Tydzień Męki Pańskiej: Wielki Czwartek
Emil Bock, Trzy Lata. Tydzień Męki Pańskiej – wydarzenia tygodnia pasyjnego. fragmenty książki[1] – tłumaczenie robocze. Intermediarius: B.S. Ilustracja: Giotto, Ostatnia wieczerza
Dwa razy w roku dzień czwartkowy wznosi się w swoim szczególnym, świątecznym świetle ponad biegiem czasu: w przeddzień Wielkiego Piątku i w dzień Wniebowstąpienia Pańskiego(w trzeciej dekadzie maja). Chociaż Wielki Czwartek przypada w poważnym Wielkim Tygodniu roku, to jednak wykazuje tajemnicze pokrewieństwo z drugim czwartkiem, który przypada sześć tygodni później, kiedy cała wiosenna przyroda jest pełna zapachu i rozkwitu. Czy wieczór Wielkiego Czwartku nie jest w pewien ukryty sposób drugą w ciągu roku Wigilią Bożego Narodzenia? Jego tajemnicze, migoczące światło jest wieczornym blaskiem poprzedzającym ciemności Wielkiego Piątku, ale jeszcze bardziej jest porannym blaskiem wielkanocnego Słońca.
Kiedy minie środek Wielkiego Tygodnia, po pierwszych trzech dniach wypełnionych głośną, dramatyczną konfrontacją z niechrześcijańskim otoczeniem, zapada cisza. W Wielki Czwartek wieczorem wkraczamy w sferę świętej ciszy. Nagle hałas przechodzi w ciszę.
W ciągu dnia hałas ulicznych tłumów tysięcy targujących się i kłócących wielkanocnych pielgrzymów osiąga swoje apogeum. I wtedy, tuż przed tym, jak karmazynowa tarcza Słońca zatapia się na zachodzie, na tle olbrzymiego srebrnego dysku wschodzącego Księżyca, z balustrady świątyni rozlega się dźwięk srebrnej trąbki, sygnalizujący początek przedświątecznych przygotowań. Nadeszła noc paschalna, podczas której wierni Starego Testamentu przygotowują się do rozpoczynającej się następnego wieczoru uczty paschalnej. Gromki gwar cichnie. Wkrótce wszystkie pomieszczenia w domach wypełniają się ludźmi, którzy gromadzą się wokół stołu, aby spożyć baranka paschalnego. Nagle ulice są opustoszałe. Wszędzie panuje uciążliwa cisza. To magia nocy paschalnej, kiedy to Anioł Śmierci przemierzał Egipt.
Tak więc Jezus i Jego uczniowie również udali się do pomieszczenia, w którym mieli spożyć posiłek paschalny. Los chciał, aby cisza tego dnia była bardzo szczególna; dom, który nie jest prywatną rezydencją, ale służy jako dom religijny dla świętego kręgu – Esseńczyków. Zakon Esseńczyków ma swoją siedzibę w starożytnym i świętym miejscu na Górze Syjon, gdzie wiele lat temu, zanim historia Starego Testamentu znalazła tu swoje centrum, istniało najstarsze sanktuarium ludzkości. W tym starożytnym i świętym miejscu znajduje się Coenaculum, które bracia Esseńczycy udostępnili Jezusowi i Jego uczniom na wieczerzę paschalną.
W pobliżu, naprzeciwko, również w tradycyjnym, starożytnym miejscu, znajduje się Dom Kajfasza, rodowa siedziba saduceuszy. Tam też gromadzi się krąg, aby świętować Paschę. To oni są nienawistnymi wrogami, ale z trudem dopuszczają do siebie myśl o zbliżającej się uczcie, ponieważ kierują się planem nienawiści i wrogości. Walka musi być z konieczności przerwana. Najpierw musi się skończyć godzina święta. I tak wrogowie sami wydają polecenie: „Starajcie się go schwytać, ale nie w czasie uczty”. W sali, w której Jezus gromadzi się z uczniami, spełnia się także Psalm 23: „Przygotowujesz stół przede mną w obecności moich nieprzyjaciół”. Dookoła cisza i spokój, a jednak wokół rozlewa się ponura magia nocnych duchów drugiej paschalnej wieczerzy, odbywającej się w sąsiednim domu.
Co znajduje się na stole, wokół którego Jezus zasiadł z uczniami do Wieczerzy Pańskiej? Ta grupa jest również związana z dawnym prawem i wypełnia dawne zwyczaje. Przygotowuje się baranka paschalnego. Jezus przygotowuje się do spożycia go wraz z uczniami, na pobożną pamiątkę ofiary z baranka, która była niegdyś, w czasach Mojżesza, znakiem, dzięki któremu została przerwana niewola.
