnie wypuklone jak u foki, tylko znacznie większe, mam na myśli większe oczy eterycznie. To działa w sposób materializujący, nie tylko na to, co ma w swojej świadomości, ale na jego najgłębszą podświadomość. Nie myślcie, że krytykuję  kinematograf; chciałbym jeszcze raz powiedzieć, że jest to zupełnie naturalne, że powinien istnieć, i że z biegiem czasu osiągnie on o wiele większą doskonałość. To będzie droga prowadząca do materializmu. Ale musi być ustanowiona przeciwwaga, a ta może być stworzona tylko w następujący sposób. Wraz z poszukiwaniem rzeczywistości, która jest rozwijana w kinie, wraz z tym zejściem poniżej zmysłowego postrzegania, człowiek musi jednocześnie rozwijać wznoszenie się ponad nie, wznoszenie się do rzeczywistości duchowej. Wtedy kino nie wyrządzi mu żadnej szkody i może je oglądać tak często, jak chce. Jeśli jednak nie będzie przeciwwagi, ludzie będą prowadzeni przez takie rzeczy, nie do właściwej relacji z ziemią, ale do coraz ściślejszego z nią związku, aż w końcu zostaną całkowicie odcięci od świata duchowego.”

Z tego jasno wynika, że Steiner nie miał w tym czasie wysokiej opinii o kinie. Jednak Savoldelli odkrył interesujący list od JE Zeylmansa van Emmichoven, opublikowany w Info3 z kwietnia 1983 r. w odpowiedzi na artykuł Michaela Ende o artystycznym potencjale kina:

„Michael Ende twierdzi, że Rudolf Steiner był przeciwny kinu, i że ma nawet dowody na komentarze dr Steinera w tej sprawie. Chciałbym zatem zaprotokołować, że mogę zaświadczyć coś przeciwnego. Przez pięć lat byłem sekretarzem holenderskiego wydawcy Pietera de Haan, który wstąpił do Towarzystwa w 1912 roku i do 1924 roku przeprowadził wiele rozmów z Rudolfem Steinerem. Miał więc z nim bardzo bliską znajomość.  Pan de Haan często mówił mi, że dr Steiner chciał, abyśmy robili filmy. Rudolf Steiner powiedział, że jest to odpowiednie medium do przedstawienia praw przeznaczenia w trakcie powtarzających się wcieleń. Wierzę, że dr Steiner był trochę inny, niż wielu obecnie go sobie wyobraża”.

Bardzo intrygująca myśl – więc jakiego rodzaju filmy Rudolf Steiner chciałby aby powstały? Tutaj Savoldelli jest ograniczony przez niedostateczną ilość dostępnych dowodów, ale jako antropozof i filmowiec sam przytacza kilka przykładów, które jego zdaniem wskazują na rodzaj kierunku, w którym Steiner chciałby, aby sztuka filmowa się rozwijała. Należą do nich prekursorskie eksperymenty z technicznymi rozwiązaniami scenicznymi dla przedstawień eurytmicznych, które wymyślili Jan Stuten i Hans Jenny (bardzo dobry opis ich przełomowej pracy ze Steinerem znajduje się: http://eana.org/wordpress/wp-content/uploads/2014/09/LightPlayArtIntroPublic.pdf ), a także prace reżyserów filmowych takich jak Pasolini, Bresson, Tarkowski, Godard, Kurosawa, Allen, Cassavetes, Wenders, Malick i wielu innych. No i oczywiście George Lucas w swojej sadze Gwiezdne Wojny w dużym stopniu (nieświadomie) wykorzystał duchową naukę Rudolfa Steinera:  Dwoistość zła, którą Steiner przedstawił jako walkę toczącą się o panowanie nad człowiekiem w świecie ducha pomiędzy Arymanem a Lucyferem, pojawia się w Gwiezdnych Wojnach jako opozycja pomiędzy Jabbą a Vaderem, którego cechy charakterystyczne mocno przypominają te opisane przez Steinera.