Jednak baranek paschalny na stole w Wieczerniku nabiera innego znaczenia. Przy stole siedzi Ten, o którym Jan Chrzciciel mógł powiedzieć: „Oto Baranek Boży, który wziął na siebie grzechy świata.” Nigdzie indziej o tej godzinie, ale też nigdy wcześniej ani później, baranek paschalny nie był tak blisko Tego, którego był obrazem. Przez tysiąclecia spożywanie baranka paschalnego było zwyczajem prorockim. Teraz wypełniło się proroctwo. Wkrótce apostoł Paweł będzie mógł powiedzieć: „My także mamy Baranka Paschalnego. To jest Chrystus, który złożył siebie samego w ofierze za nas” (I Kor 5,7). W Wieczerniku spotykają się proroctwo i spełnienie. W pomieszczeniu panuje ciężka atmosfera. W powietrzu unosi się rozłąka i tragedia. Ofiarna śmierć Chrystusa rzuca swój cień na przyszłość. Świadomość uczniów zostaje wystawiona na próbę.
Poprzez baranka paschalnego na stole, duch starej krwawej ofiary wdziera się w tę tak często opisywaną scenę. Magia krwi jest żywa; w tej magii tkwił sens wszystkich przedchrześcijańskich ofiar. Znaczenie starożytnych ofiar polegało na tym, że świeżo spływająca krew czystych zwierząt ofiarnych miała moc wprawiania w ekstatyczne uniesienie dusz ludzi, którzy w tamtych czasach nie byli jeszcze tak mocno przywiązani do swoich ciał, dzięki czemu boskie moce z zaświatów mogły znaleźć odzwierciedlenie w relacjach międzyludzkich.
W Wieczerniku na Górze Syjon dawna ofiara traci ostatecznie swoje znaczenie. Teraz z zaświatów wkroczyła na ten świat sama najwyższa istota Boga. Baranek traci swoje własne znaczenie. Jest to jedynie odbicie obecnego misterium Chrystusa. Dawna krwawa ofiara staje się raz na zawsze zbędna. Moc, którą w przeszłości – im dłużej, tym mniej skutecznie – starano się przyciągnąć z zaświatów przez ofiarę krwi, teraz jest tam nierozerwalnie złączona z tym światem. Baranek paschalny nie może już być środkiem magicznym, ponieważ teraz w samej istocie Ziemi tworzy się zarodek, źródło potężnych niebiańskich mocy. Staje się ona czystym obrazem dla ofiarującej się miłości Bożej.
Na stole Wieczerzy Pańskiej widzimy jednak nie tylko baranka paschalnego. Jest też chleb i wino. I jak tylko starożytny zwyczaj Wieczerzy Paschalnej został skonsumowany, ku wielkiemu zdumieniu uczniów, Chrystus nagle sięga po chleb i wino, które znalazły się na stole, dodając teraz nowy pokarm do pokarmu Starego Testamentu. Coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego dzieje się, gdy daje uczniom chleb i wino i mówi: „Bierzcie, jedzcie, to jest Ciało moje”. To, że chleb i wino są na stole, nie jest przypadkowe. Z ciemnych głębin i tajemnic wychodzi na światło dzienne to, co już zostało dane ludzkości. Jak na zewnątrz starej świątyni, w obecności ludu, składano ofiarę, tak w ezoterycznym odosobnieniu pewnych sanktuariów, które strzegły Misteriów Słońca, chleb i wino były po wsze czasy prawdziwymi znakami Boga Słońca.
Na miejscu, gdzie teraz odbywała się tajemna wieczerza dwa tysiące lat wcześniej, w skalnych grotach, gdzie obecnie znajdują się grobowce królów i grób Dawida, znajdowało się sanktuarium Melchizedeka, najwyższego słonecznego wtajemniczonego. Stamtąd Melchizedek przyniósł chleb i wino i ofiarował je w dolinie Kidron zwycięskiemu Abrahamowi wracającemu do domu. (Rdz 14,18)
W misteriach starożytnych chleb i wino nigdy jednak nie odgrywały takiej roli, jaką przypisuje się im obecnie. Zawsze były one tylko znakami Boga Słońca, którego pobożni musieli szukać w innych sferach. Teraz są czymś więcej niż zwykłym znakiem. Sam Duch Święty mieszka w Chrystusie, i może powiedzieć: „To jest ciało moje”, a podając kielich uczniom: „To jest krew moja”. Jego poddająca się dusza wlewa się w chleb i wino. Chleb i wino świecą w słabym świetle. Lśnią złotym blaskiem, otacza je świetlista słoneczna aura. Stając się ciałem i krwią wypływającej duszy Chrystusa, stają się ciałem i krwią samego Ducha Słońca. Wszystkie tajemnice solarne z przeszłości były tylko proroctwami. W tej chwili one się urzeczywistniają.