            Wiemy, że dla ateistów niemożliwe jest wyobrażenie sobie życia poza fizyczną biologią. Życie, świadome czy nie, jest uważane przez wielu przyrodników za niemożliwe bez istnienia organizmu fizycznego. To wąskie myślenie prowadzi do ateizmu, podczas gdy myślenie duchowo-naukowe prowadzi do antropozofii. To jest to rozróżnienie, które leży u podstaw wrogości ateistów wobec antropozofii i opiera się na Strachu – podświadomym strachu przed duchem. Strach jest przeciwieństwem miłości i jest jednym z najbardziej prymitywnych i niebezpiecznych emocji. Dlatego bardzo interesujące jest to, że Steiner zasugerował Janowi Stutenowi temat „Strachu” jako odpowiedni temat dla jego projektu light-play.

            Stuten podjął ten temat i początkowo opracował serię 15 kolorowych szkiców, pomyślanych jako wskazówki inscenizacyjne, które ukazują metamorfozę nasilającego się strachu poprzez śmierć i zmartwychwstanie, aż do jego przezwyciężenia w spokojnie oświetlonym świecie. Zaczął też szkicować kompozycje muzyczne do każdego obrazu lub sceny. Savoldelli twierdzi, że filmowcy z kręgu Walta Disneya z wielkim zainteresowaniem przestudiowali 15 szkiców Stutena na temat „Metamorfoz strachu”, które, wraz z językiem ruchu eurytmii, wywarły wpływ na Fantazję, która ukazała się w 1940 roku.

            Savoldelli mówi, że dla Rudolfa Steinera nieartystyczna natura kina polegała m.in. na tym, że przejścia ułatwione przez cięcia pozostają puste, ponieważ są tworzone środkami czysto technicznymi. I cytuje Steinera z wykładu Eurytmia jako widzialny śpiew GA 278 w. 6 z 25 lutego 1924:

„A teraz, dlaczego w naszym nowoczesnym wieku istnieje tak silny pęd do odchodzenia od sfery czysto muzycznej? Coś całkiem pięknego może czasami wyniknąć z tego odchylenia od tego, co jest czysto muzyczne, ale dlaczego chęć odejścia od tego jest tak silna? Dlatego, że współczesny człowiek stopniowo nabył taką postawę umysłu, w której nie jest już w stanie marzyć, nie jest już w stanie medytować. Nie ma w sobie nic, co mogłoby go wprawić w ruch i chce być wprawiony w ruch z zewnątrz. Ale to bycie wprawionym w ruch z zewnątrz nigdy nie może wytworzyć muzycznego nastroju. Aby nowoczesna cywilizacja mogła dostarczyć dowód swojej niemuzykalnej natury, zastosowała drastyczne środki, aby to zrobić. Jest to tak, jakby w ukrytej głębi duszy współczesna cywilizacja chciała dostarczyć najdobitniejszego dowodu na to, że jest niemuzykalna. A dowodem tym jest wyprodukowanie filmu. Film jest najwyraźniejszym dowodem na to, że ci, którzy go lubią, są niemuzykalni. Cała bowiem podstawa filmów polega na tym, że pozwalają one działać w duszy tylko tym rzeczom, które nie wynikają z wewnętrznego życia duszy, lecz są pobudzane z zewnątrz”.

To daleko idący werdykt, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to właśnie w interwałach, a więc przestrzeniach i przejściach w danych zmysłowych, duchowe treści mogą znaleźć wejście do dzieła sztuki. W związku z tym należy wspomnieć, że dla Steinera:

„Zasadniczo rzecz biorąc, muzyka to człowiek i rzeczywiście to z muzyki słusznie uczymy się, jak uwalniać się od materii. Bo gdyby muzyka stała się materialistyczna, byłaby faktycznie fałszywa: nie ma jej „tam”! Każda inna forma materii jest obecna na świecie i jest natarczywa. Ale dźwięków muzycznych nie można znaleźć w świecie materialnym w ich pierwotnej formie. Musimy wymyślić sposób ich wytwarzania; muszą być najpierw wykonane. Żyjący w człowieku pierwiastek duszy leży pomiędzy nutami. Ale dzisiaj, ponieważ świat stał się tak niemuzyczny, ludzie prawie nie zdają sobie z tego sprawy”.

Nie mogę znaleźć źródła online dla następującego cytatu, który pochodzi z wykładu Rudolfa Steinera w Stuttgarcie 11 lipca 1923 roku GA 345 w. 1. Tłumaczenie jest autorstwa Matthew Bartona:

…Proszę nie brać negatywnych rzeczy, które mówię, negatywnie. Nie chcę niczego odbierać współczesnej kulturze. Im więcej rzeczy się rozwija, tym więcej mam do nich entuzjazmu. Nie chcę się pozbyć ani telegrafii, ani kina – coś takiego nigdy by mi nie przyszło do głowy. Ale naprawdę trzeba wziąć pod uwagę, że dwie rzeczy wszędzie przeciwstawiają się sobie. Świat jest całkowicie pochłonięty eksternalizacją (przekształcanie wiedzy ukrytej w dostępną). I tak jak trzeba się osuszyć po kąpieli, tak równowagę trzeba przywrócić przez zanurzenie się w duchu, jeśli, przeciwnie, kultura zewnętrznej namacalności stale się rozwija. Właśnie to skłoni nas do jeszcze większej aktywności: bycia zewnętrznie uwikłanym w rzeczy, które już nie działają przez nas, ale działają na nas, abyśmy sami byli wykluczeni jako dusza i duch…”

            Tak więc, jak zawsze u Rudolfa Steinera, przypomina on nam, że jako istoty ludzkie nie jesteśmy tylko istotami fizycznymi i że druga połowa naszej egzystencji jest przeżywana w duchowej, niewidzialnej sferze. To właśnie z tą subtelną sferą musimy się połączyć, jeśli chcemy nie tylko zrozumieć, co naprawdę znaczy być istotą ludzką, ale także dać naszemu ciału, duszy i duchowi szansę na rozwój w sposób zamierzony przez ewolucję.

A co się stało z propozycją założenia klubu filmowego w naszej szkole steinerowskiej? Cóż, po wielu dyskusjach tam i z powrotem, ostatecznie uzgodniono, że klub może rozpocząć działalność i że Kolegium Nauczycielskie otrzyma z wyprzedzeniem listę filmów, które będą wyświetlane, z prawem weta wobec wszelkich dzieł, które uzna za nie do przyjęcia (Kolegium nigdy nie odrzuciło żadnego z proponowanych tytułów). Po początkowym zainteresowaniu i kilku projekcjach, liczba zainteresowanych zmniejszyła się do kilku widzów, rodzic organizujący program zdecydował, że nie warto go kontynuować – i tak się stało.

***

Jeremy Smith: Łatwo zapomnieć, że wielki wtajemniczony był także człowiekiem i człowiekiem swoich czasów, z pewnymi obyczajami i postawami społecznymi tamtej epoki. Jeszcze bardziej zjadliwie podchodził do gramofonu niż do kina:

 „Proszę mi wybaczyć, że kończę na tej pozornie banalnej nucie, ale z gramofonem jest inaczej. Tutaj ludzkość próbuje wcisnąć sztukę w element mechaniczny. I gdyby ludzkość zapałała sympatią do takich rzeczy, mechanizując to, co się dzieje w świecie jako cień duchowości, gdyby ludzkość zapałała entuzjazmem do takich rzeczy jak gramofon w ten sposób, nie mogłaby się już przed nimi bronić. Bogowie będą musieli pomóc. Cóż, bogowie są miłosierni, a jednak wciąż możemy mieć nadzieję, że w miarę rozwoju ludzkiej cywilizacji, miłosierni bogowie pomogą nam dalej przezwyciężać aberracje smakowe, takie jak te wyrażone w gramofonie.” (Wykład w Penmaenmawr, 29 sierpnia 1923 roku)

źródło: https://anthropopper.com/2020/07/31/rudolf-steiner-and-cinema/

Możesz również polubić…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x