W przejściu od krwawych ofiar starożytności do bezkrwawej ofiary chleba i wina dokonuje się decydująca dla całej ludzkości internalizacja ofiarnego dziękczynienia. Wszystkie starożytne ofiary były ofiarami materialnymi. Teraz ofiara duszy została ustanowiona. Strumień prawdziwej wewnętrzności zaczyna się w istocie ofiarnej. Pożegnano się z księżycowymi ofiarami z przeszłości. Na scenę wkracza ofiara Słońca. Chrześcijaństwo – jako prawdziwa religia solarna – znajduje w tej nocnej godzinie swój poranny świt.
* * *
Chrystus nie tylko łączy ze sobą stary i nowy posiłek, ale pozwala, aby znacząca czynność poprzedzała i następowała po nim, tak że powstaje poczwórna całość. Po raz pierwszy jaśnieje prawo, które odtąd będzie się objawiać na nowo w czterech częściach centralnego sakramentu chrześcijaństwa. Zanim Jezus spożyje z uczniami baranka paschalnego, dokonuje prostego aktu miłości, jakim jest umycie nóg, którego nie da się wyczerpać ani opisać. W portretowaniu i podkreślaniu zwyczajów, jakie panowały w zakonie Esseńczyków, schyla się i obmywa nogi każdemu uczniowi, także Judaszowi. Wyłania się z tego przejmujący obraz tego, co dzieje się przede wszystkim: Chrystus oddaje się całkowicie w miłości swoim uczniom. Śmierć na krzyżu będzie przypieczętowaniem tego oddania.
Tak jak rozpoczął te dwa posiłki od umycia nóg, tak też je kończy. Czyniąc to, postępuje zgodnie ze zwyczajem, który o tej porze jest przestrzegany we wszystkich okolicznych domach. Po zakończeniu posiłku paschalnego ojciec rodziny zaczyna czytać lub recytować Hagadę, czyli historię narodu, która od niepamiętnych czasów jest zapisana w legendzie. Po posiłku Chrystus wygłasza też naukę. Najwspanialszy wyraz tych słów znajdujemy w pożegnalnych rozważaniach Ewangelii Jana (rozdz. 17, które prowadzą do Modlitwy arcykapłańskiej.
Przechodzi się przez cztery etapy: obmycie stóp, baranek paschalny, chleb i wino oraz mowy pożegnalne. Kiedy Jezus obmywa uczniom nogi, wydaje się, że doświadczają oni już najbardziej intymnej komunii swoich dusz z duszą Chrystusa. W rzeczywistości jednak umycie nóg jest niczym innym, jak końcowym, obrazowym podsumowaniem wszystkich pouczeń, jakich Chrystus udzielił uczniom. Dlatego mówi do nich: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali.” (J 13, 34) Obmycie nóg jest, że tak powiem, ostatnią przypowieścią, już nie tylko wypowiedzianą, ale faktycznie dokonaną. Miłość jest ostatecznym celem nauczania, które Chrystus pozostawił uczniom.
Spożywanie baranka paschalnego jest etapem ofiary po czytaniu Ewangelii, która jest całkowicie wypełniona darem duszy. Pojawia się obraz ofiary: Chrystus – baranek ofiarny, który następnego dnia umiera na krzyżu za ludzkość. Potem następuje trzeci etap: Chrystus wręcza uczniom chleb i wino. Tutaj po raz pierwszy wypełnia się tajemnica przeistoczenia, która stanowi trzecią część sakramentu, po czytaniu z Ewangelii i ofierze. To, co niebiańskie, przenika to, co ziemskie. To, co duchowe, jaśnieje w ziemskiej materii. Słońce transsubstancjacji jawi się jak migocząca gwiazda, która później wzrasta do pełnego blasku.
Wydaje się, że Chrystus udziela uczniom nauk i pouczeń na drogę dopiero w czwartym etapie, w rozmowach pożegnalnych. W rzeczywistości jednak to właśnie tutaj Chrystus realizuje swoją samoświadomość, swoje najbardziej intymne, osobiste przesłanie. Te słowa, które niosą w sobie duchowe echo świętej wieczerzy – w jeszcze większym stopniu niż chleb i wino – są ciałem i krwią Chrystusa. W nich dusza Chrystusa osiąga najbardziej intymną komunię i zjednoczenie z duszami uczniów. Ale uczniowie postrzegają te słowa jako we śnie. Tylko jeden z nich, Jan, który spoczywał na piersi Chrystusa i mógł słuchać przemawiającego serca Chrystusa, był w stanie zachować dla ludzkości w swojej Ewangelii przebłysk tej wielkiej chwili.
Potężna kosmiczna miłość, która tryska z serca Chrystusa, opromienia czwarty sakrament tej godziny. Fakt, że pełnia słowa Chrystusowego stanowi zakończenie mów pożegnalnych, otwiera przed ludzkością jasną bramę do przyszłości. Chrystus, z którego emanuje strumień kosmicznej miłości, przemawia jednocześnie jako wysoki duch mądrości. To tak, jakby Jowisz, bóg mądrości, pojawił się wśród ludzkości w nowej postaci.
Święta Wieczerza rozpływa się w dramatyczny sposób. Nie tylko zwyczaj paschalny, ale i ścisła reguła nakazuje, aby tej nocy nikt nie opuszczał ochronnej sfery domu. Ci, którzy to zrobią, spotkają Anioła Śmierci. Ulice pozostają opustoszałe. W pewnym momencie widzimy jednak, że ktoś wychodzi na zewnątrz; nie jest już powstrzymywany, gdy otrzymał polecenie z ręki Jezusa. Ewangelia Jana dodaje: „Była noc.” – Noc też panowała w jego duszy: w tym momencie wszedł w niego szatan. Judasz udał się do domu naprzeciwko, gdzie zwyczajowo ludzie Kajfasza wypełniają również zwyczaj spożywania posiłku paschalnego. Są jednak chętni do negocjacji, które chce z nimi prowadzić Judasz.
Judaszowi nie udaje się zgłębić tajemnicy sakramentu. Już poprzedniego wieczoru ogarnął go demon niepokoju, gdy w domu w Betanii zapanowała atmosfera sakramentu. W Wieczerniku po raz drugi zetknął się z substancją Najświętszego Sakramentu. Nie miał w sobie pokoju, który sam w sobie umożliwiłby mu przyjęcie pokoju jako błogosławieństwa sakramentu. I tak to, co mogłoby dać mu pokój, pogrąża go w ostatecznej niezgodzie, w arymanicznym rozczarowaniu i opętaniu.
Zakaz paschalny został złamany po raz kolejny. Ku przerażeniu uczniów, Jezus podnosi się od stołu i zaprasza ich do siebie. On odchodzi, a oni idą za Nim w noc. Świat zewnętrzny jest daleki od tego, by leżeć spokojnie i zasypiać. Wielkie atmosferyczne napięcie przeplata się z mrożącymi krew w żyłach podmuchami wiatru. Księżyc jest prawie w pełni; oświetla wszystko swoim bladym, lśniącym światłem, wnosi coś upiornego w to, co wyróżnia się jako element formy z krajobrazu.
Następnego wieczoru Księżyc w pełni będzie wisiał na niebie niczym krwistoczerwona kula, gdy Ziemia przejdzie między nim a Słońcem, powodując zaćmienie Księżyca. Jakby Ziemia, Księżyc i Słońce wspólnie przygotowały ten straszny moment. Jest to tylko wstęp do zaćmienia Słońca, które pogrąży całą egzystencję Ziemi w ciemności na trzy godziny w południe następnego dnia. Mroźne opady, które towarzyszą przejściu z zimy do wiosny, już wczesnym rankiem ustąpią miejsca wielkiej duszności, która towarzyszy chmurom materii ziemskiej, napierającym ciemnością przed słońcem (…). Jezus i uczniowie udają się do Getsemani.
Podwójne wyjście (…) jest obrazowym wyrażeniem procesów wewnętrznych. Wyjście Judasza wskazuje, że opuścił go jego dobry geniusz, jego prawdziwe Ja; naprawdę spotyka anioła śmierci na zewnątrz. Duchy arymaniczne czynią go swoim narzędziem. Wyjście Chrystusa jest obrazem wolnego wylania się duszy, która od początku jest nosicielką idei ofiary w kosmosie. Kiedy Judasz wychodzi, jest powiedziane: „Była noc”. W duszy Judasza również panuje ciemność. Kiedy Chrystus zgaśnie, możemy powiedzieć: „Był dzień”. W mroczną noc wpleciony jest blask.
Tajemnica Słońca oświetla Chrystusa, gdy schodzi z uczniami tą samą drogą do doliny, gdzie dwa tysiące lat wcześniej Melchizedek ofiarował chleb i wino. W środku nocy świeci Słońce. Zdarzy się, że Chrystus w Getsemani pokona anioła śmierci, z którym musi się zmagać.
Światło podobne do Słońca, które ludzie widzieli w postaci Chrystusa w Niedzielę Palmową, przeniknęło już do znacznie głębszych warstw. Nikt tego nie dostrzega. A jednak świat otrzymuje nowy blask w ten święty wieczór, który jest bardziej wigilią Wielkanocy niż Wielkiego Piątku. W uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, drugi czwartek po sześciu tygodniach, zarodek światła, którego wzrost rozpoczął się w Wieczerniku, osiągnął już ziemską wszechobecność i kosmiczną moc.